Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Węgry. Pokaż wszystkie posty
Pokazywanie postów oznaczonych etykietą Węgry. Pokaż wszystkie posty

sobota, 28 marca 2020

Kolumny morowe. Niemi świadkowie czasów walki z zarazą

Od podstawówki historię chłonęłam jak gąbka. Fascynowały mnie burzliwe dzieje poszczególnych narodów, wojny, które przesuwały granice i plątały losy ludzi. I choć karty historii zapisane są ludzkim cierpieniem i krzywdami, to często po cichu zazdrościłam minionym pokoleniom życia w ciekawych czasach. Marzyłam o tym, by być świadkiem wydarzeń, które trwale zapiszą się w dziejach. Uważaj, o co prosisz...

Bo moje prośby najwyraźniej zostały wysłuchane. Byłam już świadkiem upadku muru berlińskiego i zjednoczenia Niemiec, rozpadu ZSRR, Czechosłowacji i Jugosławii oraz późniejszej krwawej wojny domowej na Bałkanach, wyżynania się Tutsi i Hutu w tym samym czasie, wreszcie napływu migrantów z Bliskiego Wschodu do Europy i kryzysu klimatycznego, z którym w ostatnim czasie boryka się świat. Jednak tego, co dzieje się teraz nie jestem w stanie objąć rozumem. Nieczynne przedszkola, szkoły, kina, teatry, muzea, centra handlowe i restauracje. Zamknięte granice i zawieszone międzynarodowe połączenia lotnicze i kolejowe. Zakaz wychodzenia z domu bez wyraźnej potrzeby. Komunikacją miejską jeżdżą tylko ci, którzy muszą. Msze św. w radiu i telewizji, bo w kościele może jednocześnie przebywać tylko do 5 osób. Przełożone na przyszły rok Mistrzostwa Europy w Piłce Nożnej i Igrzyska Olimpijskie w Tokio. Dramatyczne obrazy z Chin, Włoch, Hiszpanii, czy USA. Wiadomości podające coraz to większą liczbę zarażonych koronawirusem, chorych na COVID-19 na całym świecie, liczoną już w dziesiątkach tysięcy i tysiące osób zmarłych. Wszystko to jest tak nierealne, że momentami, oglądając telewizję, zastanawiam się, czy to nie jakieś wielkie masowe światowe ćwiczenia wojskowe!

Całość robi tak apokaliptyczne wrażenie, że w jednym momencie przypomniałam sobie te wszystkie pełne przepychu kolumny morowe tak charakterystyczne dla krajobrazu miast Europy Środkowej, stawiane w podzięce za pokonanie epidemii, głównie dżumy, tzw. czarnej śmierci, która od XIV w. do XVIII w. okresowo dziesiątkowała Europę, pozbawiając życia, jak się szacuje, od 30 do 60% całej populacji naszego kontynentu. Niektóre z nich są obecnie najważniejszymi zabytkami miast, wpisanymi na listę UNESCO jak kolumny Trójcy Świętej w Ołomuńcu i w Bańskiej Szczawnicy, o innych zaś drukowane przewodniki wspominają zaledwie jednym zdaniem.



Kolumny morowe (niem. Pestsäule) to niemi świadkowie dość posępnych czasów. Zaczęto je wznosić po Soborze Trydenckim głównie w krajach Monarchii Habsburskiej (ale i w katolickiej Bawarii) na wzór kolumny maryjnej z 1614 r. stojącej na Piazza Santa Maria Maggiore w Rzymie. Przybierają najczęściej postać kolumn Trójcy Świętej (niem. Dreifaltigkeitssäule) lub kolumn maryjnych (niem. Mariensäule). Dziś są jednymi z najcenniejszych zabytków sztuki barokowej. Wszystkie są w jakiś sposób do siebie podobne. Ich wierzchołki wieńczą figury Maryi lub Trójcy Świętej, zaś filary zwykle otacza wianuszek świętych "od moru", zazwyczaj tych samych, jak św. Roch, św. Sebastian, św. Franciszek Ksawery, czy św. Jan Nepomucen, ale pojawiają się także lokalni święci, najczęściej patroni krajów lub konkretnych miast (św. Wacław na wielu kolumnach w Czechach, św. Paulina w Ołomuńcu), czy też grup zawodowych (św. Barbara w Bańskiej Szczawnicy, która w tamtych czasach była miasteczkiem górniczym). Mam wrażenie, że kolumny maryjne są nieco skromniejsze od kolumn Trójcy Świętej, choć niektóre jak w Pardubicach, czy w Mariborze zdają się tej mojej teorii przeczyć wzbudzając nawet mój nieskrywany zachwyt.

I choć nie przepadam za sztuką barokową, to w czasie podróży podświadomie szukam tych szczególnych form architektonicznych, którymi człowiek postanowił podziękować Bogu za ocalenie choć części istnień. Zapraszam zatem na spacer szlakiem kolumn morowych w Europie Środkowej. 

CZECHY

Ołomuniec


Zaraza przetoczyła się przez Ołomuniec w latach 1713-1715. Już rok później kamieniarz Wacław Render, w podzięce za jej pokonanie, zaczął wznosić na Dolnym Rynku (Dolní náměstí), nadążając za ówczesnymi modami, kolumnę morową - kolumnę maryjną. Budowa trwała do 1727 r., jednak od początku dla jej twórcy, który był również architektem cesarskim, była zbyt skromna i równocześnie na Górnym Rynku (Horní náměstí) zaczął stawiać drugą, znacznie większą kolumnę Trójcy Przenajświętszej.



Dziś to jeden z najważniejszych zabytków miasta i największa w całej Europie Środkowej barokowa kolumna morowa, ozdobiona posągami i figurami świętych, a nawet posiadająca niewielką własną kaplicę! Jest wprost imponująca, i rozmiarem, i przepychem. Naprawdę robi wrażenie! Nie bez przyczyny to właśnie ona rozpoczyna to zestawienie.



Prace nad tym wiekopomnym dziełem trwały aż 38 lat (1716-1754). Render zmarł zanim ukończono postument, ale w testamencie cały swój majątek przeznaczył na jego dokończenie. Ciekawostką jest, że wszyscy artyści i rzemieślnicy pracujący przy budowie kolumny byli obywatelami Ołomuńca. I tak działalność Rendera kontynuowali Franciszek Thoneck, Jan Wacław Rokicki i Augustyn Scholtz. Oni również nie doczekali końca budowy, którą sfinalizował dopiero syn Rokickiego, Jan Ignacy. Autorami rzeźb są Filip Sattler i Andrzej Zahner. Kolumnę zdobią posągi Archanioła Gabriela i Wniebowzięcia Najświętszej Maryi Panny oraz 18 innych rzeźb i 14 płaskorzeźb świętych związanych z życiem Chrystusa (św. Anna, św. Joachim, św. Józef, św. Jan Chrzciciel) oraz patronów Czech (św. Wojciech, św. Wacław), Moraw (św. Metody) i kościołów Ołomuńca (św. Wawrzyniec, św. Hieronim, św. Błażej). Kolumnę wieńczy pozłacana miedziana rzeźba Trójcy Świętej (za pozłotnictwo odpowiedzialny był złotnik Szymon Forstner).

9 września 1754 r. kolumna została poświęcona w obecności cesarzowej Marii Teresy i jej męża Franciszka I Stefana. W 2000 r. została wpisana na listę UNESCO.



Kolumna maryjna pozostaje w jej cieniu i nawet nie wszyscy odwiedzający Ołomuniec zdają sobie sprawę z tego, że w mieście są dwie kolumny. Na jej szczycie zobaczyć można posąg Matki Bożej Immaculaty. Pomnik zdobią też postacie świętych, głównie odpowiedzialnych za ochronę przed chorobami zakaźnymi - św. Karol Boromeusz, św. Franciszek Ksawery, św. Sebastian, św. Roch, św. Rozalia, św. Katarzyna ze Sieny i św. Barbara oraz patronka Ołomuńca – św. Paulina.



A więcej o samym Ołomuńcu przeczytacie w poście "Ołomuniec. Konkurencja dla Pragi".

Brno


W Brnie, podobnie jak w Ołomuńcu, znajdują się dwie kolumny, Świętej Trójcy i maryjna.

Pierwsza zdobi Zelný Trh. Została wzniesiona w 1729 r. Jej autorem jest Antonín Schweigl, ojciec wybitnego architekta Ondřego Schweigla, jednego z najważniejszych przedstawicieli baroku od Moraw aż po Śląsk (dwie jego realizacje można też zobaczyć w Polsce: ołtarz w kościele Marii Magdaleny w Cieszynie i ołtarz w kościele Piotra i Pawła w Skoczowie). 

Na szczycie filaru znajduje się rzeźba Trójcy Świętej, niżej zaś figury Matki Bożej Immaculaty, św. Jana Nepomucena, św. Cyryla i jednego z patronów Brna, św. Primitiva (niestety nie znalazłam polskiego odpowiednika imienia tego świętego, może ktoś z Was podpowie?) - dość rzadko spotykanego w ikonografii rzymskiego męczennika, przedstawionego nawet w hełmie rzymskiego legionisty, którego relikwie znajdują się w jezuickim kościele Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny w Brnie. Kompozycję uzupełniają dwa anioły. 



Kolumna maryjna stoi przy Náměstí Svobody, czyli Placu Wolności. Została wzniesiona w latach 1679–1683 dla upamiętnienia epidemii dżumy, która nawiedziła miasto w latach 1679–1680. Inspiracją była kolumna maryjna na placu Am Hof w Wiedniu. Filar wieńczy figura Matki Boskiej - kopia rzeźby Ferdynanda Pfaundlera, która pierwotnie znajdowała się w tym miejscu. Jego autorstwa jest też jedna z rzeźb, św. Rozalii w grocie. Kolumnę zdobią też figury św. Sebastiana, św. Rocha, św. Karola Boromeusza i św. Franciszka Ksawerego.



Pardubice


Kolumna maryjna jest ozdobą kameralnego, ale bardzo ładnego Rynku (Pernštýnské náměstí) w Pardubicach. Zdobiąca ją pozłacana Matka Boska ma pod stopami Księżyc. Słup został wzniesiony w 1698 r. na zamówienie władz miasta w podzięce za pokonanie epidemii, która szerzyła się w nim ok. 1680 r. Powstała w warsztacie jednego z włoskich rzeźbiarzy. Ozdobna balustrada z figurami świętych została dodana w latach 1773-1777 na zamówienie miejskich radnych. Wykonał ją miejscowy kamieniarz i rzeźbiarz Jakub Teplý. Co ciekawe, zdobią ją przede wszystkim postaci świętych uznawanych za patronów ziem czeskich: św. Wacław, św. Ludmiła, św. Norbert, św. Wojciech, św. Iwan, św. Jan Nepomucen, św. Józef i św. Prokop. Nie ma zaś wśród nich tych, którzy uznawani są za patronów walki z chorobami zakaźnymi. Balustradę zdobią też herby okolicznych ziem, w tym Pardubic i Wiednia oraz czeskie lwy herbowe.




SŁOWACJA

Bańska Szczawnica


Imponująca kolumna Świętej Trójcy stojąca na środku Rynku o tej samej nazwie upamiętnia epidemię dżumy z 1710 r., która pozbawiła życia ponad połowę mieszkańców miasta. Kolumna została wzniesiona w latach 1759-1764 według projektu rzeźbiarza Dionýza Stanetti. Pierwotnie miała skromniejszą formę. Jej obecny wygląd to efekt późniejszych modyfikacji. Wieńczy ją przedstawienie Trójcy Świętej. Kolumnę zdobią też postaci świętych opiekunów i patronów górników: św. Barbary i św. Katarzyny oraz św. Franciszka Ksawerego, św. Józefa, św. Rocha i św. Sebastiana. Niestety to tylko kopie. Oryginały w 1981 r. trafiły do Starej Kaplicy Zamkowej i tam są eksponowane.




Nie dane nam było obejrzeć kolumny w pełnej krasie, bowiem podczas naszego pobytu w Bańskiej Szczawnicy odbywał się akurat doroczny piknik szachowy, Szczawnickie Żywe Szachy i postument był w dużej części zasłonięty przez scenę. Uwielbiam tego typu imprezy miejskie, więc nie żałuję, że przypadkowo trafiliśmy do miasta akurat w tym czasie, jednak Bańską Szczawnicę wciąż mam na liście miejsc do odwiedzenia, bo to jedno z piękniejszych miasteczek w naszej części Europy. Od 1993 r. całe znajduje się na liście UNESCO.

AUSTRIA

Wiedeń


Wiedeńska kolumna Trójcy Świętej została ufundowana przez cesarza Leopolda I jako wyraz wdzięczności za pokonanie epidemii dżumy, która pojawiła się w Wiedniu w 1679 r. Pomnik wzniesiono w latach 1687–1693 i można na nim zobaczyć... samego Leopolda! Władca klęczy u stóp kolumny i modli się do wieńczącej ją Trójcy Świętej.

W 1683 r. wykonanie kolumny powierzono rzeźbiarzowi Matthiasowi Rauchmillerowi. Zdążył jednak wykonać tylko projekt kompozycji oraz rzeźby aniołów i zmarł w 1686 r. Prace kontynuowali Bernhard Fischer von Erlach, a po nim Paul Strudel. Mimo iż ogólna koncepcja została zachowana, to każdy z twórców dodał coś od siebie. Jak wyszło, można zobaczyć w Wiedniu na Graben. Dla mnie majstersztyk. Konstrukcja zupełnie nie przypomina monumentalnych, szykownych, poważnych kolumn morowych z innych miast Europy. Jest lekka, zwiewna, a zamiast postaci świętych zdobią ją anioły. Znawcy tematu mówią, że rzeźba jest teatralna, a to dzięki temu, że ostatni z jej realizatorów, Strudel, konsultował pracę z głównym scenografem teatru na dworze Leopolda, Lodovico Burnacinim.



Niestety w trakcie naszego pobytu w stolicy Austrii kolumna była w trakcie renowacji, owinięta siatką zabezpieczającą, więc nie udało mi się sfotografować przepięknych detali. Musicie więc uwierzyć na słowo, że to jedna z najciekawszych i najoryginalniejszych kolumn, jakie widziałam.

A o Wiedniu możecie przeczytać w poście "Różne oblicza Wiednia".

Graz


Kolumna, którą można zobaczyć przy Karmeliterplatz (Plac Karmelitów) w Grazu, jak na kolumnę Trójcy Świętej, jest raczej skromna. Ot, po prostu spiralny słup wykonany z brązu z wieńczącą go rzeźbą Trójcy Świętej. Jego autorem jest Andreas Marx. Po bokach kolumny znajdują się tylko dwie kamienne rzeźby świętych, św. Sebastiana i św. Rocha przypisywane rzeźbiarzowi Johannowi Jakobowi Schoyowi.

Projekt kolumny powstał w 1680 r., także za czasów cesarza Leopolda I, by ochronić miasto przed dżumą, zaś wykonana została w latach 1684–1688. W kolejnych latach poddawana była renowacjom. Obecna to rekonstrukcja z 1966 r. Oryginał został rozebrany w 1937 r. z powodu zniszczenia.



Od 1999 r. Stare Miasto w Grazu wpisane jest na listę UNESCO.

Poysdorf


Poysdorf to niewielkie przeurocze miasteczko położone w północno-wschodniej Austrii, tuż przy granicy z Czechami. Leży w sercu regionu winiarskiego i gdzie nie spojrzeć aż po horyzont widać pnące się przy tyczkach krzewy winorośli, co nadaje całej okolicy niezwykły klimat. Trafiliśmy tam przypadkiem przejazdem w 2016 r. jadąc do Mariboru, który był naszym przystankiem w drodze do Albanii. Nie pamiętam już, czy wówczas nie było jeszcze obwodnicy omijającej miasto, czy była w remoncie, ale GPS poprowadził nas przez samo jego centrum (w ubiegłym roku w drodze do Chorwacji już je ominęliśmy). Miasto od razu skradło moje serce i od tamtego czasu obiecuję sobie, że jeszcze kiedyś zatrzymamy się tam na dłużej, szczególnie że leży na ważnym szlaku winiarskim i oferuje całkiem sporo atrakcji związanych z tym szlachetnym trunkiem.  

