poniedziałek, 21 października 2013

Jesienny Kazimierz

Kazimierz Dolny ma tyleż samo zwolenników, co zagorzałych przeciwników. No bo niby jest zadeptany przez turystów i niby nie ma tam już prawdziwych mieszkańców, tylko letnie wille warszawiaków. A ja mimo wszystko kocham Kazimierz, ale jeżdżę tam tylko poza sezonem turystycznym! I choć większość restauracji jest wówczas zamknięta, niektóre tylko otwierają się na weekendy, to jednak jest cicho i spokojnie, Rynku nie szpecą pstrokate parasole i można rozkoszować się pięknem renesansowych kamienic. Co ciekawe, Rynek nie utracił swojego pierwotnego handlowego przeznaczenia i w piątki wciąż odbywa się tu targ. Z kolei w soboty i niedziele Mały Rynek opanowują sprzedawcy rękodzieła i antyków.

Rynek w pierwszych promieniach porannego jesiennego słońca

Fara
Fasada jednej z renesansowych kamienic


Synagoga - widok od strony Małego Rynku

Piątkowy targ w Kazimierzu
Kazimierz to także miasto artystów. Już w dzwudziestoleciu międzywojennym plenery malarskie organizował tu Tadeusz Pruszkowski - malarz i wykładowca Szkoły Sztuk Pięknych, późniejszej Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, który w miasteczku miał swoją willę, a do Warszawy latał samolotem! Współcześnie obrazy sprzedawane są zarówno na Rynku, jak i w licznych galeriach.





Kilka listopadowych dni, które spędziłam w Kazimierzu w ubiegłym roku było niezwykle ciepłych i słonecznych. Kawiarnie wystawiały jeszcze stoliki na zewnątrz i udostepniały koce do okrycia się przed jesiennym chłodem. Czas w ogródkach umilał swym graniem romski muzyk. Po Rynku spacerował pan z osłem i namawiał do zrobienia sobie fotografii, Cyganki wróżyły z kart, a w weekend pojawił się nawet Kubuś Puchatek!







Pogoda zachęcała wręcz do spacerów po okolicy. A w Kazimierzu jest co robić! Można wejść na Górę Trzech Krzyży, skąd roztacza się piękny widok na Wisłę i Rynek, potem zobaczyć ruiny zamku, a idąc dalej prosto dojdzie się do Wąwozu Korzeniowego. A droga jest naprawdę malownicza. Mija się pola, sady i zagajniki - o tej porze roku niezwykle barwne.

Widok z Góry Trzech Krzyży
Widok z Góry Trzech Krzyży
Ruiny zamku w jesiennej scenerii



Wąwóz Korzeniowy
Wąwóz Korzeniowy
Wąwóz Korzeniowy
Wąwóz Korzeniowy
Po przejściu całego wąwozu i powrocie do miasta blisko jest już do cmentarza żydowskiego. Z części uszkodzonych macew wzniesiony został pomnik (lapidarium).




Można też zrobić sobie spacer wzdłuż Wisły.



Potem czas na dobry obiad w jednej z kazimierskich restauracji. Ja najbardziej lubiłam Knajpę u Fryzjera serwującą kuchnię żydowską. W każdą sobotę odbywały się tam koncerty muzyki klezmerskiej. W sezonie trzeba było przychodzić dużo wcześniej, żeby zająć sobie miejsce. Poza sezonem też zazwyczaj było pełno, ale dało się gdzieś usiąść. Krótko po mojej wizycie w Kazimierzu dowiedziałam się, że Knajpa się spaliła. Bardzo mi jej szkoda. Ciekawym miejscem jest też Dom Restauracyjny Sarzyńskich - to ci od słynnych chlebowych kogutów. Dom ma dwa piętra i piwnicę. Na pierwszym piętrze jest elegancka restauracja, na parterze cukiernia, piekarnia, koguty i bistro, zaś w piwnicy winiarnia. Każdy znajdzie coś dla siebie i otwarte jest także w tygodniu!

Knajpa u Fryzjera w domu z lat pięćdziesiątych XX w., w którym wcześniej autentycznie mieścił się zakład fryzjerski
Menory z wystroju Knajpy u Fryzjera
Wizerunek koguta przed Domem Restauracyjnym Sarzyńskich
Wieczorem też warto wybrać się na Rynek, ponieważ jest pięknie oświetlony.




Nie, nikt mnie chyba nie zniechęci do Kazimierza!

(foto: iza & pwz)