środa, 23 marca 2016

Synagogi, kirkut i... street art, czyli krakowski Kazimierz

Hitler wymyślił sobie, że unicestwi cały naród i, o zgrozo, prawie mu się udało. W czasie II wojny światowej, w wyniku Holocaustu, życie straciło, jak się szacuje, ok. 6 milionów Żydów. Wraz z ludźmi zginęły całe przedwojenne miasteczka. Zostały w nich puste kamienice, z których zniknęli ludzie oraz sklepy i zakłady rzemieślnicze. Zniknął gwar i cały ten wielokulturowy klimat.




Także Kazimierz do początków XIX w. był samodzielnym miastem. Król Kazimierz III Wielki nadał mu przywilej lokacyjny na prawie magdeburskim w 1335 r. i wówczas od imienia monarchy miasto zyskało swą nazwę. I choć współcześnie kojarzy się przede wszystkim z kulturą żydowską, to Żydzi wcale nie mieszkali na tych terenach od zarania dziejów. Wręcz przeciwnie, żyli w sąsiednim Krakowie bogacąc się na handlu i lichwie. I zagrażając interesom polskich kupców. Pod wpływem napięć społecznych król Jan Olbracht zdecydował się wysiedlić w 1495 r. Żydów z Krakowa. Ich nowym miejscem życia miał się stać właśnie Kazimierz. Początkowo jednak część żydowska oddzielona była od chrześcijańskiej, rozwijając się niezależnie od niej. Do 1822 r. istniał nawet mur dzielący miasto. To w tych czasach powstały synagogi, szkoły, cmentarze i okazałe kamienice kupieckie. Kazimierz stał się ważnym ośrodkiem judaizmu w ówczesnej Europie. Decyzja o włączeniu Kazimierza do Krakowa zapadła w czasie trwania Sejmu Czteroletniego (1788-1792), a gdy runął mur ludność żydowska rozprzestrzeniła się po całej dzielnicy tworząc z Kazimierza niezwykłe miejsce przenikania się świata żydowskiego z chrześcijańskim. A potem przyszła II wojna światowa...



Co dziś zostało z tamtych czasów? 7 synagog, z których udało mi się odwiedzić dwie, dwa cmentarze, mykwa i pożydowskie kamienice. Oraz około 150 żydowskich mieszkańców. Smutne to, ale po wielu latach rewitalizacji Kazimierz odzyskuje klimat przedwojennej Polski i ten niepowtarzalny charakter, gdy w piątek wieczorem ludzi wracających z pracy mija ubrany na czarno brodaty mężczyzna w śmiesznej czapce spieszący na modlitwę do bożnicy. Najczęściej to uczestnik wycieczki z Izraela, jednak niektóre synagogi wciąż są czynne i od piątkowego popołudnia niedostępne dla zwiedzających.




Synagoga Stara

Synagoga Stara

Synagoga Stara

Pierwszą, do której weszłam, była synagoga Tempel, czyli Postępowa, wzniesiona w XIX w. To synagoga reformowana skupiająca przed wojną właśnie Żydów postępowych, skłonnych do asymilacji z polską kulturą i społeczeństwem. Do dziś jest czynna, choć nabożeństwa w ciekawym, przestronnym wnętrzu odbywają się raczej okazjonalnie, w przeciwieństwie do ortodoksyjnej synagogi Remu'h - jedynej, w której nabożeństwa odbywają się regularnie. To moja ulubiona z krakowskich synagog - kameralna, o raczej surowym wystroju. Zaglądam do niej zawsze, gdy jestem w Krakowie. Niestety tym razem trwał remont i większa część wnętrza zasłonięta była rusztowaniami. To drugi, po synagodze Starej, najstarszy żydowski dom modlitwy w Krakowie (dlatego synagogę czasem nazywa się Nową). Obok znajduje się także stary cmentarz żydowski (także poddawany renowacji). Cały kompleks datuje się na XVI w.

Synagoga Tempel

Wejście do synagogi Tempel, a po sąsiedzku galeria i restauracja

Synagoga Tempel

Brama synagogi Remu'h

Synagoga Remu'h

Synagoga Remu'h

Synagoga i kirkut Remu'h (kirkut także na zdjęciach poniżej)










Współcześnie na Kazimierzu powstają także zupełnie nowe żydowskie centra kulturalne, w tym Żydowskie Muzeum Galicja łączące funkcje wystawiennicze z prelekcyjnymi. 




Mural na ścianie Żydowskiego Muzeum Galicja

Jednak dziś Kazimierz to nie tylko miejsce historyczne, wpisane wraz z Wawelem i Starym Miastem na listę światowego dziedzictwa UNESCO, to także bardzo rozrywkowa część Krakowa pełna knajpek i restauracji, z najbardziej znanym, istniejącym od wielu lat i pamiętającym czasu PRL-u, Arielem na czele. Ale są i mniejsze, klimatyczne lokale, niektóre stylizowane na stare żydowskie sklepy (vide dwa pierwsze zdjęcia ilustrujące post), winiarnie, drink bary, zapiekanki na Placu Nowym i liczne food trucki oferujące rozmaite kuchnie narodowe na stojąco, na świeżym powietrzu. Do tego galerie z rękodziełem, ciuchami od projektantów, czy biżuterią i odzieżą vintage. Podobny klimat można znaleźć w Pradze w dzielnicy Josefov (o praskich kirkutach kiedyś już pisałam).



Plac Nowy

Plac Nowy

Zapiekanki na Placu Nowym



A między tym wszystkim na ścianach wiekowych kamienic mnóstwo inspirującego street artu.







Przez dzielnicę co i rusz przetaczają się wycieczki zagranicznych turystów. Wśród nich największe wrażenie robią turyści wyznania mojżeszowego ubrani w tradycyjne stroje, sami stając się atrakcją turystyczną, ale nic sobie z tego nie robią, machają do pozostałych turystów i pozują do zdjęć. 



Oczywiście to, co dziś pokazałam, to tylko fragment Kazimierza, ten żydowski. Bo Kazimierz to także Skałka, która stała się świadkiem królewskiej zbrodni przeciwko Kościołowi, ale o tym już innym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz