Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słowacja. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Słowacja. Pokaż wszystkie posty

niedziela, 2 marca 2025

PaB Kuszmannov Bazár w Tatrzańskiej Łomnicy. Kuchnia słowacka w nowatorskim wydaniu z historią w tle

Przez lata Słowacja miała dla mnie smak rozgrzewających zup, mięs w gęstych sosach zaciągniętych mąką, klusek, pierogów, serów serwowanych na ciepło i innych ociekających tłuszczem dań. Dużo, sycąco, kalorycznie i... prawie bez dodatku surówek. A mimo to przy każdej wizycie w tym kraju wybierałam ten sam zestaw miejscowych specjałów: cesnaková lub kapustová polievka, vyprážaný syr s hranolkami a tatárskou omáčkou, bryndzové halušky, bryndzové pirohy, guláš, czy bravčová kotleta. Zresztą restauracje niedaleko granicy z Polską nie oferują dużo większego wyboru.

W pierwszych trzech, do których zajrzeliśmy w czasie ostatnich ferii zimowych w Tatrzańskiej Łomnicy, też dominowała taka kuchnia. Znaliśmy je zresztą z poprzednich wizyt w tej miejscowości, więc wybór był niejako oczywisty i podświadomy. Ale kolejnego dnia trafiliśmy do PaB Kruszmannov Bazár i... przepadliśmy, choć restauracja nie wyróżnia się niczym specjalnym ani na zewnątrz, ani w środku. No, może poza Franciszkiem Józefem przy jednym ze stolików.


Restauracja, klimatem przywołująca raczej browary restauracyjne, mieści się w zabytkowym budynku z 1904 r. wzniesionym przez rodzinę Kuszmannów na skraju parku zdrojowego. Dawniej funkcjonował tu sklep wielobranżowy założony przez Júliusa Kuszmanna w 1896 r. (pierwotnie był drewniany i działał tylko w miesiącach letnich, ale po całkowitym zniszczeniu przez pożar w jego miejscu wzniesiono obecny, murowany i już całoroczny), od 1933 r. prowadzony przez jego syna, Júliusa Kuszmanna Jr. Można w nim było kupić dosłownie wszystko - od artykułów spożywczych po sprzęt turystyczny i rozmaite pamiątki, a nawet... bilety na różne imprezy odbywające się w Tatrach (koncerty, wyścigi konne itp.). Na piętrze znajdowały się też pokoje, które udostępniano turystom. Kuszmannov Bazár, bo już wówczas nosił taką nazwę, pełnił też rolę nieformalnej informacji turystycznej, bowiem Július, ojciec, był również zapalonym narciarzem i taternikiem, więc doskonale znał tutejsze szlaki turystyczne, zresztą jako jeden z pierwszych wydawał mapy i pocztówki z regionu. Kuszmannowie byli jedną z ważniejszych rodzin spisko-niemieckich. Do Tatrzańskiej Łomnicy przybyli z Kieżmarku zachęceni rozwojem turystyki w Wysokich Tatrach i w okresie życia trzech pokoleń mieli ogromny wpływ na jej promocję. Niestety ze względu na swoje niemieckie pochodzenie po II wojnie światowej zostali zmuszeni do opuszczenia ówczesnej Czechosłowacji, zaś ich majątek znacjonalizowano. Historię rodziny przytaczam za artykułem Andreja Zajačka pt. "Kuszmannovci a Vysoké Tatry", do którego lektury gorąco zachęcam, bo jest niezwykle ciekawy i ilustrują go stare fotografie Tatrzańskiej Łomnicy.

Wracając jednak do budynku, od 1995 r. mieścił się w nim Hotel Tatry, który pamiętam jeszcze z pierwszych pobytów w Tatrzańskiej Łomnicy. Po gruntownym remoncie, jesienią 2023 r. otwarto tu Kuszmannov Bazár. Kompleks do swojej historii nawiązuje nie tylko nazwą. Pełni też podobne funkcje mieszcząc restaurację, która wystrojem i menu odwołuje się do czasów panowania Habsburgów, rzemieślniczą piekarnię połączoną ze sklepikiem z lokalnymi produktami spożywczymi oraz pokoje gościnne. 


Obiekt należy do tego samego właściciela, co położony niemal naprzeciwko pięciogwiazdkowy Hotel Łomnica. Marka specjalizuje się w renowacji i przywracaniu do życia zabytkowej architektury. Jednak PaB Kuszmannov Bazár ma dużo luźniejszą atmosferę niż restauracje hotelowe. Zapomnijcie o białych obrusach i kieliszkach na stołach. Tu znajdziecie co najwyżej sztućce w metalowych wiaderkach i wspomnianego Franciszka Józefa. Kukła jest dość upiorna, ale stolik cieszy się ogromnym powodzeniem. Goście przysiadają się do cesarza nawet tylko po to, żeby sobie zrobić z nim zdjęcie. Nas, Polaków, taka fascynacja CK Monarchią, krajem jakby nie patrzeć zaborczym, może nieco razić, choć lansuje ją również pewien znany dziennikarz kulinarny, ale w przypadku Słowacji nie ma w tym nic zdrożnego, bowiem te ziemie od XI w. aż do upadku Austro-Węgier były integralną częścią Węgier. 


Habsburgowie widoczni są tu nie tylko dzięki Jego Cesarskiej Mości, ale również w nazwach... piwa. Cały koncept jest bowiem zbudowany wokół piwa właśnie (choć browarem restauracyjnym de facto nie jest). Nazwa PaB, choć czyta się jako pub, to tak naprawdę skrót od nazwy browaru Pálffy Brauerei, również należącego do tych samych właścicieli. I tak, z kranów leje się Jozefova desinka na osvieženie, Na cisára pána Franza Josefa!, czy Viedenský ležiak krásneho Otta. To jedyne miejsce w Tatrzańskiej Łomnicy serwujące piwa z tego browaru prosto z tanków. W ofercie jest sześć gatunków, w tym bezalkoholowe. Mają deski degustacyjne, więc można od razu spróbować trzech wybranych (5,00 €) lub wszystkich (8,50 €).


W karcie znajdują się bardzo klasyczne pozycje, rodowodem sięgające do tradycji z czasów Austro-Węgier, jednak niektóre z nich to... potrawy typowe dla kuchni słowackiej! I na tym historia się kończy, bowiem forma ich podawania jest jak najbardziej dwudziestopierwszowieczna. I tak jak wspaniale wyglądają, tak również smakują. Krótka karta, grzechu warta. 


Za menu odpowiada Jaroslav Bachleda, wieloletni szef kuchni wspomnianego już pięciogwiazdkowego Hotelu Łomnica, wywodzący się z rodziny o kulinarnych tradycjach. Jego ojciec przez lata zawiadywał restauracją Grand Hotelu w Starym Smokowcu. Jaroslav nie chciał zawodowego startu u boku, a właściwie w cieniu ojca, więc na sześć lat wyjechał za granicę. Szlify zdobywał głównie w Niemczech. Po powrocie do rodzinnego kraju trafił do świeżo wyremontowanego Hotelu Łomnica. Ze stanowiska szefa kuchni odszedł po kilku latach, bo chciał gotować, a nie tylko firmować hotelowe dania swoim nazwiskiem. I idzie mu to znakomicie.

PaB Kuszmannov Bazár jest właściwie samowystarczalny. 95% składników wykorzystywanych w kuchni pochodzi z własnego gospodarstwa, w którym również poddawane są wstępnej obróbce np. suszeniu, wędzeniu, czy fermentacji. 

W trakcie trzech wizyt spróbowaliśmy większości pozycji z menu. 

Z karty przystawkowej skusiliśmy się jedynie na langosza (7,50 €), bo to najbardziej miejscowa propozycja z tej części menu. Podawany jest z serkiem czosnkowym, boczkiem i czarnym pieprzem. Ciasto jest kruche, chrupiące i idealnie komponuje się z pozostałymi składnikami. 


Z dwóch zup do wyboru jednogłośnie wygrała czosnkowa (5,50 €), czyli tutejszy klasyk. To jest po prostu sztos! Zapomnijcie o szczypiących w język wersjach klarownych, ewentualnie zabielanych żółtkiem, czy z dodatkiem ciągnącego się żółtego sera. PaB Kuszmannov Bazár serwuje... krem czosnkowy. Jest aksamitny i niezwykle delikatny w smaku, bardziej jak zupa serowa, czy cebulowa, zresztą okraszony jest prażoną cebulką. Dla mnie mógłby być odrobinę bardziej wyrazisty w smaku, ale i tak bije na głowę wszystkie inne zupy czosnkowe, jakie do tej pory jadłam na Słowacji.


Wśród dań głównych dominują potrawy mięsne. W jednym z wywiadów Jaroslav Bachleda podkreślił, że nie serwuje owoców morza, bo nie ma to uzasadnienia w koncepcji menu zbudowanego na bazie starych przepisów i chwała za to, bo ja już od jakiegoś czasu znudzona jestem obecnością krewetek, choć bardzo je lubię, w niemal każdej restauracji, bez względu na to, czy specjalizuje się w kuchni polskiej, włoskiej, greckiej, czy międzynarodowej. Tu jedyną rybą w menu jest słodkowodny sum, jakże typowy dla kuchni węgierskiej.

Tę część karty rozpoczyna gulasz piwny z policzka wieprzowego z knedlem, porem i pianką z boczku (17,50 €). Jeśli wyobraźnia podpowiada Wam od razu kawałki mięsa w sosie w towarzystwie plastrów bułkowych knedlików, to również w tym przypadku będziecie zaskoczeni. Kawałki mięsa w sosie jak najbardziej są, ale knedel ma postać czegoś w rodzaju wielokąta uformowanego z puree, usmażonego w głębokim tłuszczu. Jest chrupki na zewnątrz i miękki w środku, idealny do gęstego, aromatycznego sosu.


Jednym z dwóch moich faworytów jest schab serwowany z sosem z zielonego pieprzu oraz z frytkami z majonezem bekonowym (23,50 €). Mięso jest idealnie przygotowane, miękkie i soczyste. Nie jest to typowy kotlet schabowy, bowiem nie ma panierki. Sos podawany jest oddzielnie, więc można dodać według własnych preferencji smakowych. Ciekawy jest również majonez do frytek.



 

Jeśli wolicie mięso panierowane, to na pewno do gustu przypadnie Wam sznycel z sałatką ziemniaczaną (14,70 €). I choć wykonany jest z piersi kurczaka, a nie z cielęciny, to i tak smak przeniesie Was prosto do Wiednia. Mięso jest rozbite na cieniutkie plasterki i kryje się w cudownie chrupiącej panierce. Do tego idealna wręcz sałatka ziemniaczana. To chyba najbardziej klasycznie podane danie w całej karcie i jednocześnie drugie z najsmaczniejszych wśród dań głównych.


Na uwagę zasługuje również pierś z indyka z sosem grzybowym, puree z pietruszki i marchewką (16,00 €). To kolejna z bardziej nowoczesnych pozycji, które cieszą zarówno kubki smakowe, jak i oko.


W podobny sposób podany jest wspomniany sum (18,50 €). Tu dla odmiany jest sos paprykowy, słodkawy w smaku, z nutą cytrusową (pomarańczową).


Najbardziej współczesnym w formie daniem jest szarpana kaczka serwowana w bułce ziemniaczanej z dodatkiem czerwonej kapusty gotowanej na parze, pigwy i majonezu bekonowego (15,40 €). To jest po prostu... burger! Wypiekana na miejscu bułka nie różni się bardzo w smaku od maślanej, całość zaś robią dodatki - lekko kwaskowa za sprawą pigwy kapusta i ten cudowny majonez bekonowy, ten sam, którym okraszone są frytki towarzyszące schabowi.  


Dla wegetarian przygotowano tylko dwie propozycje: bułkę na parze z czekoladą i kremem waniliowym (8,00 €), która znajduje się również w menu dziecięcym oraz coś w rodzaju zapiekanki z kwaśnych ziemniaków i buraków z chrzanem, koprem i musztardą (14,00 €). Przyznam, że dla mnie opis tej drugiej pozycji nie brzmiał zbyt zachęcająco, a okazała się bardzo przyjemnym zaskoczeniem. To lekkie danie o unikatowej kompozycji smakowej. 