Dziesięciometrowa kolumna Trójcy Przenajświętszej wykonana z piaskowca znajduje się na Dreifaltigkeitplatz, w samym sercu Poysdorfu. Wzniesiono ją w 1715 r., po tym jak na początku stulecia miasto nawiedziła kolejna już zaraza. Wcześniej, w 1645 r. u schyłku wojny trzydziestoletniej epidemia zabiła tu ok. 5000 ludzi. W obawie przed powtórką mieszkańcy obiecali wznieść kolumnę wotywną.

Autorem kolumny jest Rochus Mayerhofer z Wiednia. Koszty budowy wyniosły 1700 guldenów, które zostały zebrane przez mieszkańców i częściowo opłacone ze skarbu gminy.

Na czterech bokach podstawy znajdują się płaskorzeźby przedstawiające św. Rozalię odpoczywającą w grocie (północ), upadek raju (wschód), ukrzyżowanie Chrystusa (zachód) i herb Poysdorfu (południe). Pomiędzy nimi zobaczyć można inskrypcje z lat 1715, 1832 i 1932, zaś powyżej kamienne figury św. Rocha, św. Sebastiana, św. Karola Boromausza, św. Franciszka Ksawerego i św. Jana Nepomucena. Kolumnę wieńczy grupa postaci Trójcy Świętej koronującej Maryję stojącą poniżej.



WĘGRY

Budapeszt


Kolumna Trójcy Świętej stoi przy Szentharomsag Ter w sąsiedztwie kościoła Św. Macieja, niedaleko Baszty Rybackiej, jednego z najbardziej rozpoznawalnych zabytków Budapesztu. Upamiętnia ofiary dżumy, która nawiedziła Budę w 1691 i 1709 r. Kolumnę wykonano już po pierwszym ataku choroby, gdy jednak wróciła, miasto postanowiło ufundować drugą, dostojniejszą. Konia z rzędem temu, kto zaprzeczy trafności tej decyzji! Zaraza po 1709 r. nigdy już nie pojawiła się w Budapeszcie!

Pierwsza kolumna została wykonana przez architekta Ceresolę Vereio i rzeźbiarza Bernáta Ferrettiego. Realizację drugiej, którą można podziwiać do dziś, powierzono rzeźbiarzowi Fülöpowi Ungleichowi. Kolumnę wieńczy rzeźba Trójcy Świętej. Poniżej znajdują się figury świętych: św. Rocha pokazującego rany, św. Jana trzymającego krzyż, św. Krzysztofa trzymającego na ramionach dzieciątko Jezus, św. Augustyna z płonącym sercem, św. Józefa z lilią i św. Sebastiana przebitego strzałą. Pomnik zdobią również trzy płaskorzeźby: modlącego się króla Dawida, horror epidemii na Zamku w Budzie oraz samą... kolumnę Trójcy Świętej. Pomiędzy nimi wprawne oko dostrzec może trzy herby: jeden dla cesarza, jeden dla miasta Buda i jeden dla Węgier.



Więcej o Budapeszcie przeczytacie w poście "Półtora dnia w Budapeszcie".

SŁOWENIA

Maribor


To chyba moja ulubiona ze wszystkich kolumn morowych, które widziałam w ciągu tych ostatnich kilkunastu lat podróży. Z jednej strony na kompozycję składa się dość sporo elementów, przede wszystkim misternych rzeźb, z drugiej jednak konstrukcja jest lekka, nieco "ażurowa", nie tak przytłaczająca jak kolumna ołomuniecka. Słup został ufundowany przez mieszkańców Mariboru w 1681 r. w darze wdzięczności za pokonanie epidemii dżumy, która pozbawiła życia 1/3 jego obywateli. W 1743 r. oryginał został zastąpiony kompozycją, którą dzisiaj można podziwiać na Rynku Głównym (Glavni trg). Została wykonana w całości z białego marmuru przez miejscowego artystę Jožefa Štrauba. Na szczycie znajduje się rzeźba Maryi, podobnie jak w Pardubicach, z Księżycem u stóp. Kolumna otoczona jest wianuszkiem świętych, niektórych znanych już z wyżej opisanych kolumn. Jest ich szóstka: św. Franciszek z Asyżu, św. Sebastian, św. Jakub, św. Antoni Padewski, św. Roch i św. Franciszek Ksawery.



Kolumna uchodzi za jeden z najlepszych przykładów słoweńskiego baroku. Niestety jest to tylko kopia, która w 1990 r. zastąpiła osiemnastowieczny oryginał. Okazało się, że czynniki atmosferyczne źle wpływają na rzeźby, więc trafiły one do muzeów. 

Więcej o Mariborze pisałam w poście "Popołudnie w Mariborze".

POLSKA

Bystrzyca Kłodzka


Czerwiec 2009 r. był wyjątkowo obfity w opady. Spędzaliśmy wówczas wakacje z rocznym Andrzejem w Goworowie, niemal u stóp Śnieżnika. W planach mieliśmy głównie górskie wędrówki, ale niekorzystna aura sprawiła, że więcej czasu poświęciliśmy na zwiedzanie uroczych dolnośląskich miasteczek. Jednym z nich była Bystrzyca Kłodzka. Kolumna Trójcy Świętej to jeden z tutejszych najcenniejszych zabytków. Wybaczcie, że na zdjęciu jest na drugim planie, ale w tamtym okresie chętniej fotografowałam siebie na tle architektury niż ją samą.

Kolumna wykonana została w 1736 r. przez pochodzącego z Kamieńca Ząbkowickiego (Kamenz, Camenz) śląskiego rzeźbiarza Antona Jörga i uchodzi za jedno z jego najlepszych dzieł. Kolumna powstała, aby chronić miasto przed pożarami i zarazą, która w tym czasie dziesiątkowała okoliczną ludność. W kolejnych latach była pieczołowicie restaurowana. Ma 10 m wysokości. Zgodnie z inskrypcją wykutą na podstawie pomnika, inspiracją dla rzeźby był dwunasty rozdział Apokalipsy św. Jana. Kolumnę wieńczy przedstawienie Trójcy Świętej, poniżej znajduje się rzeźba Matki Boskiej Wniebowziętej otoczonej przez figury świętych: św. Józefa, św. Anny i św. Joachima. Poniżej zaś można zobaczyć rzeźbę Michała Archanioła. Postument otacza kamienna balustrada, w której rogach stoją kolejne figury świętych: św. Floriana, św. Jana Nepomucena i św. Franciszka Ksawerego.

Poza funkcja wotywną, kolumnie przypisywany jest również charakter propagandowy w walce z reformacją.



Mielnik (woj. dolnośląskie)


Nie jestem do końca pewna, czy to na 100% kolumna morowa, bo nie jest ani klasyczną kolumną Trójcy Świętej, ani kolumną maryjną. Wieńczy ją Tron Łaski, w dodatku z Pietą. Trudno znaleźć o tym zabytku jakiekolwiek informacje, ale urzekł mnie ten słup samotnie stojący przy samej drodze krajowej nr 33, właściwie w środku niczego, tuż za miejscowością Mielnik jadąc w stronę Bystrzycy Kłodzkiej. 

Rzeźba datowana jest na połowę XVIII w. przez analogię do podobnych znajdujących się w Gorzanowie (z 1734 r.) i w Szalejowie Dolnym (z połowy XVIII w.).



Zdjęcia pochodzą również z 2009 r. Teraz pomnik jest ładnie odczyszczony.

Warszawa


Pewnie niewiele osób wie, że w Warszawie także znajduje się niewielka kolumna morowa. Figura Matki Boskiej Pasawskiej stoi przy Krakowskim Przedmieściu tuż przy Domu Polonii i Skwerze Hoovera. Mimo to łatwo ją przeoczyć, szczególnie latem, bowiem otacza ją bujna roślinność. Warto jednak zwrócić na nią uwagę, ponieważ to drugi, po Kolumnie Zygmunta, najstarszy pomnik w stolicy.

Figura została ufundowana i wykonana w 1683 r. przez rzeźbiarza i architekta Józefa Bellottiego w podzięce za ocalenie go wraz z rodziną od zarazy, która w latach 1677–1679 nawiedziła Warszawę oraz na pamiątkę zwycięstwa króla Jana III Sobieskiego pod Wiedniem. Pierwowzorem był dla rzeźby cudowny obraz Matki Boskiej Wspomożenia Wiernych (niem. Maria Hilf) znajdujący się w kościele pielgrzymkowym Matki Boskiej Wspomożenia Wiernych (Wallfahrtskirche Mariahilf in Passau) w niemieckiej Pasawie (niem. Passau) i będący sporządzoną w 1620 r. kopią obrazu ołtarzowego pędzla Lucasa Cranacha Starszego z 1537 r. z katedry w Innsbrucku. W okresie szalejącej po Europie dżumy wizerunek Matki Boskiej z Pasawy, której sława przerosła oryginał, był dość chętnie powielany jako słynący z udzielania łask.

Matka Boska z obrazu nie ma korony, ta została dodana warszawskiej rzeźbie dopiero z latach trzydziestych XIX w. Niedługo potem figura została odnowiona na koszt generała Aleksandra Haukego, znów jako wotum, tym razem za ocalenie przed zarazą cholery z 1852 r.

Bardzo lubię ten niepozorny i skromny pomnik, tak ważny dla Warszawy, a kompletnie nie rzucający się w oczy.



Świat znów stanął wobec konieczności walki z szerzącą się epidemią, która każdego dnia pochłania tysiące ofiar. Wirus nie oszczędza ludzi z pierwszych stron gazet, sportowców, aktorów, polityków i następców tronu. Świat obiegają zdjęcia centrów wystawienniczych przerobionych naprędce na szpitale, lodowiska i lotniska zamienionego na kostnice i konwojów ciężarówek wojskowych wywożących ciała do kremacji. Dziś jednak więcej nadziei pokładamy w nauce i medycynie niż w religii, więc wydawać by się mogło, że świat nie potrzebuje już pomników wotywnych. A jednak papież Franciszek wczoraj modlił się o powstrzymanie koronawirusa przed cudownym krucyfiksem, który już raz, w 1522 r. ocalił Rzym od zarazy. Nie wiadomo, ile to jeszcze potrwa i ile osób straci życie, trwa walka z czasem, by jak najszybciej znaleźć lek lub szczepionkę na to paskudztwo. 

Gdy już jednak życie wróci na normalne tory, gdy zaczniemy liczyć straty spowodowane wielotygodniową izolacją i będziemy mogli znów ruszyć w świat ratując globalną gospodarkę generując zyski z turystyki i gastronomii, poszukam kolejnych kolumn morowych i dodam je do tego postu, także te Anno Domini 2020, jeśli takowe powstaną.

(foto: iza & andrzej_g)

piątek, 9 marca 2018

Szeged. Miasto imponujących pałaców

Perła eklektyzmu. Tak często nazywany jest Szeged (czy też po polsku Segedyn). I można by pomyśleć, że jak jest eklektyczny, to jest nijaki. Fakt, ciężko skupić się tu na jednym stylu, ale całość robi oszałamiające wrażenie! To przepych, którego nie powstydziłby się Wiedeń. A jednak o takich miastach pisze mi się najtrudniej. Większość miejsc, które odwiedzam cechuje bogata i często skomplikowana historia. Przechodziły z rąk do rąk pozostawiając po sobie wielokulturowość, często też naznaczone były krwawymi walkami. Zaś to trzecie co do wielkości miasto Węgier w historii nie przewijało się jako arena szczególnie ważnych wydarzeń o znaczeniu międzynarodowym, chociaż jak w całej Europie, i tu zmieniały się władze i protektoraty. Na chwilę znalazło się pod panowaniem Imperium Osmańskiego (w latach 1543-1686), które jednak nie pozostawiło takich śladów jak na Bałkanach, gdzie ta niewola trwała niemal pół tysiąclecia. Jeszcze przed podbojem tureckim Szeged miał status miasta królewskiego, który odzyskał w 1715 r. i dzięki temu mógł szybko się rozwijać, a co za tym idzie i bogacić. Dla historii Węgier ważny jest udział mieszkańców miasta w rewolucji węgierskiej w 1848 r. Lajos Kossuth wygłosił tu słynne przemówienie, ponadto Szeged był ostatnią siedzibą rewolucyjnego rządu w lipcu 1849 r. Mimo represji ze strony władz austro-węgierskich miasto dalej kwitło. Dziś w jego centrum stoi pomnik Kossutha, zaś za kilka dni, 15 marca, Węgry obchodzić będą narodowe święto upamiętniające rewolucję z 1848 r.






Dzisiejszy jego wygląd jest efektem powodzi z 1879 r., która dosłownie zmiotła je z powierzchni ziemi pozostawiając zaledwie 265 z 5723 budynków i grzebiąc 165 istnień ludzkich! Cesarz Franciszek Józef obiecał wówczas, nie bacząc na nie tak przecież dawne zapędy niepodległościowe narodu węgierskiego, że Szeged będzie piękniejszy niż wcześniej i słowa dotrzymał. Z ruin powstało miasto nowoczesne z szerokimi ulicami i imponującymi pałacami w różnych stylach architektonicznych. Dla mnie najpiękniejsza jest architektura secesyjna i to dla niej w dużej mierze tu przyjechałam. Szeged jest bardzo zadbany, właściwie niemal wszystkie budynki lśnią świeżością i czystością i jeśli nie zostały wyremontowane w ostatnim czasie, to dzieje się to teraz.



I cieszę się, że przyjechałam tu latem. Miasto kąpało się w promieniach czerwcowego słońca, które wydobywały całą gamę barw i kształtów przepięknej architektury. Nie bez przyczyny Szeged nazywany jest też czasami miastem słońca, wszak słonecznych dni w roku ma więcej niż większość pozostałych węgierskich miast. Na ulice i place wylewają się wówczas kawiarniane i restauracyjne stoliki, lodziarnie mamią obietnicą ochłody i jest to czas leniwy - idealny, by nieco chaotycznie, bez szczególnego planu powłóczyć się jego ulicami.




A zupełnie nie taki był plan! Przed wyjazdem zrobiłam sobie długą listę tego, co chciałabym zobaczyć, zaś dziewczyna z hotelowej recepcji naniosła mi to wszystko na bezpłatną mapę. No i się zaczęło! Ile pałaców jesteście w stanie zobaczyć w jedno popołudnie? Można stracić głowę biegając od jednego do drugiego! Hola, hola! To dopiero pierwszy dzień wakacji. Kupcie więc lody, w ogródku przy fontannie napijcie się czegoś chłodnego, wyrzućcie mapę i ruszcie przed siebie. Tak po prostu. No dobrze, mapę zatrzymajcie, będzie trochę łatwiej.

Co zatem zobaczyć w trakcie jednodniowego pobytu w Szegedzie?

Architektura secesyjna


Na mojej liście miałam kilka przykładów architektury secesyjnej, poniżej te chyba najbardziej znane.

Pałac Reök

Mój zdecydowany numer jeden! Ma w sobie wszystko to, co lubię w stylu secesyjnym: zwiewność, faliste linie, gięte balkony i bogactwo ornamentów. Od razu w oczy rzucają się kwiaty, jeden z ulubionych motywów secesji. Fioletowe płatki i zielone łodygi pięknie kontrastują ze śnieżnobiałą elewacją pałacu. Na zwieńczeniu dachu przysiadł orzeł z rozłożystymi skrzydłami, choć ten detal akurat łatwo przeoczyć stojąc na dole przed budynkiem. Pałac wzniesiony został w 1907 r. przez architekta Ede Magyara dla inżyniera związanego z wodociągami Ivána Reöka. Motywem przewodnim architektury jest woda, dlatego balustrady gną się niczym rośliny wodne, zaś kwiaty to podobno nenufary, choć mi bardziej przypominają irysy i niezapominajki. Od 2007 r. mieści się tu siedziba Regionalnego Centrum Sztuki. Budynek jest zachwycający i nie oddadzą tego żadne zdjęcia. Trzeba usiąść na jednej ze stojących przy nim ławek i dopiero delektować się jego urodą.









Lokalizacja: Tisza Lajos krt. 56

Pałac Gróf

Uznawany jest za największy budynek wzniesiony w stylu secesyjnym w mieście. Faktycznie jest imponujący, choć już nie tak zwiewny jak pałac Reök. Został zbudowany w latach 1912-1913 według projektu Ferenca Jenő Raichle'a. Nazwa pochodzi od nazwiska prokuratora generalnego miasta, Árpáda Mártona Grófa. Bogato zdobioną fasadę wieńczy ceramiczna dekoracja nawiązująca do sztuki Wschodu. W jego architekturze można też znaleźć inspiracje węgierską sztuką ludową, zaś wieżyczki nadają monumentalnemu gmachowi nieco lekkości.



Lokalizacja: Tisza Lajos krt. 20

Pałac Ungár-Mayer

Imponujący pałac powstał w latach 1910–1911 według projektu Ede Magyara, tego samego, który wyczarował pałac Reök. Ale jakże różne są oba budynki, choć oba nieprzyzwoicie piękne! Pałac Ungár-Mayer ma jeszcze piękne secesyjne motywy, choćby wieńczące narożną wieżyczkę postacie zwiewnych panien, jednak jest już nieco bardziej eklektyczny niż pierwszy z pałaców.







Lokalizacja: Kárász utca 16

Kamienica Móricz

To czterokondygnacyjny budynek mieszkalny, który przeznaczony był dla klasy średniej. Wzniesiony został również według projektu Ferenca Jenő Raichle'a w latach 1910-1912 na zlecenie Jószefa Móricza, urzędnika pocztowego. Był bardzo nowoczesny jak na ówczesne czasy. Posiadał oświetlenie gazowe i piece kaflowe oraz szyb windowy, choć sam dźwig zamontowano dopiero po kilkudziesięciu latach. Po wojnie funkcjonował jako dom komunalny i dopiero w 2007 r. przywrócono mu dawną świetność. Ja bym tam mogła mieszkać w takim domu, nawet komunalnym! 



Lokalizacja: Szent Mihály utca 9

Architektury secesyjnej jest w mieście dużo więcej, nawet nie trzeba specjalnie szukać, bo sama rzuca się w oczy i urodą wcale nie ustępuje tym najbardziej znanym budynkom.







Katedra Wotywna i Uniwersytet


Powódź z 1879 r. musiała być najbardziej traumatycznym doświadczeniem tego miasta, bowiem w wielu miejscach można znaleźć jakieś nawiązania do tej tragedii. Najbardziej jednak namacalną pamiątką przejścia żywiołu jest Katedra Wotywna. Ci, którzy ocaleli z kataklizmu obiecali ufundować majestatyczny kościół. Prace rozpoczęto jednak dopiero w 1913 r. i niemal od razu przerwane zostały przez wybuch I wojny światowej. Budowa ruszyła ponownie dopiero w 1923 r., zaś katedra katolicka konsekrowana została 7 lat później. Okazała świątynia będąca czwartym co do wielkości kościołem na Węgrzech jest mieszanką rozmaitych stylów architektonicznych i bez wątpienia jest wizytówką miasta pojawiającą się chyba we wszystkich opracowaniach poświęconych Szegedowi.



Z katedrą sąsiadują budynki miejscowego Uniwersytetu. Gdy po I wojnie światowej Węgry utraciły południowe terytoria na rzecz Rumunii i Serbii, Szeged stał się miastem przygranicznym i jego znaczenie powoli malało. Wkrótce jednak zaczął przejmować role miast, które znalazły się poza granicami kraju. I tak w 1921 r. do Szegedu przeniósł się Uniwersytet w Kolozsvár (obecnie Kluż-Napoka w Rumunii). Dziś jest jednym z najlepszych na całych Węgrzech i na studia przyjeżdżają tu nawet studenci ze stolicy!




Lokalizacja: Dóm tér

Ratusz


Cesarz Franciszek Józef zainaugurował otwarcie Ratusza w obecnym neobarokowym gmachu w 1883 r. Jedną z klatek schodowych zdobi cytat z jego obietnicą, że Szeged będzie piękniejszy niż wcześniej. Poprzednia siedziba władz miasta przetrwała tragiczną powódź, jednak jej skromna architektura przestała pasować do odbudowywanej w przepychu okolicy. Nowy gmach został wzniesiony według projektu znakomitego duetu architektów węgierskich, Ödöna Lechnera i Gyuli Pártosa, tych samych, którzy później zaprojektowali także Ratusz w nieodległym i bardziej kameralnym mieście Kecskemét, moim zdaniem dużo piękniejszy niż ten w Szegedzie!   




Lokalizacja: Széchenyi tér 10

Synagogi


W mieście są dwie synagogi, stara i nowa. Pierwsza, klasycystyczna, została wzniesiona w latach 1837-1843. przez braci Lipovszky, Henrika i Józsefa. Budynek przetrwał powódź z 1879 r. Dziś tuż przy wejściu można zobaczyć marmurowe tablice z inskrypcjami węgierskimi i hebrajskimi, które pokazują poziom wody w czasie kataklizmu. Nieco mylące może być to, że wiszą na niewielkiej wysokości, jednak w ramach porządkowania miasta po przejściu żywiołu teren w tym miejscu został podniesiony o dwa metry poprzez nawiezienie warstwy ziemi. Dziś bożnica nie pełni już funkcji religijnych, tylko kulturalne.



Nowa synagoga wzniesiona została w 1903 r. Budynek jest mocno eklektyczny, bardzo przezdobiony, a przez to nieco... jak z bajki. Niestety w ubiegłym roku nie miałam szczęścia do żydowskich domów modlitwy, bo zarówno synagoga w Szegedzie, jak i w niedalekiej Suboticy były w remoncie, przez co nie mogę ich pokazać w pełnej krasie i nie udało mi się do nich wejść (poza tym w soboty i tak są nieczynne, a właśnie w ten dzień tygodnia przyszło nam zwiedzać Szeged). Na szczęście w Suboticy będę znów w tym roku i mam nadzieję nadrobić zaległości. Jest też dobry powód, by kiedyś wrócić do Szegedu, bo naprawdę polubiłam to momentami zbyt przezdobione jak ta synagoga miasto.





Lokalizacja: Hajnóczy utca 12 (stara synagoga) i Jósika utca 10 (nowa synagoga)

Brama Bohaterów


Miejsce upamiętnia żołnierzy z Szegedu, którzy zginęli podczas I wojny światowej. Wewnątrz łuku można zobaczyć freski o tematyce wojennej namalowane przez Vilmosa Aba-Nováka. Bramę zdobią też dwa posągi z postaciami wojskowych. Jest to również ciekawe rozwiązanie architektoniczne, bowiem powyżej znajduje się normalny blok mieszkalny, dołem zaś przejeżdżają samochody i tramwaje, odbywa się także ruch pieszych.




Lokalizacja: Aradi vértanúk tér

Wieża Ciśnień


Ciekawostka dla tych, którzy lubią zabytki techniki. To pierwsza na całych Węgrzech Wieża Ciśnień wykonana z żelbetu. Wzniesiona została w 1904 r. według projektu Szilárda Zielińskiego. Do dziś pełni swoją pierwotną funkcję, ale też znajduje się na niej punkt widokowy oraz ekspozycja poświęcona historii fizyki.



Lokalizacja: Szent István tér

Plac Klauzál 


Plac w samym centrum miasta, do którego można dojść deptakiem od strony Uniwersytetu. Niezwykle urokliwe miejsce, latem pełne kawiarnianych ogródków. Pośrodku stoi wspomniany wcześniej pomnik Lajosa Kossutha, a niemal vis a vis widoczne jest źródło wody z motywami nawiązującymi do prawosławia. 





Modernizm


Architektury modernistycznej w ścisłym centrum Szegedu nie ma zbyt wiele, bo i miasto jest architektonicznie stosunkowo młode i chyba nie zanotowało zbyt dużych zniszczeń w czasie II wojny światowej. Nie było więc sypiących się ruder, które po wojnie można by było wyburzyć i w ich miejscu wznieść gmachy pozbawione wyszukanych ozdób o geometrycznych, przeszklonych fasadach. Modernizm wdzierał się do miasta trochę jakby przypadkiem, mimochodem i również znienacka pojawia się gdzieś w sąsiedztwie starszej architektury, pozwalając nieco odpocząć oczom od natłoku zdobień, do których nie przywykłam w takiej ilości!









Szeged od kuchni


Miasto na stałe wpisało się również w historię kuchni węgierskiej. To tu w 1869 r. został otwarty pierwszy sklep wędliniarski Marka Pick. Salami Pick nikomu chyba nie trzeba przedstawiać!

Okolice Szegedu to także jeden z głównych regionów uprawy papryki na Węgrzech. W mieście urodził się chyba najbardziej znany młynarz paprykowego proszku, János Kotányi, założyciel firmy produkującej przyprawy, która jest również jedną z najpopularniejszych na polskim rynku.

Kuchnia Szegedu słynie z zupy rybnej oraz gęsiej wątróbki, a jednak, żeby znaleźć dobrą restaurację serwującą klasyki kuchni węgierskiej, trzeba się nieco naszukać. Gdy wędruje się ulicami miasta, w oczy rzucają się pizzerie i lokale serwujące modne w ostatnim czasie burgery oraz oczywiście liczne kawiarnie, spadek po panowaniu Habsburgów.  



Na fantastyczną zupę rybną i wątróbkę (oraz inne dania narodowej kuchni) warto udać się do restauracji Alabárdos. Lokal położony jest przy cichej ulicy, latem z tyłu budynku działa plenerowy ogródek. Wszystko, czego próbowaliśmy było bardzo smaczne i ładnie podane (ciekawie serwowany jest tatar). Zupa rybna, pełna kawałków ryb, spokojnie wystarczy jako jedno danie. Do tego lokalne wina i profesjonalna obsługa. Chyba właśnie tak powinno zaczynać się wakacje!







Lokalizacja: Oskola utca 13

Mam wrażenie, że Węgry są nieco niedocenianym przez nas krajem, choć leżą przecież wcale nie tak daleko. W latach PRL popularne były wakacje nad Balatonem, chętnie też odwiedzamy stolicę. Warto jednak poświęcić nieco uwagi także Węgrom południowym, bo Szeged i położony w odległości ok. 80 km od niego Kecskemét to prawdziwe perełki! Zresztą ciekawy jest cały ten region leżący obecnie w obrębie trzech krajów: na Węgrzech, w Serbii i w Rumunii. Mam nadzieję, że do Szegedu jeszcze kiedyś wrócę, tymczasem w tym roku będę znów w Suboticy, która również słynie z architektury secesyjnej, ale jest nieco bardziej kameralna. O niej także niebawem opowiem.