Warszawie przyłapanej stuknęło właśnie 10 lat. Nie będzie żadnego jubileuszowego wpisu, bo miasto w tym okresie zmieniło się tak bardzo, że mogłabym napisać o tym książkę. Cieszę się, że wytrwałam i że cykl ukazuje się z nieprzerwaną regularnością. 12 wpisów w każdym roku, miesiąc po miesiącu, nie wyłączając nawet trudnych czasów covidowych, gdy próbowano zamknąć nas w domach. Kiedy ktoś pyta mnie, dlaczego wciąż to robię, zazwyczaj odpowiadam, że... dla archeologii. Wolałabym pisać literackie dzienniki, ale nie mam na to ani czasu, ani talentu. Ale obserwuję, co dzieje się wokół i właśnie to chcę zostawić kolejnym pokoleniom. Może ktoś kiedyś doceni.
A zmiany w miejskiej tkance zachodzą praktycznie cały czas. Niedawno media obiegła informacja o przeprowadzce Muzeum Neonów z Soho Factory na Kamionku do Pałacu Kultury i Nauki. Soho to postindustrialna przestrzeń, gdzie przed I wojną światową mieściła się Fabryka Jutowa, zaś od 1920 r. - Zakłady Amunicyjne Pocisk. Swój przemysłowy charakter utrzymała i w PRL. Działała tu bowiem Warszawska Fabryka Motocykli produkująca m.in. kultowe skutery Osa. Poprzednio byłam tu w 2016 r. Wówczas pofabryczne hale i budynki z czerwonej cegły tworzyły kapitalne centrum kulturalno-rozrywkowe. Potem Soho zaczęło znikać po kawałku. Pod hasłem rewitalizacji wyburzono część zabytkowych zabudowań, a w ich miejscu stanęły bloki i biurowce. Właśnie zaczyna się kolejny etap tej przemiany, który dotknie również Muzeum Neonów funkcjonujące tu od 2012 r. Było pierwszym w Polsce poświęconym wyłącznie powojennym reklamom świetlnym. W kolekcji znajduje się ponad 100 eksponatów rozmieszczonych na ścianach dawnej fabryki. Po demontażu z ich pierwotnych lokalizacji zostały poddane konserwacji i ponownie świecą. Aranżacja ekspozycji zmienia się wraz z pojawianiem się nowych eksponatów. Obok neonów polskich zobaczyć można również kilka węgierskich. Teraz hala, którą zajmuje placówka, również ma zostać rozebrana. Muzeum będzie w niej działać jeszcze tylko do końca kwietnia, a jak się uda może do końca maja. W lipcu otworzy się w nowej siedzibie w Pałacu Kultury i Nauki. Teraz reklamy świetlne zajmują surową, nieco przyciemnioną przestrzeń. Przeprowadzą się zaś do socrealistycznego przepychu. I choć nie jestem przekonana do eksponowania neonów w zamkniętych pomieszczeniach (wolę wersję plenerową jak we Wrocławiu), to szkoda mi bardzo tej lokalizacji. Z drugiej strony jestem jednak ciekawa tej zmiany.
A skoro o neonach mowa, to doskonała wiadomość dotarła z Biura Mazowieckiego Wojewódzkiego Konserwatora Zabytków. 28 marca 2025 r. neon Siatkarka z Placu Konstytucji 5 został wpisany do rejestru zabytków ruchomych. Zaprojektował go w 1961 r. Jan Mucharski jako reklamę świetlną sklepu ze sprzętem sportowym, który mieścił się w tym budynku.
W ciągu ostatniego miesiąca udało mi się odwiedzić kilka wystaw, przeważnie kończących się.
I tak, w Galerii aTAK obejrzałam zakończoną 29 marca 2025 r. ekspozycję pt. "Kapiści. Radość i udręka kolorów", prawdopodobnie jedną z ostatnich, jakie różne muzea i galerie w całej Polsce przygotowały dla uczczenia przypadającego w ubiegłym roku stulecia powstania Komitetu Paryskiego. To właśnie od pierwszych liter nazwy, KP, powstał skrót "kapiści", którym określa się członków tej chyba najbardziej rozpoznawalnej z polskich grup artystycznych XX w. Wystawa była niewielka, ale zebrano na niej reprezentatywne przykłady malarstwa i Józefa Pankiewicza, i członków Komitetu Paryskiego: Jana Cybisa, Hanny Rudzkiej-Cybisowej, Józefa Czapskiego, Piotra Potworowskiego, Artura Nachta-Samborskiego, Zygmunta Waliszewskiego oraz Janusza Strzałeckiego. Na obrazach przewijały się najchętniej podejmowane przez tych malarzy tematy: pejzaże, portrety i martwe natury. Ciekawostka: jeden z pokazanych obrazów Janusza Strzałeckiego malowany jest dwustronnie! To nie było rzadkością po II wojnie światowej, gdy brakowało materiałów, ale kiedy opiekunka ekspozycji pokazała mi odwrocie pracy przylegające do ściany, poczułam się trochę tak, jakbym dopuszczona została do pewnej tajemnicy.
Dobiegła już końca również wystawa pt. "Magdalena Abakanowicz. Prolog" w Kordegardzie. Kordegarda jest maleńka, ale wystawy robi wielkie! Tym razem galeria postanowiła zremasterować, mówiąc współczesnym językiem, pierwszą indywidualną ekspozycję Magdaleny Abakanowicz, która właśnie w tym miejscu odbyła się w 1960 r. Część prac pokazanych obecnie była dotąd prezentowana publicznie tylko raz, podczas wspomnianej wystawy w 1960 r. Wszystkie są niezwykle ciekawe, bo pokazują wczesną, zupełnie inną i mniej znaną odsłonę twórczości artystki, gdzie zarówno na obrazach, jak i na malowanych tkaninach dominują zgeometryzowane formy. Ekspozycję spowijała aura tajemniczości uzyskana dzięki oświetleniu.
Wciąż można jeszcze wybrać się do Muzeum Archidiecezji Warszawskiej na wystawę pt. "Światłem Malowanie. Witraże i mozaiki z Krakowskiego Zakładu Witrażów S.G. Żeleński (1902–1952)", która dla mnie była miłym zaskoczeniem. Gdy przed wizytą przeczytałam w jej opisie, że prezentuje głównie nieliczne ocalałe projekty (co ciekawe, również prac niezrealizowanych) i kartony oraz zdjęcia, zarówno archiwalne, jak i pokazujące zachowane wielkoformatowe realizacje zdobiące do dziś krakowską architekturę, zaś same oryginalne witraże tylko niewielkich rozmiarów, które nie wymagały demontażu z okien i nadawały się do prezentacji w muzealnych salach, spodziewałam się raczej ekspozycji bardzo dokumentacyjnej. Tymczasem wystawa tworzy spójną chronologiczną opowieść o 50 latach działalności Zakładu. Obok prac na papierze obejrzeć można całkiem sporo witraży, faktycznie niewielkich, ale pięknie wyeksponowanych (każdy jest podświetlony i niektóre sprawiają wrażenie trójwymiarowości). Większość eksponatów jest pokazywana publicznie po raz pierwszy. Wystawa ma również niezwykłą wartość historyczną, bowiem nie powiela znanych projektów Stanisława Wyspiańskiego, Józefa Mehoffera, czy Włodzimierza Tetmajera, ale skupia się na dorobku artystów pozostających w ich cieniu jak chociażby Franciszek Mączyński. Trwa do 13 kwietnia 2025 r. i naprawdę warto ją odwiedzić.
Przy okazji wizyty w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej polecam również zajrzeć na ekspozycję pt. "Beksiński – Kolekcja Anny i Piotra Dmochowskich w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej". Widziałam ją już w 2023 r., gdy była jeszcze wystawą czasową. Gdy otwierano ją 17 czerwca 2021 r. miała pozostać w tym muzeum przez trzy lata, do 30 czerwca 2024 r., jednak po upływie tego czasu podpisano umowę na czas nieokreślony i aktualnie kolekcja jest częścią wystawy stałej. Obrazów jest w sumie 27 (25 z kolekcji państwa Dmochowskich i 2 należące do Muzeum Archidiecezji Warszawskiej). Zajmują jedną salę, ale ekspozycja ma wyjątkowy klimat dzięki oprawie muzycznej Armanda Amara, francuskiego kompozytora urodzonego w Jerozolimie, a wychowanego w Maroku, łączącego w swojej muzyce świat Wschodu i Zachodu. Sączące się z głośników dźwięki podkreślają niepokojącą, mroczną aurę obrazów Beksińskiego. Ze wszystkich wystaw tego malarza, które do tej pory widziałam, tę lubię najbardziej.
I na koniec jeszcze Muzeum Warszawy z ekspozycją pt. "Na miejscu i na wynos. Kuchnia warszawska". W porównaniu do poprzednich wystaw, które widziałam w Muzeum Warszawy, ta jest raczej słaba. Temat fajny, ale kompletnie nie wykorzystano jego potencjału. Pierwsza część ekspozycji, która w tytule opisana jest jako "na miejscu" to opowieść o tym, jak na przestrzeni wieków zmieniało się przygotowywanie posiłków - od gotowania w izbach na palenisku, przez pojawienie się takich innowacji jak kuchenki gazowe, lodownie, później lodówki, miksery ręczne itp. Pokazano również zastawy i sztućce począwszy od najstarszych, znalezionych podczas wykopalisk archeologicznych, często jedynie we fragmentach. Ta część wystawy jest jednak mało "warszawska", bo podobnie przecież było i w innych miastach na terenach Polski. Ciekawsza jest kolejna, czyli "na wynos", bo tu faktycznie zobaczyć można jak jadało się w Warszawie poza domem, a okazuje się, że kuchnia uliczna nad Wisłą istniała już w średniowieczu! Dla mnie najbardziej sentymentalny był fragment poświęcony współczesnemu street foodowi, który bardzo szybko rozwinął się po transformacji ustrojowej z 1989 r. Konia z rzędem za powrót wietnamskich budek z Placu Konstytucji! Żaden, nawet najlepszy obecnie działający bar orientalny, nie może się z nimi równać. Przez chyba dwa studenckie lata jadałam tam dzień w dzień i do dziś próbuję znaleźć identycznego jak wówczas kurczaka w cieście kokosowym w żelowym, czerwonym, słodkawym sosie z dużymi kawałkami grzybów mun (kurczak jest, ale w słabszym cieście, sosu o tamtym smaku nie spotkałam od 30 lat!). Oddzielną salę poświęcono kuchni niedoborów, m.in. w Dulagu w Pruszkowie, w sierocińcach, czy jako ekwiwalent ciepła w czasie mrozów. Zabrakło mi przykładów konkretnych dań, które można określić mianem "kuchni warszawskiej" i których próżno szukać w innych regionach Polski. Przewijają się jedynie flaki. Ja dorzuciłabym jeszcze chociażby pyzy z Bazaru Różyckiego, bułki z pieczarkami ze Starego Miasta, no i oczywiście WZ-tkę. I to byłby pewnie najciekawszy wątek, bowiem poszczególne zakątki nie tylko naszego kraju, ale i świata, identyfikują się w dużej mierze poprzez kulinaria właśnie, zaś coraz dynamiczniej rozwijającą się gałęzią turystyki jest ta związana z gastronomią. Na plus - w przestrzeni wystawy są dwie strefy dla dzieci, które bardzo przypadły do gustu mojej siedmioletniej siostrzenicy, a i ja chętnie wcieliłam się w rolę sprzedawczyni z food trucka :-) Wystawę można odwiedzić jeszcze do 17 kwietnia 2025 r.
Tymczasem dziedzińcem Akademii Sztuk Pięknych zawładnęła wystawa jednej rzeźby. Wielkoformatową "Tratwę Meduzy" Bartosza Sandeckiego można było oglądać przez cały marzec 2025 r.
REKOMENDACJE NA KWIECIEŃ
WYSTAWY
W najbliższym czasie w dwóch warszawskich bibliotekach będzie można zobaczyć prace Józefa Wilkonia.
Pierwsza z wystaw, przygotowana we współpracy z Wydawnictwem Tatarak, rozpoczęła się 12 marca 2025 r. w Wypożyczalni nr 28 Biblioteki Publicznej Dzielnicy Włochy m.st. Warszawy. Pokazano na niej zbiór ilustracji pochodzących z książek dla dzieci: "Kocie ścieżki", "Ruda" i "Wilczek". Potrwa jeszcze do 25 kwietnia 2025 r.
Drugą, noszącą tytuł "Dwoje Przyjaciół", od 4 do 30 kwietnia 2025 r. podziwiać będzie można w gmachu Biblioteki Głównej Województwa Mazowieckiego przy ul. Koszykowej (na parterze budynku Plomby). Tu dla odmiany wyeksponowano malarstwo i rzeźbę. Tematem jest zaś przyjaźń, która oscyluje między dwoma żywiołami - wodą i powietrzem.
Z kolei w Galerii Leto 22 marca 2025 r. ruszyła wystawa najnowszych obrazów Alex Urban pt. "Szukając straconego". Artystka pokazuje na nich ludzi odwiedzających galerie i muzea, jednych kontemplujących sztukę, innych nico nią znudzonych, a jeszcze innych - dokonujących aktów wandalizmu w imię wyższych, w swoim przekonaniu, wartości. Trochę to zabawa malarstwem, a trochę próba zwrócenia uwagi na to, że sztuka może być miejscem schronienia, ukojenia, ale i narzędziem dla zwrócenia uwagi innych na kryzysy współczesnego świata. Ekspozycja zakończy się 9 maja 2025 r.
Po sąsiedzku, w HOS Gallery, 5 kwietnia 2025 r. swoją twórczość na ekspozycji pt. "Mammals and Suckers" zaprezentują dwie artystki, Ida Karkoszka i Karolina Wysocka. Będzie można zobaczyć dwie wielkoformatowe instalacje oraz prace na papierze. Wszystkie eksponaty poruszają tematykę życia, ekologii i cierpienia zwierząt (Ida Karkoszka znana jest z walki poprzez sztukę o prawa zwierząt). Wystawę będzie można odwiedzić do 31 maja 2025 r.
Od 11 kwietnia 2025 r. w Muzeum Narodowym w Warszawie gościć będzie ekspozycja pt. "Drogi do Jerozolimy". Jej celem jest ukazanie Jerozolimy jako świętego miasta dla trzech kultur: żydowskiej, chrześcijańskiej i muzułmańskiej, miejsca pielgrzymek, ale i rozdzierających konfliktów. Wizerunek Jerozolimy w dziełach sztuki dawnej zostanie zestawiony z pracami artystów współczesnych. Nie bez znaczenia jest również lokalizacja muzeum przy Alejach Jerozolimskich. Jak udało się połączyć te wszystkie wątki będzie można się przekonać do 20 lipca 2025 r.
Z DZIEĆMI
Po Gliwicach i Wrocławiu, 11 kwietnia 2025 r. w Warszawie otworzy się Kolejkowo.
Czym jest Kolejkowo? To makiety miast, wykonane z niezwykłą dokładnością i precyzją, gdzie pomiędzy najbardziej charakterystycznymi dla tych miast budynkami, jeżdżą miniaturowe pociągi, tramwaje i samochody. Są też figurki mieszkańców w ich codziennych obowiązkach i rozrywkach. Makiety zmieniają się wraz z porami dnia, a warszawska ma mieć nawet burzę z deszczem!
Ekspozycja będzie mieścić się na I piętrze biurowca Warsaw Towers przy Siennej 39.
(foto: iza & andy)
***
Warszawa przyłapana to cykl postów ukazujących się ostatniego dnia każdego miesiąca, opisujących to, co aktualnie dzieje się w stolicy i zapowiadających ciekawe wydarzenia kulturalne. Nie są to wpisy stricte podróżnicze, bowiem dość szybko się dezaktualizują. Jeśli jednak planujecie wizytę w Warszawie, to w najnowszym odcinku zawsze znajdziecie moje rekomendacje ciekawych wystaw w muzeach i imprez plenerowych. Cykl ma też charakter kronikarski i pozwala po jakimś czasie spojrzeć z pewnej perspektywy na zmiany, jakie wciąż zachodzą w tym niebanalnym mieście.