niedziela, 25 listopada 2018

Północna Kithira. Potamos i Paleochora

Ciemne, stalowe chmury kłębiły się nad morzem od samego rana. Zanim zdążyliśmy zejść na hotelowe śniadanie spadły pierwsze krople deszczu. Grecja przywitała nas w tym roku burzowym frontem Nefeli, który opanował większą część kraju zamieniając ulice w rwące potoki, zalewając domy i piwnice. Co prawda dzień wcześniej z Neapoli odpływaliśmy już w pełnym słońcu, jednak kałuże w Agii Pelagii, gdzie zatrzymaliśmy się na Kithirze, nie pozwalały zapomnieć o kapryśnej w tym czasie aurze.

To był nasz drugi dzień na wyspie, ale o plażowaniu póki co nie było mowy. Postanowiliśmy zatem pokręcić się po okolicy. Każdy, kto na miejsce wypoczynku wybierze Agię Pelagię prędzej, czy później będzie musiał odwiedzić Potamos, największe miasto w północnej części wyspy, ba, chyba nawet największe na całej Kithirze. Musicie jednak pamiętać, że na greckich wyspach, szczególnie takich jak Kithira, wszystko ma nieco inny wymiar. Mimo, że miasto pełni rolę tutejszego centrum, nie spodziewajcie się metropolii, ani nawet większego skupiska sklepów. Jest tu za to punkt przewoźnika Porfyrousa, w którym kupicie bilety powrotne na prom (nie można ich kupić płynąc na wyspę) oraz najbliższy bankomat.



Kithira jest kolejną, po Korfu i Lefkadzie, grecką wyspą, na której jak na dłoni widać historię i kolejne protektoraty, pod którymi się znajdowała, na północy szczególnie pamiątki z okresu panowania brytyjskiego. Brytyjczycy bowiem objęli całą wyspę planem budowy dróg, szkół (wprowadzili obowiązek szkolny dla chłopców), mostów, akweduktów, portów i latarni morskich. Projekt udało się zrealizować częściowo. Stanęła m.in. latarnia morska Moudari, którą już Wam pokazywałam, zaś tuż przy samym wjeździe do Potamos zobaczyć można szkołę oraz kamienny most z 1823 r. wzniesiony z niezwykłą precyzją według projektu oficera i inżyniera Johna McPhaila. Ma 60 metrów długości, 6,8 metra szerokości i 7 metrów wysokości. Stoi na siedmiu symetrycznych łukach, zaś wykonany został jedynie z kamienia, wapienia i zaprawy. Dziś w tym miejscu nie ma już rzeki, zaś przez przeprawę wiedzie lokalna droga. Główna, szersza, łącząca północ z południem wyspy została wytyczona kilka metrów obok. Drugi, dużo większy most Katouni z tego samego okresu, również projektu McPhaila, znajduje się w okolicach Chory na południu. Miał być częścią drogi łączącej stolicę z portem w Agios Nikolaos lub Avlemonas, która jednak nie została ukończona, bowiem Brytyjczycy opuścili Kithirę w 1864 r. po podpisaniu przez Wyspy Jońskie unii z niepodległą już wówczas Grecją.



Ścisłe centrum Potamos to jednocześnie jego najstarsza część. Można tu zobaczyć kościół o dwóch wieżach oraz okazałe kamienice, pamiętające jeszcze XIX w. Ale okazałe, wcale nie znaczny, że jakoś szczególnie imponują architekturą, czy rzucają się w oczy przepysznym stylem. Są okazałe znów na miarę wyspy: jedno, dwa piętra, na dole sklep lub tawerna. Otaczają główny plac, który latem jest gęsto zastawiony stolikami tawern i kawiarni. Tu architektura jest raczej zwarta, zabudowania stoją szeregowo przy placu i wzdłuż dwóch głównych ulic. Im dalej od centrum, tym domy są niższe, z ogródkami i mnóstwem pięknych jaskrawo kwitnących, różowych i fioletowych bugenwilli, tak charakterystycznych dla krajobrazu Grecji. Miasto, choć kompletnie nieturystyczne, ma mnóstwo uroku, nawet w strugach deszczu, ciepłego przecież, bo letniego. 



















Do Potamos szczególnie warto wybrać się w niedzielę. Odbywa się tu wówczas targ. Jest przeznaczony głównie dla mieszkańców, którzy kupują całe worki ziemniaków, czy cebuli, ale można znaleźć i kilka stoisk z asortymentem dla turystów jak lokalne żółte kwiatki któregoś z gatunków kocanki, tu o nazwie sempre viva (u nas potocznie zwane suszkami), sery, czy produkowany tylko na Kithirze likier faturada o smaku cynamonu. Ja zaopatrzyłam się także w fantastyczną aromatyzowaną sól.







W ścisłym centrum są właściwie tylko dwa sklepy, spożywczy i przemysłowy, oraz piekarnia. Jednak nieco poniżej głównych zabudowań miasta, przy drodze prowadzącej na południe, vis a vis stacji benzynowej, znajduje się stosunkowo dobrze zaopatrzony sklep spożywczo-przemysłowy (ze słowem supermarket w nazwie, choć to mocno na wyrost). Można tam za to kupić fenomenalną gravierę z chili lub z oliwkami oraz... lody na wagę. Ze stacji benzynowej jest natomiast najlepszy widok na panoramę miasta (vide zdjęcie tytułowe oraz poniżej).



Kawałek dalej mieści się lokalna winnica o nazwie Firrogi. Niestety nie można zwiedzać samej linii produkcyjnej jak w Lefkas Earth Winery na Lefkadzie, za to na miejscu działa sklep, w którym można zaopatrzyć się w produkowane tu wina oraz oczywiście w faturadę, a także w miody, zioła oraz marynowane kapary, kolejny charakterystyczny smak wyspy.







W Potamos swój początek ma kolejny z polecanych pieszych szlaków, do Paleochory, ruin biznatyjskiego zamku i dawnej stolicy wyspy. Choć potocznie miejsce określane jest jako Paleochora, co można tłumaczyć jako "stara stolica", to sama miejscowość nosi nazwę Agios Dimitrios. Zamek został wzniesiony w XII w. przez rodzinę Eudaimonogiannides pochodzącą z miejscowości Monemvasia na Peloponezie. Wybudowano go na skale o wysokości 216 m górującej ponad wąwozem Kakia Lagkada, do którego wejście znajduje się niedaleko plaży Laggada oddalonej od zamku o ok. 2 km w linii prostej. W twierdzy znajdowało się ponoć 70 domów i 23 kościoły, z których część stoi do dzisiaj. Miejsce było trudne do zdobycia i tylko mieszkańcy wiedzieli jak dostać się w obręb murów. Taka lokalizacja miała ich chronić przed atakami piratów. Wenecjanie, po zajęciu wyspy, przenieśli stolicę na południe, ale Paleochora pozostała ważnym ośrodkiem administracyjno-handlowym. W XVI w. u wybrzeży Kithiry wraz ze swoimi okrętami pojawił się Hajraddin Barbarossa, oficjalnie główny admirał floty Imperium Osmańskiego, a tak naprawdę jeden z najbardziej znanych piratów. Legenda mówi, że przez 100 dni próbował zdobyć zamek słynący z bogactwa, ale oblężenie nic nie dało. Miasto było samowystarczalne, jednak po 100 dniach jeden z mieszkańców wyszedł tajemnym przejściem poza obręb murów, by nakarmić zwierzęta. Piraci śledzili go i w ten sposób dostali się do wnętrza. Wymordowali lub pojmali i sprzedali na targu niewolników prawie wszystkich, złupili i spalili zamek. Ocalał tylko ksiądz. Dziś na pamiątkę tych wydarzeń mieszkańcy co roku w rocznicę krwawych wydarzeń odwiedzają ruiny, sprzątają kościół i świętują, zaś wąwóz Kakia Lagkada nazywany jest też Wąwozem Barbarossy.




Do czasów współczesnych przetrwały ruiny tego potężnego niegdyś osiedla, którymi obecnie zawładnęła przyroda. Szlak nie jest trudny, jednak trzeba mieć dobre obuwie i długie spodnie chroniące przed kolczastą roślinnością. Można także, nieco naokoło, podjechać samochodem do miejsca, gdzie kończy się asfalt i stamtąd do przejścia zostanie już tylko ok. 1,5 km, co latem, w palącym słońcu jest dużym udogodnieniem. Droga jest bardzo przyjemna, w powietrzu unosi się zapach dziko rosnących ziół, głównie tymianku, a nad głowami fruwają kolorowe motyle. Ruiny są dość spore i trudno uwierzyć, że liczą sobie kilka stuleci! Tam wreszcie można znaleźć nieco cienia, by odpocząć przed powrotem do Potamos.














W Potamos po raz pierwszy spotkałam się z publikacjami na temat Kithiry wydawanymi... w Australii. To mi uświadomiło, że wcześniej widziałam już na wyspie australijskie flagi, czy ludzi w tiszertach z Antypodów. Pierwsi mieszkańcy Kithiry wyemigrowali do Australii na początku XX w. W 1922 r. niewielka jeszcze wtedy społeczność emigrantów z wyspy powołała do życia w Sydney stowarzyszenie Kytherian Brotherhood of Australia, obecnie działające pod nazwą Kytherian Association of Australia. Najliczniejsza fala uchodźców z wyspy przybyła do Australii w czasie II wojny światowej. Szacuje się, że wówczas mieszkało tam ok. 2200 Greków z Kithiry (obecna populacja wyspy to ok. 3500-4000 mieszkańców). Obecnie australijska społeczność pochodząca z Kithiry liczy ok. 40 tys.! To największa część diaspory, choć emigrantów z wyspy można spotkać także w USA, w innych regionach Grecji (głównie Atenach i Pireusie), a także np. ... w Aleksandrii w Egipcie.

Północ Kithiry była dla mnie kolejną lekcją historii Grecji, ale znów nie historii starożytnej, a tej późniejszej, gdy poszczególne obszary obecnie jednego państwa przechodziły z rąk do rąk, przeżyły panowanie Wenecjan, Imperium Osmańskiego, Francuzów i Brytyjczyków, aż po współczesne migracje "za chlebem", historii, o której nie uczą w polskich szkołach. Może właśnie po to w czasie wakacji potrzebny jest czasem deszczowy dzień.

A w kolejnych wpisach pokażę Wam jeszcze południe, wschód i zachód wyspy. Bo Kithira jest niezwykle różnorodna i naprawdę piękna!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz