piątek, 31 stycznia 2020

Warszawa przyłapana... w styczniu 2020

Idzie lepsze! Warszawa przyjęła wreszcie tzw. uchwałę krajobrazową. Niestety reklamowe płachty szpecące budynki w centrum miasta nie znikną od razu. Okres przejściowy będzie trwał aż dwa lata. Mam nadzieję, że uchwała obejmie też murale reklamowe robiąc tym samym miejsce dla wartościowego street artu, ewentualnie dla dobrych i ładnych reklam społecznych.

Jedna z nich pojawiła się niedawno na Woli. Nowy mural, prezentujący Narodowe Centrum Kultury, powstał na budynku przy skrzyżowaniu Kasprzaka z Płocką. To jedna z tych ścian, o których zawsze mówię, że same proszą się o mural, choć widziałabym na niej raczej coś w stylu białostockiej Dziewczynki z konewką. Może dlatego, że tam rośnie podobne drzewo. Miejsce zajął natomiast obraz autorstwa Katarzyny Boguckiej w wykonaniu niezawodnej ekipy z Good Looking Studio. Jest niezwykle kolorowy i miły dla oka, a jednak to kolejny w Warszawie, który powstał na zamówienie, na zadany temat w modnej ostatnio manierze, by na małej powierzchni upchnąć jak najwięcej szczegółów. Nie mówię, że nie jest ładny i ciekawy, ale wciąż brakuje mi na stołecznych ulicach dzieł spontanicznych, dedykowanych konkretnej ścianie. Zawsze w takich chwilach zazdroszczę Łodzi, a ostatnio także Gdyni, w której przez przypadek odkryłam kilkanaście rewelacyjnych murali. Pokażę je w jednym z kolejnych postów.



Z początkiem roku udało mi się obejrzeć dwie ekspozycje muzealne. Coraz częściej łapię się na tym, że duży procent wystaw, które odwiedzam, poświęconych jest fotografii. Tym razem wybrałam te prezentowane w Domu Spotkań z Historią: "Wiosna, lato, WOJNA... Warszawa 1939" oraz "Polskie Bieguny. Himalaje '74 i Antarktyda '77 na fotografiach Mirka Wiśniewskiego". 

Pierwsza, zakończona już, to obraz Warszawy w 1939 r. - od wiosny i lata poprzedzających wybuch wojny, aż po miasto ruin. Na takie zdjęcia nigdy nie jestem gotowa, zawsze bolą tak samo, choć minęło 80 lat. Przez przypadek zaczęłam oglądać wystawę od końca, od tlących się zgliszczy, poprzez triumfalne przemarsze wojsk niemieckich, polowe szpitale, mieszkańców w domach pozbawionych dachów, by na końcu zobaczyć uśmiechnięte dziewczęta w eleganckich płaszczach, matki świętujące wraz z pociechami Dzień Matki, pełne trybuny podczas zawodów sportowych, jakby wojna wcale miała nie wybuchnąć. Ludzie pewnie zdawali sobie sprawę z zagrożenia, które wisiało w powietrzu, choć pewnie każdy miał nadzieję, że do najgorszego jednak nie dojdzie. Długo przyglądałam się twarzom ludzi ze zdjęć, zastanawiając się, jak potoczyły się ich losy, czy przeżyli i ile musieli wycierpieć. Ich Warszawa zniknęła bezpowrotnie. Bo choć stolica podniosła się z gruzów i w tym roku obchodzi siedemdziesiątą piątą rocznicę odbudowy, to jest to już całkiem inne miasto.




Druga ekspozycja, która przedłużona została do 1 marca, to prezentacja fotografii z dwóch pionierskich wypraw: na Lhotse (8516 m n.p.m.) w Himalajach w 1974 r. oraz dwa lata później na Antarktydę, gdzie polscy naukowcy mieli zbudować Polską Stację Antarktyczną. Na zdjęciach można zobaczyć piękne plenery i ludzi mierzących się z niekorzystnymi warunkami atmosferycznymi, ale posiadających niepojęty hart ducha i chęć działania. To zatrzymana w kadrach opowieść o przyjaźniach i spełnianiu marzeń. O, jakże przyjemniej ogląda się takie budujące obrazy niż wojenne zniszczenia! 




REKOMENDACJE NA LUTY

Jeszcze do 1 marca w Muzeum Sztuki Nowoczesnej (nad Wisłą) oglądać można głośną i kontrowersyjną wystawę Miriam Cahn "Ja, istota ludzka". To pierwsza w Polsce monograficzna prezentacja prac szwajcarskiej artystki. Jej twórczość w sugestywny sposób porusza tematykę seksualności, przemocy, wojny, relacji rodzinnych, czy wreszcie śmierci.

Także do 1 marca trwa ekspozycja pt. "Tożsamość polska" w Muzeum Plakatu w Wilanowie. To zaś wybór plakatów o tematyce narodowej z ostatniego stulecia podzielonych na dziesięć grup tematycznych w większym lub mniejszym stopniu dotykających problemu tożsamości narodowej.

Rok 2020 jest rokiem jubileuszy. Dziesięciolecie świętuje Centrum Nauki Kopernik, w którym przez cały jubileuszowy rok na odwiedzających czekać będą dodatkowe atrakcje. 

Z kolei Muzeum Warszawy przygotowało specjalny program pt. „BudujeMy!” z okazji wspomnianego siedemdziesięciopięciolecia odbudowy stolicy. 3 stycznia 1945 r. Krajowa Rada Narodowa podjęła decyzję o odbudowie Warszawy i ustanowieniu jej stolicą powojennej Polski, zaś już 14 lutego tego samego roku powstało Biuro Odbudowy Stolicy. W programie, który rusza od lutego, są wystawy, spotkania, koncerty, dyskusje i pokazy filmowe odbywające się w różnych częściach miasta. Jako pierwsza, 6 lutego, wystartuje wystawa czasowa w Muzeum Warszawy pt. "Rzemieślnicze historie. Pracownia Mieczników" poświęcona znanej rodzinie mistrzów brązownictwa i grawerstwa. Ekspozycja czynna będzie do 10 maja, zaś kolejne wydarzenia śledzić można w kalendarzu programu „BudujeMy!”.

czwartek, 30 stycznia 2020

Nowy Sad. Habsburgowie, modernizm, kawiarnie i tygrysy

Twierdza Petrovaradin dumnie wznosi się nad brzegiem Dunaju. Z Nowym Sadem łączy ją Most Varadinski. I twierdza, i most mają za sobą zniszczenie i późniejszą odbudowę, choć stoją za tym i inne czasy, i historie. I choć administracyjnie warownia leży poza obrębem Nowego Sadu, to losy miasta są z nią nierozerwalnie związane. Także współcześnie.




Obecny wygląd twierdzy, której dzieje sięgają aż do czasów starożytnych, jest zasługą Habsburgów. Gdy znalazła się w granicach austriackiego imperium, lata świetności dawno miała już za sobą. Podupadła pod rządami Turków trwającymi niemal 150 lat. Nowi gospodarze odbudowę i rozbudowę rozpoczęli w 1688 r. W ciągu stu lat stała się największą warownią na Dunaju, zwaną nawet Gibraltarem na Dunaju. Musiała być wówczas nie do zdobycia! I również nie do zdobycia okazała się dla nas, gdy na początku lipca 2018 r. odwiedziliśmy Nowy Sad. To gorący okres w tym mieście. W tym bowiem czasie od kilku lat odbywa się znany w całej Europie muzyczny festiwal EXIT, zaś sceną jest właśnie zamek, który wyłączony jest wówczas ze zwiedzania. Niestety nie wiedzieliśmy o tym rezerwując noclegi, choć muszę przyznać, że zastanowiła mnie wysoka, jak na tanią co do zasady Serbię, cena apartamentu.

To paradoks, że festiwal odbywa się właśnie tutaj, w sąsiedztwie Mostu Varadinskiego zniszczonego w 1999 r., gdy na Nowy Sad spadły bomby NATO, które miały powstrzymać eskalację konfliktu i rozlew krwi w Kosowie. Społeczność międzynarodowa wciąż jeszcze miała w pamięci dramat Sarajewa i całej Bośni, kiedy nie zrobiono nic, by w porę zakończyć tę bezsensowną wojnę domową. Serbowie do dziś mają żal, że pozwolono, by Kosowo ogłosiło niepodległość. Czy postąpiono słusznie, oceni zapewne dopiero historia, fakt faktem, że od tamtej pory w regionie panuje pokój.



EXIT zaś, którego pierwsza edycja odbyła się rok później (wówczas jeszcze nie na terenie twierdzy) i którego pomysłodawcami była trójka studentów z Uniwersytetu w Nowym Sadzie, Dušan Kovačević, Bojan Bošković i Ivan Milivojev, był wyrazem buntu przeciwko polityce Slobodana Miloševicia. Koncerty odbywały się pod hasłem "Wyjścia z 10 lat szaleństwa" ("Exit out of the 10 years of madness") i tak impreza zyskała nazwę EXIT, pod którą funkcjonuje do dzisiaj przyciągając do miasta tysiące młodych ludzi.



Miałam nieco obaw, że fani muzyki rockowej zdominują w tym czasie miasto i owszem, uczestnicy, z charakterystycznymi opaskami na rękach, byli widoczni właściwie na każdym kroku, ale trzeba przyznać, że mimo spożycia sporej ilości napojów wyskokowych, zachowywali się nad wyraz spokojnie. Poczułam nawet ukłucie zazdrości i żalu, że mimo wszystko nie kupiliśmy biletów, bowiem w ramach festiwalu występowała także LP, którą szalenie lubię. Cóż, podróżowanie z dziećmi pozbawia takich atrakcji.

Wracając jednak do historii, Nowy Sad wzrastał w cieniu wznoszonej od nowa twierdzy jako osiedle zamieszkiwane przez żołnierzy i rzemieślników pracujących na rzecz fortecy. Wkrótce dołączyli do nich Serbowie uciekający z terenów, które miały mniej szczęścia i wciąż pozostawały pod okupacją turecką. Prawa miejskie zaś mieszkańcy po prostu sobie kupili. W 1747 r. delegacja udała się do cesarzowej Marii Teresy do Wiednia prosząc o wydanie stosownego dekretu i wpłacając niebagatelną kwotę 80 tys. forintów. Rok później taki dokument został wydany, zaś miasto otrzymało łacińską nazwę Neoplanta, co znaczy dosłownie właśnie Nowy Sad.



Dziś jest drugim co do wielkości miastem Serbii. Po bombardowaniach NATO nie ma już śladu. Gdy kilka lat temu stanęłam przed koniecznością dokonania wyboru, czy odwiedzić Nowy Sad, czy niedaleką Suboticę, większość osób znających oba miasta doradziła mi Suboticę jako perłę architektury secesyjnej o bardziej węgierskim niż serbskim klimacie, Nowy Sad zaś sytuując wśród podobnych do siebie miast Austro-Węgier rozsianych po całej Europie Środkowej. To prawda, choć połowiczna. Bo stolica Wojwodiny zaskoczyła mnie nie tylko świeżo wyremontowanymi kolorowymi, bogato zdobionymi kamienicami, bijącą po oczach czystością i luźną letnią atmosferą, ale i doskonałymi przykładami modernizmu przed- i powojennego oraz ciekawym street artem.



Stare Miasto


Ktoś kiedyś powiedział, że wszystkie miasta dawnego cesarstwa austro-węgierskiego są takie same, czy to Nowy Sącz, czy Nowy Sad. Coś jest na rzeczy. To widać szczególnie w przypadku tych mniejszych. Ot, Rynek, Ratusz, okazałe kamienice. Niby trochę się różnią, a jednak kiedy już do jednego z nich traficie, od razu zauważycie to coś i będziecie wiedzieć, że tymi ziemiami władali Habsburgowie. W Nowym Sadzie wystarczy stanąć na Placu Niepodległości (Trg Slobode), który wcześniej nosił nazwę Placu Franciszka Józefa i dokładnie oddaje to, co napisałam powyżej, bowiem z jednej strony wznosi się neobarokowy Ratusz, w czasie naszej wizyty nieco zasłonięty przez scenę, na której odbywały się koncerty w ramach festiwalu EXIT, a vis a vis katolicki kościół Mariacki - oba budynki zaprojektowane w 1895 r. przez architekta György (serb. Đorđe) Molnára. Dzięki sięgającej 76 m strzelistej wieży i kolorowemu dachowi pokrytemu ceramicznymi płytkami z fabryki w węgierskim mieście Zsolnay (wspominałam już o niej przy okazji wpisu o Suboticy), kościół jest właściwie symbolem Nowego Sadu. Ja znalazłam tu jeszcze jeden interesujący mnie akcent - pomnik zasłużonego dla miasta i dwukrotnie pełniącego funkcję jego burmistrza Svetozara Mileticia dłuta Ivana Mestrovicia, wykonany w 1939 r. Bardzo cenię twórczość tego artysty, szczególnie przedwojenną, i gdziekolwiek jestem, staram się odnajdować wykonane przez niego pomniki. Gdyby nie wybuch wojny, to bardzo prawdopodobne, że w Warszawie też mielibyśmy jeden jego autorstwa. Monument Józefa Piłsudskiego miał stanąć przy Placu Na Rozdrożu. Niestety konkursu na pomnik, mimo dwóch edycji, nie udało się rozstrzygnąć przed wrześniem 1939 r. W Nowym Sadzie na szczęście zdążyli z pomnikiem na czas.




Plac Niepodległości ma dość reprezentacyjny charakter, więc jeśli szukacie nieco luźniejszej atmosfery, to wejdźcie raczej w niewielką uliczkę, która biegnie z lewej strony kościoła. Doprowadzi Was do kameralnego placu pełnego kawiarnianych i restauracyjnych parasoli. To Katolicka Porta. Kiedyś w tym miejscu znajdował się cmentarz katolicki, dziś bije tu serce Nowego Sadu. Na placu i we wszystkich sąsiednich uliczkach znajdziecie niezliczone ilości restauracji, barów i kawiarni, które w letnie dni wystawiają stoliki na zewnątrz, mimo niewielkiej ilości miejsca. Całość ma niesamowity, gwarny klimat. Ja najbardziej lubię niezwykle barwną uliczkę Laze Telečkog. Nie ma tam parasoli, za to większość lokali zaprojektowana jest z pomysłem.








W takich miejscach w szczególny sposób doceniam wyższość podróżowania w ciepłych, letnich miesiącach, gdy miasta otwierają się na ludzi, na ich zwykłe, przyziemne potrzeby, jakimi są jedzenie, picie i odrobina relaksu. Lubię miasta pozasezonowe, choć pozbawione tych stolików i krzesełek zalewających ulice, tego gwaru i śmiechu są może i wygodniejsze do zwiedzania i fotografowania, ale mimo wszystko smutniejsze.

Drugie zagłębie gastronomiczne znajduje się po drugiej stronie kościoła. Na długości całego, szerokiego dla odmiany, deptaku Zmaj Jovina, który prowadzi aż do Pałacu Biskupów (Vladičanski dvor), kolejnego z architektonicznych symboli Nowego Sadu, ustawiono stoliki, zaś same restauracje pochowały się w bramach kilkukondygnacyjnych budynków. Nieco bardziej kameralna jest odchodząca od Zmaj Jovina ulica Dunajska (Dunavska), także z restauracyjnymi stolikami. Momentami można odnieść wrażenie, że to miasto tylko gastronomią stoi. Ulica prowadzi do Parku Dunajskiego, gdzie w cieniu drzew na ławce można odpocząć od zgiełku miasta i palącego latem słońca. 






Tym, którzy szukają pamiątek po ludziach, których już nie ma polecam także spacer na ulicę Żydowską (Jevrejska), gdzie zachowała się synagoga wzniesiona w latach 1905-1909 według projektu Lipóta Baumhorna (tzw. nowa synagoga), obecnie pełniąca funkcje kulturalne. To jeden z wciąż namacalnych dowodów dawnej wielokulturowości Nowego Sadu.  




Polubiłam te kameralne uliczki, gdzie bary serwują drinki bezpośrednio z połówek arbuza i rakiję w specjalnych szklankach-dzbanuszkach, a ciastka w rosyjskiej restauracji przyjmują kształt kopuł Kremla. Polubiłam rzeźby podpierające balkony bogatych domów. Polubiłam szum drzew w Parku Dunajskim. Polubiłam kłódki zakochanych na Moście Varadinskim i promenadę ciągnącą się wzdłuż rzeki. Jednak tym, co w mieście najbardziej mnie zachwyciło, był... modernizm!




Park Dunajski przylega do Bulwaru Mihajla Pupina, ruchliwej, ale reprezentacyjnej arterii prowadzącej prosto na wspomniany wcześniej Most Varadinski. Ale to już jest zupełnie inny Nowy Sad... Tu nie zobaczycie kamieniczek w cukierkowych kolorach, z ozdobnymi gzymsami. Tu dominują proste formy, geometria. To najbardziej naszpikowany modernistyczną architekturą fragment miasta. 

Modernizm przed- i powojenny plus jeden całkiem nowoczesny akcent


Muszę się Wam do czegoś przyznać. Pojechałam do Nowego Sadu kompletnie nieprzygotowana! Miałam, co prawda, papierowy przewodnik Bezdroży po Bałkanach, który towarzyszy mi od lat i obejrzałam nieco zdjęć w Internecie, więc wiedziałam, czego mogę spodziewać się po mieście. Tylko dlaczego, u licha, nikt mnie nie uprzedził, że miasto jest pełne architektury modernizmu przed- i powojennego?! Przemierzając ulice oczy przecierałam ze zdumienia, a znalazłam tylko kilka arcyciekawych przykładów budynków w tym stylu. Dopiero po powrocie do domu zaczęłam szukać i okazało się, że jest ich znacznie więcej. I choć pierwotnie wcale o tym nie myślałam, to będę musiała wrócić do Nowego Sadu! 

Parlament Wojwodiny (Pałac Banowina)

Moim niekwestionowanym numerem jeden jest Pałac Banowina mieszczący siedzibę władz Autonomicznej Prowincji Wojwodiny. Gmach jest jednym z najpiękniejszych przykładów modernizmu dwudziestolecia międzywojennego, jaki kiedykolwiek widziałam. Został wzniesiony w latach trzydziestych XX wieku (1936–1939) według projektu serbskiego architekta Dragišy Brašovana (1887–1965). Tak naprawdę są to dwa budynki. Większy, widoczny od strony Bulwaru Mihajla Pupina, ma 185 m długości i zaokrąglony jeden koniec tworząc coś na kształt podkowy. Zwieńczony jest wieżą o wysokości 40 m (5 pięter). Fasada budynku wykonana jest z marmuru. Nad wejściem znajdują się płaskorzeźby wykonane według projektu małżeństwa Baranji przedstawiające zasłużonych dla regionu i całej Serbii oraz motywy zwierząt.

W latach 1939–1941 budynek był siedzibą bana Banowiny Dunaju. Banowiny były przed II wojną światową (od 1929 r.) jednostkami podziału administracyjnego Królestwa Jugosławii, nie posiadały jednak własnego samorządu. Decyzją króla Aleksandra Królestwo Jugosławii zostało podzielone na dziewięć takich jednostek.

Od 2007 r. budynek jest wpisany na listę chronionych zabytków kultury Republiki Serbii.




Lokalizacja: ul. Vladike Platona (widoczny od strony Bulwaru Mihajla Pupina)

Serbski Teatr Narodowy 

Zgeometryzowany budynek o jasnej elewacji, zaprojektowany został przez... polskiego architekta Wiktora Jackiewicza. 



W 1961 r. zespół młodych polskich architektów zdobył I nagrodę w międzynarodowym konkursie na projekt Serbskiego Teatru Narodowego. W skład zespołu wchodzili: Wiktor Jackiewicz, rzeźbiarka Krystyna Pławska, która później zostanie żoną Jackiewicza, Zbigniew Bać i Elżbieta Król. 

To nie przypadek, że siedziba Serbskiego Teatru Narodowego mieści się akurat w Nowym Sadzie. To właśnie tu w 1861 r. założony został pierwszy serbski w pełni profesjonalny Teatr Narodowy.

Niestety projekt musiał czekać na realizację aż 20 lat, bowiem ostatecznie gmach stanął w Nowym Sadzie w 1981 r. 

Odważny w formie budynek, choć sąsiaduje z kompletnie odmienną stylistycznie architekturą pamiętającą czasy Habsburgów, zupełnie nie razi, bowiem nie dominuje okolicy. Jest parterowy i choć dość rozłożysty, to dzięki lokalizacji na sporym placu, jasnej elewacji i otoczeniu zieleni, sam jest dla siebie panem, sterem i okrętem. Płynnie łączy sąsiednią Starówkę z bardziej współczesną częścią miasta.




Jackiewicz natomiast jako architekt wyspecjalizował się w projektowaniu sal widowiskowych.

Lokalizacja: Pozorišni trg 1

Budynek dawnego Muzeum Rewolucji Socjalistycznej (obecnie jeden z gmachów Muzeum Wojwodiny)

Muzeum Wojwodiny powstało w 1947 r. obejmując też patronatem liczne instytucje kultury. Jedną z nich było założone w 1956 r. Muzeum Ruchu Robotniczego i Rewolucji Ludowej, na którego potrzeby w 1959 r. architekt Ivo Vitić zaprojektował modernistyczny budynek. Gmach stanął na skraju Parku Dunajskiego 11 lat później.



W tym czasie placówka przeszła liczne reorganizacje, przekształcając się najpierw w Muzeum Rewolucji Socjalistycznej, następnie w Muzeum Historyczne Wojwodiny, by wreszcie w 1992 r. połączyć się z Muzeum Wojwodiny w jeden organizm. 

W gmachu o surowej bryle do dziś mieszczą się zbiory poświęcone historii Wojwodiny w XX w. obejmujące historię polityczną, gospodarczą i wojskową regionu w latach 1918–1945. Część budynku zajmuje również ekspozycja Muzeum Sztuki Współczesnej, które wciąż nie może się doczekać budowy własnej siedziby. 

Modernistyczny budynek z wtopionym w betonową fasadę witrażem autorstwa profesora Akademii Sztuk Pięknych w Belgradzie, Zorana Pavlovica, wraz z ekspozycją stałą i zewnętrzną ma status pomnika.




Lokalizacja: ul. Dunavska 37

Budynek Radia Novi Sad i Studio M

Urzekł mnie ten pozornie niewielki przeszklony budynek podparty betonową kolumnadą. Aż trudno uwierzyć, że ma 60 lat! Mimo, iż powstał w latach 1958-1959, świetnie broni się i w dzisiejszych trendach w architekturze. Ma też w sobie jakąś taką lekkość konstrukcji, że aż miło na nim zawiesić oko.



Wzniesiony został według projektu Pavle Hilnika jako siedziba radia, ale odkąd w czasie nalotów NATO w 1999 r. zniszczony został budynek miejscowej telewizji, i ona sprowadziła się do tego gmachu.

Obecnie trwa budowa nowej siedziby Radia i Telewizji Wojwodiny w miejscu starego, zburzonego, w dzielnicy Mišeluk i gdy media się tam przeprowadzą, budynek z lat pięćdziesiątych ma stać się centrum kulturalnym Nowego Sadu, w którym znajdzie się m.in. Muzeum XX w. obejmujące także ekspozycję poświęconą radiofonii i telewizji, w tym wytwórni filmowej "Noeplanta", która wyprodukowała około 1300 filmów i Studiu M, w którym nagrywała prawie cała jugosłowiańska scena rokowa. Mam nadzieję, że zachowane zostaną modernistyczne wnętrza budynku z kolorowymi świetlikami w ścianach i ozdobnymi okładzinami.




Lokalizacja: ul. Pionirska 2

Kompleks budynków mieszkalnych i biurowych 

Dość ciekawy architektonicznie kompleks z 1959 r. zaprojektowany przez Sibina i Milenę Đorđević mieści się niemal vis a vis pałacu Banowina.



Lokalizacja: Bulwar Mihajla Pupina

Sokolski Dom

Z kolei vis a vis budynku Radia można zobaczyć dla odmiany przykład modernizmu międzywojennego. Budynek wzniesiony został w latach 1935-1936 według projektu Đorđe Tabakovicia, jednego z najważniejszych architektów Nowego Sadu, dla firmy Sokol „Vojvodina”, utworzonej w 1905 r. Oprócz siedziby "Vojvodiny" w budynku obecnie znajduje się także Teatr Młodzieży w Nowym Sadzie. 



Obiekt wpisany jest na listę chronionych zabytków kultury Republiki Serbii.

Lokalizacja: Ignjata Pavlasa 4

Hotel Centar

To przykład architektury współczesnej. Hotel powstał w 2010 r. Za projekt odpowiedzialna jest firma architektoniczna MIT-ARH. 

Nowoczesny budynek wyróżnia się na tle architektury miasta. Jest dość odważny w formie i od razu przyciąga wzrok. Mam zwykle dość mieszane uczucia, jeśli chodzi o obecne budownictwo, jednak takie mi się podoba.



Lokalizacja: ul. Uspenska 1

To tylko kilka przykładów modernizmu przed- i powojennego w Nowym Sadzie pokazujących jak z upływem lat miasto się zmieniało nadążając za aktualnymi trendami. Większość turystów odwiedza Nowy Sad ze względu na architekturę dawną, ja jednak uważam, że i ta dwudziestowieczna zasługuje na uwagę, choć wiem, że ma tyleż samo zwolenników, co zagorzałych przeciwników. Jednak dopiero zestawienie wszystkich stylów pokazuje prawdziwe oblicze miasta, cukierkowego na pierwszy rzut oka, ale gdy przyjrzeć się lepiej, pokazującego pazur. Takie miasta lubię najbardziej. Dopełnieniem zaś jego wizerunku jest sztuka uliczna.

Street art


Nowy Sad nie zalicza się do miast o szczególnie imponującej scenie street artu, a jednak udało mi się znaleźć sporo całkiem przyjemnych przykładów sztuki ulicznej. Niestety w trakcie pisania tego tekstu okazało się, że jeden z nich przeszedł już do historii.

Stefan Bjelić (Skoczer vel Skoczoid), murale z tygrysami

Murale z szaro-niebiskimi tygrysami, które można zobaczyć w kilku miejscach w Nowym Sadzie, stały się już poniekąd wizytówką miasta. Obrazy są dość realistyczne i bardzo miłe w odbiorze. Znalazłam trzy, ale podobno jest ich więcej w mieście!



Największy znajduje się na jednym z wieżowców tuż przy naddunajskiej promenadzie, na skrzyżowaniu ulic Beogradski kej i Kozačinskog.



Dwa mniejsze można zobaczyć na bramach przy ul. Jevrejskiej (Żydowskiej), w okolicy synagogi.




Fio Silva, mural z koniem, 2017 r.

Fio Silva to artystka pochodząca z Argentyny. Jej prace charakteryzuje dynamika i niezwykła feeria barw. I taki właśnie jest także jej mural w Nowym Sadzie znajdujący się na tyłach synagogi, w pasażu łączącym ul. Jevrejską (Żydowską) z ul. Petra Drapšina.




Mural powstał pod koniec listopada 2017 r.

Outings Project "Anioł Pokoju", 2017 r. (nieistniejący)

Praca znanego francuskiego artysty Juliena de Casabianca. W ramach projektu Outings Project przenosi on na ulice fragmenty obrazów, które można podziwiać w miejscowych muzeach i najczęściej malarzy tego kraju, w którym akurat tworzy. Anioł w Nowym Sadzie to fragment obrazu „Anioł Pokoju” Stevana Aleksicia (1876-1923) z kolekcji Galerii Matica Srpska w Nowym Sadzie.



Kilka realizacji Outings Project pojawiło się na warszawskiej Pradze, jedną znalazłam także w Białymstoku.

Nie są to typowe murale. Powiększone fragmenty znanych dzieł sztuki przenoszone są na papier i naklejane na budynkach, dlatego są bardzo nietrwałe i niestety ten z Nowego Sadu już nie istnieje. W jego miejscu przy ul. Beogradski kej w pobliżu Mostu Varadinskiego powstał nowy, tym razem tradycyjny, malowany na murze, innego autorstwa. 

Albert Topić, murale z dziewczynką malującą sprayem

Szablon z dziewczynką w różnych wariantach kolorystycznych można zobaczyć w wielu lokalizacjach w całym mieście.





Autor, Albert Topić, związany jest z marką odzieżową ALBY Wear, której kolekcje inspirowane są street artem.

Dusko Bjeljac, bez tytułu

Dość zniszczony, ale jeden z najbardziej znanych murali w Nowym Sadzie. Znajduje się przy ul. Laze Telečkog.



American Corner

Zaułek znajduje się na tyłach synagogi, przy ul. Petra Drapšina. To istne zagłębie murali. Większość jest autorstwa twórcy ukrywającego się pod pseudonimem Mr. Roshpanonsky. Część z nich poświęcona jest pierwszym rowerom w Nowym Sadzie. 






Mural z portretem Laze Telečkiego

Mural znajduje się przy deptaku Zmaj Jovina. Przedstawia Laze Telečkiego, serbskiego aktora i reżysera teatralnego, wybitnego członka Serbskiego Teatru Narodowego w Nowym Sadzie.

W czasie naszej wizyty w mieście obraz był nieco zniszczony, jednak w ostatnim czasie został odnowiony.



Nowy Sad nie stał się moją miłością od pierwszego wejrzenia, co więcej będąc tam, myślałam, że to jedno z tych miast, w których jedna wizyta w zupełności wystarczy. Wydał mi się dość przyjemny i miły w odbiorze, ale... nieco nudny! Dopiero pisząc ten post, oglądając jeszcze raz zdjęcia, zagłębiając się we własne wspomnienia i szukając informacji o architekturze modernistycznej, zdałam sobie sprawę, że to jest bardzo fajne, nietuzinkowe miasto i być może potraktowaliśmy je zbyt sztampowo i pobieżnie. Dopiero teraz mam ochotę znów je odwiedzić, odnaleźć miejsca, o których istnieniu wtedy nie miałam zielonego pojęcia i znów zagubić się w tych gwarnych, przyjemnych uliczkach. 

W 2021 r. Nowy Sad będzie Europejską Stolicą Kultury. Miasto jest bowiem największym i najstarszym ośrodkiem kulturalnym w Serbii. Poza tradycjami teatralnymi, ma też bogatą historię wydawniczą. To tu działała Matica Srpska (Macierz Serbska), najstarsza instytucja kulturalno-naukowa w Serbii, tu w okresie największej świetności wydawano 56 czasopism! To zatem doskonały powód, by znów odwiedzić Nowy Sad!