czwartek, 31 października 2024

Warszawa przyłapana... w październiku 2024

Mój warszawski październik, mimo że trzy z czterech weekendów spędziłam poza stolicą (o tym, gdzie, przeczytacie w poście pt. "Gdzieś w Polsce... w październiku 2024. Jesienne wyprawy w poszukiwaniu grzybów, smaków i... sztuki po Mazowszu i Lublinie (plus zapowiedzi na najpiękniejszy, przedświąteczny okres w roku)"), wcale nie był dużo spokojniejszy od września! Skupiłam się przede wszystkim na odwiedzaniu kolejnych galerii biorących udział w tegorocznej edycji Warsaw Gallery Weekend, ale znalazłam też czas dla tak medialnych wydarzeń jak wystawa Józefa Chełmońskiego w Muzeum Narodowym, czy otwarcie nowej siedziby Muzeum Sztuki Nowoczesnej.

W ramach Warsaw Gallery Weekend obejrzałam trzy ekspozycje.

Pierwsza, pt. "Słońce na kartach książki" w Galerii Widna, zakończyła się 20 października 2024 r. Można było na niej zobaczyć twórczość Anny Panek, Kingi Nowak, Michała Bratko, Kornela Janczego, Jakuba Ciężkiego, Sławomira Brzoski i Wandy Czełkowskiej. Galeria zajmuje lokal, w którym dawniej mieścił się antykwariat z książkami Logos i właśnie do tego odwoływała się wystawa. Motywem przewodnim była książka. Prace nawiązywały do niej formą, także przez geometrię niektórych z nich i zwięzłością. Książki służyły też za "ekspozytory" dla części dzieł. Słońce, którego promienie wpadają przez wielkie okna galerii, stanowiło metaforę racjonalności, ale w zestawieniu z książką postrzeganą jako symbol wiedzy, było również próbą odczytywania na nowo uznanych konwencji myślowych. Wystawa była bardzo dobra, duży plus za pomysł na spojenie ekspozycji z miejscem jej prezentacji.








Dwie kolejne, w sąsiadujących ze sobą Galerii Monopol i BWA Warszawa, można jeszcze zobaczyć niemal do końca listopada 2024 r.

Galeria Monopol przygotowała prezentację najnowszych rysunków i ceramicznych rzeźb Róży Litwy o tajemniczym tytule "Ślad ślimaka". To moja pierwsza styczność z dorobkiem tej artystki. Dzieła, jak wskazuje tytuł ekspozycji, inspirowane są kształtem, jaki zostawia śluz ślimaka. W ten niekonwencjonalny sposób Róża Litwa opowiada o relacjach rodzinnych oraz rolach społecznych. Jest w tej wystawie coś jednocześnie i fascynującego, i głęboko niepokojącego. Zaskoczyła mnie bardzo, bo pierwotnie nie miałam jej na liście tych do odwiedzenia, a dość mocno mnie poruszyła, mimo prostej formy wyrazu. Trwa do 23 listopada 2024 r.






Z kolei w BWA Warszawa do 30 listopada 2024 r. można odwiedzić wystawę pt. "Plotkarze" - kolejną w ostatnim czasie poświęconą nieheteronormatywności. Biorą w niej udział Phillip Gufler, Karol Radziszewski i Jaanus Samma. Artyści sięgają do historii i poprzez queerowe wątki z życia znanych osób (pisarz, aktorka, malarka, sportsmenka) pokazują, że ta tematyka nie jest niczym nowym, a osoby nieheteronormatywne, czy interpłciowe, które żyły przed dziesięcioleciami, zapisały się swoimi dokonaniami w dziejach praktycznie całej Europy (na ekspozycji są odniesienia do historii Polski, Niemiec, Holandii i krajów bałtyckich).






Wystawa malarstwa Józefa Chełmońskiego w Muzeum Narodowym w Warszawie anonsowana była od ponad roku i bardzo na nią czekałam, choć z tym artystą mam pewien problem. Bo z jednej strony jego obrazy nie porywają mnie w jakiś szczególny sposób, z drugiej zaś, są mi szalenie bliskie. Po pierwsze ze względu na niezłomność charakteru malarza. Bo choć zarzucano mu niedociągnięcia warsztatowe i mało chwytliwą tematykę płócien, do końca pozostał wierny swoim ideom i to w efekcie zadecydowało o sukcesie (plus oczywiście bystry marszand). Po drugie - przez ponadczasowe sąsiedztwo. Niedaleko Kuklówki, gdzie żył i tworzył, mam letni dom, więc w pejzażach lubię wypatrywać szczegóły z moich okolic, zgadywać, gdzie mogły powstać, czując się jednocześnie częścią tego skrawka Ziemi, który przez sto lat wcale się tak bardzo nie zmienił. Na wystawie pokazano ponad setkę obrazów oraz osobiste szkicowniki artysty. Jednym z obrazów otwierających wystawę jest "Wielki Piątek", który ze wszystkich dzieł Chełmońskiego zawsze robił na mnie największe wrażenie. Nie zabrakło też oczywiście takich klasyków jak "Babie lato", czy "Bociany". Prace ułożone są tematycznie, co sprawia, że ekspozycja jest nieco monotonna, bo w jednej sali zgromadzono np. same ujęcia koni, w innej same pejzaże. Brakowało mi jakichś ciekawych elementów aranżacyjnych, np. odtworzenia pracowni jak to miało wcześniej miejsce chociażby na wystawach Józefa Brandta, czy Olgi Boznańskiej i co wcale nie było niewykonalne, bo po Chełmońskim zachowała się oryginalna sztaluga (można ją obejrzeć w Dworku Adama Chełmońskiego w Adamowiźnie koło Grodziska Mazowieckiego i we wpisie pt. "Gdzieś w Polsce... w październiku 2023. Dworek, wille i piękna jesień na Mazowszu (plus tradycyjna zajawka na kolejne miesiące)", na ekspozycję nie została wypożyczona). Niemniej wystawę warto zobaczyć, bo jest jedną z tych obszernych monograficznych ekspozycji, które organizowane są raz na wiele lat i na zawsze zapisują się w historii muzealnictwa. W Warszawie zostanie do 26 stycznia 2025 r., potem pojedzie do Poznania i Krakowa. Ja zaś polecam po jej obejrzeniu wyruszyć po Mazowszu śladami Józefa Chełmońskiego.













I na koniec kilka słów o hucznym otwarciu Muzeum Sztuki Nowoczesnej w Warszawie. Komentarz na temat jego bryły sobie odpuszczę. Zaliczam się raczej do krytyków architektury budynku, ale gmach wznoszono przez pięć lat, więc koń, jaki jest, każdy widzi i nie rozumiem tej gównoburzy, która przetacza się teraz przez media społecznościowe (choć niektóre memy mnie śmieszą). Na stałą wystawę trzeba poczekać jeszcze do lutego przyszłego roku, póki co w programie otwarcia znalazła się niewielka ekspozycja pt. "Zapowiedź: Kolekcja MSN-u", która jest przedsmakiem tego, co będzie można tu obejrzeć w przyszłości. Obejmuje zaledwie 9 rzeźb i instalacji, no ale jest to start z wysokiego C. Magdalena Abakanowicz, Alina Szapocznikow, Monika Sosnowska, Sandra Mujinga, czy Cecilia Vicuña to są nazwiska, które zawsze się obronią. Wielkoformatowe realizacje rozrzucone są po salach na trzech piętrach pustych jeszcze wnętrz, ale dzięki temu można docenić kubaturę i możliwości wystawiennicze tego budynku. No dobra, tyle zachwytów, teraz nieco żali. W przestrzeni muzeum panuje straszny chaos. Po pierwsze, podczas gdy w jednej sali prezentowana jest instalacja, w sąsiedniej ustawiono stół do ping-ponga przyciągający głośne gromady nastoletnich amatorów tego sportu, natomiast w drugiej w czasie mojej wizyty akurat odbywał się performens polegający na wydawaniu z siebie jakichś dzikich dźwięków. W takich warunkach ciężko się skupić na sztuce. Po drugie, przez inny performens nie mogłam zobaczyć rzeźby Moniki Sosnowskiej, na której zależało mi szczególnie. I po trzecie, schody! Ja wiem, że ładnie wychodzą na zdjęciach, ale mam wrażenie, że połowa osób, które odwiedziły muzeum w pierwszych dniach, wcale nie była zainteresowana obcowaniem ze sztuką, tylko cykaniem fotek w zwiewnych sukniach na Instagrama na tych schodach właśnie tworząc dodatkowy tłok. Rzeźby i instalacje będzie można obejrzeć tylko do 10 listopada 2024 r. Dłużej, bo do 5 stycznia 2025 r., potrwa prezentowana na parterze wystawa towarzysząca tegorocznej edycji festiwalu Warszawa w budowie, ale o niej opowiem Wam oddzielnie, bo wybiorę się na nią za jakiś czas, gdy emocje otwarcia trochę opadną.








REKOMENDACJE NA LISTOPAD

WYSTAWY

17 października 2024 r. w Muzeum Warszawy otwarto ekspozycję pt. "Na miejscu i na wynos. Kuchnia warszawska" prezentującą historię Warszawy... od kuchni od średniowiecza aż po współczesność. Wystawa prezentuje zarówno kulturę przygotowywania posiłków w domach, jak i jadania poza nim. Pozwala prześledzić upodobania kulinarne mieszkańców w kontekście przemian społecznych, obyczajowych i politycznych. Wśród pokazanych eksponatów znalazły się odkrycia archeologiczne, przedmioty codziennego użytku, archiwalia, fotografie, a także dzieła sztuki z różnych okresów. Czasu na jej obejrzenie jest dużo, bo aż do 17 kwietnia 2025 r.

Z kolei od 23 listopada 2024 r. w Stacji Muzeum będzie można zwiedzić ekspozycję pt. "Architektura dworców kolejowych 1918-1939" poświęconą dworcom kolejowym wznoszonym w Polsce w dwudziestoleciu międzywojennym. Przedmiotem zainteresowania jest zarówno architektura budynków, jak i ich funkcjonalność oraz propagandowa rola dworców w odradzającej się Polsce. Pokazano jak zmieniały się style - od architektury dworkowej podkreślającej polskość, po modernizm będący ucieleśnieniem cywilizacyjnego postępu. Wystawa wykorzystuje multimedia. Niestety nigdzie nie znalazłam informacji, kiedy się zakończy.

WYDARZENIA PLENEROWE

W dniach 15-17 listopada 2024 r. odbędzie się kolejna edycja Festiwalu Otwarte Mieszkania, której przyświeca hasło "Niesamowitości". I faktycznie będzie można odwiedzić niesamowite miejsca! W programie znajdzie się m.in. spacer po wieczornej Pradze z latarkami, zwiedzanie zabytkowej apteki przy Nowym Świecie 18/20 z wykładem o truciznach, zwiedzanie piwnic Pałacu Kultury i Nauki, pracowni Rajmunda Ziemskiego, czy kamienicy przy Bagateli 12 z pokazem filmu Themersonów, wybitnych polskich artystów kina eksperymentalnego i animacji. Na większość wydarzeń obowiązują zapisy.

***

Warszawa przyłapana to cykl postów ukazujących się ostatniego dnia każdego miesiąca, opisujących to, co aktualnie dzieje się w stolicy i zapowiadających ciekawe wydarzenia kulturalne. Nie są to wpisy stricte podróżnicze, bowiem dość szybko się dezaktualizują. Jeśli jednak planujecie wizytę w Warszawie, to w najnowszym odcinku zawsze znajdziecie moje rekomendacje ciekawych wystaw w muzeach i imprez plenerowych. Cykl ma też charakter kronikarski i pozwala po jakimś czasie spojrzeć z pewnej perspektywy na zmiany, jakie wciąż zachodzą w tym niebanalnym mieście.

środa, 30 października 2024

Gdzieś w Polsce... w październiku 2024. Jesienne wyprawy w poszukiwaniu grzybów, smaków i... sztuki po Mazowszu i Lublinie (plus zapowiedzi na najpiękniejszy, przedświąteczny okres w roku)

Nie od dziś mówi się, że zbieranie grzybów to polski sport narodowy. Prawdą jest, że to wielowiekowa tradycja kultywowana od pokoleń, ale ostatnio również moda, która w tym roku sięgnęła apogeum, zresztą kolejna już po turystyce szlakiem kwitnących kwiatów, drzew i krzewów. Internet zalały zdjęcia koszy pełnych leśnego runa, a leśnicy bili na alarm, bo niektórym grzybiarzom trzeba było przypominać, że nie wjeżdża się samochodami do lasu, należy zbierać po sobie śmieci i przede wszystkim nie można zachowywać się głośno, żeby nie płoszyć zwierzyny. Ja widzę jednak również plusy tej mody. Po pierwsze, wycieczka do lasu to zawsze aktywność na świeżym powietrzu, po drugie zaś, nauka. Bo uczymy się rozpoznawać coraz więcej gatunków grzybów jadalnych. Do kuchni trafiają już nie tylko borowiki, podgrzybki, kurki, czy kanie, ale również purchawki, sarniaki, żółciaki, czy muchomory czerwieniejące. Oczywiście trzeba w tym szaleństwie zachować zdrowy rozsądek i pamiętać, żeby zbierać tylko te grzyby, co do których mamy pewność, że są jadalne oraz poznać zasady ich przetwarzania (niektóre gatunki wymagają gotowania przed dalszą obróbką).



Mi w październiku udało się wyskoczyć na grzybobranie tylko raz. Na szczęście bez tłoku, bo ja nie chodzę do regularnego lasu, a raczej do zagajników, które w mojej wsi wyrosły na nieużytkach po dawnych polach i na przylegające do nich łąki, skrywające w wysokich trawach maślaki i prawdziwki.



Szukałam też grzybów w menu restauracji, bo ja je lubię nie tylko zbierać, ale i jeść. Poza tym jestem entuzjastką sezonowości w gastronomii. I tu smutna refleksja. Przejrzałam karty kilku restauracji w najbliższej okolicy mojej wsi, w tym w Grodzisku Mazowieckim i Żyrardowie, i we wszystkich było tak naprawdę to samo! W części przystawkowej tatar, krewetki, z sałatek najczęściej grecka i Cezar, a wśród dań głównych królują kaczka, steki, burgery, żeberka i jeden lub dwa gatunki ryb, najczęściej łosoś, pstrąg lub sandacz. Grzybów nie znalazłam w żadnej, zaś jako akcenty jesienne, co najwyżej zupę krem z dyni. I powiem Wam szczerze, że ja trochę mam już tego dość. Nosz, ile można jeść tatara, krewetki, sałatkę Cezar, kaczkę, steki, burgery, żeberka i łososia... Nawet Wierzbowe Ranczo, które miało fajne, oryginalne dania jak np. stek z arbuza, przeszło ostatnio na bardzo klasyczną, nieco nudną kartę. Serio, Polacy nie oczekują niczego innego? Przecież w kuchni można wyczarować cudowne autorskie dania, szczególnie jeśli menu jest adekwatne do pory roku (o czym opowiem jeszcze w dalszej części tekstu, przy okazji relacji z wizyty w Lubinie). 

To, czego szukałam, znalazłam w końcu w menu restauracji w Pałacu Ojrzanów, która działa tylko w weekendy, nie ma stałej karty, a dania za każdym razem są inne i uwzględniają sezonowe dodatki. Poprzednio byłam tam w maju, gdy serwowano szparagi i czosnek niedźwiedzi. Teraz postanowiłam wrócić zachęcona zupą z maślaków (tydzień wcześniej były też grzanki z prawdziwkami duszonymi w maśle i ziołach oraz zupa rydzowa i risotto z kurkami; można?). Skusiłam się ponadto na pieczony schab z kością, a chłopaki na filet ze szczupaka i mus z białej czekolady na deser. Wszystko znów było fantastyczne. I nie przekonuje mnie twierdzenie, że restauracje serwują oklepane dania, bo takich chcą goście. Tego dnia w Ojrzanowie do wyboru była jeszcze zupa dyniowa, ale absolutnie wszyscy na sali zamawiali maślakową.




Sam pałac i park w jesiennej szacie wyglądały cudownie. Drzewa akurat zaczęły się przebarwiać, mieniąc się w słońcu żółciami i czerwienią, a kozy wciąż pasły się na okolicznych łąkach. Piękne jest to moje Mazowsze!








Wpadłam też na chwilę do Grodziska Mazowieckiego, by obejrzeć dwa stosunkowo nowe murale w tym mieście, które promuje się inwestując w street art. Więcej przeczytacie na ten temat we wpisie pt. "Murale w Grodzisku Mazowieckim. Kolorowa promocja miasta".



Jak co roku jesienią odwiedziłam Konstancin-Jeziornę. Tamtejsze wille z każdym rokiem pięknieją, choć wiele jest jeszcze takich, którym przydałby się natychmiastowy remont. Park w tym roku był jeszcze dość zielony jak na drugą połowę października. Aura bardzo zachęcała do spacerów i wciąż jeszcze można było się cieszyć kawiarnianymi ogródkami na świeżym powietrzu.









Głównym celem mojej wizyty była jednak kolejna doskonała wystawa w prywatnym muzeum Villa La Fleur pt. "Kisling. Lśnienie Montparnasse'u" poświęcona twórczości Mojżesza Kislinga. Artysta o żydowskich korzeniach urodził się w Krakowie, gdzie również studiował malarstwo pod kierunkiem Józefa Pankiewicza. Zaraz po studiach wyjechał do Paryża i tam osiadł wśród innych twórców École de Paris. Na wystawie pokazano ponad 150 obrazów z całego okresu twórczości malarza, pochodzących nie tylko ze zbiorów założyciela muzeum, Marka Roeflera, ale również z innych kolekcji polskich i zagranicznych. Są wśród nich portrety, z których Kisling słynął w latach trzydziestych XX w., wykonane w charakterystycznym dla niego, niepodrabialnym stylu, pejzaże (mnie szczególnie urzekły widoki portowe), czy martwe natury, a także pamiątki, w tym należąca do niego paleta. Całość uzupełnia czarno-biały film z legendarnego pojedynku na szable pomiędzy Kislingiem, a Leopoldem Gottliebem w 1914 r. Wystawa jest pięknie zaaranżowana, oddając nawet klimat pracowni malarza. Obok prac Kislinga można na niej zobaczyć nieliczne konteksty, jak płótno jego nauczyciela, Józefa Pankiewicza, czy prace przyjaciół m.in. Amedeo Modiglianiego. Ekspozycja trwa do 31 stycznia 2025 r.

















Ostatni weekend października spędziłam dla odmiany w Lublinie. I tam zawiodła mnie, jak prawie zawsze, sztuka, przede wszystkim dwie wystawy w Muzeum Narodowym w Lublinie.

Pierwsza, pt. "Xawery Wolski. Genetyka pamięci", upamiętnia osiemdziesiątą rocznicę likwidacji więzienia niemieckiego i siedemdziesiątą rocznicę likwidacji komunistycznego więzienia na zamku w Lublinie. Została zaprojektowana w taki sposób, by poszczególne dzieła korespondowały z przestrzeniami, w których je pokazano. Są bowiem eksponowane w pięciu różnych miejscach, na terenie całego Zamku Lubelskiego. Najbardziej eklektyczna jest część prezentowana w sali wystaw czasowych. Niektóre z tych prac widziałam już podczas wcześniejszych wystaw tego artysty, m.in. w lutym w Centralnym Muzeum Włókiennictwa w Łodzi, czy w kwietniu w warszawskiej galerii LETO. Ale największe wrażenie robią te, które stały się fragmentem tych zamkowych wnętrz, w których ekspozycje czasowe zazwyczaj nie goszczą - kaplicy Trójcy Świętej, Lapidarium i wieży Donżon. Szczególnie w ostatnim z wymienionych miejsc sztuka doskonale oddaje jego mroczne przeznaczenie. Całości dopełniają instalacje prezentowane na zamkowym dziedzińcu. Ta wystawa jest opowieścią - opowieścią nie tylko o Zamku Lubelskim i jego historii, ale i o osobistych przeżyciach artysty, który dużą część życia spędził na emigracji. Muzeum Narodowe w Lublinie po raz kolejny pokazało, że jest jedną z najlepszych placówek muzealnych w Polsce. A ekspozycję można obejrzeć do 1 grudnia 2024 r.











Druga, pt. "Tamara Łempicka - ponad granicami" to czwarta już w ostatnim czasie prezentacja twórczości Tamary Łempickiej. W ciągu minionych dwóch lat malarstwo tej artystki porwało polską publiczność dzięki trzem bardzo udanym wystawom przygotowanym kolejno przez Muzeum Narodowe w Lublinie, wspomniane już muzeum Villa La Fleur w Konstancinie-Jeziornie oraz Muzeum Narodowe w Krakowie. Dałam się ponieść temu szaleństwu i odwiedziłam wówczas wszystkie. Na kanwie sukcesu, jaki odniosły ekspozycje, Muzeum Narodowe w Lublinie zakupiło od malarza Victora Manuela Contrerasa z Meksyku 18 prac Łempickiej (dwanaście płócien oraz sześć prac na papierze). Celem było stworzenie na Zamku Lubelskim stałej wystawy artystki. Kolekcję można podziwiać od 23 czerwca 2023 r., choć już nie w tak perfekcyjnej aranżacji jak trzy wspomniane wcześniej ekspozycje. Obecna zajmuje dwie sale, w których prezentowanych jest w sumie ponad 40 obrazów i rysunków reprezentujących wszystkie okresy twórczości malarki – począwszy od lat dwudziestych, a skończywszy na latach siedemdziesiątych XX w. oraz serigrafia wykonana na podstawie jednego z jej najsłynniejszych obrazów, "Autoportretu w zielonym Bugatti". Całość uzupełniają materiały filmowe. Wszystko w nastrojowym, punktowym oświetleniu, z wygodnymi fotelami, w których można usiąść, by podziwiać tę wyjątkową sztukę. Choć ekspozycja anonsowana była jako stała, to trzeba na nią kupić oddzielny bilet w sekcji wystaw czasowych. Nie ma jednak daty końcowej.







Dosłownie w ostatnim momencie zdążyłam też zobaczyć prace prezentowane w ramach XVI Festiwalu Sztuki w Przestrzeni Publicznej Otwarte Miasto/OPEN CITY. Tegoroczna edycja nosiła tytuł "Mater:Ja". Udało mi się obejrzeć 12 spośród 18 festiwalowych realizacji. Moim zdecydowanym faworytem została nieco mroczna instalacja Marioli Wawrzusiak pt. "Mroczek / Przejście / Już nie zaśniesz spokojnie". Podobał mi się też mural Mikołaja Rejsa oraz rzeźby "Modulator" Anny Drozd-Tutaj i "Krawężnik 2" Krzysztofa M. Bednarskiego, choć tak naprawdę wszystkie prace zasługiwały na uwagę. Swoją drogą, szukanie z mapą kolejnych punktów w przestrzeni miasta jest bardzo fajną zabawą, pozwalającą zejść nieco z turystycznych szlaków (a nie wszystkie rzeźby łatwo jest znaleźć, mimo że opatrzone są tabliczkami z autorem i tytułem; w ramach ciekawostki zdradzę Wam, że próbując wypatrzyć kolejne z tegorocznych, trafiłam na... pracę z 2022 r., której nie znalazłam wtedy!). Żałowałam, że niestety nie wszystkie z tej edycji były dostępne (nie było już np. projekcji video). Szalenie się cieszę, że w tym roku udało mi się dotrzeć do Lublina w czasie trwania wydarzenia, bo w 2022 r. załapałam się tylko na pojedyncze realizacje tuż przed ich usunięciem. W najbliższym czasie postaram się opowiedzieć Wam nieco więcej o tym festiwalu w oddzielnym poście.





Lublin po raz kolejny nie tylko mnie nie zawiódł, ale nawet przerósł moje oczekiwania! Mimo końcówki października pogoda dopisała słońcem i kilkunastoma kreskami powyżej 0. Wczesnym rankiem całą przestrzeń Starego Miasta, wypełnioną sztuką, miałam tylko dla siebie. Z każdą kolejną godziną zapełniały się jednak i malownicze uliczki, i restauracyjne i kawiarniane ogródki, których wciąż było całkiem sporo. 

















I tu chciałabym na chwilę wrócić jeszcze do rozważań na temat kondycji polskiej gastronomii. Jeśli tak jak ja szukacie kuchni opartej o sezonowe, lokalne składniki to właśnie takie miejsce znajdziecie w Lublinie. To restauracja 16 Stołów, którą zawiaduje Szef Kuchni Piotr Kwiatosz i do której zaglądam zawsze, gdy jestem w tym mieście. Restauracja serwuje dania kuchni polskiej w nowoczesnym wydaniu, kartę zmieniającą się wraz z porami roku i niezwykłą atmosferę. W czasie czterech moich wizyt w ciągu ostatnich dwóch lat ani jedna pozycja w menu się nie powtórzyła! Teraz króluje w nim dziczyzna, grzyby i dynia (na poniższych zdjęciach kolejno: ozorek jelenia w sosie musztardowym z chrzanem podany na podpieczonej chałce z pieprzem, z buraczkami z jagodami, prażonymi orzechami laskowymi oraz marchewką piklowaną z rozmarynem, panierowany kotlet z karczku z dzika podany z kaszą gryczaną smażoną z boczniakami i cukinią oraz buraczkami z leśną jagodą oraz królicze skoki marynowane w soku z jabłek i jałowcu serwowane w sosie własnym na musie z marchewki, podane na placuszku z pieczonego pora i groszku zielonego aromatyzowanego koperkiem). I właśnie takich miejsc szukam na kulinarnej mapie Polski. 




Do Lublina zaś lubię wpadać od czasu do czasu nie tylko po najlepsze smaki, ale i po estetyczne doznania, ten niepodrabialny luz i pozytywną energię! 

REKOMENDACJE NA LISTOPAD I KOLEJNE MIESIĄCE

WYSTAWY

Toruń

27 września 2024 r. w Centrum Sztuki Współczesnej Znaki Czasu otwarto wystawę pt. "Grażyna Hase. Rewolucjonistka mody" poświęconą dorobkowi modelki i jednej z najbardziej znanych kreatorek mody. Ekspozycja przybliża różne oblicza twórczości Grażyny Hase - jako projektantki (pokazano ponad siedemdziesiąt stworzonych przez nią kreacji), autorki kostiumów do filmów i spektakli teatralnych, malarki, czy animatorki życia kulturalnego Warszawy. Potrwa do 1 grudnia 2024 r. 

Sopot

Państwowa Galeria Sztuki w Sopocie zaprasza na wystawę pt. "Chcemy całego życia. Feminizmy w sztuce polskiej". To największa do tej pory prezentacja polskiej sztuki feministycznej ostatnich 50 lat. Obejmuje prace niemal setki artystek i artystów, w tym malarstwo, rzeźbę, instalacje, performance oraz sztuki audiowizualne. A i nazwiska zacne: Magdalena Abakanowicz, Barbara Falender, Alina Szapocznikow, Zofia Kulik, Ewa Kuryluk, Maria Pinińska-Bereś, Natalia LL, Joanna Rajkowska, Katarzyna Kozyra, Jadwiga Sawicka, Małgorzata Mirga-Tas, Monika Drożyńska, Liliana Zeic - żeby wspomnieć tylko kilka najważniejszych. Ekspozycję można odwiedzić do 31 stycznia 2025 r.

Wrocław

Z kolei w Muzeum Narodowym we Wrocławiu do 23 lutego 2025 r. zobaczyć można wystawę pt. "Wielka czwórka i inni. Ceramiczna rzeźba kameralna w PRL-u". Zaprezentowano na niej charakterystyczne figurki w modernistycznych formach wytwarzane na przełomie lat pięćdziesiątych i sześćdziesiątych XX w. głównie w fabrykach porcelany w Ćmielowie i Wałbrzychu. Tytułowa "wielka czwórka" to projektanci Henryk Jędrasiak, Lubomir Tomaszewski, Hanna Orthwein i Mieczysław Naruszewicz. Eksponatów jest aż 340 i pochodzą w dużej mierze z kolekcji Tomasza Dziewickiego uzupełnionej o przedmioty ze zbiorów muzealnych.

Katowice

W Muzeum Śląskim w Katowicach zagościła pokazywana wcześniej Mazowieckim Centrum Sztuki Współczesnej Elektrownia w Radomiu wystawa pt. "PINK BOT. Paweł Orłowski" obejmująca sześć wielkoformatowych różowych rzeźb. Więcej o tym projekcie pisałam już w poście pt. "Gdzieś w Polsce... w maju 2024. Wszystkie moje wiejskie majówki pełne smaków, aromatów i oszałamiającej natury (a od czerwca w Polsce będą się działy niesamowite rzeczy!)" (w rekomendacjach na końcu tekstu), zaś w Katowicach zostaną do 30 marca 2025 r. Można je zobaczyć w muzealnym foyer na poziomie -2.

Kraków

Dwie ciekawe ekspozycje przygotowało Muzeum Narodowe w Krakowie.

Pierwsza, pt. "Kapiści. Sto lat!", prezentowana jest w Pawilonie Czapskiego. Przygotowana została w ramach obchodów jubileuszu stulecia powstania Komitetu Paryskiego (od którego pochodzi skrót "kapiści"), jednej z najważniejszych polskich grup artystycznych XX w. Na ekspozycji pokazano głównie wczesne prace tworzących ją malarzy (m.in. Józefa Pankiewicza, Jana Cybisa, Józefa Czapskiego, Zygmunta Waliszewskiego). Potrwa do 6 kwietnia 2025 r. 

Drugą, pt. "Gosia Baczyńska. Pokaz z kolekcji MNK" zobaczyć można w Kamienicy Szołayskich. Jest prezentacją kreacji kolejnej z wybitnych polskich projektantek mody, która sięga po nowoczesne technologie i materiały oraz niecodzienne inspiracje. Ekspozycja zakończy się 8 czerwca 2024 r.

IMPREZY PLENEROWE

Lublin

Przez niemal cały listopad (od 3 do 30 listopada 2024 r.) trwać będzie trzecia edycja Festiwalu Kuchnia Inspiracji (pierwszy, w 2022 r., odbywał się pod nazwą Festiwal Lublin Smaków). Po cebuli i burakach, w tym roku motywem przewodnim będzie miód. W wybranych restauracjach będzie można skosztować specjalnie na tę okazję przygotowanych dań, odbędą się targi tematyczne, warsztaty oraz spacery kulinarne.

Poznań

11 listopada Poznań świętuje nie tylko Święto Niepodległości, ale i Imieniny Ulicy Święty Marcin. W tym roku impreza odbędzie się po raz trzydziesty! Jak co roku ulicami miasta przejdzie barwna parada, którą otworzy Święty Marcin na koniu, za nim zaś podążą artyści cyrkowi, akrobaci, aktorzy, sportowcy, Bamberka i... ułani. Korowód wyruszy z odcinka ulicy pomiędzy ulicami Ratajczaka i Piekary, a zakończy się na Placu Mickiewicza, gdzie Święty Marcin odbierze klucze do miasta z rąk prezydenta Poznania. Tego dnia poznaniacy i goście zjedzą niezliczoną ilość rogali świętomarcińskich. 

Winnica Dwórzno

W dniach 7-8 grudnia 2024 r. będą mieć miejsce doroczne Mikołajki w Winnicy Dwórzno. To moim zdaniem najlepsza impreza organizowana przez tę winnicę. Oprócz powitalnego kieliszka malinowego grzańca, spaceru po terenie upraw i degustacji win w przetwórni, w cenie jest również możliwość skorzystania z plenerowej sauny, kąpieli w balii z gorącą wodą, oczywiście również w plenerze lub morsowania w lodowatej. Relację z ubiegłego roku znajdziecie w poście pt. "Gdzieś w Polsce... w grudniu 2023. Mikołajki w winnicy (plus ciut kulturalnych zapowiedzi na nowy rok)".

BOŻE NARODZENIE

Jarmarki Bożonarodzeniowe

Jarmarki Bożonarodzeniowe na dobre wpisały się w krajobraz polskich miast. W większości z nich przez ponad miesiąc można cieszyć się nie tylko stoiskami z ozdobami świątecznymi i gastronomią, ale i skorzystać z wielu atrakcji np. diabelskich młynów, lodowisk, koncertów, czy pokazów świateł. Niektóre jarmarki, choć krótsze, organizowane są w niecodziennych przestrzeniach jak dawne Opactwo Cystersów, skansen, czy zamek. Poniżej zebrałam dla Was pokaźną listę miejsc, które warto odwiedzić w okresie przedświątecznym, w kolejności od wydarzeń rozpoczynających się najwcześniej.

Poznań: 

- Poznańskie Betlejem, Plac Wolności, 16 listopada 2024 r. - 6 stycznia 2025 r. Oprócz stoisk z produktami świątecznymi i gastronomią, jarmark uświetni wiele imprez towarzyszących, w tym spektakle świąteczne, zimowe fire show ("Master of time" - 22 listopada 2024 r., "Magiczna gwiazdka" - 29 listopada 2024 r.) koncerty, czy Christmas Silent Disco (21 i 28 listopada oraz 5, 12 i 19 grudnia 2024 r.). 

- Międzynarodowe Targi Poznańskie, 16 listopada - 22 grudnia 2024 r. Tu atrakcjami będą lodowisko oraz wielkie Młyńskie Koło, z którego będzie można podziwiać panoramę Poznania, a także dom Świętego Mikołaja.

Bydgoszcz: Bydgoski Jarmark Świąteczny, Stary Rynek i Mostowa, 22 listopada - 22 grudnia 2024 r. Na odwiedzających czeka kilkadziesiąt stoisk z rękodziełem, kosmetykami, lokalnymi produktami spożywczymi oraz z kuchnią polską, węgierską, hiszpańską i grecką, a także olbrzymie Młyńskie Koło.

Gdańsk: Targ Węglowy, Bogusławskiego, Tkacka i wnętrze Zbrojowni, 22 listopada - 23 grudnia 2023 r. Jarmark słynie z plenerowego kalendarza adwentowego w postaci bramy adwentowej w kształcie świecznika, w której codziennie otwierają się kolejne okienka. Wśród licznych atrakcji znajdą się też przedstawienia teatralne i rozmaite animacje dla dzieci, warsztaty rękodzielnicze i spotkania ze Świętym Mikołajem.

Opole: Rynek, 22 listopada - 24 grudnia 2024 r. Na opolskim Rynku stanie 30 drewnianych domków dla wystawców, ogromna choinka oraz diabelski młyn. Jarmark uświetni też marsz Mikołajów, do którego będzie mógł dołączyć każdy chętny.

Katowice: 

- Śląski Jarmark Bożonarodzeniowy, Katowicki Rynek, 22 listopada 2024 r. - 5 stycznia 2025 r. Tu główną atrakcją jest co roku ogromny, widokowy diabelski młyn.

- Jarmark na Nikiszu, Nikiszowiec, 6-8 grudnia 2024 r. Jarmark odbywa się w niecodziennej scenerii zabytkowego osiedla górniczego.

Toruń: Rynek Staromiejski, 23 listopada - 22 grudnia 2024 r. Jarmark otworzy Parada ze Świętym Mikołajem i Orkiestrą Dętą ze Złej Wsi Wielkiej. Przez cały czas trwania, wydarzenie uświetniać będą teatrzyki jarmarczne skierowane do najmłodszych gości, warsztaty wypiekania pierników, koncerty i animacje.

Warszawa: Rynek Starego Miasta, Międzymurze Piotra Biegańskiego, 23 listopada 2024 r. - 6 stycznia 2025 r. Jak co roku, wzdłuż staromiejskich murów w sąsiedztwie Placu Zamkowego, staną drewniane domki wypełnione rękodziełem, świątecznymi dekoracjami, słodyczami oraz czymś na ząb, włączając w to oczywiście stoiska z korzennym grzańcem. Na początku grudnia, gdy ruszy lodowisko na środku Rynku Starego Miasta również tam będzie można coś zjeść oraz rozgrzać się ciepłymi napojami.

Szczecin: Aleja Kwiatowa, Plac Adamowicza, Plac Lotników, 29 listopada - 22 grudnia 2024 r. Na odwiedzjących czekać będzie kilkadziesiąt kramów, świąteczna muzyka, klimatyczne dekoracje i mnóstwo atrakcji.

Kraków: 

- Rynek Główny, 29 listopada 2024 r. - 1 stycznia 2025 r. Imprezę uświetni m.in. Korowód Kolędniczy oraz Obrzęd Dziadów Polskich. Krakowski jarmark w ostatnich latach dwukrotnie był wyróżniany jako jeden z najpiękniejszych na świecie - w 2022 r. przez The Times, zaś rok później przez telewizję CNN.

- Świąteczne Targi Rzeczy Wyjątkowych, Rynek Podgórski, 30 listopada - 1 grudnia 2024 r.

Łódź: Piotrkowska, 29 listopada - 23 grudnia 2024 r. Przy Piotrkowskiej stanie kilkadziesiąt drewnianych domków oferujących rękodzieło, gastronomię z różnych części Polski oraz rozgrzewające napoje.

Wrocław: Rynek Główny, Świdnicka, Oławska, Plac Solny, 29 listopada 2024 r. - 7 stycznia 2025 r. Przez wiele osób uważany za najładniejszy w Polsce. Jego najbardziej rozpoznawalnym elementem jest malowniczy wiatrak, który powróci również w tym roku.

Białystok: Rynek Kościuszki, 30 listopada - 22 grudnia 2024 r.

Bytom: Rynek, 1-22 grudnia 2024 r. Bytom w tym roku świętuje 770 rocznicę nadania praw miejskich, zaś jarmark ma być zwieńczeniem tych obchodów, dlatego miasto planuje wyjątkowe dekoracje nawiązujące do  produkcji Disney'a "Kraina Lodu" i dużo niespodzianek. 

Sulejów: IV Jarmark Bożonarodzeniowy "Świąteczna Kraina Cudów", Opactwo Cystersów w Podklasztorzu, 7-8 grudnia 2024 r. Tegoroczna edycja jarmarku, który już po raz czwarty gościć będzie w Hotelu Podklasztorze zlokalizowanym w zabudowaniach dawnego zabytkowego Opactwa Cystersów w Podklasztorzu, obecnie znajdującym się w granicach administracyjnych Sulejowa, nosić będzie tytuł "Świąteczna Kraina Cudów". W tym roku przygotowano ponad pięćdziesiąt stoisk z rękodziełem i artykułami świątecznymi, spotkania ze Świętym Mikołajem, szopkę z żywymi zwierzętami, występy artystyczne, jasełka i wspólne kolędowanie. Nie zabraknie pierników i gorącej czekolady!

Olsztyn: Stare Miasto, 12-15 grudnia 2024 r. Wystrój jarmarku ma nawiązywać do historii i tradycji Warmii.

Bielsko-Biała: Święta na Starówce, Rynek, Plac Wojska Polskiego, Plac Ratuszowy, 13-15 grudnia 2024 r. Główną atrakcją bielskiego jarmarku są mappingi wyświetlane na okolicznych kamienicach.

Janowiec: III Jarmark Bożonarodzeniowy na Zamku w Janowcu, 14-15 grudnia 2024 r. Stoiska z ozdobami i potrawami świątecznymi, podobnie jak w latach ubiegłych, ustawione zostaną na zamkowym dziedzińcu. Swoją obecnością zaszczyci je również Święty Mikołaj, zaś całość uświetnią koncerty kolęd i piosenek zimowych.

Chorzów: Śląsko Wilijo, Muzeum Górnośląski Park Etnograficzny, 15 grudnia 2024 r. Śląsko Wilijo to wydarzenie nawiązujące do dawnych obrzędów i tradycji bożonarodzeniowych na Górnym Śląsku. Nie ma jeszcze tegorocznego programu wydarzenia, ale w latach ubiegłych jarmarkowi towarzyszył korowód kolędników z udziałem publiczności, który przechodził przez teren skansenu oraz wydarzenia z cyklu światło i dźwięk. 

Zielona Góra: Stary Rynek, 18-22 grudnia 2024 r. 

Lublin: Stare Miasto, 21-22 grudnia 2024 r. Części wystawienniczej towarzyszyć będą koncerty kolęd i pastorałek w wykonaniu zespołów ludowych oraz warsztaty rękodzielnicze ozdabiania pierników oraz tworzenia świątecznych stroików.

82. Konkurs Szopek Krakowskich oraz pokonkursowa wystawa

Z obchodami świąt Bożego Narodzenia w Krakowie nierozerwalnie związana jest tradycja wykonywania szopek. Pierwotnie ozdobne konstrukcje nawiązujące dekoracją do architektury Krakowa, głównie do kościołów, były elementem obnośnych teatrzyków, szczególnie popularnych w XIX w. Gdy w dwudziestoleciu międzywojennym tradycja ta zaczęła być wypierana przez początki kina, Jerzy Dobrzycki, miłośnik krakowskich tradycji i zwyczajów, postanowił nie dopuścić do jej zaniku organizując w 1937 r. u stóp pomnika Adama Mickiewicza na Rynku Głównym pierwszy konkurs na najpiękniejszą szopkę krakowską. Przed wybuchem II wojny światowej konkurs odbył się ponownie jeszcze tylko raz, ale do jego organizacji powrócono w 1945 r. Trzecia edycja miała miejsce przy ruinach pomnika. Od 1946 r. organizatorem konkursu jest Muzeum Historyczne Miasta Krakowa. Co roku, w pierwszy czwartek grudnia (zatem w tym roku 5 grudnia), konkursowe szopki ustawiane są pod pomnikiem Adama Mickiewicza, gdzie publiczność może je podziwiać w godz. 10:00-12:00. W południe w barwnym pochodzie przenoszone są do Pałacu Krzysztofory, siedziby muzeum. Wyniki rywalizacji ogłaszane są po trzech dniach, w niedzielę (zatem 8 grudnia 2024 r.), która jest równocześnie dniem otwarcia pokonkursowej wystawy (tegoroczna potrwa do 2 marca). Część szopek jest w tym czasie prezentowana również w przestrzeni Krakowa w specjalnie ustawionych witrynach.


Od 2014 r. krakowskie szopkarstwo znajduje się na krajowej liście niematerialnego dziedzictwa kulturowego, zaś cztery lata później podczas 13. sesji Międzyrządowego Komitetu ds. Ochrony Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego na Mauritiusie zostało wpisane również na Reprezentatywną Listę Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego Ludzkości UNESCO. Był to pierwszy polski wpis na tę listę.

(foto: iza & andy)

***

Gdzieś w Polsce to cykl postów, w których znajdziecie migawki z moich krótszych i dłuższych eskapad po naszym kraju. Jest w nich wszystko to, co nie trafia później do wpisów przewodnikowych, bo albo zbyt szybko się dezaktualizuje jak wystawy czasowe w muzeach, albo na blogu już było, albo nie jest wystarczającym materiałem na oddzielny post, a zasługuje na pokazanie jak rozmaite zabytki znalezione gdzieś w drodze - kościoły, kapliczki, miejskie rzeźby, mozaiki, murale, czy inne detale architektoniczne. Gdzieś w Polsce nie uwzględnia też wydarzeń w Warszawie, o których piszę w bliźniaczym cyklu o nazwie Warszawa przyłapana. Kolejne relacje z Polski ukazują się co do zasady przedostatniego dnia miesiąca, ale nie z taką regularnością jak wspomniana Warszawa przyłapana. Zawsze jednak na końcu znajdziecie zapowiedzi wartych uwagi nadchodzących wydarzeń - wystaw, imprez plenerowych, czy atrakcji dla dzieci, bo to właśnie one w dużej mierze wyznaczają mi kolejne kierunki.