Deszcz przestał padać chwilę przed naszym przyjazdem. Wielobarwne fasady kamienic nabrały bardziej intensywnych kolorów, a cegły zrobiły się jeszcze bardziej czerwone. Nieliczne już letnie ogródki, ostatni bastion lata w mieście, znikały na naszych oczach ładowane do samochodów dostawczych. Lubię miasta po sezonie z ich nieco senną, powolną już atmosferą. Jednak gdy ma się dzieci w wieku szkolnym, trudno jest podróżować w tym okresie. W tym roku jednak szkoła moich latorośli postanowiła sprawić nam niespodziankę i ogłosiła 2 i 3 listopada dniami wolnymi do zajęć edukacyjnych (dyrektor każdej szkoły ma w ciągu roku szkolnego do dyspozycji 6 dni, kiedy może odwołać zajęcia, coś jak godziny dziekańskie na uczelniach). Prognozy pogody nie wróżyły niestety niczego dobrego, więc w perspektywie miałam albo spędzenie tych dni z chłopakami w domu, albo zabranie ich w takie miejsce, gdzie nawet w przypadku niekorzystnej pogody, będzie co robić. Dość długo zastanawiałam się nad wyborem odpowiedniego miejsca, choć w ostatnim okresie to był już wybór między Krakowem a Toruniem. W Krakowie bardzo kusiła mnie kończąca się właśnie wystawa twórczości Ivana Mestrovicia, ale summa summarum to jednak Toruń oferował więcej atrakcji dla dzieci pod dachem na wypadek kapryśnej polskiej aury, szczególnie dającej się we znaki o tej porze roku.
Wcześniej byłam w tym mieście tylko raz. Miałam wówczas mniej więcej tyle lat, co moi chłopcy teraz. Pamiętałam ogólny zarys Starego Miasta i jeden sklep z piernikami, ale toruńska współczesność jednocześnie zaskoczyła mnie i oczarowała!
Żywe Muzeum Piernika i Planetarium
Prognozy pogody na cały nasz pobyt w Toruniu nie były zbyt zachęcające, więc wypisałam sobie całą listę atrakcyjnych dla dzieci miejsc pod dachem.
Pierniki poszły na pierwszy ogień. Chłopaki szalenie lubią w domu mieszać w garnkach, pomagać w lepieniu pierogów i w innych rewolucjach kuchennych, więc gdy dowiedzieli się, że w Toruniu będą mogli samodzielnie przygotować pierniki, chcieli nawet zabrać ze sobą z Warszawy rozmaite akcesoria do zdobienia wypieków.
Żywe Muzeum Piernika mieści się w zabytkowym spichlerzu z 1863 r. i proponuje przecudowną formę opowieści o tych najbardziej charakterystycznych dla miasta słodyczach, z jajem, angażującą we wspólną zabawę starszych i młodszych pod opieką Mistrza Piernikarskiego (naszą grupę dyscyplinował Mistrz Paweł z Torunia) i Wiedźmy Korzennej. Bawiłam się rewelacyjnie, chłopaki też. Andrzej pomagał przesiewać mąkę (kryterium wyboru asystenta do tego zadania było to, kto ma najciemniejsze ubranie!), potem wspólnie z Jerzem obsługiwali późniejsze już urządzenie do dzielenia ciasta piernikowego na równe porcje. Ekspozycja jest bowiem podzielona na dwie części: średniowieczną, gdy pierniki robiono ręcznie (w tej części są warsztaty lepienia wchodzące w cenę biletu) oraz z czasów, gdy proces produkcji został zmechanizowany na przełomie XIX i XX w. (w tej części można samodzielnie ozdobić gotowe już wypieki - atrakcja jest dodatkowo płatna). Zabawa trwa około godzinę, można się także na miejscu zaopatrzyć w słodkie pamiątki z Torunia. Niedaleko działa też muzealny sklep firmowy.
Toruńskiego Planetarium nie trzeba raczej reklamować, wszak przecież to miasto Kopernika. Planetarium ruszyło w 1994 r. Mają dwa pokazy przeznaczone dla dzieci. Każdy trwa ok. 40 min. "Cudowna podróż" przybliża układ słoneczny oraz podstawowe gwiazdozbiory, zaś "Mój kumpel Niko" to opowieść o dziecięcych latach Mikołaja Kopernika w Toruniu, miejscach z nim związanych i początkach jego fascynacji niebem, są więc i widoki dawnego i współczesnego Torunia, i niebo widziane oczami przyszłego astronoma. Pierwszy podobał nam się bardziej, jednak takie pokazy chyba nie są dla mnie, bo mój błędnik wariował i momentami musiałam zamykać oczy. Chłopcy za to jak zahipnotyzowani patrzyli w górę.
Żywe Muzeum Piernika
ul. Rabiańska 9
(sklep: ul. Żeglarska 18)
Planetarium
ul. Franciszkańska 15-21
Pogoda podczas naszego pobytu w Toruniu okazała się łaskawsza niż pierwotnie zakładały prognozy, więc moją listę miejsc do odwiedzenia pod dachem zostawiłam na następny raz. Znalazły się na niej jeszcze: Muzeum Toruńskiego Piernika (tak, w Toruniu działają dwa muzea poświęcone temu słodkiemu symbolowi miasta), które również oferuje warsztaty wypieków, Muzeum Podróżników im. Tony`ego Halika, Dom Legend Toruńskich oraz Muzeum Zabawek i Bajek.
Zamek krzyżacki
Zamek to chyba określenie nieco na wyrost, choć istniał w tym miejscu naprawdę. Trzeba tylko uruchomić wyobraźnię lub obejrzeć makietę w podziemiach. Wzniesiony został w XIII w., jednak do dziś dotrwał w szczątkowych fragmentach, a to za sprawą samych Torunian. W 1454 r. Związek Pruski, skupiający mieszczan i szlachtę pod przewodnictwem patrycjatu Gdańska, Torunia, Elbląga i Chełmna wystąpił przeciwko zakonowi krzyżackiemu zdobywając wszystkie zamki i miasta krzyżackie (z wyjątkiem Malborka i Chojnic). Wówczas mieszkańcy Torunia zburzyli zamek, zaś poparcie powstania przez Koronę Królestwa Polskiego z Kazimierzem IV Jagiellończykiem na tronie dało początek tzw. wojnie trzynastoletniej.
Zamek nigdy nie powrócił do dawnej świetności. Odbudowano go fragmentarycznie i na przestrzeni kolejnych lat był wielokrotnie przebudowywany. Ostatecznie teren twierdzy "uporządkowano" w latach 1958-1966. Rozebrano wszystkie zabudowania i zapadła decyzja, że zostaje tylko to, co średniowieczne (czyli prawie nic) uzupełnione współczesną cegłą, żeby powstrzymać dalszą destrukcję.
Zajrzeć warto, szczególnie z dziećmi, choć z pozoru całość wygląda mizernie, ot zarys pomieszczeń o wysokości niewiele wyższej od dorosłego człowieka (na murach prezentowana jest niewielka, ale ciekawa ekspozycja polskiego plakatu vintage), pozostałości gdaniska, czyli zakonnej toalety ze skromną ekspozycją historyczną oraz podziemia. To, co pod powierzchnią ziemni zazwyczaj jest najciekawsze i toruński zamek nie jest żadnym odstępstwem od reguły. Jest wspomniana makieta pierwotnego wyglądu twierdzy, są zbroje rycerskie i sala, gdzie wyświetlany jest film historyczny. Z oddali jednak mamią zmieniające się kolorowe światła, raz czerwone, raz fioletowe, potem przechodzące w zieleń i niebieski. Ciekawość podświadomie prowadzi w to miejsce. Im bliżej, tym widać zarysy podświetlonych postaci. Coraz bardziej widoczny staje się... szkielet. A gdy tylko przekroczy się próg sali ze światłami... Dawno nie widziałam moich dzieci tak szybko uciekających! I za chwilę wracających, by jeszcze raz usłyszeć szczęk łańcuchów i inne upiorne dźwięki. Zdania na temat tej atrakcji są podzielone i można spotkać opinie, że ten fragment ekspozycji jest tandetny i nic nie wnosi do historii zamku. Na dziecięcą wyobraźnię wpływa jednak o wiele bardziej niż cała historia zakonu krzyżackiego. Gdy opuściliśmy zamek, Andrzej złapał mnie za rękę: Mamo, a jutro pójdziemy znowu?
Stare Miasto
Najlepiej podziwiać je z przeciwległego brzegu Wisły, z miejsca, które nazywane jest Kępą Bazarową. Urządzono tu niewielki taras widokowy. Identyczny znajduje się po drugiej stronie, tuż za murami Starego Miasta. Kiedyś dokładnie w tym miejscu oba brzegi łączył most.
Spacer bulwarami nad Wisłą jest bardzo przyjemny przy ładnej pogodzie, choć nie można oprzeć się wrażeniu, że Toruń jest kolejnym z polskich miast, które odwróciło się od rzeki. Być może latem jest tu więcej życia (widziałam dwie zacumowane przy brzegu barki, które zapewne pełnią funkcję sezonowych kawiarni/barów, o tej porze roku nieczynnych). Rozbawił mnie natomiast mural z cytatami z kultowego filmu "Rejs", który właśnie w tym miejscu był kręcony. Wiele z nich weszło na stałe do potocznej mowy polskiej.
Miastu przyświeca hasło: Toruń - gotyk na dotyk. Jest drugim, po Krakowie, polskim miastem, w którym zachowało się najwięcej budowli wzniesionych w tym stylu i to z tego powodu toruńska Starówka w 1997 r. została wpisana na listę światowego dziedzictwa UNESCO. W architekturze dominuje czerwona cegła, jednak gdy przekroczy się mury miejskie, okazuje się, że Stare Miasto jest bardziej eklektyczne niż wygląda na pierwszy rzut oka.
W samych murach doskonale zachowały się trzy bramy miejskie oraz baszty. Spośród tych drugich najbardziej znana jest tzw. Krzywa Wieża wzniesiona na przełomie XIII i XIV w. z charakterystycznym pruskim murem (w Toruniu można znaleźć więcej budynków z tym ciekawym rozwiązaniem architektonicznym). Dziś baszta pochylona jest o 1,4 m z powodu niestabilnego gruntu, ale z jej wyglądem związana jest też legenda. Otóż mury miejskie, w miejscu, gdzie stoi baszta zaczęła podmywać Wisła. Baszta, u kresu sił, poprosiła rzekę: Wisło, nie podmywaj mnie dłużej, bo runę! A Wisła na to: To ruń! I stąd ponoć wzięła się nazwa tego nadwiślańskiego miasta.
Na Rynku dominują budowle gotyckie i barkowe. Pośrodku stoi łączący oba te style, wzniesiony i przebudowywany między XIII a XVIII w. Ratusz. Warto wdrapać się na liczącą 40 m i ok. 170 schodów wieżę, by stamtąd popatrzeć na całe Stare Miasto z czerwonymi dachami i strzelistymi wieżami kościołów.
Im dalej odchodzi się od Rynku, tym więcej widać późniejszej architektury z każdej chyba epoki. Można znaleźć i secesyjne perełki (choćby teatr miejski z 1904 r.), i przykłady socrealizmu (!).
Najbardziej chyba eklektyczna jest ulica Szeroka.
Ja jednak najbardziej polubiłam Podmurną. Trzeba mieć oczy szeroko otwarte, żeby nie przegapić tego wszystkiego, co atakuje zmysły: budynków z czerwonej cegły, pruskiego muru na niektórych, murali i ceramicznych figurek patrzących na przechodniów z murów i okien. Można przechodzić ulicą kilka, kilkanaście, czy kilkadziesiąt razy i za każdym dostrzec coś innego!
Na rogu zaś Podmurnej i Szerokiej w latach pięćdziesiątych działał Dom Dziecka. Socrealistyczne zdobienia z tego okresu wciąż widać na fasadzie budynku od strony obu ulic (płaskorzeźby na murze i drzwiach, detal na ścianie od strony Podmurnej). Obecnie na parterze budynku działa sieciowa pizzeria. Kiedyś podobne płaskorzeźby znajdowały się także w środku, na filarach, niestety wyburzono je w czasie remontu. To nie pierwszy tego typu akt destrukcji w przypadku architektury II poł. XX w.
Taki właśnie jest cały Toruń. Bez wątpienia nie jest miastem banalnym. Wciąż trzeba i zadzierać głowę do góry, i patrzeć pod nogi, by żadnego z detali nie przegapić. Tu ceramiczny kot pręży się na parapecie, tam z okienek spichlerza wyglądają mieszczanie, ponad dachami latają anioły, a po Podzamczu pełza smok, ponoć widziany w tym miejscu naprawdę.
Toruń to nie tylko gotyk na dotyk. To także miasto pełne kontrastów i aby to dostrzec wystarczy wyjść poza mury Starego Miasta, ale to już temat na osobną opowieść.
Jeśli zastanawiacie się, gdzie smacznie zjeść w Toruniu, zajrzyjcie do mojego subiektywnego przewodnika po toruńskich restauracjach.
Jeśli zastanawiacie się, gdzie smacznie zjeść w Toruniu, zajrzyjcie do mojego subiektywnego przewodnika po toruńskich restauracjach.
A jeszcze więcej atrakcji w Toruniu dla dzieci, w tym chyba wszystkie place zabaw w mieście, przetestowali dla Was Magda, Sania i Ida z bloga Podróżująca Rodzina.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz