Kazimierz Dolny ma tyleż samo zwolenników, co zagorzałych przeciwników. No bo niby jest zadeptany przez turystów i niby nie ma tam już prawdziwych mieszkańców, tylko letnie wille warszawiaków. A ja mimo wszystko kocham Kazimierz, ale jeżdżę tam tylko poza sezonem turystycznym! I choć większość restauracji jest wówczas zamknięta, niektóre tylko otwierają się na weekendy, to jednak jest cicho i spokojnie, Rynku nie szpecą pstrokate parasole i można rozkoszować się pięknem renesansowych kamienic. Co ciekawe, Rynek nie utracił swojego pierwotnego handlowego przeznaczenia i w piątki wciąż odbywa się tu targ. Z kolei w soboty i niedziele Mały Rynek opanowują sprzedawcy rękodzieła i antyków.
|
Rynek w pierwszych promieniach porannego jesiennego słońca |
|
Fara |
|
Fasada jednej z renesansowych kamienic |
|
Synagoga - widok od strony Małego Rynku |
|
Piątkowy targ w Kazimierzu |
Kazimierz to także miasto artystów. Już w dzwudziestoleciu międzywojennym plenery malarskie organizował tu Tadeusz Pruszkowski - malarz i wykładowca Szkoły Sztuk Pięknych, późniejszej Akademii Sztuk Pięknych w Warszawie, który w miasteczku miał swoją willę, a do Warszawy latał samolotem! Współcześnie obrazy sprzedawane są zarówno na Rynku, jak i w licznych galeriach.
Kilka listopadowych dni, które spędziłam w Kazimierzu w ubiegłym roku było niezwykle ciepłych i słonecznych. Kawiarnie wystawiały jeszcze stoliki na zewnątrz i udostepniały koce do okrycia się przed jesiennym chłodem. Czas w ogródkach umilał swym graniem romski muzyk. Po Rynku spacerował pan z osłem i namawiał do zrobienia sobie fotografii, Cyganki wróżyły z kart, a w weekend pojawił się nawet Kubuś Puchatek!
Pogoda zachęcała wręcz do spacerów po okolicy. A w Kazimierzu jest co robić! Można wejść na Górę Trzech Krzyży, skąd roztacza się piękny widok na Wisłę i Rynek, potem zobaczyć ruiny zamku, a idąc dalej prosto dojdzie się do Wąwozu Korzeniowego. A droga jest naprawdę malownicza. Mija się pola, sady i zagajniki - o tej porze roku niezwykle barwne.
|
Widok z Góry Trzech Krzyży |
|
Widok z Góry Trzech Krzyży |
|
Ruiny zamku w jesiennej scenerii |
|
Wąwóz Korzeniowy |
|
Wąwóz Korzeniowy |
|
Wąwóz Korzeniowy |
|
Wąwóz Korzeniowy |
Po przejściu całego wąwozu i powrocie do miasta blisko jest już do cmentarza żydowskiego. Z części uszkodzonych macew wzniesiony został pomnik (lapidarium).
Można też zrobić sobie spacer wzdłuż Wisły.
Potem czas na dobry obiad w jednej z kazimierskich restauracji. Ja najbardziej lubiłam Knajpę u Fryzjera serwującą kuchnię żydowską. W każdą sobotę odbywały się tam koncerty muzyki klezmerskiej. W sezonie trzeba było przychodzić dużo wcześniej, żeby zająć sobie miejsce. Poza sezonem też zazwyczaj było pełno, ale dało się gdzieś usiąść. Krótko po mojej wizycie w Kazimierzu dowiedziałam się, że Knajpa się spaliła. Bardzo mi jej szkoda. Ciekawym miejscem jest też Dom Restauracyjny Sarzyńskich - to ci od słynnych chlebowych kogutów. Dom ma dwa piętra i piwnicę. Na pierwszym piętrze jest elegancka restauracja, na parterze cukiernia, piekarnia, koguty i bistro, zaś w piwnicy winiarnia. Każdy znajdzie coś dla siebie i otwarte jest także w tygodniu!
|
Knajpa u Fryzjera w domu z lat pięćdziesiątych XX w., w którym wcześniej autentycznie mieścił się zakład fryzjerski |
|
Menory z wystroju Knajpy u Fryzjera |
|
Wizerunek koguta przed Domem Restauracyjnym Sarzyńskich |
Wieczorem też warto wybrać się na Rynek, ponieważ jest pięknie oświetlony.
Nie, nikt mnie chyba nie zniechęci do Kazimierza!
(foto: iza & pwz)