wtorek, 10 sierpnia 2021

Mazowsze śladami Józefa Chełmońskiego

Niespecjalnie lubię malarstwo realistyczne XIX w., ale prawda jest taka, że wiele obrazów z tego okresu na stałe weszło do klasyki polskiej historii sztuki i można je znaleźć nawet w podręcznikach do plastyki dla szkoły podstawowej. Niedawna wystawa "Polska. Siła obrazu" w Muzeum Narodowym w Warszawie uświadomiła mi zaś, że te płótna kształtowały pokolenia i że chociaż częściej chodzę na ekspozycje sztuki XX i XXI w. to obudzona w nocy bez problemu odróżnię Chełmońskiego od Brandta, czy Wierusza Kowalskiego. To trochę jak z literaturą. Choć dziś sięgam głównie po reportaż, to treść "Pana Tadeusza", "Lalki", czy "Nad Niemnem" pamiętam bardzo dokładnie. Wracając jednak do malarstwa, do Józefa Chełmońskiego mam pewną słabość. Gdyby żył współcześnie, albo gdyby moi rodzice byli sto lat starsi, moglibyśmy być sąsiadami. Artysta w 1889 r. zamieszkał w Kuklówce Zarzecznej. Niespełna wiek później moi rodzice kilka kilometrów dalej zbudowali nasz letni dom. Lubię sobie wyobrażać, że słynne Bociany mogły powstać na naszej łące.

Większość osób, które piszą o Mazowszu Chełmońskiego zaczyna właśnie od Kuklówki, ale ta historia ma swój początek wcześniej, w Warszawie, ówczesnym Paryżu Północy. To tu w 1867 r. przyszły malarz zaczął uczyć się w Klasie Rysunkowej u Wojciecha Gersona (od 1871 r. zwanej Szkołą Wojciecha Gersona). To stąd wyjeżdżał za granicę, najpierw, dzięki Gersonowi, pod koniec 1871 r. do Monachium studiować na tamtejszej Akademii Sztuk Pięknych, dołączając do kształcących się tam innych Polaków, których historia nazwie potem monachijczykami, następnie do Paryża na prawie 10 lat. I do Warszawy wracał. 

Ale po kolei. Po trzech latach spędzonych w Monachium Chełmoński wraz z Antonim Piotrowskim, Stanisławem Witkiewiczem i Adamem Chmielowskim założył pracownię w Hotelu Europejskim. Niestety jego pejzaże polskiej wsi i portrety chłopów wystawiane w Towarzystwie Zachęty Sztuk Pięknych spotkały się z krytyką. Ciężko było również o kupców. Właśnie dlatego, zniechęcony artysta w kolejnym roku wyjechał do Paryża. Dopiero nad Sekwaną doceniono jego malarstwo. Chełmoński zaczął być rozpoznawalny, a dzięki opiece sprawnego marszanda zaczął zarabiać. Podobno zamówień było tyle, że obrazy były sprzedawane zanim jeszcze płótno poczuło pierwsze pociągnięcie pędzla. W 1878 r. ożenił się z młodszą o 12 lat Marią Korwin Szymanowską. Urodziły im się dzieci, razem podróżowali do Włoch. Na dobre malarz wrócił z rodziną nad Wisłę w 1887 r. Dwa lata później podjął decyzję o przeprowadzce na wieś.

Kuklówka Zarzeczna

Gdy Chełmoński osiadł w niewielkim modrzewiowym dworku w Kuklówce miał za sobą ponad połowę życia, sławę, wystawy i wreszcie pieniądze. I sypiące się życie rodzinne. Powrót do Warszawy okazał się końcem małżeńskiego szczęścia, naznaczony był również śmiercią trójki dzieci. Na wsi z artystą zamieszkały trzy starsze córki. Najmłodsza, Wanda, jedyna, która odziedziczyła talent po ojcu i została malarką, pozostała z matką w Warszawie, potem wyjechała kształcić się do Paryża.


Czemu akurat Kuklówka? Mówi się, że prawdopodobnie zadecydowała bliskość majątku młodszego brata, Adama, który mieszkał w Adamowiźnie pod Grodziskiem Mazowieckim i z którym malarz był blisko związany. Było jednak raczej odwrotnie, bowiem Adam kupił ziemię dziesięć lat po Józefie, zaś dworek, w którym zamieszkał przeniósł... z Kuklówki.

Chełmoński oddał się pracy w gospodarstwie i malarstwu, bo plenery w tej okolicy są imponujące nawet dzisiaj. Odsunął się od ludzi, uchodził wręcz za dziwaka. Jego przyjacielem i powiernikiem został ksiądz Franciszek Barnaba Pełka, proboszcz parafii w Ojrzanowie (dziś w granicach Żelechowa). 

Obecnie w dworku, do którego od asfaltowej drogi prowadzi piękna aleja wysadzana drzewami, mieszkają spadkobiercy artysty i nie jest on dostępny dla zwiedzających. Gdy byłam dzieckiem byłam jednak wewnątrz. Rodzice mieli znajomą, która pracowała w Muzeum Warszawy (wówczas Muzeum Historycznym Miasta st. Warszawy) i jako muzealniczce udało jej się w jakiś sposób uzyskać zgodę na wejście do środka. Byłam wtedy mniej więcej w takim wieku jak moje dzieci teraz. Niewiele pamiętam, jedynie skrzypiącą podłogę i zapach starego drewna. Miałam jednak przekonanie, że doświadczam czegoś ważnego.


W 2014 r., w stulecie śmierci artysty, przy drodze prowadzącej do dworku ustawiono pamiątkowy głaz poświęcony malarzowi. Natomiast na elewacji szkoły w Kuklówce można zobaczyć reprodukcję Bocianów. Współczesnych akcentów nawiązujących do pobytu Chełmońskiego w Kuklówce w najbliższej okolicy jest więcej, ale o tym mowa będzie w dalszej części tekstu.


Pałac w Radziejowicach

O historii pałacu i parku pisałam już w zeszłym roku przy okazji naszych wielkich wiejskich wakacji. Wówczas jednak nie udało nam się zwiedzić wnętrz, czasowo niedostępnych ze względu na pandemię. A zależało mi na tym, bo w Radziejowicach zgromadzono największą w Polsce kolekcję obrazów Chełmońskiego wypożyczonych m.in. z Muzeum Narodowego w Warszawie i od prywatnych kolekcjonerów. Teraz galeria działa już normalnie. 

Dzisiejszy wygląd pałacu to zasługa rodziny Krasińskich, w których ręce majątek przeszedł pod koniec XVIII w. i których ambicją było stworzenie w rezydencji intelektualnego i kulturalnego salonu Warszawy. Bywali tu artyści, głównie pisarze i malarze, wśród nich także Józef Chełmoński. Owocem jednej z wizyt jest obraz Staw w Radziejowicach z 1898 r. Nie dziwi więc, że właśnie tu postanowiono zgromadzić kolekcję prac artysty, wśród których znajduje się również wspomniany obraz. Zdobi on także bilety wstępu do galerii, zaś w na terenie parku zaznaczone jest miejsce, w którym powstał.  



Kolekcja obrazów Chełmońskiego jest przepięknie wyeksponowana w stylowych pałacowych wnętrzach. Wiszą w kilku sąsiadujących salonach i wraz z innymi antykami z tej samej epoki tworzą element ich wystroju, nie zaś typową ekspozycję muzealną. Całość uzupełniają zdjęcia i pamiątki po malarzu. Niestety musicie uwierzyć na słowo, ponieważ nie można robić zdjęć. 


Zwiedzanie odbywa się tylko w soboty i niedziele, w grupach pod opieką przewodnika, który prowadzi przez kolejne pokoje i barwnie opowiada o samym artyście oraz jego twórczości. Pokazuje też szczegóły obrazów, na które w czasie zwiedzania indywidualnego pewnie nikt sam by nie zwrócił uwagi. Oprowadzanie trwa ok. 50-60 min., wejścia są o pełnych godzinach.

W parku, wśród licznych rzeźb, znajduje się i pomnik Chełmońskiego dłuta Adama Romana z 2002 r. Drugi stoi w oddalonym o ok. 15 km Grodzisku Mazowieckim.


Dworek Adama Chełmońskiego w Adamowiźnie koło Grodziska Mazowieckiego

Adam Chełmoński, młodszy brat Józefa Chełmońskiego, był lekarzem - specjalistą chorób płuc i długoletnim ordynatorem Oddziału Internistycznego Szpitala Dzieciątka Jezus w Warszawie. W 1899 r. kupił ziemię w młyńskiej osadzie Stare, która odtąd będzie nosić nazwę Adamowizna od jego imienia. Na malowniczo położonym terenie powstał park z dworkiem na górce (przeniesionym w częściach z Kuklówki) oraz z dużym stawem zasilanym wodami rzeczki Mrowna. Od listopada 2020 r. działa tu filia Ośrodka Kultury Gminy Grodzisk Mazowiecki i obiekt można zwiedzać, choć nie ma w nim żadnej ekspozycji poświęconej Chełmońskim. We wnętrzach dworku organizowane są rozmaite warsztaty, koncerty oraz wystawy. Po Józefie Chełmońskim, który był częstym gościem w majątku brata, zachowała się oryginalna sztaluga i tę cenną pamiątkę można obejrzeć. Park jest niewielki, ale bardzo przyjemny. Na przeciwległym brzegu stawu stoi drugi dworek, również związany z rodziną Chełmońskich. Zbudował go syn Adama, Mateusz, także lekarz. Dom pozostaje w rękach prywatnych i nie jest udostępniony publiczności.







Cmentarz w Żelechowie

Ksiądz Pełka zmarł w 1909 r. Życzeniem Józefa Chełmońskiego było spocząć obok przyjaciela, na zwykłym wiejskim cmentarzu. Do niedawna mieli nawet wspólny nagrobek, kamień, na którym wyrzeźbione były nazwiska i malarza, i duchownego. Teraz groby są dwa. Chełmoński ma bardzo skromny pomnik z piaskowca z wysokim drewnianym krzyżem.



Przy wejściu na teren nekropolii znajduje się tablica informacyjna ze schematyczną mapką lokalizacji obu grobów. Choć cmentarz jest niewielki to jednak trafić wcale nie jest łatwo, ale ktokolwiek zapytany o drogę na pewno Was pokieruje lub nawet, jak nas, zaprowadzi na miejsce.


Artysta zmarł ponad sto lat temu, ale w tej części Mazowsza, zwanej niekiedy nawet ziemią Chełmońskiego, znaleźć można sporo współczesnych odwołań do jego twórczości i związków z tą okolicą.   

Pomnik Józefa Chełmońskiego i uliczna galeria obrazów w Grodzisku Mazowieckim

Choć Józef Chełmoński nie był bezpośrednio związany z Grodziskiem Mazowieckim i większość starszych mieszkańców bardziej pamięta jego brata, Adama, który zmarł w 1924 r. (pochowany jest na miejscowym cmentarzu), to miasto postanowiło uhonorować malarza pomnikiem oraz uliczną galerią jego obrazów.

Pomnik dłuta Mariana Koniecznego, który na swoim koncie ma tak monumentalne dzieła jak warszawska Nike, znajduje się przy miejskim deptaku, niedaleko dworca PKP. Odsłonięty został 10 września 2006 roku. 


Obrazy zawisły dwa lata później na elewacjach kamienic, w miejscach przeznaczonych na bilboardy reklamowe. Większość można zobaczyć także przy deptaku, niestety niektóre muszą dzielić ściany budynków z reklamami i nieco nikną w tym wątpliwej urody towarzystwie. Plus jednak za samą inicjatywę, bowiem każda próba uczynienia przestrzeni publicznej bardziej estetyczną zasługuje na pochwałę.


W sumie w mieście można zobaczyć 11 reprodukcji o rozmiarach od 6 do 15 m².  

Przystanki autobusowe we wsi Czarny Las

Reprodukcje obrazów Chełmońskiego zdobią również przystanki autobusowe w miejscowości Czarny Las mieszczącej się po sąsiedzku z Kuklówką. Murale ozdobiły wiaty jesienią 2019 r. i o dziwo cały czas wyglądają zachwycająco, nie upstrzone niczyją dodatkową twórczością. Przystanki z muralami znajdują się w sześciu lokalizacjach na terenie całej wsi i atrakcją, szczególnie dla dzieci, jest już samo ich szukanie, bo Czarny Las jest wyjątkowo ładną i zadbaną miejscowością.







Dotąd twórczość Chełmońskiego znana mi była głównie z ekspozycji muzealnych i reprodukcji w rozmaitych opracowaniach poświęconych historii sztuki, ze szkolnymi podręcznikami na czele. Nie zatrzymywałam się jednak nad nią dłużej. Ale przy okazji pracy nad tym tekstem, podążając za kolejnymi fragmentami biografii malarza zdałam sobie sprawę, że był i do dziś jest wzorem do naśladowania, jeśli chodzi o pozostawanie w zgodzie ze sobą. Słowa krytyki, jakie spadły na niego po warszawskich wystawach absolutnie nie wpłynęły na jego styl i tematykę obrazów. Chciał pokazywać polską wieś, jej pejzaż i życie ludzi, takimi, jakimi autentycznie były i właśnie to zostało w końcu docenione. Dziś, w czasach, gdy często o swój światopogląd i system wartości trzeba walczyć, zaś rzeczywistość kreowana jest przez media społecznościowe, właśnie tacy ludzie powinni być dla nas inspiracją.   

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz