środa, 6 czerwca 2018

Street art w Białymstoku

W drugiej połowie maja na ulicach Warszawy można było zobaczyć plakaty kampanii społecznej pt. "Kultura leczy". Ciekawe, że jeden poświęcony został także sztuce ulicy, a hasło głosiło: "Street art podnosi poziom hormonu szczęścia". Bo murale na ulice miast wnoszą mnóstwo kolorów, a te mają dobroczynne działanie na ludzki organizm. Może właśnie dlatego podświadomie szukam obrazów malowanych na murach we wszystkich miastach, które odwiedzam. Ale robię to także dlatego, że lubię obcować ze sztuką. A street art to najbardziej ulotna ze wszystkich dziedzin sztuki. Dziś jest, jutro go nie ma. Ocieplenia budynków, dobudowywanie nowych domów do ścian starych, wreszcie rozbiórki - wszystko to sprawia, że muralami czy innymi przykładami sztuki ulicznej można cieszyć się zazwyczaj tylko przez kilka lat. Daleko jesteśmy jeszcze za krajami zachodniej Europy, gdzie ten nurt sztuki zaczęto doceniać i zabezpieczać, choćby montując szyby jak w przypadku niektórych prac najbardziej chyba znanego przedstawiciela street artu, Banksy'ego. Jednak i u nas stawia się już pierwsze kroki w tym kierunku. W Białymstoku kamienica z 1914 r., na której znajduje się jeden z najbardziej rozpoznawalnych polskich murali, przedstawiający dziewczynkę w spódnicy w kolorowe paski podlewającą konewką... żywe drzewo rosnące przy budynku, w 2016 r. wpisana została do rejestru zabytków. Tym samym ochroną objęty został także mural, który poniekąd stał się już symbolem miasta.

Białystok może się poszczycić także innymi doskonałymi muralami i w tej chwili zajmuje dość ważne miejsce na streetartowej mapie Polski. W ścisłym centrum przykładów sztuki ulicznej jest niewiele. Większość z nich można znaleźć na ścianach bloków na osiedlach oddalonych ok. 3-4 km od śródmieścia. Białostocki street art przybiera rozmaite formy, od klasycznych murali, przez wielkoformatowe "naklejki", aż po kompozycje z ceramiki. Wiele z tych obrazów powstało w ramach Dni Sztuki Współczesnej, corocznej imprezy artystycznej odbywającej się w Białymstoku od 1985 r., której od kilku lat towarzyszy także cykl East Side Street Art, co tylko dowodzi tezy, że street art śmiało może być uznawany za gałąź sztuki.

W czasie tegorocznej majówki obejrzałam w stolicy Podlasia kilkanaście bardzo dobrych przykładów sztuki ulicznej.

Natalia Rak "Legenda o wielkoludach"/"Dziewczynka z konewką" (Al. Piłsudskiego 11/4)


Choć oficjalny tytuł obrazu to "Legenda o wielkoludach", to i tak wszyscy nazywają go "Dziewczynką z konewką". Mural powstał w 2013 r. w ramach akcji „Folk on the street”. Ma ona za zadanie wpleść elementy folkloru w przestrzeń miejską, między innymi łącząc tradycję ludową ze street artem. Inspirowany jest właśnie "Legendą o wielkoludach", którą odnaleźć można w książce Wojciecha Załęskiego pt. „Hecz, precz, stała się rzecz. Wydobyte z kufra pamięci”. Znajduje się na ścianie kamienicy z 1914 r., obecnie będącej siedzibą Instytutu Chemii Uniwersytetu w Białymstoku. Budynek w 2016 r. został wpisany do rejestru zabytków, zaś sam mural na stałe wpisał się w krajobraz miasta i jest też jednym z najbardziej rozpoznawalnych w całej Polsce. Od zawsze chciałam go zobaczyć na żywo!



"Utkany wielokulturowością" (Al. Piłsudskiego 19/1)


Dlaczego utkany? To nawiązanie do dziewiętnastowiecznych włókienniczych tradycji Białegostoku. Tło muralu stanowi wielobarwna tkanina. Dlaczego utkany wielokulturowością nie trzeba pewnie tłumaczyć. Obraz przedstawia symbole oraz słowa pisane w różnych alfabetach i językach nawiązujące do pamięci o byłych mieszkańcach miasta różnych narodowości i religii, m.in. Żydach, czy Rosjanach. Powstał w 2015 r. w ramach projektu skierowanego przeciwko mowie nienawiści, co nie przeszkodziło temu, by ktoś na początku tego roku namalował na nim swastykę, która na szczęście szybko została usunięta.




Cykl murali poświęconych tolerancji (Al. Piłsudskiego 20/1)


Niemal vis à vis pracy Natalii Rak, po drugiej stronie Al. Piłsudskiego, znajdują się cztery niewielkie murale, w których również można zobaczyć motyw podlewanego drzewa, jednak w nieco innym kontekście. Obrazki powinno oglądać się po kolei, od tego, na którym dwójka dzieci sadzi drzewo, potem jako nastolatkowie je pielęgnują, by wreszcie jako dorośli odpoczywać w jego cieniu. Autor nie jest znany, zaś obrazki powstały w październiku 2015 r. w ramach akcji Podlaskiego Urzędu Wojewódzkiego, która miała promować tolerancję. Czwarty obraz, kończący cykl, opatrzony jest słowami św. Jana Pawła II: „Rasizm jest zaprzeczeniem najgłębszej tożsamości istoty ludzkiej.”








Millo "Instability"/"Niestabilność" (ul. Swobodna 60, widoczny od strony Al. Konstytucji 3 Maja)


To jedyna w Polsce praca włoskiego artysty Francesco Camillo Giorgino, znanego jako Millo, który jest jednym z najbardziej charakterystycznych i rozpoznawalnych twórców street artu na świecie. Drugi plan jego obrazów prawie zawsze stanowią czarno-białe schematy miast z blokami, ulicami i innymi miejskimi akcentami. Stanowią tło dla podkolorowanych postaci, jednak zazwyczaj artysta używa w każdej pracy zaledwie trzech, czterech barw. W przypadku białostockiej realizacji z 2015 r., wykonanej w ramach Dni Sztuki Współczesnej, jest to chłopiec układający misterny domek z kart. I tylko dwa kolory: czerwony i niebieski.



Drugi mural artysty, noszący tytuł "Wolność" ("Freedom"), także namalowany w 2015 r. widziałam w Wilnie. Ilustruje post podsumowujący mój podróżniczy 2017 r.

BASE23, Tobias Kroeger, bez tytułu (ul. Gajowa 77)


To kolejny mural wykonany w ramach Dni Sztuki Współczesnej, tym razem w 2014 r. Autorami jest dwójka artystów niemieckich: BASE23 (Lars Base Niebuhr) i Tobias Kroeger. Przedstawia nieco surrealistyczną, budzącą niepokój postać, ale obok "Dziewczynki z konewką" i pracy Millo trafił do mojego osobistego TOP 3 białostockich murali.



Chekos'art "Kobieta w masce" (ul. Batalionów Chłopskich 1, widoczny od strony ul. Popiełuszki)


W 2013 r. w Białymstoku miały miejsce incydenty na tle rasistowskim. Na osiedlu, gdzie znajduje się mural, doszło do podpalenia mieszkania polsko-hinduskiego małżeństwa. Obraz przedstawiający ciemnoskórą kobietę, zdejmującą białą maskę powstał w opozycji do tych wydarzeń z inicjatywy stowarzyszenia „Normalny Białystok”, do którego zwrócili się artyści z grupy Chekos'art (Anna Kitlas i Francesco Chekos) działającej na co dzień we Włoszech, ale przebywających akurat w Białymstoku. Obrazowi towarzyszą słowa Kazimierza Przerwy-Tetmajera: „Ludzie są równi, tylko nierówność ich dzieli”.



Ciekawe, że pierwszym napotkanym przechodniem podczas naszego pobytu w Białymstoku był... ciemnoskóry chłopak. I to właśnie on, nam, turystom, wskazał drogę do Rynku Kościuszki.

TAKTAK "Chłopiec..." (ul. Radzymińska 18)


Mural nie ma tytułu, ale najczęściej potocznie nazywany jest "Chłopcem z tkaniną", czy też "Opowieścią o pieczeniu chleba". Podobnie jak "Dziewczynka z konewką", ten mural także powstał w ramach akcji "Folk on the street". W 2017 r. wykonali go artyści z białoruskiej grupy TAKTAK. Inspiracją stała się charakterystyczna dla Podlasia tkanina dwuosnowowa, zaś tytuł pracy nawiązuje do jednej z bardziej znanych takich tkanin pt. "Pieczenie chleba”, której autorką jest tkaczka z Wasilkowa, pani Lucyna Kędzierska. 



Sweet Damage Crew "Golden Catch"/"Złoty połów" (ul. Antoniukowska 42)


Mural przedstawiający chłopca próbującego wyłowić złotą rybkę z akwarium przy użyciu skomplikowanego systemu kołowrotków powstał w 2016 r. w ramach Dni Sztuki Współczesnej. Jest dziełem twórców z Rumunii działających w grupie Sweet Damage Crew.




"Przenikanie" (ul. Skłodowskiej-Curie 10)


Praca zbiorowa (kolaboracja), która powstała w ubiegłym roku w ramach Festiwalu Światła i Sztuki Ulicy Lumo Bjalistoko. Niestety nie udało mi się ustalić autorów. Nawiązuje do zniszczeń, jakich Białystok doznał w czasie II wojny światowej. W Internecie znalazłam dwa tytuły: "Przenikanie" i "TBA".




Dwa murale przy ul. Zamenhofa (ul. Zamenhofa 5c)


Pierwszy nosi tytuł "Żubry". To praca wspomnianego już wcześniej BASE23, tym razem w duecie z Mortenem Andersenem. Niemcy wykonali obraz w ramach Dni Sztuki Współczesnej w 2013 r.



Drugi, a właściwie trzy małe murale to praca Stanisława "Szuma" Szumskiego.



Swanski (ul. Waryńskiego 8, widoczny od strony ul. Częstochowskiej)


Praca Swanskiego (pod tym pseudonimem ukrywa się Paweł Kozłowski), którego warszawski mural poświęcony oceanom pokazywałam kiedyś na blogu, przedstawia baśniowego stwora przypominającego smoka. Mural powstał w maju 2012 r. w ramach Dni Sztuki Współczesnej.



NeSpoon i jej słynne koronki (ul. Mickiewicza 2c i Galeria Arsenał Elektrownia, ul. Elektryczna 13 - wejście od ul. Świętojańskiej)


Pierwsza znajduje się przy ul. Mickiewicza, na budynku wchodzącym w skład kompleksu Uniwersytetu Medycznego w Białymstoku. Powstała w 2012 r. w ramach akcji „Folk on the street”.




Druga zdobi wejście do oddziału Galeria Arsenał mieszczącego się w budynku starej elektrowni z początku XX w. i zwanego po prostu Elektrownią.



Street Art_PLN i Outings Project (ul. Kijowska róg Młynowej, pustostany)


Na niszczejącym zabytkowym budynku przy ul. Kijowskiej 2 znajduje się kilka przykładów street artu, głównie wykonanych techniką szablonu. Pod pracami podpisał się ktoś ukrywający się pod pseudonimem Street Art_PLN. 








Vis à vis pustostanu, po drugiej stronie ulicy, na również opuszczonym budynku fabryki, można zobaczyć zniszczoną już niestety pracę znanego francuskiego artysty Juliena de Casabianca. W ramach projektu Outings Project przenosi on na ulice fragmenty obrazów, które można podziwiać w muzeach, najczęściej malarzy tego kraju, w którym akurat tworzy. Kilka jego realizacji pojawiło się także na warszawskiej Pradze. Nie są to typowe murale. Powiększone fragmenty znanych dzieł sztuki przenoszone są na papier i naklejane na budynkach, dlatego są bardzo nietrwałe. W Białymstoku artysta brał udział w festiwalu kultury niezależnej Underground/Independent w marcu 2017 r. 



Paulina Horba, Katarzyna Zagłoba „G(wa)ra w Scrabble” (ul. Zamenhofa 4, widoczny od strony ul. Malmeda)


To ceramiczna kompozycja, której autorką jest rzeźbiarka Paulina Horba. Płaskorzeźba w formie planszy do gry w Scrabble (ceramiczne kostki znajdują się na pomalowanej na zielono ścianie) układa się w hasła w podlaskiej gwarze, z których większość wyszła już z użycia, a dla turysty odwiedzającego miasto, zwyczajnie nie znaczą nic! A skawarotka to patelnia, małanka - błyskawica, zorka - pierwsza gwiazda, bonda - placek z ciasta chlebowego pieczony w piecu chlebowym przed wygaśnięciem żaru, uciesny -  radosny, inaksy - inny, zagon - pas ziemi między bruzdami, zaś kiziak - źrebię... Praca powstała w 2015 r. w ramach akcji "Folk on the street".



Scrabble z Białegostoku, choć większe, to przypomina prace NeSpoon z 2011 r. wykonane w ramach Art Boom Festival w Krakowie. Wówczas 8 słownych układanek zawisło w różnych miejscach na ścianach krakowskich kamienic. Jedną znalazłam na Kazimierzu.

Paulina Horba "3 Akty z Natury" (budynek Białostockiego Teatru Lalek, ul. Kalinowskiego 1)


Są to trzy kompozycje z mozaiki ceramicznej o nowatorskiej formie, inspirowane bogactwem natury Podlasia. Są zatem oczywiście żubry, ale i ptaki oraz las. Praca powstała dzięki stypendium "Młodzi Twórcy" przyznanego przez Prezydenta Miasta Białegostoku w 2016 r. 



W 2016 r. Białystok wygrał konkurs na miasto z najpiękniejszymi muralami zorganizowany przez jeden z portali internetowych. Nie jestem zdziwiona, bo mi także street art w stolicy Podlasia bardzo przypadł do gustu. Widać także, że miasto wciąż inwestuje w tę dziedzinę sztuki. I jest to z pewnością inwestycja, która się zwróci, bo ciekawa sztuka ulicy przyciąga turystów. Jestem tego najlepszym przykładem!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz