sobota, 10 stycznia 2015

Limenaria cała w kwiatach

Gdy wyglądam przez okno, zimno i wilgoć przenikają mnie nawet bez wychodzenia z domu. Siedzę pod kocem z kubkiem gorącej herbaty, a chłopaki właśnie otworzyli owoce zatopione w bursztynowym miodzie - deser, który przywieźliśmy z Thassos. Zatęskniłam za ciepłą Grecją, plażą i kolorami lata. Tak, bo Grecja aż uderza kolorami. Wszędzie jest mnóstwo kwiatów. Kwitną nawet na pasie zieleni oddzielającym pasy na autostradzie! Apartament w Limenarii wynajęliśmy na obrzeżach miasta, w jego części, gdzie dopiero budowały się domy. Okolica cicha i spokojna, w przeciwieństwie do tętniącego życiem, szczególnie wieczorami, centrum miasta. Poza tym w Limenarii bardzo ciężko było znaleźć dwupokojowy apartament z aneksem kuchennym, który byłby wygodny dla czteroosobowej rodziny z dwójką małych dzieci. Pokoje do wynajęcia w Grecji przypominają te, które do niedawna były standardem w Polsce - klaustrofobicznych rozmiarów dwuosobowe klitki, a im więcej ich w danym domu - tym lepiej, bo można upchnąć więcej letników. Dwupokojowe mieszkania oferowało właściwie tylko dwoje właścicieli. Wybór padł na Villę Morfili (Limenaria 64002), bowiem było stamtąd najbliżej do pięknej plaży Metalia.

Villa Morfili
Do centrum kurortu piechotą szło się ok. 10 min. Ale jakże przyjemny był to spacer! Przydomowe ogródki pełne były kwitnących kolorowo kwiatów oraz owoców - tych znanych z naszych sadów jak gruszki czy morele, ale były także bardziej egzotyczne: cytryny, limonki, figi, winogrona dające przyjemny cień czy takie, których nie potrafiłam nazwać.














Szczególnie pięknie ogrody w naszej okolicy wyglądały po deszczu, gdy krople, które nie zdążyły jeszcze wyschnąć, mieniły się w słońcu.






W centrum miejscowości, gdzie domy przeważnie bardziej przypominały niewielkie kamienice niż jednorodzinne wille i gdzie nie było już miejsca na ogórdki, kwiaty stały w donicach przy ulicach. Miasta na Thassos wygladają zupełnie inaczej niż polskie. Nie tylko dlatego, że zupełnie inny jest styl architektury, ale także podejście do aranżacji wspólnej przestrzeni miejskiej jest tam odmienne od naszego. Nigdzie nie widziałam czegoś na kształt kiczowatych klombów czy równo przyciętych żywopłotów. Nie zauważyłam, by była tam jakakolwiek tzw. zieleń miejska. Ludzie sami dbają o to, by było zielono - właśnie wystawiając przed domy donice z kwiatami czy sadząc kolorowe krzewy nawet na bardzo niewielkich skrawkach ziemi. Szalenie mi się to podobało, bo dzięki temu cała Limenaria wręcz tonęła w kwiatach.







Zapach kwiatów i owoce przyciągały oczywiście rozmaite owady. Mnóstwo było motyli, pszczół (Thassos słynie z produkcji miodu), os i szerszeni. Któregoś dnia na naszym tarasie wylądowała szarańcza (chyba).


W łazienkowym okienku natomiast gniazdo miały klecanki, ale nie było to uciążliwe sąsiedztwo, bowiem zupełnie nie były zainteresowane odwiedzinami w naszym mieszkaniu. Na szczęście, bo ich ukąszenie jest bardzo bolesne!


Tęsknię już trochę za latem i kwiatami, ale chciałabym się jeszcze nacieszyć zimą. Niebawem wybieram się w Tatry i po cichu liczę na śnieg.