Długo nie mogłam się zdecydować, którą część wyspy wybrać na nasz wypoczynek na Kithirze. Z reklamowego folderu, który wzięłam ze stoiska wyspy podczas targów "Grecka Panorama" w grudniu 2016 r. mamiły mnie dwa obrazy. Pierwszy to spektakularny widok skupiska białych domów, które jako tło mają z jednej strony górującą ponad nimi twierdzę, a z drugiej majaczące w dole dwie niemal bliźniacze zatoki, oddzielone jedynie wąskim fragmentem lądu. To Chora, czyli znajdująca się na południu stolica wyspy i położony u jej stóp kurort Kapsali. To właśnie ten widok sprawił, że tak bardzo chciałam tu przyjechać! Drugi obraz, nieco mniej widowiskowy, to znów te charakterystyczne dla wielu wysp greckich białe domy o niebieskich okiennicach, tym razem delikatnie schodzące po zboczach wzgórza niemal do samego morza. To z kolei Agia Pelagia, także turystyczna miejscowość, dla odmiany położona na północy. Moim pierwszym typem było oczywiście Kapsali. Ale jak to zwykle bywa, życie zweryfikowało te plany. Po prostu okazało się, że mimo rezerwacji z ponad półrocznym wyprzedzeniem (listopad 2017 r.), w Kapsali praktycznie nie było miejsc noclegowych! Agia Pelagia za to oferowała ich w tym czasie jeszcze całkiem sporo.
Zastanawiam się, czy słowo kurort w odniesieniu do jakiejkolwiek miejscowości na Kithirze nie jest nadużyciem, bo prawda jest taka, że obie, i Kapsali, i Agia Pelagia, to tak naprawdę jedna główna ulica, przy której ulokowała się większość zabudowań. Im bliżej plaż, wzdłuż których w obu wioskach biegnie droga, tym więcej gastronomii i sklepów. Jednak w porównaniu do innych nadmorskich miejscowości na wyspie, te dwie są najbardziej rozreklamowane, najbardziej nastawione na turystów i mają najładniejsze miejskie plaże, dlatego w skali wyspy mogą uchodzić za kurorty. Dorzuciłabym do nich jeszcze trzecią miejscowość, Avlemonas, która jest jednym z najbardziej fotogenicznych miejsc na wyspie. Co prawda miejskie kąpielisko ma dużo mniejsze, za to w odległości kilku kilometrów znajduje się jedna z najładniejszych plaż na całej wyspie, Kaladi. O plażach na Kithirze możecie przeczytać w poprzednim poście.
Zatem wybór dokonał się trochę niezależnie od naszych planów i 11 dni spędziliśmy w Agii Pelagii. Pod koniec czerwca, gdy przybyliśmy na wyspę, miejscowość zdawała się tkwić w jakimś przedsezonowym letargu. Zabudowania miasteczka przeglądały się w kałużach, pozostałości po burzowym froncie Nefeli, którym przywitała nas w tym roku Grecja, ale który na szczęście w tych dniach zdawał się odpuszczać na dobre. Senną atmosferę potęgował fakt, że większość hoteli była jeszcze nieczynna! Jednak z każdym kolejnym dniem było i więcej słońca, i więcej ludzi, i więcej życia.
Całe miasteczko to jedna główna droga, która wije się zakosami po zboczu wzgórza, by wreszcie linię prostą osiągnąć w samym centrum, nad brzegiem morza. Tu stoi niewielki kościół otoczony drzewami, a prawie naprzeciwko znajduje się kameralny port, w którym niewielkie kolorowe łódki delikatnie kołyszą się na falach.
Nieco dalej swój początek ma ciąg restauracji i sklepów. Jest jeden sklep spożywczy, którego właścicielem jest przesympatyczny starszy pan, chętnie zagadujący klientów w ich rodzimych językach. Tak, zna też kilka zwrotów po polsku, a także po czesku, bowiem biuro podróży z tego kraju ma w ofercie wycieczki na Kithirę. Zazwyczaj mylą mu się oba języki, więc można usłyszeć "dobry wieczór na shledanou". Jest też warzywniak i dwa sklepy z pamiątkami. Wszędzie można płacić kartą, ale o bankomacie możecie zapomnieć! Najbliższy znajduje się w oddalonym o 5 km Potamos, największym mieście w tej części wyspy. Jest za to skrzynka pocztowa i wrzucone do niej pocztówki dochodzą do adresatów (znaczki można kupić we wspomnianym sklepie spożywczym).
Kithira jest wyspą polecaną szczególnie miłośnikom pieszych wycieczek. Co roku wydawana jest nawet niewielka książeczka pt. "Kythira on foot" (dostępne są wersje w języku angielskim, greckim, niemieckim i holenderskim) z opisem szlaków. Z Agii Pelagii warto wybrać się na trekking do latarni morskiej Moudari, wzniesionej przez Brytyjczyków w 1857 r. Latarnia ma wysokość 25 m i uchodzi za jedną z największych i najważniejszych w całej Grecji. Czterokilometrowy pieszy szlak wiodący do zabytku rozpoczyna się w nadmorskiej miejscowości Platia Ammos oddalonej od Agii Pelagii o kilkanaście kilometrów. Szutrową, niezbyt komfortową drogą można podjechać nieco dalej, w okolice sporej pasieki. Stamtąd do przejścia zostanie już ok. 1,5 km. To dość niewdzięczny szlak, w palącym słońcu, wśród pustynnej karłowatej kolczastej roślinności i... modliszek! Ale widok wart jest tego piekielnego spaceru!
