piątek, 31 marca 2023

Warszawa przyłapana... w marcu 2023

Po wizycie na wystawie Tamary Łempickiej w Lublinie w weekend zamknięcia obiecałam sobie, że nigdy więcej nie będę zwlekać z odwiedzeniem jakiejkolwiek ekspozycji czasowej do ostatniej chwili i stać potem w długiej kolejce do wejścia. Cóż, człowiek jednak nie uczy się na własnych błędach. Niemal do końca wahałam się, czy zobaczyć wystawę "Przesilenie. Malarstwo Północy 1880–1910" w Muzeum Narodowym w Warszawie. Bo ja ani nie bardzo lubię malarstwo realistyczne, ani za bardzo nie znam malarzy skandynawskich, z wyjątkiem Edvarda Muncha (był na wystawie!). No ale właśnie po to była ta wystawa - żeby pokazać kawał dobrej sztuki, który w Polsce jest praktycznie nieznany. Karą za niezdecydowanie była godzina oczekiwania na wejście w przededniu zakończenia wystawy i... warto było. Żałowałabym, gdybym jednak odpuściła. Ekspozycja była duża, obrazy podzielone tematycznie i uzupełnione o polskie dzieła z analogicznego okresu i o podobnej tematyce. A podobieństw jest sporo - piękno natury, krajobrazy, wyraziste portrety. Od razu jednak w oczy rzucają się też różnice, głównie te wynikające z geograficznego położenia determinującego zajęcia mieszkańców - u nas częstym motywem są chłopi na roli, konie, czy motywy góralskie, tam - morze, łodzie, rybactwo. Wspólnym mianownikiem zaś jest poszukiwanie narodowej tożsamości. Pokazane w Polsce płótna były i mroczne, i barwne, uzupełnione o kilka kapitalnych gobelinów. Obrazy w większości były dość realistyczne, ale w niektórych widać było również mocne wpływy secesyjne (tu mój faworyt - Carl Larsson ze Szwecji i od razu żal, że zabrakło zestawienia z Wyspiańskim, jakże bliskim stylistycznie). Wszystkie były natomiast doskonałe artystycznie. Kto nie poszedł, ten trąba!
















Macie za to jeszcze szansę, by zobaczyć drugą z wartościowych wystaw, jakie w ostatnim czasie oferują stołeczne muzea. Mowa o ekspozycji pt. "Miłość i obowiązek. Powstanie styczniowe 1863" na Zamku Królewskim w Warszawie. Wystawa została przygotowana z okazji 160-tej rocznicy wybuchu powstania styczniowego - największego i najdłużej trwającego niepodległościowego zrywu z czasów zaborów, który jeszcze długo po zakończeniu zbierał tragiczne żniwo. Na wystawie zaprezentowano ogromną ilość eksponatów - zarówno dokumentów, jak i powstańczego oręża, a także biżuterię patriotyczną, pamiątki po powstańcach, stroje z epoki, zdjęcia oraz oczywiście przykłady sztuki obrazującej zryw. Wśród autorów obrazów i rysunków takie nazwiska jak Jan Matejko, Jacek Malczewski, w którego twórczości powstanie zajmowało ważne miejsce (miał 9 lat, gdy wybuchło, dorastał więc w jego chwale, ale i cieniu), Stanisław Witkiewicz, Juliusz Kossak, Jan Styka, Antoni Piotrowski, Maksymilian Gierymski, czy Artur Grottger i jego cykle rysunków pt. "Lithuania" i "Polonia" (w liceum dostałam w ramach szkolnych Mikołajek tekę z reprodukcjami tego drugiego; wylosował mnie nasz wychowawca). Na mnie jednak największe wrażenie zrobiły przedmioty znalezione podczas prac zabezpieczających Górę Giedymina w Wilnie w 2017 r. Przypadkowo odkryto wówczas ludzkie szczątki, które okazały się należeć do powstańców styczniowych straconych w Wilnie w 1864 r. Wśród pokazanych pamiątek znalazły się medaliki, obrączki ślubne, a nawet... szelki. Każdej rzeczy towarzyszy zdjęcie poległego powstańca. Bo celem tej wystawy jest pokazanie powstania styczniowego właśnie poprzez historie konkretnych ludzi, którzy mają imiona, nazwiska i twarze. Pomysł kapitalny. Podczas, gdy podręczniki historii przekazują suche fakty, tu można zobaczyć namacalne dowody na to, jak straszny to był czas. Idźcie konieczne, a jeśli macie dzieci w wieku szkolnym, to obowiązkowo z nimi! Czasu zostało niewiele, bo tylko do 16 kwietnia 2023 r. A przy okazji, zupełnie na marginesie, polecam Wam lekturę książki Martina Pollacka pt. "Skażone krajobrazy", która stawia śmiałą tezę, że niemal cała Europa naszpikowana jest grobami ofiar minionych konfliktów i masowych egzekucji, często o nieznanych personaliach. Odkrycie na Górze Giedymina zdaje się potwierdzać tę teorię i tym bardziej cieszy, że w tym przypadku udało się ustalić tożsamość zamordowanych. 












Marzec był u mnie w ogóle dość udany, jeśli chodzi o odwiedzone ekspozycję. Kolejną. pt. "Bruno Schulz. Żelazny kapitał ducha", obejrzałam w Muzeum Literatury. Schulz, za sprawą swoich erotycznych rysunków, dorobił się łatki masochisty. Na większości z nich bowiem mężczyzna jest ślepo poddany kobiecie - całuje jej stopy, pełza u podnóża jej łóżka, czy też daje się traktować pejczem. Wystawa jest mocno erotyczna również dzięki zestawieniu wizji sprzed stu lat ze sztuką całkiem współczesną o podobnym wydźwięku. Obok dorobku autora "Sklepów Cynamonowych" znaleźli się tacy artyści jak Katarzyna Kozyra, Aleksandra Waliszewska i Cyryl Polaczek. Całość jest spójna i doskonale ze sobą koresponduje, choć mi mimo wszystko najbardziej podobał się jedyny zachowany obraz olejny Brunona Schulza, wcale nie sprośny! Wystawę można odwiedzić do 23 kwietnia 2023 r.










I jeszcze dwie prezentacje twórczości łącznie trójki artystów współczesnych. Pierwsza, pt. "Artist Talk" w BWA Warszawa, pokazująca prace Bartłomieja Flisa i Małgorzaty Mycek już się zakończyła. Była nieco przewrotna, bowiem zestawiała ze sobą dwójkę twórców, rówieśników i dwa zupełnie różne podejścia do sztuki. Obrazy Mycek kompletnie do mnie nie przemawiają. To taki trochę prymitywizm na miarę naszych czasów, choć osobie, która je stworzyła nie można odmówić wrażliwości na problemy współczesnego świata. Obrazy i formy przestrzenne Flisa są bardziej klimatyczne, ale i trochę mroczne. Może to przez stonowane barwy, a może po prostu przez zestawienie ich z krzykliwymi kolorami prac Małgorzaty Mycek. I mimo że budzą pewien niepokój, to ta część ekspozycji podobała mi się dużo bardziej. 






Po sąsiedzku, w Galerii Monopol, do 28 kwietnia 2023 r. trwa jeszcze wystawa najnowszych obrazów Leona Tarasewicza. Zarówno sama ekspozycja, jak i płótna nie mają tytułów. Ich tematem jest pejzaż i skomplikowana historia Podlasia, rodzinnego regionu artysty, gdzie pejzaż często kryje historię (tu znów poleciłabym lekturę wspomnianego wyżej reportażu Martina Pollacka). Świetnie ilustruje to róża "wyłaniająca" się z jednego z obrazów. Tarasewicz natknął się na samotny krzak w środku lasu podczas jednego ze spacerów. Okazało się, że kiedyś w tym miejscu stał dom. Mieszkała w nim żydowska rodzina. I choć krajobrazy są u Tarasewicza w większości abstrakcyjne, to jest w nich mnóstwo ciepła i uczucia. Lubię też kolorystykę jego prac.





I na koniec jeszcze kontrowersyjna ekspozycja pt. "Body Worlds VITAL", którą wciąż jeszcze (do 23 kwietnia 2023 r.) można obejrzeć w Pałacu Kultury i Nauki. Wystawa pokazuje... ludzkie ciała. Dzięki skomplikowanemu procesowi preparacji zwanym plastynacją, wynalezionym przez prof. Gunthera von Hagensa, anatoma z Uniwersytetu w Heidelbergu, organizmy nie ulegają po śmierci rozkładowi i zachowują kształty oraz kolor tkanek. Dzieje się tak za sprawą usunięcia z nich wody oraz tłuszczów i zastąpienia ich odpowiednimi polimerami, dzięki czemu nie dochodzi do procesów gnilnych. Celem wystaw z cyklu Body Worlds nie jest jednak wzbudzenie sensacji, a przybliżenie zwykłym ludziom anatomii i zmian zachodzących w organiźmie człowieka. "Body Worlds VITAL" prezentowana w Warszawie pokazuje ciało w ruchu i ma za zadanie inspirować do zachowania witalności i zdrowego trybu życia. Oprócz "figur" w różnych pozycjach można na niej zobaczyć również poszczególne organy wraz ze zmianami chorobowymi, zobaczyć, jaki wpływ na nasze zdrowie mają cukier, sól i tłuszcze, wreszcie, na samym końcu, obejrzeć fotografie ludzi z różnych stron świata, którzy przekroczyli sto lat życia i wciąż ciszą się dobrym zdrowiem. Na mnie ekspozycja zrobiła potężne wrażenie. 






Z początkiem marca rozpoczął się remont hotelu Sobieski i tym samym materializuje się to, o czym mówiło się od kilku miesięcy - przemalowanie budynku na jasne kolory, niszcząc przy okazji jego postmodernistyczny wygląd z lat dziewięćdziesiątych XX w. Gdy powstał - był moim ulubionym w Warszawie, w przeciwieństwie do wyrastających w tym samym czasie pierwszych budowli ze szkła i stali. Mój tata mówił, że jest najbardziej wiedeńskim gmachem Warszawy. Stolica Austrii miała już wówczas za sobą bardzo udane próby łączenia starej architektury z całkiem nowoczesną. Przez lata stał się ikoną architektury swoich czasów, która jednak współcześnie nie cieszy się uznaniem, czego najlepszym dowodem jest rozbiórka wrocławskiego Solpolu. Sobieskiemu zdecydowanie należało się już odświeżenie, ale ja zostawiłabym pierwotne kolory i nie jestem odosobniona w tym przekonaniu. Poniżej wrzucam Wam jedną z ostatnich fotek w dotychczasowych barwach (pierwsze rusztowania widać z tyłu).


A w najbliższym czasie rozmaitych modernizacji i rewitalizacji szykuje się w stolicy więcej. Na dniach ruszy przeobrażenie Placu Defilad i bezpośredniego sąsiedztwa wznoszonej właśnie siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Zgodnie z wcześniejszymi zapowiedziami władz Warszawy powstanie Plac Centralny. Ma być zielono i przyjemnie, przynajmniej tak to miejsce wygląda na wizualizacjach, a jak wyjdzie? Może tak jak Plac Pięciu Rogów, który póki co zielenią nie powala, za to już w maju ma się wzbogacić o obiecywaną instalację pt. "Pisklę" Joanny Rajkowskiej - dwumetrowej wielkości rzeźbę jaja szpaka, wydającą dźwięk wykluwającego się pisklęcia. Zaglądajcie zatem do kolejnych odcinków Warszawy przyłapanej, by na bieżąco śledzić, jak zmienia się stolica. A póki co cieszcie się rodzącą się właśnie wiosną!


REKOMENDACJE NA KWIECIEŃ

W Leonarda Art Gallery w Centrum Praskim Koneser do 30 kwietnia 2023 r. można obejrzeć wystawę prac Noriaki'ego, jednego z czołowych przedstawicieli polskiego street artu. Nosi tytuł "Sytuacja Dynamiczna" i można na niej zobaczyć charakterystyczną dla artysty jednooką postać zwaną Watcherem lub Panem Peryskopem, która w przestrzeni miast najczęściej pojawia się na vlepkach. Tym razem Watcher ma pomóc nam zrozumieć współczesny świat oraz budowany przez ostatnie dziesięciolecia porządek dynamicznie zmieniające się na naszych oczach.

A skoro wiosna, to warto wybrać się do Ogrodu Botanicznego PAN w Powsinie. Tym razem powody są dwa! Pierwszym jest coroczny spektakl kwitnienia magnolii, który zazwyczaj rozpoczyna się w połowie kwietnia, drugim zaś... wystawa! Nosi tytuł "Młodzieńcze lata Wojciecha Fangora" i od 2 kwietnia 2023 r. będzie ją można obejrzeć w willi Janówek (zwanej również Fangorówką) mieszczącej się na terenie Ogrodu. Główną atrakcją ekspozycji będzie plafon "Plejady" namalowany w 1943 r., w zeszłym roku zaś poddany gruntownej renowacji. Na wystawie zostaną też pokazane wczesne prace artysty oraz archiwalne zdjęcia jego rodziny. Potrwa do 7 maja 2023 r.

Dziś z kolei w Galerii Foksal ruszyła ekspozycja pt. "Teraz już nie wiem, co jest piękne", na której można zobaczyć fotograficzną instalację Witka Orskiego. Praca jest współczesną reinterpretacją słynnej ryciny "Melancholia I" Albrechta Dürera z 1514 r. Wystawa będzie czynna do 13 maja 2023 r.

Kolejną interesującą wystawę przygotował Zamek Królewski w Warszawie. Na ekspozycji pt. "Crème de la crème. Wybrane nabytki 2021–2022" można zobaczyć najciekawsze eksponaty, które trafiły do kolekcji Zamku w ciągu dwóch ostatnich lat. Wystawa czynna jest jedynie w środy, soboty i niedziele w godzinach pracy Zamku i wstęp na nią jest bezpłatny (trzeba pobrać wejściówkę w kasie), jednak obowiązuje konserwatorski limit wejść. Można ją odwiedzić do 14 maja 2023 r.

Z kolei Muzeum Warszawy od 30 marca do 3 września 2023 r. zaprasza na wystawę pt. "Zgruzowstanie Warszawy 1945–1949" poświęconą odbudowie stolicy po II wojnie światowej. Bo powojenna Warszawa dosłownie powstała z gruzów - z cegieł odzyskanych z rozbiórki ruin oraz z tzw. gruzobetonu, który szczególnie na Muranowie stał się materiałem symbolicznym. To jest temat, który fascynuje mnie od lat, więc jestem tej ekspozycji bardzo ciekawa. 

Uff, wygląda na to, że po mega intensywnym marcu, w kwietniu też ciężko będzie zwolnić tempo. I przy okazji przypominam, że rekomendacje dla innych miejsc w Polsce znajdziecie na końcu wpisu pt. "Gdzieś w Polsce... w marcu 2023. Wiosenne Radziejowice z Wilkoniem w tle (plus jeszcze więcej wystaw i pierwsze polecajki na majówkę)".

***

Warszawa przyłapana to cykl postów ukazujących się ostatniego dnia każdego miesiąca, opisujących to, co aktualnie dzieje się w stolicy i zapowiadających ciekawe wydarzenia kulturalne. Nie są to wpisy stricte podróżnicze, bowiem dość szybko się dezaktualizują. Jeśli jednak planujecie wizytę w Warszawie, to w najnowszym odcinku zawsze znajdziecie moje rekomendacje ciekawych wystaw w muzeach i imprez plenerowych. Cykl ma też charakter kronikarski i pozwala po jakimś czasie spojrzeć z pewnej perspektywy na zmiany, jakie wciąż zachodzą w tym niebanalnym mieście.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz