czwartek, 30 listopada 2017

Warszawa przyłapana... w listopadzie 2017 (plus rekomendacje na grudzień)

Szczerze mówiąc trochę boję się zabudowy terenu wokół Pałacu Kultury i Nauki, a to powoli staje się faktem. W tym miesiącu wyłoniono bowiem pięć projektów zabudowy Placu Defilad, z których ostatecznie jeden ma zostać wybrany do realizacji. Plac roboczo nazwano Placem Centralnym, wszak defilady odeszły do lamusa, zresztą gdy na tym skrawku centrum miasta staną dodatkowe budynki, choćby siedziba Muzeum Sztuki Nowoczesnej, raczej nie będzie już miejsca na żadne defilady. Może jednak moje obawy są nieco na wyrost, bo wybrane koncepcje wcale nie są takie złe. Jedna zakłada taflę wody pośrodku placu, inna większą niż obecnie ilość zieleni. Na wizualizacjach każda wygląda ciekawie, choć zdaję sobie sprawę, że wizualizacje często dalekie są od późniejszej rzeczywistości. 

A ta rzeczywistość może okazać się niezbyt łaskawa dla samego Pałacu. Przez media przetoczyła się niedawno burza po wypowiedzi jednego z polityków, który nie miałby nic przeciwko jego wyburzeniu. Warszawiacy się podzielili. Część przyklasnęła temu pomysłowi uznając budynek za pomnik Stalina, inni Warszawy bez Pałacu sobie nie wyobrażają. Zaliczam się do tej drugiej grupy. Nie, żeby mnie jakoś zachwycał swoją architekturą, ale przez tyle lat stał się jedną z wizytówek stolicy, na tyle okazałą, że widoczną z daleka, gdy mija się rogatki miasta. Ten widok to dla mnie zawsze ciepłe skojarzenia z powrotami do domu, może dlatego, że odkąd ja jestem, on zawsze był. Jako licealistka i studentka przez długie lata regularnie odwiedzałam Teatr Studio, a jeszcze potem swoim gościom spoza miasta pokazywałam panoramę Warszawy z trzydziestego piętra tego przez lata najwyższego stołecznego budynku. Nie wiem, czy z jakimkolwiek innym budynkiem w Warszawie mam związanych tyle wspomnień.

Listopadowa aura w tym roku nie rozpieszczała (jakby kiedykolwiek było inaczej). Zawsze powtarzam, że to najlepszy miesiąc na nadrabianie muzealnych zaległości. Nie bez przyczyny niektóre w tym miesiącu nie pobierają opłat za wstęp, w innych zaś w tym okresie ruszają ciekawe ekspozycje czasowe. Ja tym razem postawiłam na Muzeum Narodowe w Warszawie. Aktualnie można oglądać dwie interesujące wystawy czasowe: "Biedermeier" i "Miejska rewolta. Awangarda w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie". Chciałam zobaczyć przede wszystkim awangardę, ale okazało się, że na wszystkie wystawy czasowe można wejść na jeden bilet, więc poszłam zobaczyć także biedermeier, chociaż nie przepadam ani za tym stylem, ani za epoką, w której powstawał. A mimo to wystawa podobała mi się bardzo! Jest i malarstwo, i meble, i szkło, i porcelana, i biżuteria, i ubiory. Mnóstwo eksponatów! Wystawa jest kolorowa i bardzo miła dla oka. Awangarda ciekawa, ale z kolei dość skromna, bo w założeniu prezentuje jedynie prace na papierze, czyli obrazy, rysunki, grafikę oraz awangardowe czasopisma. 





NOWOŚĆ! REKOMENDACJE NA GRUDZIEŃ

Po publikacji wpisu podsumowującego październik w Warszawie dostałam mnóstwo sygnałów, że przegapiliście wystawę Escape Rooms I Pop Up Gallery, która dostępna była dla zwiedzających jedynie przez miesiąc. Pojawiły się hasła w stylu: gdybym wiedział/a wcześniej... Jest w tym trochę mojej winy, ponieważ dzielę się z Wami ciekawymi wydarzeniami w Warszawie zawsze pod koniec miesiąca, bez względu na to, ile one trwają. Wychodząc zatem naprzeciw Waszym oczekiwaniom postanowiłam na próbę polecać Wam niektóre wydarzenia z wyprzedzeniem. To będzie bardzo subiektywny wybór - miejsca i wystawy, które sama będę chciała zobaczyć i które mam nadzieję pojawią się potem w comiesięcznym podsumowaniu. W grudniu w Warszawie zwykle dużo się dzieje, przede wszystkim za sprawą magii Świąt Bożego Narodzenia. Mam nadzieję, że w poniższym zestawieniu każdy znajdzie coś dla siebie.

Targi "Grecka Panorama" (2-3 grudnia 2017 r., Stadion Narodowy)


Jest to impreza przede wszystkim branżowa, ale jeśli ktoś wybiera się do Grecji, powinien na nią zajrzeć, bowiem można zebrać sporo materiałów na temat różnych regionów tego kraju. W ubiegłym roku wiedząc już, że będę m.in. w Ioanninie, odwiedziłam stoisko regionu Epir i dostałam mapkę miasta oraz foldery poświęcone najważniejszym atrakcjom, które przydały mi się na miejscu. Podczas ubiegłorocznej edycji znalazłam też... wyspę, na której spędzę przyszłoroczne wakacje!

Na targach można także zaopatrzyć się w oliwę, sery, wina, przyprawy (uwielbiam greckie oregano!) i mnóstwo innych greckich produktów.

Konieczna rejestracja.



Wystawy


Obie wspomniane w poście wystawy czasowe w Muzeum Narodowym w Warszawie będzie można jeszcze zobaczyć przez cały grudzień: "Biedermeier" do 7 stycznia 2018 r., zaś ekspozycję "Miejska rewolta. Awangarda w zbiorach Muzeum Narodowego w Warszawie" do 21 stycznia 2018 r. W grudniu Muzeum Narodowe szykuje także prawdziwą petardę dla miłośników sztuki XX w. - otwarcie stałej Galerii Wzornictwa Polskiego zapowiedziane na 15 grudnia tego roku. Muszę przyznać, że dawno już na żadną ekspozycję, tym bardziej stałą, nie czekałam tak bardzo!



Muzeum Sztuki Nowoczesnej zaprasza na wystawę pt. "Inny Trans-Atlantyk. Sztuka kinetyczna i op-art w Europie Wschodniej i Ameryce Łacińskiej w latach 50. – 70." (od 17 listopada 2017 r. do 11 lutego 2018 r.).

W Muzeum Warszawy natomiast 6 grudnia ruszy pierwsza ekspozycja czasowa. Nosi tytuł "Mikrokosmos rzeczy: publiczne i prywatne życie kolekcji" i będzie pokazywać historię tworzenia kolekcji Muzeum Warszawy oraz opowiadać o tym jak zwykłe rzeczy codzienne przeobrażają się w muzealne eksponaty, a prywatne wnętrza w sale wystawiennicze. Wystawę będzie można oglądać do 18 marca przyszłego roku.

Z kolei w Centrum Promocji Kultury Praga-Południe przy Podskarbińskiej 2 prezentowana jest wystawa fotograficzna pt. "Wznieść się wyżej!". Pokazuje zdjęcia z balonowych przelotów nad Warszawą w październiku br., w ramach projektu Balloon Sci-Art Gallery. W czasie lotu prowadzona była bezpośrednia transmisja przez sieć internetową i radiową do wybranych odbiorców na całym świecie: placówek naukowych, galerii artystycznych, placówek dyplomatycznych oraz osób prywatnych. I tu muszę się czymś pochwalić. Na wystawie prezentowane jest także jedno z moich zdjęć!

Królewski Ogród Światła (28 października 2017 r. - 25 lutego 2018 r., Pałac w Wilanowie)


W Wilanowie ruszyła kolejna edycja "Królewskiego Ogrodu Światła". Będzie można ją oglądać aż do 25 lutego 2018 r. Wstyd się przyznać, ale wybieramy się tam rodzinnie co roku i dotąd nie udało nam się dotrzeć.

Świąteczna iluminacja Warszawy (9 grudnia 2017 r., tuż po zapadnięciu zmroku)


Warszawa rozbłyśnie świątecznie jak co roku. Ciekawa jestem, jakie nowe akcenty pojawią się w tegorocznym wystroju Traktu Królewskiego. Nowością natomiast będzie pierwszy zimowy pokaz multimedialnych fontann na Podzamczu. Fontanny nie będą jednak tryskać wodą, a światłem. Pokazy odbędą się 9 i 10 grudnia o pełnych godzinach od godz. 16:00 do 21:00. 



Jarmarki Bożonarodzeniowe


Moda na odwiedzanie Jarmarków Bożonarodzeniowych, szczególnie na zachód od Polski, trwa już od kilku lat, ale mam wrażenie, że w tym roku osiągnęła jakieś apogeum. Nie jestem w stanie zliczyć, ile w ciągu ostatniego miesiąca przewinęło mi się przed oczami blogowych artykułów zachęcających do odwiedzenia choć jednego. To kolejna, po Walentynkach i Halloween, moda, która do Polski trafiła z zagranicy. Jarmarki organizowane przed Świętami Bożego Narodzenia są popularne szczególnie w kulturze krajów protestanckich. Kramy wystawiane są najczęściej na rynkach miast. W Polsce najładniejszy i najbardziej wystawny odbywa się obecnie chyba we Wrocławiu, jednak moda na małe drewniane domki oferujące bombki, słodycze, rękodzieło i... grzane wino dociera także nad Wisłę. W tym roku w całej Warszawie planowanych jest kilka takich jarmarków.

Najbardziej znany, na Starym Mieście wzdłuż murów Starówki tuż przy Placu Zamkowym, ruszył już 25 listopada i będzie można go odwiedzić do 7 stycznia przyszłego roku.



Kolejne dołączą w najbliższych dniach: przed centrum handlowym Złote Tarasy vis a vis Pałacu Kultury i Nauki (1-23 grudnia), na Pl. Narutowicza (9-23 grudnia), czy weekendowy przed Urzędem Miasta na Targówku (16-17 grudnia). 

Kiermasze świąteczne organizują też muzea: Muzeum Etnograficzne (9-10 grudnia) i Muzeum Azji i Pacyfiku (9 grudnia).

Lodowiska


Uroku zimowej Warszawie bez wątpienia dodają lodowiska, pod warunkiem oczywiście, że jest mróz, choć coraz więcej jest również sztucznych. Swoje ma praktycznie każda dzielnica, ale najbardziej malowniczo położone jest na Rynku Starego Miasta, który przez ten krótki okres wygląda jak z pocztówek UNICEF-u.



W tym roku, po raz drugi, lodowisko będzie także na Placu Europejskim. To z kolei ma chyba najciekawszą lokalizację w Warszawie, pomiędzy rozświetlonymi tysiącem okien biurowcami. 



To by było na tyle, ale mam do Was prośbę: dajcie proszę znać, czy w kolejnych miesiącach chcielibyście podobne zestawienia i czego w tym brakuje (może koncerty, premiery teatralne lub kinowe?). A może wiecie jeszcze o czymś wartym polecenia? Podzielcie się swoimi pomysłami na grudzień!

poniedziałek, 27 listopada 2017

Nie tylko gotyk na dotyk. Toruńskie kontrasty

Gdy mniej więcej w połowie Alei Solidarności stanie się twarzą do Starego Miasta, po lewej stronie między drzewami dostrzec będzie można skupisko wiejskich chałupek krytych strzechą, zaś po prawej mniej więcej vis à vis tej niecodziennej wsi w środku miasta, ultranowoczesną bryłę o niebanalnej formie. A wszystko w bezpośrednim sąsiedztwie gotyckich gmachów z czerwonej cegły. To kwintesencja Torunia. Miasto samo o sobie mówi, że ma gotyk na dotyk. To nieprawda! W Toruniu na dotyk jest i jego przeszłość, i teraźniejszość, i przyszłość.




Centrum Kulturalno-Kongresowe Jordanki


Niespecjalnie przepadam za architekturą współczesną, ale prawda jest taka, że choć w Polsce, szczególnie w Warszawie, sporo się obecnie buduje, to jest to w dużej mierze architektura mierna, której celem jest jedynie piąć się w górę i zapewnić jak najwięcej powierzchni na wynajem. Wartościowych realizacji w Warszawie jest niewiele, ale to wcale nie znaczy, że w Polsce ich nie ma. Żeby się o tym przekonać, wystarczy jechać do Katowic, Żor lub... do Torunia.



Budynek Centrum Kulturalno-Kongresowego zaprojektował znany hiszpański architekt Fernando Menis. Obiekt o świetnej akustyce i możliwości dowolnej aranżacji widowni został oddany do użytku w grudniu 2015 r. Jest odważny w formie, szczególnie jak na sąsiedztwo toruńskiej Starówki wpisanej na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Ponoć historia i architektura miasta były dla architekta inspiracją przy tworzeniu projektu, stąd fasada częściowo utrzymana jest w ceglastej czerwieni, podobnie jak większa część futurystycznego wnętrza. Gotyk w gmachu Jordanek ciężko mi jakoś dostrzec, ale budynek jest zachwycający! W dodatku jest świetnie wyeksponowany. Powstał na terenach dawniej wykorzystywanych jako sportowo-rekreacyjne, więc otacza go praktycznie tylko zieleń, dzięki czemu ani nie ginie wśród innej architektury, ani jej nie dominuje. To jeden z najciekawszych przykładów współczesnej architektury w Polsce.



Plac przed budynkiem otrzymał imię Grzegorza Ciechowskiego. To właśnie w Toruniu w 1981 r. zadebiutowała Republika. Zespół praktycznie od początku istnienia związany był z Klubem Studenckim Od Nowa działającym przy Uniwersytecie Mikołaja Kopernika.



Centrum Kulturalno-Kongresowe Jordanki
Aleja Solidarności 1-3

Centrum Sztuki Współczesnej "Znaki Czasu"


Budynek CSW sąsiaduje i z toruńską Starówką, i z Centrum Kulturalno-Kongresowym Jordanki. Jest nowoczesny, choć nie tak odważny jak Jordanki. Został zaprojektowany przez wrocławskiego architekta Edwarda Lacha, zaś projekt zrealizowała pracownia architektoniczna R2 Lesława Rubika, także z Wrocławia. To pierwszy po 1939 r. budynek wzniesiony specjalnie na potrzeby ekspozycji sztuki współczesnej w Polsce. Gmach wykonany jest z czerwonej cegły, dlatego świetnie komponuje się ze znajdującymi się naprzeciwko zabudowaniami Starego Miasta, a jednocześnie jego nowatorska bryła współgra z architekturą sąsiednich budynków. 




Aktualnie w CSW prezentowana jest wystawa twórczości znanego reżysera Davida Lyncha, która towarzyszy tegorocznej edycji festiwalu Camerimage. Nie mogę odżałować, że minęłam się z ekspozycją dosłownie o włos. Prezentowana będzie do lutego przyszłego roku, więc mam nadzieję, że uda mi się odwiedzić Toruń jeszcze raz, bo bardzo chciałabym ją zobaczyć. 

Centrum Sztuki Współczesnej "Znaki Czasu"
Wały gen. Sikorskiego 13

Skansen


To, że Muzeum Etnograficzne znajduje się w ścisłym centrum miasta to żaden ewenement, ale że towarzyszy mu skansen? Tuż za północnymi murami toruńskiej Starówki zlokalizowany jest niewielki park etnograficzny, chyba najmniejszy, w jakim byłam. Niestety bardzo mała powierzchnia nie pozwoliła na odtworzenie charakterystycznego dla tego regionu układu wsi. W skansenie można obejrzeć zaledwie trzy, czy cztery zagrody oraz kilkanaście chałup, głównie z XVIII i XIX w., przeniesionych tu z Kaszub, Borów Tucholskich, Kociewia, Kujaw, ziemi chełmińskiej i dobrzyńskiej. W centrum ekspozycji znajduje się wiatrak typu koźlak. Ach, jak ja je lubię! Jest też młyn wodny i remiza strażacka. 
















Większość chałup nie różni się aż tak bardzo od tych, które znam z innych regionów Polski. Na szczęście toruński skansen pokazuje także akcenty lokalne, związane z nadwiślańskim położeniem miasta. Do takich bez wątpienia należy barka rybacka, zwana także pływakiem, czyli rybacki dom na wodzie. W 1967 r. był nawet projekt utworzenia skansenu wiślanego przy ul. Winnica. Niestety nigdy nie został zrealizowany.



Ciekawostką poniekąd także związaną z Wisłą jest też lapidarium poświęcone Olędrom. Ci osadnicy z Holandii, głównie wyznania mennonickiego (mennonici to chrześcijanie, odłam protestantyzmu), którzy w XVI-XVII w. osiedlali się na terenie ówczesnych Prus Królewskich oraz wzdłuż Wisły na terenie dzisiejszych Kujaw, Mazowsza i Wielkopolski, zajmowali się głównie pracami melioracyjnymi i hydrologicznymi i cieszyli się, jak na ówczesne czasy, dużą swobodą zachowując wolność osobistą i wolność wyznania. 



Jesień to chyba najpiękniejsza pora roku na odwiedziny w muzeum na świeżym powietrzu, gdzie brąz starego drewna cudnie komponuje się z żółciami i czerwieniami. Na szczęście orkan Grzegorz, który przetoczył się nad Polską kilka dni wcześniej nie zdmuchnął wszystkich liści z drzew, które teraz opadały tworząc złote dywany. W dodatku pogoda tego dnia zrobiła się jak na zamówienie pieszcząc skórę jesiennymi promieniami słońca.



Przy Muzeum Etnograficznym można też obejrzeć plenerową ekspozycję rzeźb wykonanych z blachy.





Muzeum Etnograficzne im. Marii Znamierowskiej-Prüfferowej 
Wały gen. Sikorskiego 19

Kompozycja Stefana Knappa - aula Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika 


Był jeszcze jeden powód, dla którego bardzo chciałam odwiedzić Toruń: kompozycja plastyczna autorstwa Stefana Knappa na ścianie auli Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika. Budowę kompleksu uniwersyteckiego na toruńskich Bielanach rozpoczęto w latach sześćdziesiątych XX w. Realizację powierzono Pracowni Urbanistyczno-Architektonicznej S-77 pod kierunkiem związanego z Politechniką Warszawską Ryszarda Karłowicza. Prace miały być zakończone w 1973 r. na obchody pięćsetnej rocznicy urodzin patrona uczelni, Mikołaja Kopernika. To właśnie na terenie kampusu w tej części miasta zlokalizowany jest klub Od Nowa, z którym związana była Republika. 



Budowę auli rozpoczęto w 1969 r., zakończono zaś trzy lata później. Mogła pomieścić 1000 osób i do czasu oddania do użytku Centrum Kulturalno-Kongresowego Jordanki była największą salą kulturalno-estradową w Toruniu.



Zewnętrzną ścianę auli zdobi unikatowa okładzina nawiązująca oczywiście do postaci patrona uczelni. Postać astronoma wkomponowana została w zegar w górnej części kompozycji składającej się głównie z kolorowych kół i okręgów nawiązujących do gwiad i planet. Niektóre są wypukłe. Całość robi iście bajkowe wrażenie. Wygląda jak ceramika, ale to... emalia! Tworzący głównie na emigracji Knapp opatentował technikę malowania metalu emalią dla potrzeb dzieł wielkoformatowych wykorzystywanych w architekturze. Toruńska realizacja jest jedną z nielicznych prac wykonanych przez artystę w Polsce. Mnie zachwyciła!







Aula Uniwersytetu im. Mikołaja Kopernika
ul. Gagarina 11

Gdy zaplanowałam czterodniowy pobyt w Toruniu, sporo osób mówiło, że to za długo, że dwa dni w zupełności wystarczą. Być może latem, gdy dzień jest dłuższy, muzea są dłużej otwarte i biegając od zabytku do zabytku, tak. My jednak podróżujemy niespiesznie i po czterech dniach mam wrażenie, że jeszcze wiele zostało do zobaczenia. Zdarza mi się opuszczać różne miejsca z myślą, że jeszcze jeden dzień by mi się przydał, ale ile by ich nie było, to i tak zawsze będzie o ten jeden dzień za krótko. Z takim przeświadczeniem wyjechałam z Torunia i wiem, że będę chciała tam wrócić. 

Zapraszam także do lektury poprzedniego wpisu poświęconego toruńskiemu Staremu Miastu i atrakcjom dla dzieci.

A jeśli zastanawiacie się, gdzie smacznie zjeść w Toruniu, zajrzyjcie do mojego subiektywnego przewodnika po toruńskich restauracjach.

czwartek, 16 listopada 2017

Na niepogodę... Toruń! Stare Miasto i atrakcje dla dzieci

Deszcz przestał padać chwilę przed naszym przyjazdem. Wielobarwne fasady kamienic nabrały bardziej intensywnych kolorów, a cegły zrobiły się jeszcze bardziej czerwone. Nieliczne już letnie ogródki, ostatni bastion lata w mieście, znikały na naszych oczach ładowane do samochodów dostawczych. Lubię miasta po sezonie z ich nieco senną, powolną już atmosferą. Jednak gdy ma się dzieci w wieku szkolnym, trudno jest podróżować w tym okresie. W tym roku jednak szkoła moich latorośli postanowiła sprawić nam niespodziankę i ogłosiła 2 i 3 listopada dniami wolnymi do zajęć edukacyjnych (dyrektor każdej szkoły ma w ciągu roku szkolnego do dyspozycji 6 dni, kiedy może odwołać zajęcia, coś jak godziny dziekańskie na uczelniach). Prognozy pogody nie wróżyły niestety niczego dobrego, więc w perspektywie miałam albo spędzenie tych dni z chłopakami w domu, albo zabranie ich w takie miejsce, gdzie nawet w przypadku niekorzystnej pogody, będzie co robić. Dość długo zastanawiałam się nad wyborem odpowiedniego miejsca, choć w ostatnim okresie to był już wybór między Krakowem a Toruniem. W Krakowie bardzo kusiła mnie kończąca się właśnie wystawa twórczości Ivana Mestrovicia, ale summa summarum to jednak Toruń oferował więcej atrakcji dla dzieci pod dachem na wypadek kapryśnej polskiej aury, szczególnie dającej się we znaki o tej porze roku.

Wcześniej byłam w tym mieście tylko raz. Miałam wówczas mniej więcej tyle lat, co moi chłopcy teraz. Pamiętałam ogólny zarys Starego Miasta i jeden sklep z piernikami, ale toruńska współczesność jednocześnie zaskoczyła mnie i oczarowała! 

Żywe Muzeum Piernika i Planetarium 


Prognozy pogody na cały nasz pobyt w Toruniu nie były zbyt zachęcające, więc wypisałam sobie całą listę atrakcyjnych dla dzieci miejsc pod dachem.

Pierniki poszły na pierwszy ogień. Chłopaki szalenie lubią w domu mieszać w garnkach, pomagać w lepieniu pierogów i w innych rewolucjach kuchennych, więc gdy dowiedzieli się, że w Toruniu będą mogli samodzielnie przygotować pierniki, chcieli nawet zabrać ze sobą z Warszawy rozmaite akcesoria do zdobienia wypieków.



Żywe Muzeum Piernika mieści się w zabytkowym spichlerzu z 1863 r. i proponuje przecudowną formę opowieści o tych najbardziej charakterystycznych dla miasta słodyczach, z jajem, angażującą we wspólną zabawę starszych i młodszych pod opieką Mistrza Piernikarskiego (naszą grupę dyscyplinował Mistrz Paweł z Torunia) i Wiedźmy Korzennej. Bawiłam się rewelacyjnie, chłopaki też. Andrzej pomagał przesiewać mąkę (kryterium wyboru asystenta do tego zadania było to, kto ma najciemniejsze ubranie!), potem wspólnie z Jerzem obsługiwali późniejsze już urządzenie do dzielenia ciasta piernikowego na równe porcje. Ekspozycja jest bowiem podzielona na dwie części: średniowieczną, gdy pierniki robiono ręcznie (w tej części są warsztaty lepienia wchodzące w cenę biletu) oraz z czasów, gdy proces produkcji został zmechanizowany na przełomie XIX i XX w. (w tej części można samodzielnie ozdobić gotowe już wypieki - atrakcja jest dodatkowo płatna). Zabawa trwa około godzinę, można się także na miejscu zaopatrzyć w słodkie pamiątki z Torunia. Niedaleko działa też muzealny sklep firmowy.







Toruńskiego Planetarium nie trzeba raczej reklamować, wszak przecież to miasto Kopernika. Planetarium ruszyło w 1994 r. Mają dwa pokazy przeznaczone dla dzieci. Każdy trwa ok. 40 min. "Cudowna podróż" przybliża układ słoneczny oraz podstawowe gwiazdozbiory, zaś "Mój kumpel Niko" to opowieść o dziecięcych latach Mikołaja Kopernika w Toruniu, miejscach z nim związanych i początkach jego fascynacji niebem, są więc i widoki dawnego i współczesnego Torunia, i niebo widziane oczami przyszłego astronoma. Pierwszy podobał nam się bardziej, jednak takie pokazy chyba nie są dla mnie, bo mój błędnik wariował i momentami musiałam zamykać oczy. Chłopcy za to jak zahipnotyzowani patrzyli w górę.



Żywe Muzeum Piernika
ul. Rabiańska 9
(sklep: ul. Żeglarska 18)

Planetarium
ul. Franciszkańska 15-21

Pogoda podczas naszego pobytu w Toruniu okazała się łaskawsza niż pierwotnie zakładały prognozy, więc moją listę miejsc do odwiedzenia pod dachem zostawiłam na następny raz. Znalazły się na niej jeszcze: Muzeum Toruńskiego Piernika (tak, w Toruniu działają dwa muzea poświęcone temu słodkiemu symbolowi miasta), które również oferuje warsztaty wypieków, Muzeum Podróżników im. Tony`ego Halika, Dom Legend Toruńskich oraz Muzeum Zabawek i Bajek.

Zamek krzyżacki


Zamek to chyba określenie nieco na wyrost, choć istniał w tym miejscu naprawdę. Trzeba tylko uruchomić wyobraźnię lub obejrzeć makietę w podziemiach. Wzniesiony został w XIII w., jednak do dziś dotrwał w szczątkowych fragmentach, a to za sprawą samych Torunian. W 1454 r. Związek Pruski, skupiający mieszczan i szlachtę pod przewodnictwem patrycjatu Gdańska, Torunia, Elbląga i Chełmna wystąpił przeciwko zakonowi krzyżackiemu zdobywając wszystkie zamki i miasta krzyżackie (z wyjątkiem Malborka i Chojnic). Wówczas mieszkańcy Torunia zburzyli zamek, zaś poparcie powstania przez Koronę Królestwa Polskiego z Kazimierzem IV Jagiellończykiem na tronie dało początek tzw. wojnie trzynastoletniej. 

Zamek nigdy nie powrócił do dawnej świetności. Odbudowano go fragmentarycznie i na przestrzeni kolejnych lat był wielokrotnie przebudowywany. Ostatecznie teren twierdzy "uporządkowano" w latach 1958-1966. Rozebrano wszystkie zabudowania i zapadła decyzja, że zostaje tylko to, co średniowieczne (czyli prawie nic) uzupełnione współczesną cegłą, żeby powstrzymać dalszą destrukcję. 






Zajrzeć warto, szczególnie z dziećmi, choć z pozoru całość wygląda mizernie, ot zarys pomieszczeń o wysokości niewiele wyższej od dorosłego człowieka (na murach prezentowana jest niewielka, ale ciekawa ekspozycja polskiego plakatu vintage), pozostałości gdaniska, czyli zakonnej toalety ze skromną ekspozycją historyczną oraz podziemia. To, co pod powierzchnią ziemni zazwyczaj jest najciekawsze i toruński zamek nie jest żadnym odstępstwem od reguły. Jest wspomniana makieta pierwotnego wyglądu twierdzy, są zbroje rycerskie i sala, gdzie wyświetlany jest film historyczny. Z oddali jednak mamią zmieniające się kolorowe światła, raz czerwone, raz fioletowe, potem przechodzące w zieleń i niebieski. Ciekawość podświadomie prowadzi w to miejsce. Im bliżej, tym widać zarysy podświetlonych postaci. Coraz bardziej widoczny staje się... szkielet. A gdy tylko przekroczy się próg sali ze światłami... Dawno nie widziałam moich dzieci tak szybko uciekających! I za chwilę wracających, by jeszcze raz usłyszeć szczęk łańcuchów i inne upiorne dźwięki. Zdania na temat tej atrakcji są podzielone i można spotkać opinie, że ten fragment ekspozycji jest tandetny i nic nie wnosi do historii zamku. Na dziecięcą wyobraźnię wpływa jednak o wiele bardziej niż cała historia zakonu krzyżackiego. Gdy opuściliśmy zamek, Andrzej złapał mnie za rękę: Mamo, a jutro pójdziemy znowu?




Stare Miasto


Najlepiej podziwiać je z przeciwległego brzegu Wisły, z miejsca, które nazywane jest Kępą Bazarową. Urządzono tu niewielki taras widokowy. Identyczny znajduje się po drugiej stronie, tuż za murami Starego Miasta. Kiedyś dokładnie w tym miejscu oba brzegi łączył most.





Spacer bulwarami nad Wisłą jest bardzo przyjemny przy ładnej pogodzie, choć nie można oprzeć się wrażeniu, że Toruń jest kolejnym z polskich miast, które odwróciło się od rzeki. Być może latem jest tu więcej życia (widziałam dwie zacumowane przy brzegu barki, które zapewne pełnią funkcję sezonowych kawiarni/barów, o tej porze roku nieczynnych). Rozbawił mnie natomiast mural z cytatami z kultowego filmu "Rejs", który właśnie w tym miejscu był kręcony. Wiele z nich weszło na stałe do potocznej mowy polskiej.










Miastu przyświeca hasło: Toruń - gotyk na dotyk. Jest drugim, po Krakowie, polskim miastem, w którym zachowało się najwięcej budowli wzniesionych w tym stylu i to z tego powodu toruńska Starówka w 1997 r. została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W architekturze dominuje czerwona cegła, jednak gdy przekroczy się mury miejskie, okazuje się, że Stare Miasto jest bardziej eklektyczne niż wygląda na pierwszy rzut oka.





W samych murach doskonale zachowały się trzy bramy miejskie oraz baszty. Spośród tych drugich najbardziej znana jest tzw. Krzywa Wieża wzniesiona na przełomie XIII i XIV w. z charakterystycznym pruskim murem (w Toruniu można znaleźć więcej budynków z tym ciekawym rozwiązaniem architektonicznym). Dziś baszta pochylona jest o 1,4 m z powodu niestabilnego gruntu, ale z jej wyglądem związana jest też legenda. Otóż mury miejskie, w miejscu, gdzie stoi baszta zaczęła podmywać Wisła. Baszta, u kresu sił, poprosiła rzekę: Wisło, nie podmywaj mnie dłużej, bo runę! A Wisła na to: To ruń! I stąd ponoć wzięła się nazwa tego nadwiślańskiego miasta.





Na Rynku dominują budowle gotyckie i barkowe. Pośrodku stoi łączący oba te style, wzniesiony i przebudowywany między XIII a XVIII w. Ratusz. Warto wdrapać się na liczącą 40 m i ok. 170 schodów wieżę, by stamtąd popatrzeć na całe Stare Miasto z czerwonymi dachami i strzelistymi wieżami kościołów.












Im dalej odchodzi się od Rynku, tym więcej widać późniejszej architektury z każdej chyba epoki. Można znaleźć i secesyjne perełki (choćby teatr miejski z 1904 r.), i przykłady socrealizmu (!). 




Najbardziej chyba eklektyczna jest ulica Szeroka.







Ja jednak najbardziej polubiłam Podmurną. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte, żeby nie przegapić tego wszystkiego, co atakuje zmysły: budynków z czerwonej cegły, pruskiego muru na niektórych, murali i ceramicznych figurek patrzących na przechodniów z murów i okien. Można przechodzić ulicą kilka, kilkanaście, czy kilkadziesiąt razy i za każdym dostrzec coś innego!










Na rogu zaś Podmurnej i Szerokiej w latach pięćdziesiątych działał Dom Dziecka. Socrealistyczne zdobienia z tego okresu wciąż widać na fasadzie budynku od strony obu ulic (płaskorzeźby na murze i drzwiach, detal na ścianie od strony Podmurnej). Obecnie na parterze budynku działa sieciowa pizzeria. Kiedyś podobne płaskorzeźby znajdowały się także w środku, na filarach, niestety wyburzono je w czasie remontu. To nie pierwszy tego typu akt destrukcji w przypadku architektury II poł. XX w.






Taki właśnie jest cały Toruń. Bez wątpienia nie jest miastem banalnym. Wciąż trzeba i zadzierać głowę do góry, i patrzeć pod nogi, by żadnego z detali nie przegapić. Tu ceramiczny kot pręży się na parapecie, tam z okienek spichlerza wyglądają mieszczanie, ponad dachami latają anioły, a po Podzamczu pełza smok, ponoć widziany w tym miejscu naprawdę.









Toruń to nie tylko gotyk na dotyk. To także miasto pełne kontrastów i aby to dostrzec wystarczy wyjść poza mury Starego Miasta, ale to już temat na osobną opowieść.

Jeśli zastanawiacie się, gdzie smacznie zjeść w Toruniu, zajrzyjcie do mojego subiektywnego przewodnika po toruńskich restauracjach.

A jeszcze więcej atrakcji w Toruniu dla dzieci, w tym chyba wszystkie place zabaw w mieście, przetestowali dla Was Magda, Sania i Ida z bloga Podróżująca Rodzina.