Czy warto wybrać Agię Pelagię na miejsce wakacyjnego wypoczynku? Zdecydowanie tak! Chociaż to typowo turystyczna miejscowość, to także jedno z tych miejsc, gdzie atmosfera jest niespieszna i gdzie człowiek nareszcie zaczyna rozumieć, co oznacza greckie siga-siga. Wystarczy kilka dni, by sprzedawcy zaczęli Was pozdrawiać na ulicy i pytać, jak spędziliście dzień, łapiąc się za głowę, że w takim upale szliście do latarni. Chyba właśnie to najbardziej lubię w tych małych greckich społecznościach i dlatego wracam do Grecji niemal co roku.
GARŚĆ INFORMACJI PRAKTYCZNYCH
Gdzie spać?
Hoteli i apartamentów w Agii Pelagii jest mnóstwo, niektóre mają nawet słowo resort w nazwie (w końcu jak na kurort przystało). My wybraliśmy Prapas Apartments, który położony jest przy samym wjeździe do miejscowości, ok. 1 km od centrum. To jeden z najwyżej położonych hoteli i niedogodność może stanowić zejście do miasteczka, a szczególnie wejście z powrotem na górę. Piesi bowiem muszą korzystać z pobocza tej samej drogi, którą jeżdżą samochody, nie ma chodników. Wszystkie minusy wynagradza jednak widok z okna - najpiękniejszy na całe miasteczko i morze. Wszystkie pokoje mają balkony/tarasy z jednej strony, właśnie z widokiem na morze. Na miejscu jest też basen. I choć pokoje mają aneks kuchenny, to w cenie serwowane jest także śniadanie, skromne, ale bardzo smaczne. Przemiła gospodyni wszystko przygotowuje sama, gości wita z uśmiechem i przyświeca jej maksyma: no stress! I jak tu nie kochać Greków?
Gdzie jeść?
Tawerny i bary ciągną się wzdłuż głównej ulicy miasta. Dwie ulokowały się przy porcie, ale większość znaleźć można bliżej plaży.
Kaleris
Nam najbardziej do gustu przypadła restauracja Kaleris położona przy plaży. Oprócz standardowego menu codziennie było też dodatkowe z ofertą dnia. Wszystko świeże i pyszne. Niby tradycyjna kuchnia grecka, a jednak między wierszami przemycająca bardziej nowoczesne akcenty, jak chociażby udziec barani podany na puree z bakłażana (ale gdy zamawialiśmy to danie dla dzieci, kelner od razu zapytał, czy nie zamienić puree na frytki - plus dla obsługi), czy stifado serwowane z puree z dyni. Spróbowaliśmy większości dań z karty i do niczego nie mogę się przyczepić, a souvlaki z takimi dużymi kawałkami soczystego mięsa nie jadłam dotąd nigdzie! Polecam też ośmiornicę podawaną na bukiecie sałat z aromatycznym dressingiem.
Do tego widok na morze...
Almyra
Restauracja w porcie serwująca smaczne dania i kuchni greckiej, i międzynarodowej. Ośmioletniemu Jerzykowi szczególnie do gustu przypadła rolada z kurczaka z papryką, mi dakos, jedna z najbardziej rozpoznawalnych greckich przystawek, czyli grzanka z pomidorami i fetą, skropiona oliwą. Tu po raz pierwszy poczęstowano nas faturadą, charakterystycznym jedynie dla wyspy likierem o smaku cynamonu, którego kilka butelek przywieźliśmy ze sobą do Warszawy.
Bar Remetzo
Miejsce na kawę, lody, deser, czy drinka. Tuż przy plaży, w sąsiedztwie Kalerisa. Polecam szczególnie suflet czekoladowy z lodami. W ogródku jest telewizor, gdzie w czasie Mundialu puszczane były mecze. Gdy podróżuje się z małymi miłośnikami piłki nożnej, bezcenne!
W takich miejscach jak Agia Pelagia nabieram wiary, że człowiek rodzi się hedonistą. Bo czego można chcieć więcej w takich okolicznościach przyrody?
Witam:)
OdpowiedzUsuńNa Waszego bloga trafiłam zupełnie przypadkowo, ale z przyjemnością się zadomowię.
Bardzo mi się tutaj podoba:)
Wybieram się do Macedonii, więc skorzystałam z kilku Waszych propozycji:)
Zapraszam również do siebie:)
Cieszę się bardzo, że Ci się podoba! Macedonia to jeden z naszych ulubionych krajów. W tym roku odwiedziliśmy Kruszewo, ale wpis pewnie pojawi się dopiero jesienią. W razie czego chętnie odpowiemy na pytania.
Usuń