czwartek, 30 grudnia 2021

Warszawa przyłapana... w grudniu 2021

Mówisz grudzień, myślisz - Boże Narodzenie. Odkąd pamiętam ten miesiąc zdeterminowany jest przez święta. Miasta stroją się w bajkowe iluminacje, sklepy elegancko udekorowanymi witrynami starają się przyciągnąć jak najwięcej klientów. W ubiegłym roku pandemia ograniczyła część atrakcji, które na stałe już chyba wpisały się w przedświąteczny krajobraz Warszawy. Nie było lodowisk i Jarmarków Bożonarodzeniowych. Po rocznej przerwie wszystko to wróciło, dając mieszkańcom namiastkę powrotu do normalności, choć koronawisrus dalej nie daje za wygraną. 


Na tory wyjechały nie tylko dwa świąteczne składy metra, ale po raz pierwszy także tramwaj i autobus. Na bilboardach pojawiły się miejskie plakaty bożonarodzeniowe, które podzieliły i mieszkańców stolicy, i polityków. Były bowiem zupełnie świeckie, bez żadnego odwołania nie tylko do religijnego charakteru Bożego Narodzenia, ale i przyjętej świątecznej symboliki jak ubrana choinka, Gwiazda Betlejemska, czy nawet Mikołaj (ups, przecież jest święty!). Na posterach znalazły się za to charakterystyczne budynki, ośnieżone drzewa i mknący przed siebie łyżwiarze z rozwianymi szalikami. Wszystko okraszone podpisem: Każdemu, bez wyjątków, wszystkiego dobrego. Tylko... z jakiej okazji? I choć bardzo lubię grafiki Oli Jasionowskiej, to tym razem trudno jest mi nie zgodzić się z przeciwnikami plakatu. Bo o ile doskonale sprawdza się jako zapowiedź ferii zimowych, to na pewno nie jako obraz przygotowany na święta, które noszą przecież nazwę BOŻE Narodzenie, więc raczej trudno odmówić im związku z wiarą, a jeśli ktoś jest niewierzący, to chociażby z tradycją. To jest z założenia raczej pozytywny okres, więc kompletnie nie rozumiem, dlaczego włodarze postanowili znów podzielić ludzi. Zresztą nie słyszałam nigdy, by ktoś niewierzący oburzał się o wizerunek choinki z bombkami, Mikołaja, czy życzenia wesołych świąt. Na plakat dość szybko odpowiedzieli społecznicy z Ursynowa przygotowując własną grafikę, w podobnej stylistyce, ale z szopką i podpisem: Ursynów pamięta, skąd się wzięły święta. Ciepłych, spokojnych i bezpiecznych Świąt Bożego Narodzenia. Jesteśmy jako naród bardzo podzieleni, a święta, w czasie których zgodnie z tradycją powinno zostawiać się jedno wolne miejsce przy stole dla niespodziewanego gościa, powinny być czasem pojednania, nie jeszcze głębszych podziałów. Chciałabym, aby tak samo szanowana była tęczowa flaga, jak wartości, które wyznają ludzie wierzący w Boga. 


Bardzo natomiast pozytywnie odebrałam przygotowane przez miasto filcowe Syrenki stylizowane na bombki, które przez trzy dni, od piątku 17 grudnia do niedzieli 19 grudnia można było znaleźć na słupach ogłoszeniowych firmy reklamowej Warexpo w pięciu lokalizacjach w różnych częściach Warszawy i wziąć ze sobą do domu. Na swojej choince powiesiłam dwie takie ozdoby. 



W grudniu zazwyczaj na dalszy plan schodzą wydarzenia nie związane z Bożym Narodzeniem, ale w tym roku warto odnotować dwa. Po pierwsze dokończono rozbiórkę najsłynniejszej samowoli budowlanej w stolicy, czyli Czarnego Kota, jednego z symboli budownictwa lat dziewięćdziesiątych XX w., uchodzącego za najbrzydszy budynek w Warszawie. Kiedyś podzielałam tę opinię. Dziś nieco łaskawszym okiem patrzę na architekturę tamtych czasów. Po drugie, z neonu przedstawiającego siatkarkę, wieńczącego jeden z gmachów przy Placu Konstytucji po ponad roku zniknęła błyskawica, symbol Strajku Kobiet. To z kolei decyzja konserwatora zabytków. 

Dla mnie ostatni miesiąc był czasem zupełnego wyciszenia. Spędziłam go głównie w rodzinnym gronie, w domu. Nie poszłam zobaczyć ani świątecznej iluminacji na Trakcie Królewskim (jest taka sama jak w zeszłym roku), ani żadnego z trzech Ogrodów Świateł, które w tym roku przygotował nie tylko Pałac w Wilanowie, ale i dwa Ogrody Botaniczne - Polskiej Akademii Nauk w Powsinie i Uniwersytetu Warszawskiego w Alejach Ujazdowskich. Nie odwiedziłam też żadnego muzeum, w związku z czym czeka mnie istny maraton po Nowym Roku, bo wiele z ekspozycji, które chciałam zobaczyć, kończy się w styczniu i lutym. Koniec roku był dla mnie bardzo trudny, ale Boże Narodzenie dało mi mnóstwo pozytywnych emocji, więc w ten nowy wchodzę silniejsza i z całą listą kolejnych miejsc do zobaczenia w stolicy. Kończę też następny z moich przewodników po Warszawie, nad którym pracowałam przez ostatni rok. Mam zatem nadzieję, że wciąż będziecie tu zaglądać, by być na bieżąco z tym, co dzieje się w tym nietuzinkowym mieście. 

REKOMENDACJE NA STYCZEŃ

6 stycznia, jak co roku, ulicami Warszawy przejdzie Orszak Trzech Króli. Procesja wyruszy z Placu Zamkowego o godz. 11:55 i przejdzie na Plac Piłsudskiego.

Jeśli chodzi o muzea, to do wystaw polecanych już wcześniej dorzucam jeszcze trzy. 

Do 14 stycznia w Galerii Stara Prochownia wchodzącej w skład Stołecznego Centrum Edukacji Kulturalnej można oglądać ekspozycję pt. "Józef Wilkoń po studiach..." prezentującą wczesne dzieła artysty powstałe w latach pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w.

Zamek Królewski zaś zaprasza na największą w historii Warszawy prezentację krakowskich szopek. Ekspozycję pt. "Szopki krakowskie. Wystawa w Pałacu Pod Blachą" można odwiedzić do 2 lutego.

Natomiast wielbicieli zabawek i przedwojennego wzornictwa powinna zainteresować najnowsza wystawa w Muzeum Warszawskiej Pragi nosząca tytuł "Rzeczy do zabawy. Edward Manitius i jego wytwórnia" prezentująca dorobek założonej przez Manitiusa w 1926 r. właśnie na Pradze Wytwórni Zabawek i Wyrobów Zdobniczych, w której produkowano niezwykle innowacyjne zabawki, wyprzedzające kreatywnością swoje czasy. Potrwa do 10 kwietnia.