Po takim wyborze dań wytrawnych na słodkości zazwyczaj nie mamy już miejsca, więc tylko Andrzej, który w naszej rodzinie jest największym miłośnikiem łakoci, skusił się na sorbet gruszkowy z sosem z jarzębiny (3,00 €). Deser nie jest jakoś spektakularnie ozdobiony, ale smakuje wyśmienicie. Jest delikatny i lekko kwaskowy, dając przyjemne orzeźwienie po sytym obiedzie.


Karta w PaB Kuszmannov Bazár jest sezonowa. Powyższe dnia pochodzą z menu zimowego i pewnie lada chwila ustąpią miejsca nowym, z nutą świeżych wiosennych nowalijek.

Na kilka oddzielnych słów zasługuje również rzemieślnicza piekarnia mieszcząca się w podziemiach budynku. Za wypieki odpowiada Jozef Brudňák, cukiernik również związany wcześniej z Hotelem Łomnica. Na miejscu można zaopatrzyć się w świeże pieczywo, gotowe kanapki, fantastyczne cukiernicze monoporcje na najwyższym poziomie sztuki cukierniczej, domowe makarony, soki, a nawet wino. Na życzenie parzą też kawę. W środku są dwa czy trzy stoliki, więc można zjeść szybkie śniadanie. Piekarnia pracuje codziennie w godz. 7:00-17:00. 


Kuszmannov Bazár to najbardziej nieoczywiste i najsmaczniejsze miejsce na gastronomicznej mapie Tatrzańskiej Łomnicy. Tu tradycja przenika się z nowoczesnością, kreatywnością i jakością na najwyższym poziomie. A przy okazji wskrzesza pamięć o ludziach, z którymi historia obeszła się wyjątkowo niesprawiedliwie.

PaB Kuszmannov Bazár

Tatrzańska Łomnica 53 (Słowacja)

Szef kuchni: Jaroslav Bachleda

poniedziałek, 17 lutego 2025

Ferie z nastolatkami. Narty, termy, widoki i inne atrakcje zimowych Wysokich Tatr

Po raz pierwszy na nartach na Słowacji byliśmy w 2006 r., w Zdiarze, jeszcze bez dzieci. Kilka lat później, w 2015 r., już z chłopcami, na zimowy wypoczynek wybraliśmy Tatrzańską Łomnicę. Wrażenia z tamtego pobytu opisałam w postach pt. "U stóp Łomnicy" i "Tatrzańska Łomnica - nie tylko narty".

Od tamtej pory chłopaki lubią tu od czasu do czasu wpadać na narty i snowboard. Trasy są dobrze przygotowane, nawet przy takiej pogodzie jak ostatnio, gdy w miasteczku panowała już właściwie wiosna. Stopień trudności nartostrad jest idealny do ich umiejętności, a w okolicy jest co robić również po zejściu ze stoku. Postanowiłam więc zebrać nasze doświadczenia z ostatniej dekady i opowiedzieć Wam o tym, jak w czasie ferii można spędzić czas nie tylko w samej Tatrzańskiej Łomnicy. Będą i nartostrady, i baseny termalne, i zapierające dech w piersiach widoki, i mnóstwo innych atrakcji, dzięki którym młodzież nie będzie się nudzić.

Oficjalnie Wysokie Tatry to nazwa... miasta! Nie jest to jednak miasto typowe, raczej organizm obejmujący rozległy obszar i kilkanaście osad, wśród których znajdują się popularne miejscowości wypoczynkowe jak Tatrzańska Łomnica, czy Stary Smokowiec, dlatego częściej zwyczajowo używa się jej raczej na określenie całego regionu. Do 2007 r. w skład Wysokich Tatr wchodziło też Szczyrbskie Jezioro, które obecnie należy do sąsiedniej gminy Szczyrba. W innych jednostkach administracyjnych położone są też baseny termalne, ale wspominam i o nich, bo bez wątpienia również są atrakcją tej części Słowacji.


