Nie pamiętam już, kiedy ostatnio tak odpoczęłam nad morzem! Bo Kithira jest wyspą pełną luzu, bez nadęcia i tak różnorodną, że jednego dnia można wybrać się na górską wędrówkę, zwiedzić bizantyjskie ruiny lub jaskinię, która kiedyś pełniła też rolę kościoła, a potem jeszcze wykąpać się w lazurowym morzu. Właściwie niemal każdy dzień spędzaliśmy w innej części wyspy i za każdym razem do bagażnika samochodu wrzucaliśmy i torbę plażową, i buty trekkingowe, i jakieś ubrania miejskie. I zazwyczaj wszystko się przydawało, tym bardziej, że przez pierwsze dni pogoda była w kratkę (skutki frontu burzowego Nefeli, który w tym czasie przetaczał się nad niemal całą Grecją) i nie zawsze rano było wiadomo, czy z ciemnych chmur spadnie deszcz, czy raczej wiatr je przegoni i wyjdzie słońce.
Plaże na Kithirze też są bardzo różnorodne. Jedne zajmują centralną część modnych kurortów, na inne z wysokich klifów prowadzą setki schodów, a jeszcze inne ulokowały się w malowniczych zatokach głęboko wrzynających się w ląd. Ale wszystkie łączy jedno: brak tłumów. Kithirze daleko jeszcze do takiej popularności, jaką cieszą się pozostałe Wyspy Jońskie, choćby Korfu czy Lefkada. Gdy odwiedziliśmy wyspę na przełomie czerwca i lipca bywały dni, że do południa nad morzem byliśmy sami, choć zajmowaliśmy zazwyczaj płatne leżaki. To była też pierwsza z greckich wysp, gdzie przez całe 11 dni na żadnej z plaż ani razu nie pojawił się nikt oferujący żywność, akcesoria do wody, rejsy statkiem czy masaż. Jedynie kelnerki z tawern pobierających opłaty za leżaki przynosiły menu i można było zamówić z baru coś do jedzenia lub do picia. Niestety takich zakątków w Europie jest już coraz mniej. Warto więc odwiedzić Kithirę i jej piękne plaże, zanim i tam dotrze komercja.
Agia Pelagia
Na miejsce naszego wypoczynku wybraliśmy jeden z dwóch największych kurortów na Kithirze, miejscowość o nazwie Agia Pelagia na północy wyspy. O samym miasteczku opowiem w jednym z kolejnych wpisów, dziś tylko chciałabym pokazać plaże w okolicy. Kąpielisko miejskie znajduje się praktycznie w samym sercu kurortu. Plaża jest piaszczysta i szeroka. Zejście do morza jest łagodne, a woda dość długo płytka. Nie ma kamieni, ani skał. Dwa skupiska płatnych parasoli i leżaków znajdują się w skrajnych częściach. Koszt wynajęcia dwóch leżaków i parasola to 7 euro za dzień. Są też loże osłonięte z trzech stron zasłonami (15 euro za dzień).
Przy środkowej części plaży ulokowały się tawerny i bary. Stoliki ustawione są w cieniu drzew niemal na samym piasku. Dzięki temu, że nie ma tu parasoli, można przy posiłku rozkoszować się widokiem lazurowego morza.
Laggada
To kamienisto-żwirkowa plaża oddalona ok. 2 km od miejscowości Agia Pelagia. Dojazd początkowo asfaltem wzdłuż morza, potem drogą szutrową. Przy plaży znajduje się bar, z którego sączy się dyskretna muzyka. Nad brzegiem morza zaś czekają parasole z palmowych liści, skrywające leżaki. Dookoła wznoszą się strzeliste góry, a kilkaset metrów dalej jest wejście do wąwozu Kaki Lagada, nad którym góruje Paleochora, ruiny bizantyjskiego zamku i miasta, o którym opowiem oddzielnie.
I choć to jedna z bardziej komercyjnych plaż na wyspie, to za każdym razem, gdy tam byliśmy, zajęte było tylko kilka leżaków. Bar oferuje napoje alkoholowe oraz bezalkoholowe (chłopaki zakochali się w mrożonej czekoladzie, czyli takim kakao na zimno) oraz przekąski. Za parasol i dwa leżaki płaci się 10 euro za dzień. To jak na Kithirę sporo, ale plaża posiada Błękitną Flagę. Są też czyste sanitariaty, prysznic i miejsce do przebrania. No i wi-fi!
To jedna z dwóch naszych ulubionych plaż na wyspie.
Kapsali
Kapsali to, obok Agii Pelagii, drugi z najbardziej znanych kurortów na Kithirze, położony dla odmiany na południu wyspy. Główna plaża, podobnie jak w przypadku pierwszej miejscowości, znajduje się w samym sercu miasteczka. Druga, mniejsza, usytuowana jest w sąsiedniej zatoce, oddzielonej wąskim pasem lądu. Kapsali ma nico inny charakter niż Agia Pelagia. Miasteczko otaczają góry. Jak na dłoni widać twierdzę wznoszącą się ponad Chorą, stolicą wyspy. Tego dnia, gdy tam byliśmy, niebo zasnute było ciemnymi chmurami. Całość robiła dość ponure wrażenie, choć sama plaża jest ładna, piaszczysto-żwirkowa, z łagodnym zejściem do wody. Można skorzystać z płatnych parasoli (niestety nie znam ceny, bo usiedliśmy w jednym z nadmorskich barów, a dzieci pluskały się przy brzegu) oraz z prysznica i przebieralni. Wzdłuż całej plaży ciągną się bary i tawerny, ale od samego kąpieliska oddzielone są murkiem, więc nie jest tak malowniczo jak w Agii Pelagii.
Kaladi
Plaża Kaladi na południowym wschodzie Kithiry uchodzi za najładniejszą na całej wyspie. Cóż, zazwyczaj takie miano zyskują otoczone skałami zatoki, do których prowadzą niezliczone ilości schodów. Tak jest również w tym przypadku.
Niewielki, bezpłatny parking znajduje się tuż przy zejściu. Większy jakieś 200-300 m wcześniej. Tam też jest jedyny bar w okolicy, gdzie można się zaopatrzyć choćby w mrożoną kawę. Nad samym brzegiem morza nie ma niestety żadnej infrastruktury: ani płatnych leżaków z parasolami, ani gastronomii. Z jednej strony to atut, bo jest bardziej dziko i dzięki temu naprawdę pięknie, a z drugiej niestety na plaży nie ma praktycznie grama cienia. Można chować się pod skalnymi nawisami, ale i tam po jakimś czasie docierają promienie słońca.
Plaża jest kamienista, ale pierwszy raz naszym dzieciom to zupełnie nie przeszkadzało, bo... przez cały pobyt praktycznie nie było ich na plaży! W tym miejscu aż roi się od zatoczek, wysepek i jaskiń wydrążonych w skałach, więc chłopcy wraz z tatą popłynęli na męską wyprawę i tylko momentami widziałam ich na kolejnym wystającym z morza głazie. A ja mogłam wreszcie w spokoju oddać się lekturze!
Opinie o tym miejscu wcale nie są przesadzone. Plaża jest naprawdę malownicza i najmniej monotonna ze wszystkich na Kithirze, chociaż więcej uciechy będą miały starsze, umiejące pływać dzieci.
Avlemonas
Miejscowość Avlemonas leży w odległości kilku kilometrów od plaży Kaladi. To jedno z najbardziej fotogenicznych miejsc na Kithirze. Morze wydrążyło tu w skałach niewielką, wąską zatokę. Na jej obu brzegach stoją charakterystyczne białe domki, a w samej zatoce znajduje się niewielka plaża. To kolejne miejskie kąpielisko, ale jakże inne od dwóch poprzednich! Jest i niewielka część piaszczysta, i wybetonowany kawałek skalnej półki, z której schodzi się bezpośrednio do wody. W tej części plaży znajduje się przebieralnia. Nie ma parasoli, ani leżaków. W sąsiedztwie jest dużo tawern i barów.
Limnionas
Położona na zachodnim wybrzeżu Kithiry wioska Limnionas to chyba najbardziej urokliwe miejsce na całej wyspie! I choć na mapach i w przewodnikach oznaczona jest jako plaża, tak naprawdę jest to wioska rybacka, która latem oddaje się we władanie turystów, właściwie garstki turystów, która chce tu dotrzeć. A plaża jest przy okazji. Na niej może dwoje, troje plażowiczów. Na miejscu nie ma parasoli, ani leżaków.
Droga, która tu prowadzi, choć asfaltowa, jest wąska i bardzo kręta. To atut. Bo nawet jeśli kiedyś na Kithirę dotrze masowa turystyka na większą skalę, to nie zjedzie nią żaden autokar! I niech nie zjeżdża, bo na końcu drogi czeka cud! Już z góry widać charakterystyczną białą zabudowę. W większości to podłużne "garaże" dla łódek. Wiele jest zamkniętych i pewnie wciąż służy rybakom, ale w jednym, pośrodku, urządziła się tawerna. Brak bieżącej wody sprawia, że w karcie znajduje się tylko kilka dań (bardziej przekąsek) serwowanych na plastikowej zastawie, a jednak wszystko smakuje wybornie, a właścicielka sama obiera ziemniaki na frytki, co dziś w gastronomii jest już chyba reliktem przeszłości. Można wpuścić dzieci do morza, które jeszcze w odległości ponad 100 m od brzegu sięga nie wyżej niż do pasa (choć są także skałki, w których czają się jeżowce, więc lepiej mieć obuwie do wody), usiąść przy stoliku i delektować się sardynkami w vinegrecie. Takie plażowanie to ja rozumiem! Limnionas zdecydowanie skradło moje serce.
Diakofti
Diakofti leży na wschodnim wybrzeżu Kithiry. To tu przypływają i stąd odpływają promy do Neapoli. W drodze powrotnej mieliśmy trochę czasu, by usiąść w kawiarni hotelu Notara nad brzegiem morza. Hotel posiada własną piaszczystą plażę. Dla klientów baru plażowanie jest za darmo. A plaża jest bardzo przyjemna! Oprócz parasoli i leżaków do dyspozycji gości są hamaki i huśtawki, a w bezpośrednim sąsiedztwie także miejska siłownia.
W pobliżu, po drugiej stronie ulicy, znajduje się plaża miejska uchodząca za największą piaszczystą plażę na wyspie. Płytka woda w morzu sprawia, że miejsce polecane jest dla rodzin z małymi dziećmi. Jednak w samo południe nie było tam ani jednego wolnego miejsca! Dziwi mnie to o tyle, że Diakofti jest małą i niezbyt interesującą miejscowością. Na Kithirze jest wiele ładniejszych miejsc, gdzie można spędzić wakacje bez tłumów i mieć plażę prawie tylko dla siebie.
Jeśli zatem nie macie jeszcze zaplanowanych wakacji, a marzycie o ciepłym morzu i pięknych plażach bez tłumów oraz bez plażowego businessu wszelkiej maści, to Kithira jest idealnym miejscem! Pokochałam tę wyspę od pierwszego wejrzenia i pewnie nieprędko jakakolwiek inna będzie w stanie ją zdetronizować.
Pracowałam kilka lat temu w restauracji na tej wyspie... niestety spędzałam tam praktycznie całe dnie i nawet nie wiedziałam, że na wyspie są takie piękne miejsca, zdarzało mi się pójść na plażę ale kiedy było już ciemno �� dziękuję za przekazanie tych informacji, może kiedyś tam wrócę aby te miejsca odwiedzić ��
OdpowiedzUsuńOj, to szkoda! Niestety nie zawsze da się pogodzić pracę z wypoczynkiem. Wróć koniecznie, tym razem turystycznie. W jakiej miejscowości była ta restauracja?
UsuńW Avlemonas
OdpowiedzUsuńTo trafiłaś do jednego z piękniejszych miejsc na wyspie!
UsuńCiekawe czy jest jeszcze restauracja w której pracowałam... ale niestety nie pamiętam jej nazwy
OdpowiedzUsuńMy tam jedliśmy w rybnej restauracji Sotiris. W centrum widziałam jeszcze dwie. Jedna to Limanaki, nazwy drugiej też nie pamiętam.
Usuń