niedziela, 17 marca 2024

Olsztyn zimą. Historia, jeziora skute lodem i atrakcje dla całej rodziny

Był czas, gdy do Olsztyna przyjeżdżałam co roku. W okresie studiów i tuż po nich znałam wiele osób pochodzących właśnie stąd lub z nieodległych Mazur, więc zawsze było gdzie się zatrzymać. Wpadałam zatem na Olsztyńskie Spotkania Zamkowe Śpiewajmy Poezję i na rowery wodne na jeziorze Ukiel. Samo miasto było wówczas jedynie tłem dla zwykłego życia, spotkań z przyjaciółmi, poetyckich uniesień i nieco bardziej aktywnego wypoczynku. Do dziś pamiętam smak najlepszego w życiu chilli con carne z restauracji tex-mex gdzieś u stóp zamku, hipnotyzujący głos Mirka Czyżykiewicza pod lipą na zamkowym dziedzińcu, czy słońce palące kark na środku jeziora. W pamięci zostały mi obrazy poszczególnych miejsc, ale nie miasta jako takiego!

Wróciłam do Olsztyna po 20 latach. Tym razem to on sam był celem, jego historia i tożsamość. Fascynują mnie miejsca o skomplikowanej przeszłości, wielowarstwowe zespoły urbanistyczne, w których konstrukcje ze szkła i stali wznoszone są na fundamentach i piwnicach liczących sobie kilka wieków, w których ściany kamienic kryją tajemnice i nawet kora drzew opieką otacza strzępy wspomnień zapisane w piaskowcu. To miejska archeologia bez grzebania w ziemi, za to wymagająca nieco uwagi i spostrzegawczości. Olsztyn jest idealny do takich poszukiwań.


Jestem świeżo po lekturze "Odrzanii" Zbigniewa Rokity, wcześniej czytałam również "Warmię i Mazury" Beaty Szady. Te książki wyczulają na historię miejsc, które z Polską musiały związać się na nowo lub wręcz od początku, jeśli w grę wchodziło 600-800 lat pozostawania w granicach najpierw Prus, potem Niemiec, historię, o której po wojnie mówiło się niechętnie wymazując również wszelkie ślady dawnej przynależności. Te ostatnie od jakiegoś czasu pieczołowicie wydobywa się na światło dzienne spod warstw tynku i farby przy okazji remontów i modernizacji budynków, dając świadectwo historii prawdziwej, mówionej, nie szeptanej.

Celowo przyjechałam tu zimą, gdy ulice nie są zalane tłumami turystów, piękno budynków nie chowa się za parasolami kawiarnianych ogródków i nic innego nie rozprasza - wszak Olsztyn to przecież miasto dla aktywnych i przede wszystkim kusi żeglarstwem na jeziorach, kajakami na Łynie, czy rowerami, dla których przygotowano tzw. Łynostradę, czyli trasę rowerową wiodącą wzdłuż Łyny. 

Ja zaś podążyłam szlakiem architektury - od średniowiecza, po czasy współczesne. I o niej Wam przede wszystkim opowiem. Ale nie tylko, bo wraz z moimi nastolatkami przetestowaliśmy kilka atrakcji rodzinnych. Okazuje się, że i zimą w Olsztynie jest co robić!  

Zamek kapituły warmińskiej (obecnie Muzeum Warmii i Mazur) i Podzamcze

Od połowy XIV w. Olsztyn należał do kapituły warmińskiej, która siedzibę miała we Fromborku, jednak sprawowała świecką władzę nad ok. 1/3 Warmii. Drewniana strażnica w zakolu Łyny stanęła już ok. 1334 r. W jej miejscu w latach 1348-1353 wzniesiono murowaną gotycką warownię, która była również siedzibą administratora tutejszych dóbr. W latach 1516-1521 (z krótką przerwą) tę zaszczytną funkcję pełnił... Mikołaj Kopernik. Każde dziecko wie, że uczony "wstrzymał Słońce, ruszył Ziemię", ale nie każdy, nawet dorosły, zdaje sobie sprawę, że w tamtym czasie do jego głównych obowiązków należało zarządzanie majątkiem kapituły, sądownictwo, pobór podatków, czy... obrona zamku! W 1521 r. uchronił warownię przed najazdami Krzyżaków. Równolegle prowadził badania naukowe, których namacalny dowód dotrwał do czasów współczesnych. Na ścianie krużganka zachował się jedyny znany instrument astronomiczny własnoręcznie wykonany przez Kopernika - tablica astronomiczna, która posłużyła mu do wyznaczenia równonocy wiosennej i jesiennej.




Zamek w rękach kapituły pozostawał aż do pierwszego rozbioru Polski. W kolejnych stuleciach poddawany był przeróbkom i rozbudowom. 

Dziś mieści się tu Muzeum Warmii i Mazur o bardzo bogatych zbiorach udostępnianych w formie tematycznych wystaw czasowych. Ekspozycje zmieniają się cyklicznie, więc w tym miejscu nie będę ich szczegółowo opisywać, zaś o tym, jakie można było zobaczyć w styczniu 2024 r. przeczytacie w poście pt. "Gdzieś w Polsce... w styczniu 2024. Nieoczywisty zimowy Olsztyn (plus nieco kultury na nadchodzące miesiące)". Warto jednak zwrócić uwagę na niewielką ekspozycję poświęconą Kopernikowi. Mieści się w części komnaty, którą w czasie pobytu na zamku zajmował (jest to najpiękniejsza sala całego budynku - o imponującym sklepieniu kryształowym). 




Zamek znajduje się na szlaku Europejskiego Gotyku Ceglanego.

To właśnie na jego dziedzińcu przez lata odbywały się Olsztyńskie Spotkania Zamkowe Śpiewajmy Poezję. Scena ustawiona była pod rozłożystą lipą, którą w 2006 r. powaliła wichura. Patrząc na to miejsce teraz, zachodzę w głowę, jak wszyscy się tam mieścili! Od jakiegoś czasu koncerty organizowane są w nowoczesnym amfiteatrze zlokalizowanym w starej zamkowej fosie.


U stóp zamku rozciągają się zadbane tereny zielone - Park Podzamcze. Z warownią łączy je most nad Łyną, potocznie zwany mostem miłości ze względu na kłódki, które na przeprawie wieszają zakochani. O innych podobnych miejscach w Polsce i Europie przeczytacie w poście pt. "Miłość na kłódkę zamknięta". W parku zaś znajduje się mnóstwo rzeźb, wśród nich również popiersie Kopernika dłuta berlińskiego rzeźbiarza Johanessa Götza z 1917 r. Drugi pomnik astronoma, w formie ławeczki, wita odwiedzających zamek od strony Starego Miasta.




Ciekawostką znajdującą się na skraju parku są dawne wiadukty kolejowe wznoszące się ponad Łyną. Pierwszy powstał w latach 1871-72, gdy do Olsztyna dotarła kolej relacji Toruń-Królewiec, drugi - 20 lat później. Mają po 21,6 m wysokości i 68 m długości. Wraz z przepływającą pod nimi rzeką tworzą jeden z najbardziej malowniczych zakątków miasta.


Stare Miasto

Olsztyńskie Stare Miasto wyznaczone zostało przywilejami lokacyjnymi z lat 1353 i 1378. Aż do XIX w. Olsztyn nie wychodził poza ten obszar. 


Jego centralną część zajmuje niewielki, kameralny Rynek, którego oficjalna nazwa to... ul. Stare Miasto. Pośrodku stoi Stary Ratusz z cegły wzniesiony ok. 1500 r., dziś mieszczący bibliotekę. Zbudowano go jako siedzibę władz miejskich (burmistrza zatwierdzała kapituła) pierwotnie w stylu późnogotyckim, następnie, po pożarze z 1620 r., przebudowano w barokowym. 



Otaczają go wielobarwne kamieniczki z uroczymi podcieniami oraz kapitalnymi sgraffitami - efekt powojennej odbudowy miasta. Ta, która mieści się niemal vis à vis Ratusza zwana jest potocznie domem burmistrza i jest prawdopodobnie najstarszą murowaną kamienicą z terenów dawnych Prus.


Bo trzeba wiedzieć, że Olsztyn przetrwał II wojnę światową we względnie dobrym stanie. 22 stycznia 1945 r. miasto zajęła maszerująca na zachód Armia Czerwona. Olsztyn był jednym z większych niemieckich miast, jakie znalazły się na jej drodze. Sowieci obeszli się z nim okrutnie. W gruzach legło niemal 40% zabudowy. Dopiero wiosną zaczęli docierać tu osadnicy z centralnej Polski, później również repatrianci z Kresów, które znalazły się w granicach ZSRR.

Starego Miasta nie odbudowano 1:1, choć na pierwszy rzut oka kamienice wyglądają na renesansowe i barokowe oryginały. Tyle, że przed wybuchem wojny stały tu raczej okazałe secesyjne i modernistyczne gmachy (przykłady takiego budownictwa można jeszcze zobaczyć w innych częściach centrum Olsztyna)! Wznoszonym po 1945 r. nadano historyczny kształt, nawiązujący do barokowej architektury Warmii z czasów przedrozbiorowych (czyli z okresu przynależności Olsztyna i Warmii do Polski) oraz całkiem współczesne akcenty dekoracyjne, głównie sgraffita, ale i kompozycje mozaikowe oraz elementy metaloplastyczne. Zabudowę celowo "spolszczono", by Olsztyn nie przypominał miast niemieckich. Ówczesna propaganda nazywała tereny przyłączone do Polski na mocy postanowień konferencji jałtańskiej Ziemiami Odzyskanymi i starano się wszelkimi sposobami udowodnić ich przerwany związek z naszym krajem. Odbudowę olsztyńskiego Starego Miasta przeprowadzono jednak w taki sposób, by można było odnieść wrażenie, że budynki powstały w różnych okresach (jak w normalnym rozwoju miasta), zaś poprzez dodanie nowoczesnych detali odnoszących się do tematyki regionalnej, ale przyjmujących awangardową formę, podkreślenie tego, że są jednak rekonstrukcją. 





Latem niemal każdą wolną przestrzeń zajmują tu kawiarniane ogródki. Teraz, zimą, ta część miasta zdaje się tkwić w jakimś letargu, ale ma to swój urok, bo można bez ograniczeń cieszyć się urodą zabudowy.

W sąsiedztwie Rynku znajduje się gotycka katedra św. Jana. Wzniesiona została w II poł. XIV w. i w kolejnych stuleciach była wielokrotnie przebudowywana. Nie straciła jednak tak charakterystycznych dla budownictwa gotyckiego sterczyn. Wewnątrz nie zachowało się bardzo wiele z oryginalnego wyposażenia, na czym zaważył jeden incydent z okresu wojen napoleońskich. Zimą 1807 r. Francuzi uwięzili w świątyni półtora tysiąca rosyjskich jeńców. Żeby ochronić się przed mrozem, więźniowie palili, czym się dało. Ocalał m.in. późnogotycki tryptyk z ciekawym przedstawieniem Mojżesza, który ma... rogi (niestety w czasie mojej wizyty tryptyk był zamknięty), tabernakulum z kratą gotycką, renesansowe dekoracje malarskie i barokowe rzeźby świętych. Wnętrze nie jest przezdobione, ma nieco surowy charakter, ale i tak jest imponujące. 



Jeśli natomiast chcecie odszukać ślady przedwojennego Olsztyna, skierujcie swoje kroki za Wysoką Bramę, w kierunku ulic Marii Curie-Skłodowskiej, Samulowskiego, Warmińskiej i dalej Dąbrowszczaków. Znajdziecie tam nie tylko przepiękną secesję, ale i pamiątki po dawnych mieszkańcach. 



Gdy po I wojnie światowej Polska po 123 latach znów miała pojawić się na mapie Europy, jeszcze przez najbliższe miesiące nie było do końca wiadomo, w jakich granicach. O przynależności niektórych terenów (Górnego Śląska, Warmii, Mazur i Powiśla) miały zadecydować plebiscyty. 11 lipca 1920 r. 97,8% głosujących w Olsztynie opowiedziało się za pozostaniem miasta w granicach Niemiec. Gdy 25 lat później, po kolejnej wojnie, Olsztyn stał się polski, tę polskość starano się pielęgnować wszelkimi sposobami, również wymazując niemieckość, czego przykładem była chociażby wspomniana wyżej odbudowa Starego Miasta. Historia jednak sama pcha się na światło dzienne i po dziesięcioleciach spod warstw farby i tynku zaczęły wyłaniać się reklamy dawnych sklepów i zakładów usługowych. Oczywiście po niemiecku. Te strzępy burzliwych dziejów miasta są obecnie konserwowane i pozostawiane. Można je zobaczyć m.in. pod następującymi adresami: ul. Marii Curie-Skłodowskiej róg ul. Ratuszowej, ul. Samulowskiego 6, ul. Dąbrowszczaków 31 róg ul. Mazurskiej 8, ul. Grunwaldzka róg ul. Zyndrama z Maszkowic. 





Dom Przedpogrzebowy Bet Tahara oraz dawny cmentarz żydowski

W Olsztynie przywracana jest pamięć nie tylko o niemieckich mieszkańcach, ale także o żydowskich, czego najlepszym przykładem jest dom przedpogrzebowy Bet Tahara, zwany również Domem Mendhelsohna. Zaprojektowany został przez wybitnego architekta modernizmu pochodzącego właśnie z Olsztyna, Ericha Mendelsohna. Budynek nie przypomina późniejszych realizacji Mendhelsona, bowiem przede wszystkim musiał spełniać swoje funkcje religijne, poza tym był pierwszą realizacją architekta, wówczas jeszcze studenta, wykonaną dla gminy wyznaniowej nieco po znajomości. Dom przetrwał II wojnę światową właściwie w stanie nienaruszonym, jednak kolejne lata niemal doprowadziły go do ruiny. Od lat siedemdziesiątych XX w. mieściło się tu Archiwum Państwowe. Po jego wyprowadzce gmach zaczął niszczeć i dopiero, gdy zainteresowało się nim Stowarzyszenie Wspólnota Kulturowa "Borussia", zaczęto przywracać mu dawny blask. Odrestaurowano i częściowo odtworzono m.in. mozaiki i malowidła ścienne oraz lampy zaprojektowane przez Mendelsohna na wzór biżuterii jego żony, odkryto oryginalną posadzkę z gwiazdą Dawida. Obecnie odbywają się tu rozmaite wydarzenia kulturalne.




Na piętrze mieści się niewielka ekspozycja poświęcona późniejszym realizacjom Mendelsohna. Architekt wyspecjalizował się w projektach domów towarowych (dwa z nich można zobaczyć w Polsce - we Wrocławiu i Gliwicach). Najbardziej znanym jego dziełem jest zaś Wieża Einsteina w Poczdamie.


Wnętrza udostępnione są zwiedzającym, ale trzeba umówić się telefonicznie lub mailowo. Nie płaci się za wstęp, mile widziany jest natomiast zakup cegiełki na dalszą renowację tego miejsca. My zaopatrzyliśmy się też w biografię Ericha Mendelsohna napisaną w niezwykle barwny sposób.

Obok znajduje się dawny cmentarz żydowski, w latach siedemdziesiątych XX w. zamieniony w miejski park, dziś ogrodzony i uporządkowany, choć bez macew. Jednym zachowanym śladem nagrobka jest fragment kamiennej płyty, który tak mocno wbił się w rosnące obok drzewo, że nie dało się go usunąć. Część macew w 2011 r. odnaleziono na Podzamczu, w pobliżu dzisiejszej restauracji Casablanca (nagrobki posłużyły m.in. do umocnienia tarasu tego budynku).  Udało się je odzyskać i aktualnie można je zobaczyć w Domu Mendelshona. Docelowo mają posłużyć do stworzenia lapidarium na terenie nekropolii.



Architektura powojenna

Planetarium

Charakterystyczny modernistyczny budynek olsztyńskiego Planetarium jest dziełem architektów Ludomira Gosławskiego i Janusza Miścickiego. Uroczyste otwarcie instytucji, która pierwotnie nosiła nazwę Planetarium Lotów Kosmicznych, miało miejsce 19 lutego 1973 r., w pięćsetną rocznicę urodzin Mikołaja Kopernika. 


Jedną ze ścian wewnętrznego dziedzińca zdobi emaliowana okładzina wykonana przez Stefana Knappa, przykład nielicznych polskich realizacji tego artysty, który żył i tworzył na emigracji, w Londynie. Również wewnątrz budynku znajduje się zaprojektowana przez niego dekoracja ścienna.


A o pokazach odbywających się w Planetarium przeczytacie w części poświęconej zwiedzaniu Olsztyna z dziećmi.

Hala Urania 

Drugim z najbardziej znanych reprezentantów architektury powojennego modernizmu w Olsztynie, również będącym owocem obchodów jubileuszu Kopernika, jest, a właściwie była, Hala Urania. Wzniesiona została w latach 1973-1978 r. według projektu architektów Wiesława Zenona Piątkowskiego i Henryka Gotza. Jak na tamte czasy była niezwykle nowoczesna, zaś jej oddanie do użytku uświetnił występ Alicji Majewskiej. W latach 2021-23 przeszła gruntowną przebudowę, która sprawiła, że dziś do oryginału nawiązuje już tylko kształtem.


Obok budynku można zobaczyć ładną rzeźbę z 1978 r. przedstawiającą gimnastyków z szarfami autorstwa Ryszarda Wachowskiego. Nosi tytuł "Rytm". 

Podobnych rzeźb, nie tylko o tematyce sportowej, w Olsztynie jest więcej, ale opowiem o nich już w zupełnie oddzielnym poście poświęconym sztuce w przestrzeni tego miasta.

Pomnik Wyzwolenia Ziemi Warmińsko-Mazurskiej 

Spośród wszystkich olsztyńskich pamiątek po czasach słusznie minionych, ta budzi najwięcej kontrowersji. Pomnik początkowo nosił nazwę Pomnika Wdzięczności Armii Czerwonej. Odsłonięty został w 1954 r., a jego autorem jest wybitny rzeźbiarz Xawery Dunikowski i pewnie to sprawiło, że monument nie podzielił losu innych podobnych, które po 1989 r. sukcesywnie usuwano. Zamiast tego w 1993 r. trafił do rejestru zabytków. 

Mieszkańców Olsztyna dzieli, wszak poświęcono go armii, która po wkroczeniu do miasta w 1945 r. zniszczyła je w znacznej części. Jedni chcieliby jego pozostawienia, głównie ze względu na nazwisko autora, ewentualnie przeniesienia w inne, mniej eksponowane miejsce (stoi w ścisłym centrum Olsztyna), inni - definitywnego zdemontowania. Co ciekawe, sam monument został wykonany z materiałów pozyskanych z... wyburzenia innego - pomnika bitwy pod Tannenbergiem, przekształconego następnie w mauzoleum Hindenburga, które znajdowało się pomiędzy Olsztynkiem, a Sudawą. Mauzoleum w 1945 r. zostało wysadzone przez samych, wycofujących się, Niemców. 

W języku potocznym pomnik określany jest nazwą "szubienice". Wpis do rejestru zabytków został uchylony w 2022 r., więc jego los w dalszym ciągu jest niepewny. Wojewoda warmińsko-mazurski w styczniu 2023 r. wydał decyzję o usunięciu pomnika, od której odwołał się prezydent miasta. Póki co skuto jedynie symbole komunistyczne - sierp i młot. Być może rozstrzygnięcie sporu przyniosą najbliższe wybory samorządowe, choć ja nie jestem zwolenniczką wyburzenia pomnika, a raczej przeniesienia go w odpowiednie miejsce. Kilka lat temu toczyła się dyskusja na temat stworzenia w Polsce "skansenu" pomników komunistycznych pod auspicjami Instytutu Pamięci Narodowej, czegoś na wzór węgierskiego Memento Park i uważam, że jest to znakomity pomysł, bo pomniki nie zostałyby bezpowrotnie zniszczone, a zyskałyby odpowiedni komentarz. Właśnie w takie miejsce mogłyby trafić olsztyńskie "szubienice", czy Pomnik Czerwonych Sztandarów z Dąbrowy Górniczej


Kortowo

Niezwykle ciekawym miejscem na mapie Olsztyna jest Kortowo. Ta peryferyjna dzielnica mieści dziś miasteczko uniwersyteckie. Skrywa jednak mroczną tajemnicę. Od 1886 r. działał tu zakład psychiatryczny, jeden z największych na terenie ówczesnych Prus Wschodnich. Według niektórych teorii mogło dochodzić w nim do eksperymentów na ludziach. W czasie obu wojen światowych placówka przekształcona została w szpital wojskowy. Pod koniec II wojny światowej wydarzyła się tu tragedia. W styczniu 1945 r. Rosjanie zamordowali zarówno pacjentów, jak i personel. Rozstrzelano wówczas także dyrektora zakładu, Kurta Hauptmanna i jego żonę, zaś teren podpalono. Po wojnie ocalałe budynki zaadaptowano na pomieszczenia utworzonej właśnie Wyższej Szkoły Rolniczej, która w 1972 r. przekształciła się w Akademią Rolniczo-Techniczną, zaś w 1999 r. w wyniku połączenia z Wyższą Szkołą Pedagogiczną i Warmińskim Instytutem Teologicznym - w Uniwersytet Warmińsko-Mazurski. Z dawnego zakładu zachowała się część budynków, kotłownia, w której dziś również mieszczą się sale wykładowe, willa dyrektora, obecnie nieużywana, choć z zewnątrz w dość dobrym stanie oraz lapidarium wykonane z pozostałości cmentarza wielowyznaniowego, na którym chowano pensjonariuszy zakładu. W czasie prac nad budową powojennych budynków akademickich, odkryto kilka zbiorowych mogił, prawdopodobnie ofiar rozstrzelań z 1945 r. Szczątki zostały przeniesione na różne nekropolie olsztyńskie. Dotąd nie odnaleziono ciała dyrektora Hauptmanna i jego żony. Domniemywa się, że pochowani są gdzieś w pobliżu willi. Cały kompleks jest ciekawy nie tylko ze względu na jego historię, ale i powojenną architekturą oraz zdobiące ją detale jak cztery kapitalne mozaiki oraz plenerowe rzeźby poukrywane między budynkami. 









Jeziora zimą

W granicach Olsztyna leży aż 16 jezior i to głównie one decydują o atrakcyjności miasta. Największe z nich to Ukiel. I właśnie nad jego brzegiem osiedliśmy na tych kilka zimowych dni. Jasne, że wszelkie akweny wodne bardziej atrakcyjne są w ciepłych miesiącach, gdy nad ich brzegami działają plaże, wypożyczalnie sprzętu wodnego i mała gastronomia. Nie inaczej jest i tutaj, a jednak i o tej porze roku potrafią mieć mnóstwo uroku. Trafiły nam się na tyle mroźne dni, że lód skuł olsztyńskie jeziora bardzo grubą warstwą, pozwalającą na przemieszczanie się po tafli z jednego brzegu na drugi, czy uprawianie wędkarstwa pod lodem. Na Ukiel wyjechały bojery, które przy dobrym wietrze rozwijają pokaźne prędkości tworząc niezwykły spektakl. Przy miejskiej plaży działa też sztuczne lodowisko z wypożyczalnią łyżew. Jeśli jednak nie chcecie korzystać z tego typu zimowych atrakcji, to nawet sam spacer brzegiem jest bardzo przyjemny, bo zimowa aura tworzy niezwykle klimatyczne krajobrazy.









OLSZTYN Z DZIEĆMI

Planetarium 

W repertuarze Planetarium jest kilkanaście seansów przeznaczonych dla widzów w różnych przedziałach wiekowych, począwszy od trzeciego roku życia. Dwa z nich, "Sondujemy Układ Słoneczny" i "Niebo dzisiejszej nocy", prowadzone są przez astronoma na żywo. Wybraliśmy drugi z wymienionych, bo sama koncepcja pokazu jest niezwykle interesująca. Prezentuje bowiem taki widok nieba, jaki faktycznie jest danego dnia - z zachowaniem godzin wschodu i zachodu słońca oraz widocznych w tym okresie gwiazdozbiorów. Fajna sprawa, bo tak naprawdę odwiedzając Olsztyn w różnych porach roku, można obejrzeć cztery całkowicie odmienne pokazy!

Obserwatorium Astronomiczne 

Mieści się w dziewiętnastowiecznej wieży ciśnień na wzgórzu Św. Andrzeja, najwyższym wzniesieniu dawnego Olsztyna. Zwiedzanie odbywa się tylko z przewodnikiem. Ekspozycja zajmuje dwa poziomy. Pierwszy to kolekcja meteorytów, również tych znalezionych w Polsce, w której skład wchodzi też kawałek skały księżycowej podarowany przez wyprawę Apollo 11. Wystawa jest nowocześnie zaaranżowana, ponieważ dosłownie w ostatnich miesiącach przeszła rewitalizację. Drugi poziom prezentuje różne metody obserwacji i pomiarów astronomicznych. Są tu sprzęty astronomiczne, w tym lunety, oraz zegar Shortta, najdokładniejszy, jaki kiedykolwiek wykonano (w Polsce są cztery takie i tylko jeden, olsztyński, działa). Na samej górze znajduje się taras widokowy czynny również zimą przy odpowiedniej pogodzie, z którego podziwiać można panoramę miasta.









Kortosfera

Centrum Popularyzacji Nauki i Innowacji Kortosfera mieści się na terenie miasteczka uniwersyteckiego Kortowo. Otwarte zostało 1 września 2023 r. Od innych centrów nauki w Polsce różni się profilem ekspozycji poświęconej przede wszystkim rolnictwu, życiu człowieka, w szczególności prawidłowemu odżywianiu się i ochronie środowiska, wszak Uniwersytet Warmińsko-Mazurski wyewoluował m.in. z Akademii Rolniczo-Technicznej. Na gości czeka olbrzymia dawka wiedzy oraz ciekawe gry zręcznościowe takie jak dojenie krowy, zbieranie ziemniaków, czy jajek oraz zaganianie drobiu do zagrody - wszystko na czas. Jest również symulator jazdy traktorem oraz genetycznej modyfikacji żywności, a to tylko wycinek przebogatej oferty centrum. Warto wykupić wstęp do Laboratorium Wysokich Energii, w którym poprzez działanie generatora Van de Graffa oraz cewki Tesli prezentowane są pokazy związane z elektromagnetyzmem. Wyładowania w cewce "grają" nawet do dźwięków muzyki!








GARŚĆ INFORMACJI PRAKTYCZNYCH

Gdzie spać?

Oferta noclegowa w Olsztynie jest bardzo duża. Najbardziej malownicze położenie mają hotele nad jeziorami. My wybraliśmy Przystań Hotel & Spa zlokalizowany nad samym jeziorem Ukiel. Więcej przeczytacie o nim w poście pt. "Przystań Hotel & Spa w Olsztynie. Bo zima nad jeziorem też może być atrakcyjna!"

Gdzie jeść?

Olsztyn ma bardzo przyzwoitą ofertę gastronomiczną. Przed wyjazdem wynotowałam sobie jak zwykle dużo więcej adresów niż dni, które mieliśmy spędzić na miejscu, co okazało się dobrym pomysłem, bo nie do wszystkim polecanych miejsc da się wejść bez rezerwacji, szczególnie w sobotę lub niedzielę. Ostatecznie odwiedziliśmy pięć restauracji z bardzo różną kuchnią.

Restauracja Port (Przystań Hotel & Spa)

Restauracja działa w hotelu Przystań. Serwuje kuchnię międzynarodową, z przewagą azjatyckiej. Spróbowaliśmy czterech pozycji z różnych części karty: sałaty z kozim serem (pyszna, robotę robią doskonale dobrane owoce), śródziemnomorskiej zupy rybnej (bardziej jak tajska, ale smaczna), sandacza w dość ciekawym sosie śmietanowym z... ogórkiem kiszonym podawanego z kaszą gryczaną oraz burgera wołowego (bez zarzutu, ale nie wart swojej ceny - 68 zł).






Restauracja ma bardzo nierówne opinie. Moim zdaniem jest poprawnie.

Brasserie Tiffi (Tiffi Boutique Hotel)

To również restauracja hotelowa. Mieści się w sąsiadującym z Przystanią Tiffi Boutique Hotel i ma dość podobną kartę oraz poziom. Zjedliśmy tu dania zbliżone do tych z Portu: sałatkę z kozim serem, zupę rybną, okonia nilowego oraz pizzę, której w restauracji Port nie ma (jest olbrzymia - ok. 40 cm średnicy). Sałatka i zupa lepiej wypadły w Porcie, choć w Tiffi zupa podawana jest w modny sposób. Ryba natomiast smaczniejsza była w Tiffi, głównie za sprawą ciekawych dodatków (puree z batata, fenkuł, bób, marynowana dynia, czerwona cebula, sos cytrynowy i chilli). 





Karczma nad Łyną  

To z kolei miejsce dla miłośników bardziej tradycyjnej i tłustej kuchni, zdecydowany faworyt moich nastoletnich synów, ale w tej klasie dań prawdziwy sztos. W karcie znajdziecie takie klasyki jak flaki, schabowy, golonka, kaczka, gołąbki, czy żeberka (najlepsze, jakie jadłam w Polsce, lepsze robią tylko Czesi), ale i akcenty z lokalnej kuchni np. czerninę.




Cudne Manowce 

Cudne Manowce uchodzą za obowiązkowy adres dla wszystkich odwiedzających Olsztyn, bowiem restauracja specjalizuje się w lokalnej kuchni warmińskiej. Dla mnie jest jednak ciut przereklamowana. Spróbowaliśmy maści czarownic do latania, która okazała się zwykłym gęsim smalczykiem z dodatkami, podpłomyka z jagnięciną, który mogę z czystym sumieniem polecić, okonków z patelni na maśle czosnkowym z kaszotto grzybowym (fajne połączenie, ale same okonki bez szału, lepsze jadłam w ubiegłym roku w smażalni podczas naszego rodzinnego rejsu po mazurskich jeziorach), jednego z warmińskich placków przypominających pizzę oraz kaczki (nieco zbyt przeciągnięta, ale według moich chłopaków się czepiam).





Plus za bardzo przyjemne, dopracowane wnętrze i dużo przetworów w słoikach, które można kupić jako prezenty z Olsztyna, bo w sezonie zimowym pamiątek tu jak na lekarstwo.


Koszary Pizza & Pasta

Pizzeria mieści się w dawnych pruskich koszarach, które zostały zaadaptowane jako przestrzenie eventowe, gastronomiczne i usługowe. Lokal ma surowy wystrój, za to pizze, na czele z sezonową ze szpekiem i żurawiną, oraz makarony, szczególnie z krewetkami, zacne. Zmarzniętym zaś polecam doskonałe grzane białe wino z mango.






Zdałam sobie sprawę, że mimo kilku wizyt przed laty, nigdy dobrze nie poznałam Olsztyna. Zresztą miasto przeszło w tym czasie sporą metamorfozę, przywracając chociażby po 50 latach komunikację tramwajową. Dawniej przyjeżdżałam tu głównie w celach rozrywkowych, teraz z zachwytem odkrywałam ciekawą architekturę i zawirowania naszych dziejów. Również zima stanęła na wysokości zadania. Na taką aurę w czasie ferii czekałam kilka dobrych sezonów. Olsztyn o tej porze roku, bez tłumów, a zapewniający wrażeń bez liku, okazał się strzałem w dziesiątkę!

(foto: iza & jerz)