Sporty zimowe

Tatrzańska Łomnica (Tatranská Lomnica)

Tatrzańska Łomnica dysponuje łącznie ok. 12 km tras zjazdowych o różnym stopniu trudności: niebieskimi, czerwonymi i czarnymi usytuowanymi u podnóża drugiego co do wysokości szczytu Tatr, Łomnicy (ich układ doskonale widać na powyższym pierwszym zdjęciu ilustrującym post). Trasy niebieskie rozpoczynają się na stacji Start (Štart) na wysokości 1173 m n.p.m., dokąd można dotrzeć czteroosobową gondolą lub sześcioosobową pomarańczową kanapą. Ze stacji Start do stacji Łomnicki Staw (Skalnaté Pleso) na wysokości 1751 m n.p.m. kursuje nowoczesna piętnastoosobowa gondola. To już trasy czerwone. Najwyżej, bo na wysokości 2190 m n.p.m., położona jest stacja Łomnicka Przełęcz (Lomnické Sedlo) obsługiwana przez wyciąg krzesełkowy. Tam rozpoczyna się najtrudniejszy, czarny odcinek. Niestety jest to jedyna część, która nie jest sztucznie naśnieżana i w czasie naszego pobytu, ze względu na zbyt niską pokrywę śnieżną, nie była czynna. Przy dobrych warunkach zjazd z Łomnickiej Przełęczy na sam dół to ponad 5 km szusowania!







Poza wspomnianymi wyżej wyciągami na terenie całego ośrodka jeździ jeszcze kilka kanap, m.in. niebieska ośmioosobowa na Bukową Górę (Buková Hora) oraz wyciągi, również taśmowe, dla dzieci.


Na miejscu działa gastronomia - bar z przekąskami i napojami Apres Ski na dole i restauracja Panorama na Łomnickim Stawie (w sezonie zimowym organizuje kolacje pod gwiazdami - dostępnych jest 7 terminów, średnio raz w miesiącu od grudnia do maja).

Ośrodek narciarski warto odwiedzić nawet, jeśli nie jeździ się na nartach czy snowboardzie, bowiem przy dolnych stacjach odbywają się rozmaite imprezy. W czasie naszej wizyty miało miejsce wydarzenie o nazwie Śnieżne Psy (Snežné Psy). Można było zobaczyć pokazy psich zaprzęgów (dla dzieci przygotowano przejażdżki) oraz pracę psów lawinowych.






Szczyrbskie Jezioro (Štrbské Pleso)

Drugim z najbardziej znanych ośrodków narciarskich w Wysokich Tatrach jest Szczyrbskie Jezioro. To najwyżej położona miejscowość w całych Tatrach (1315-1385 m n.p.m.). Na stokach Soliska przygotowano ok. 9 km łatwych i umiarkowanych tras zjazdowych, czyli niebiskich i czerwonych (chłopakom podobały się bardziej niż te w Tatrzańskiej Łomnicy) obsługiwanych przez kanapy i wyciągi orczykowe. Dolna stacja znajduje się na wysokości 1400 m n.p.m. Stąd kolej krzesełkowa Solisko Expres dociera na Skrajne Solisko (Predné Solisko) na wysokość 1840 m n.p.m. (cała trasa, najbardziej wymagająca ze wszystkich, ma ok. 4 km długości), pozostałe wyciągi obsługują krótsze i nieco łatwiejsze trasy.





Na narciarzy czekają tu również naśnieżone, dobrze przygotowane tereny do uprawiania narciarstwa biegowego. To zmodernizowana infrastruktura pozostała po odbywających się tu w 1970 r. Mistrzostwach Świata w Narciarstwie Klasycznym. Łącznie udostępnionych jest 20 km tras podzielonych na 8 odcinków liczących od 0,5 do 5 km o różnym stopniu trudności.  


Sankostrada ze Smokowieckiego Siodełka (Hrebienok)

Sankostrada ze Smokowieckiego Siodełka do Starego Smokowca ma 2,6 km długości. Nie jest to zawodniczy tor saneczkowy, ale naturalna trasa, która prowadzi zboczem góry. Jest oświetlona, więc można z niej korzystać zarówno w ciągu dnia (w godzinach 08:30-16:00), jak i w porze wieczornej (we wtorki, piątki i soboty w godz. 19:00-21:00). Na miejscu działa wypożyczalnia sanek. Wjazd na górę odbywa się kolejką przypominającą tę na Gubałówkę. Niestety sankostrada nie jest naśnieżana i działa tylko przy sprzyjających warunkach atmosferycznych i jak łatwo się domyślić, w czasie naszego pobytu była zamknięta. 

Kolej linowa na Łomnicę 

Jedną z największych atrakcji słowackich Tatr jest wjazd kolejką linową na Łomnicę. Podróż odbywa się trzyetapowo: czteroosobowym wagonikiem nieco w stylu retro z Tatrzańskiej Łomnicy na Start, potem nowoczesną piętnastoosobową gondolą na Łomnicki Staw i stamtąd charakterystycznym dla całego regionu czerwonym wagonikiem już na sam szczyt. Koszt całego przejazdu to 89 euro, ale jeśli ma się karnet Gopass, to dodatkowo płaci się jedynie za ostatni odcinek (59 euro). Czy wyprawa warta jest tej ceny? Absolutnie tak! Na wysokości 2634 m n.p.m. czekają oszałamiające widoki, przede wszystkim na najwyższy szczyt Tatr, Gerlach, ale także na... polskie Trzy Korony w Pieninach! Na ich podziwianie ma się 50 min. (przy wyjściu z wagonika otrzymuje się kartę z numerem kursu powrotnego, zaś po upływie czasu odjazd anonsowany jest przez głośnik). Turyści poruszają się po specjalnych kładkach i tarasach widokowych, w tym jednym wysuniętym poza krawędź góry. Na miejscu działa niewielki bar, można też zaopatrzyć się w pocztówki i pamiątki. Uwaga! Łomnica jest kapryśna i lubi chować się w chmurach, a gdy za mocno wieje wiatr, kolejka nie kursuje, dlatego przed planowaną wycieczką warto sprawdzać prognozy pogody.




















Termy 

Thermal Park Vrbov

Park Termalny Vrbov dysponuje jedynie basenami na świeżym powietrzu. Wewnątrz budynku znajduje się tylko jeden, niewielki, przejściowy, z którego wypływa się na zewnątrz. Zimą dostępne są 4 baseny wypełnione wodą geotermalną bogatą w substancje mineralne (wapniowo-magnezową, wodorowęglanową i siarczanową), dlatego w niektórych woda jest mętna o zielonkawym kolorze (czysta, niezmineralizowana, znajduje się jedynie w basenie kanałowym bezpośrednio przy budynku). Temperatura waha się od 26°C do 38°C. Nie wszystkie baseny łączą się ze sobą, dlatego żeby przejść do kolejnych trzeba wyjść z wody, ale nawet przy ujemnych temperaturach nie jest to bardzo uciążliwe.

Zimą to atrakcja raczej dla dorosłych. W tym okresie nie działają zjeżdżalnie, ani baseny dla dzieci, więc najmłodsi mogą się nieco nudzić. My wytrzymaliśmy 2,5 godz.




AquaCity Poprad

Rodzinom z dziećmi bardziej polecam AquaCity w Popradzie, gdzie łącznie znajduje się 13 całorocznych basenów z wodą termalną, w tym dwa zewnętrzne, o temperaturze od 28°C do 38°C. Na najmłodszych czeka basen dla dzieci Treasure Island – wyspa skarbów oraz kilka zjeżdżalni, dorosłym powinien przypaść do gustu bar w wodzie.

Trasa spacerowa dookoła Szczyrbskiego jeziora

Miejscowość Szczyrbskie Jezioro swoją nazwę wzięła od... jeziora, a jakże! Nosi ono taką samą nazwę, Szczyrbskie jezioro, tyle że dla odróżnienia jej drugi człon pisze się małą literą. Jest to jezioro polodowcowe, tzw. jezioro wytopiskowe, zajmujące zagłębienie powstałe w wyniku roztopienia się zalegających tam pierwotnie mas lodowych, tzw. martwego lodu. Ma 19,76 ha i maksymalną głębokość 20 m. Dookoła prowadzi malownicza ścieżka spacerowa. Widok modernistycznego hotelu Patria nad brzegiem wody, jest jednym z najbardziej rozpoznawalnych w całych Wysokich Tatrach. Szlak rozpoczyna się i kończy obok tego hotelu, którego minimalistyczna, geometryczna bryła kontrastuje z bardziej wyszukaną dziewiętnastowieczną zabudową z początków rozwoju turystyki w tym regionie widoczną na przeciwległym brzegu. Cała trasa ma długość 2,3 km, zaś jej pokonanie zajmuje ok. 40 min. Zimą jest bardzo dobrze przygotowana. Oblodzone fragmenty posypane są drobnymi kamykami. Jest prosta, bez przewyższeń, więc bez problemu poradzą tu sobie osoby z niepełnosprawnościami ruchowymi, również na wózkach, oraz rodzice z wózkami dziecięcymi. 








Wieża widokowa w Szczyrbskim Jeziorze

Jedną z najnowszych atrakcji Szczyrbskiego Jeziora jest wieża widokowa Tatras Tower o wysokości 53 m, z tarasem widokowym na poziomie 1367 m n.p.m. Konstrukcja jest lekko pochylona, na samą górę zaś prowadzi niezbyt stromy drewniany chodnik. Najdalej wysunięty wierzchołek platformy jest przeszklony (łącznie z podłogą) i nie jest to jedyny zakątek wieży, który powoduje zastrzyk adrenaliny! Na wysokości 43 m nad ziemią rozciągnięto... olbrzymi hamak. Z wieży rozpościera się widok na skocznie narciarskie, stoki oraz na zamarzniętą o tej porze roku taflę jeziora.






Z samej góry można zjechać 61-metrową zjeżdżalnią-rurą o nachyleniu 30° i średnicy 0,95 m, ale działa tylko wówczas, gdy temperatura przekracza 5°C i w czasie naszej wizyty była nieczynna. Atrakcja jest dodatkowo płatna (3 euro).

Nie jestem fanką takich konstrukcji, ale wiem, że mają one swoich zwolenników.

Wieża czynna jest w godz. 10:00-16:30, wstęp 13 euro osoby dorosłe, 11 euro juniorzy i seniorzy, 10 euro dzieci, z Gopassem każdy bilet 2 euro taniej.

Tatrzańska Świątynia Lodowa (Tatranský Dóm)

Już po raz dwunasty na szczycie Smokowieckiego Siodełka na wysokości 1285 m n.p.m., otwarta została Tatrzańska Świątynia Lodowa. Co roku z brył lodu powstaje jeden ze znanych europejskich kościołów. Pierwsza edycja, w sezonie 2013/2014, poświęcona była praskiemu gotykowi. W kolejnych można było zobaczyć m.in. Sagradę Familię, Katedrę Notre-Dame, Bazylikę Grobu Pańskiego w Jerozolimie, czy Opactwo Westminsterskie. Tematem tegorocznej wystawy jest postać papieża Jana Pawła II. Motyw nie jest przypadkowy. Inspiracją stała się trzydziesta rocznica wizyty Jana Pawła II w Wysokich Tatrach. W lodzie wyrzeźbiono Katedrę Wawelską oraz kościół św. Wojciecha w Krakowie, jest też portret papieża oraz... Smok Wawelski. Przy budowie pracowało 20 rzeźbiarzy z 4 krajów – Słowacji, Czech, Polski i Niemiec pod kierunkiem Adama Bakoša. Zużyto 1800 bloków lodu o łącznej wadze 225 ton. Rzeźby są podświetlone na różne kolory. Lodowa Świątynia mieści się w kopule o średnicy 25 m. Wewnątrz panuje temperatura od -6°C do -10°C.




Obok znajduje się druga kopuła, w której obejrzeć można Tatrzańską Galerię Mistrzów Lodu. Mniejsze rzeźby zostały stworzone przez artystów z różnych krajów, m.in. Japonii, Austrii, Węgier i Słowacji w ramach wydarzenia o nazwie Tatry Ice Master. Autorzy mieli do dyspozycji 50 ton lodu, z których powstało 35 niezwykłych prac.





Tatrzańska Świątynia Lodowa otwarta jest codziennie do 21 kwietnia 2025 r. w godz. 9:00-16:15. Wstęp jest bezpłatny. Na Smokowieckie Siodełko można się dostać ze Starego Smokowca kolejką linową przypominającą tę na Gubałówkę. Koszt to 16 euro w dwie strony, kolejka jest objęta karnetami Gopass.

Wysokie Tatry o tej porze roku to idealna propozycja nie tylko dla osób uprawiających sporty zimowe. Aktywnie spędzą tu czas również wielbiciele pięknych widoków oraz rozmaitych form relaksu na świeżym powietrzu.