środa, 31 sierpnia 2016

Warszawa przyłapana... w sierpniu 2016

W sierpniu w Warszawie nie da się nie zauważyć kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego. Najpierw syreny, minuta ciszy i race na głównych skrzyżowaniach miasta, potem wieńce i znicze w miejscach pamięci i pod pomnikami. Pod tymi na Woli nawet dwa razy. Pierwszy raz 1 sierpnia, drugi - 5 sierpnia, gdy w 1944 r. rozpoczęła się rzeź Woli. A pomniki są trzy. Jeden pokazywałam w ubiegłym roku - to ten na wysepce pomiędzy Al. Solidarności, a Wolską, granitowy, ze śladami po kulach i sylwetkami rozstrzelanych postaci. Obraz bardzo sugestywny, choć lokalizacja trochę nie za szczęśliwa, bo monument z obu stron oddzielony jest od chodników jezdniami. Przypadkowy przechodzień nie ma szans podejść bliżej, zatrzymać się, przeczytać te szokujące liczby cywilnych mieszkańców Warszawy, którzy własnym życiem przypłacili wybuch powstania. Do pomnika trzeba chcieć podejść. I może o to chodzi.

Drugi jest nieco ukryty w cieniu drzew, tuż obok szpitala gruźliczego przy Wolskiej, choć stoi od strony Górczewskiej. Jasny, nieco przybrudzony, z postacią, która wygląda jak duch. Upamiętnia lekarzy, studentów medycyny i pacjentów tegoż szpitala, którzy również oddali życie w czasie rzezi Woli.



Trzeci - najnowszy i najbardziej nowoczesny stanął na skrzyżowaniu Górczewskiej i Prymasa Tysiąclecia. Kiedyś w tym miejscu była tylko jedna z tablic opatrzonych hasłem "Miejsce uświęcone krwią Polaków poległych za wolność Ojczyzny", jakich wiele w Warszawie. Dziś obok niej stoi także srebrny połyskujący krzyż, w którym w słoneczne dni odbija się niebo, a na nim Chrystus jakby wyciosany siekierą. Obok na tablicach już nie tylko wolskie adresy, gdzie dokonano egzekucji, ale i nazwiska ofiar. To ewenement w skali stolicy.






Czasami sobie myślę, że sierpień 1944 r. był najtragiczniejszym miesiącem w historii Warszawy, ale przecież my, współcześni, żyjemy, więc dosyć tej martyrologii, trzeba iść naprzód i nie rozpamiętywać ciągle przeszłości. Ale gdy dwa razy dziennie mijam te trzy pomniki, to wiem, że bez ich krwi nie byłoby nas dzisiaj, nie byłoby tego miasta, które podniosło się z ruin. I co roku odwiedzam wszystkie trzy.

poniedziałek, 1 sierpnia 2016

Warszawa zawsze pamięta...

Tak jak obiecałam, przez ostatni rok zbierałam kolejne murale upamiętniające Powstanie Warszawskie. Ale przecież już sam symbol Polski Walczącej, który na warszawskich murach po raz pierwszy pojawił się 20 marca 1942 r., to chyba najsłynniejszy polski mural! Rysowany na murach, chodnikach, czy słupach miał wszystkie cechy politycznej formy graffiti. Były to akcje w ramach tzw. małego sabotażu, skierowane przeciwko Niemcom, ale jednocześnie mające podnieść morale mieszkańców okupowanej Polski, szczególnie Warszawy.

Symbol w formie kotwicy nie wziął się jednak znikąd. Biuro Informacji i Propagandy Komendy Głównej Armii Krajowej rozpisało konspiracyjny konkurs, na który wpłynęło 27 projektów. Po dwóch miesiącach wybrano dwa - Kotwicę oraz Skrzyżowane Miecze Grunwaldzkie. Chodziło o to, by znak miał przede wszystkim patriotyczną wymowę, ale także, by łatwo można było go narysować w wojennych warunkach. Ostatecznie konkurs wygrała Kotwica. Jej autorstwo przypisuje się Annie Smoleńskiej ps. „Hania”, studentce historii sztuki na tajnym Uniwersytecie Warszawskim, jednak niemal identycznym symbolem posługiwało się także Wydawnictwo Polskie Rudolfa Wegnera (znak zdobił m.in. okładkę książki „Polowanie na potwory morskie” z 1927 r.).

Na warszawskich ulicach kotwicę malowali głównie harcerze, najczęściej pędzlem, trudno usuwalną farbą smołową. Pierwsza pojawiła się na werandzie częściowo zniszczonej cukierni Lardellego przy Polnej. Z czasem zaczęto posługiwać się szablonem autorstwa Jana Bytnara, który wsławił się także namalowaniem znaku na cokole Pomnika Lotnika, który wówczas stał na placu Unii Lubelskiej.

Dziś kotwica jest często kojarzona jako symbol Powstania Warszawskiego. Jeden z najbardziej rozpoznawalnych współczesnych murali z tym znakiem znajduje się na wieży wchodzącej w skład Muzeum Powstania Warszawskiego.

Muzeum Powstania Warszawskiego

Niektóre znalezione przez mnie, leciwe już powstańcze murale, ostatkiem sił trzymają się muru - szczególnie te z ogrodzenia stadionu Polonii Warszawa przy Konwiktorskiej. Pochodzą z 2009 r. Większość jest autorstwa Jacka Wielebskiego. Wyblakły już nieco, a farba łuszczy się miejscami. Podobnie na Podzamczu, ale cały czas także powstają nowe, w różnych częściach miasta.

Konwiktorska - stadion Polonii Warszawa

Konwiktorska - stadion Polonii Warszawa

Konwiktorska - stadion Polonii Warszawa

Konwiktorska - stadion Polonii Warszawa

Konwiktorska - stadion Polonii Warszawa

Konwiktorska - stadion Polonii Warszawa

Konwiktorska - stadion Polonii Warszawa

Konwiktorska - stadion Polonii Warszawa

Konwiktorska - stadion Polonii Warszawa

Podzamcze

Obrońców Tobruku

Fort Bema

Waliców

Rozbrat

Żelazna

Poza klasycznymi malowidłami na murach, symbolika powstańcza dociera także do innych postaci street artu. Część ceramicznych plastrów, którymi Paweł Czarnecki opatruje poranione w czasie wojny kamienice, także ma symbol Polski Walczącej, zabarwiony na czerwono, jakby podbiegnięty krwią wykrwawiającej się stolicy... Kotwicę można zobaczyć również na vlepkach.

Hala Mirowska

Łucka

Andersa (w bramie)

Te wszystkie zdjęcia to efekt rocznych poszukiwań. Wiem, że powstańczego street artu jest w Warszawie więcej, wiem nawet, gdzie znajdują się kolejne jego przykłady. Chcecie w przyszłym roku kolejną porcję?