czwartek, 5 września 2019

Łódź. Jeszcze więcej street artu (plus dwie kolejne figurki szlaku Łodzi Bajkowej)

Nie planowaliśmy wizyty w Łodzi w tym roku. Ba, my w ogóle nie mieliśmy w planach żadnego wyjazdu w najbliższym czasie! Przez niemal cały sierpień przez nasze mieszkanie przetaczało się istne tornado, które zwie się remont i które pochłonęło większość naszego tegorocznego budżetu oraz dni urlopu. Ale tornada bywają nieprzewidywalne i któregoś dnia okazało się, że z powodu konieczności wyrównania podłogi po zdjęciu płytek musimy... wyprowadzić się z domu na co najmniej dobę! Decyzja była na tyle szybka, że nie było czasu na zastanawianie się, dokąd jechać. Łódź była pierwszym miejscem, które przyszło nam do głowy. To zaledwie godzina jazdy autem z Warszawy i mimo dwóch ubiegłorocznych wizyt, wciąż w notesie miałam listę murali, których wówczas nie zobaczyliśmy. W ciągu dziewięciu miesięcy, jakie minęły od naszego ostatniego pobytu w tym mieście przybyło też kilka nowych. 



Lubię Łódź, lubię patrzeć jak się zmienia, jak chyląca się ku upadkowi architektura dostaje nowe życie. Tym razem wróciłam jednak nieco zaniepokojona.

Rewitalizacja szła dotąd w dobrym kierunku - stare pofabryczne kompleksy ożyły, odpicowano pałace przy Piotrkowskiej. Miasto postawiło też na street art, który stał się jego wizytówką. Wciąż powstają kolejne murale, zaś stare, zniszczone przez warunki atmosferyczne ustępują miejsca nowym jak ostatnio na Zarzewie. Jednak inwestycje w przestrzeni miasta sprawiają, że street art zaczyna też z łódzkich ulic znikać. Taki los spotkał mural "Baloon" autorstwa duetu Etam Crew przy ul. Uniwersyteckiej 3, czy obraz "Dementia" Andrew Pisacane ukrywającego się pod pseudonimem Gaia przy ul. Kilińskiego 75. Teraz przyszedł czas na kolejne. Właśnie trwa budowa budynku, który zasłoni obraz stworzony przez Marcina Czaję przy ul. Tramwajowej 17 zaledwie w ubiegłym roku. Była to zwycięska praca w konkursie graficznym Art Mural Challenege zorganizowanym przez firmę Profbud, któremu przyświecało motto "Kocham Łódź". 



Niestety niebawem miasto straci też jeden z najciekawszych przykładów street artu, który w moim prywatnym rankingu zajmował pierwsze miejsce, czyli "Jerzyka" ("Apus apus") Bordalo II. Działka w sąsiedztwie kamienicy przy ul. Kilińskiego 127, na której znajduje się ten wyjątkowy, przestrzenny obraz jest już ogrodzona przez firmę developerską, zaś budynek ma być wyburzony najpóźniej w przyszłym roku. Będzie mi go tak samo żal jak dwóch murali na warszawskiej Pradze, które przegrały ostatnio z developerką ("Plac Zabaw" Ernesta Zacharevica i "Warszawa Wschodnia" Sebasa Velasco).



Łódź robi się coraz modniejsza i przyciąga inwestorów, a street art powstaje w zdecydowanej większości na starych długo nie remontowanych kamienicach, bo i na takich właśnie najlepiej wygląda, i takich najmniej szkoda pod sztukę miejską. Ma to jednak i drugą stronę - takie budynki zagrożone są wyburzaniem. Ścisłe centrum miasta dotąd opierało się rozbiórkom, jednak coraz więcej jest pustostanów. Niektóre są remontowane, ale inne stoją i jakby czekały na samoistne zawalenie. Tylko patrzeć aż jeden po drugim zastąpią je nowoczesne konstrukcje ze szkła i stali. Spieszmy się podziwiać łódzki street art, bo nie wiadomo, kiedy odejdzie.

Zapraszam zatem na koleją porcję sztuki znalezionej na łódzkich murach, choć tym razem nie tak obszerną, jak mój poprzedni, ubiegłoroczny post poświęcony tej tematyce, w którym pokazałam prawie 50 łódzkich murali! To jest pewnego rodzaju suplement do tamtego wpisu.

W tym zestawieniu znajdą się nie tylko klasyczne murale, ale i coś, co nieco wykracza poza tradycyjne rozumienie street artu, czyli ceramiczne kompozycje, które w ostatnim czasie ozdobiły ściany kamienic, czy nawet całe podwórka w Łodzi. To już bardziej artystyczne instalacje i bliżej im do tego, co ja nazywam nie sztuką ulicy, ale sztuką na ulicy, ale przecież łódzki street art ma na koncie także sgraffita, czy przestrzenne płaskorzeźby jak wspomniany "Jerzyk", czy napis "Cisza" wykonany z drutów, którego wciąż nie udało mi się zobaczyć. 

Guido van Helten, bez tytułu, 2019 r. (ul. Morcinka 2 i ul. Morcinka 4)


Świeżutkie, tegoroczne murale, które zastąpiły zbiorową pracę pt. "Odzyski" powstałą w ramach Galerii Ubran Forms w 2014 r. w kolaboracji czołowych artystów polskiej sceny street artu (autorami byli Cekas, Chazme, Proembrion, Sepe i zmarły w lipcu tego roku Robert Tone Proch). Murale były w bardzo kiepskim stanie. Wiatr i opady sprawiły, że farba zaczęła odpadać od tynku. We wspomnianym poprzednim wpisie poświęconym łódzkiemu street artowi możecie zobaczyć jak wyglądały jeszcze rok temu. Fundacja Ubran Forms pierwotnie chciała je ratować (choć w Polsce konserwacja street artu to temat jeszcze raczkujący, ale nie niemożliwy do wykonania, bowiem w Warszawie udało się odnowić zniszczony podczas prac budowlanych mural duetu Cyrcle), ostatecznie jednak podjęto decyzję o stworzeniu w tym miejscu nowych obrazów. Realizację powierzono australijskiemu artyście Guido van Heltenowi, który, co ciekawe, nie tylko je zaprojektował, ale i osobiście wykonał! Same projekty to efekt rozmów z mieszkańcami obu bloków. Autor poprosił ich m.in. o to, by podzielili się z nim swoimi ulubionymi obrazami, zaś najmłodszych zachęcił do stworzenia własnych kompozycji. I one także znalazły się na muralach - na jednym obraz będący pamiątką rodzinną, na drugim zaś dziecięcy malunek pt. "Łeba". Bardzo lubię takie inicjatywy, kiedy sztuka uliczna odzwierciedla prawdziwe życie tej ulicy, podwórka, czy bloku. Podobna akcja miała miejsce w Utrechcie, gdy Jan Is De Man i Deef Feed malując mural pt. "Regał" uwiecznili na nim ulubione książki mieszkańców okolicznych kamienic, wśród nich "Pana Tadeusza" Mickiewicza.

Nowe murale na Zarzewie są zupełnie inne od poprzednich, ale uważam je za bardzo udane, szczególnie przez ich bezpośredni związek z mieszkańcami blokowiska.





Carlos Callizo Gutierrez "Murcia", 2019 r. (OFF Piotrkowska) - nie istnieje


Z bramy będącej wejściem na teren kompleksu OFF Piotrkowska od strony ul. Roosevelta na przechodniów patrzy prześliczna dziewczyna. Postać utrzymana jest w intensywnych barwach z przewagą różu, fioletu i błękitu. Przywodzi na myśl słońce i rytmy flamenco. To dzieło hiszpańskiego artysty Carlosa Callizo Gutierreza. Obraz powstał w czerwcu tego roku z okazji dwudziestolecia partnerstwa Łodzi i hiszpańskiej Murcji. Miejsce nie jest przypadkowe, bowiem na terenie OFF Piotrkowska działa m.in. restauracja "Nóż" specjalizująca się w kuchni hiszpańskiej. Mural szalenie mi się podoba. Obudził we mnie podświadome dziewczęce uwielbienie dla tych kolorów.




Niestety we wrześniu 2023 r. obraz ustąpił miejsca nowemu, czarno-białej realizacji według projektu Pawła Kwiatkowskiego, poświęconej zespołowi U2.

Zbiok "Owoce i Warzywa", 2011 r. (ul. Traugutta 9)


Mural wziął swoją nazwę od znajdującej się w pobliżu klubokawiarni, która zresztą była inicjatorem przedsięwzięcia. Autorem jest Zbiok, absolwent Instytutu Sztuk Wizualnych na Uniwersytecie Zielonogórskim. Obraz powstał w charakterystycznym dla tego twórcy stylu - postacie są nieco zniekształcone i nieco zgeometryzowane jak w kubiźmie, ale jednocześnie kojarzące się z obrazkami rodem z komiksów. Wiele prac artysty, także i ta, porusza ważne problemy społeczne. Tu starał się pokazać rozwarstwienie społeczne, do jakiego prowadzi skrajny liberalizm gospodarczy. To problem, z którym Łódź boryka się od początku swojego istnienia, który widoczny jest nie tylko na kartach "Ziemi Obiecanej" Władysława Reymonta, ale i w architekturze miasta, także tej współczesnej. Dawne imperia dziewiętnastowiecznych kapitalistów dziś znów na siebie zarabiają, nowym blaskiem świeci dopiero co odnowiony pałac Poznańskich, obok wznoszone są modne hotele, rewitalizuje się bogatą zabudowę Piotrkowskiej, podczas gdy wcale nie tak daleko od centrum, choćby na Bałutach, z wielu elewacji odpada tynk. Powstają nowe biurowce i przeszklone bloki mieszkalne, by tak jak w całej Polsce do coraz modniejszej Łodzi ściągnąć ludzi z mniejszych miast, którzy na swoje wymarzone M2 zadłużą się na całe życie. I choć warunki pracy przez 150 lat znacznie się poprawiły, to jednak nasz świat wcale nie różni się tak bardzo od tamtego, opisanego przez noblistę. 



Sebastian Bożek "Ciągłe Miasto", 2016 r. (ul. Nowa 3)


Mural, którego autorem jest artysta pochodzący z Krakowa, powstał w ramach Festiwalu Energia Miasta w 2016 r. Inspirowany jest miastem rozumianym dwojako: jako ogólne zjawisko i jako konkretna przestrzeń urbanistyczna. Struktura miasta, jego specyfika, przestrzeń i architektura są głównym obszarem zainteresowań tego twórcy.



Jakub Michalski, bez tytułu, 2018 r. (ul. Tuwima 98, widoczny od ul. Wierzbowej)


Mural powstał jesienią ubiegłego roku. Pierwszy raz zobaczyłam go z okna samochodu, gdy po naszej ostatniej, listopadowej wizycie w Łodzi wracaliśmy do domu. Długo żałowałam, że się wtedy przy nim nie zatrzymaliśmy, bo obraz ma tyle uroku, że na długo zapada w pamięć.

Jego autorem jest Jakub Michalski, absolwent Wydziału Grafiki i Malarstwa łódzkiej Akademii Sztuk Pięknych, pomysłodawcą zaś... łódzkie przedsiębiorstwo Plus (hurtownia dodatków piekarniczych i cukierniczych), do którego należy pustostan, na którym wykonano mural. Główna siedziba firmy znajduje się w tym samym kompleksie, w budynku wzniesionym w 1919 r. przy ówczesnej ul. Przejazd (obecnie Tuwima) przez Hugo Gütla i Józefa Wójtowicza jako Fabryka Mydła i Kosmetyków. Działająca od 1988 r. firma Plus przeniosła się w to miejsce z Aleksandrowa Łódzkiego w 1995 r. Hmmm, całkiem jak Poznańscy ponad 150 lat wcześniej...

Mural ma charakter promocyjny, choć nie stricte reklamowy, jak mówią sami pomysłodawcy to "druga strona reklamy", choć zupełnie nieinwazyjnej, bo tabliczka z nazwą marki, która znajduje się przy obrazie nie jest widoczna z poziomu ulicy (zasłania ją metalowy płot) i musiałam się naprawdę nieźle naszperać w Internecie, by znaleźć jakiekolwiek informacje na jego temat. 

Mural inspirowany jest twórczością pochodzącego z Łodzi poety Julina Tuwima. Stuletni budynek i inspiracja przedwojennym artystą sprawiły, że obraz jest retro w wyglądzie. Jest... śliczny! Od pierwszego wejrzenia trafił na listę moich ulubionych łódzkich murali.



Nunca, bez tytułu, 2014 r. (ul. Narutowicza 25)


Nunca, właściwie Francisco Rodrigues da Silva, to artysta pochodzący z Brazylii. Jego pseudonim, który w tłumaczeniu z języka portugalskiego znaczy Nigdy, to wyraz buntu i uwolnienia się od kulturowych i mentalnych ograniczeń. Swoją przygodę ze street artem zaczynał jako nastoletni grafficiarz, stąd czasami nazywany jest także Graffiteiro. Obecnie tworzy barwne, figuratywne i odnoszące się do brazylijskiej estetyki i kultury murale. Znany jest z krytyki polityczno-społecznej historii i współczesności swojego kraju, dlatego bardziej doceniany jest za granicą. W jego sztuce dominują motywy plemienne, często portrety rdzennych mieszkańców Brazylii. I w takiej właśnie stylistyce utrzymany jest jego łódzki mural, który powstał w 2014 r. w ramach Galerii Urban Forms. 



Daleast, bez tytułu ("Jelonek"), 2014 r. (ul. Łąkowa 10)


Mural wykonany przez artystę pochodzącego z Chin, który ukrywa się pod pseudonimem Daleast (jego prawdziwe imię i nazwisko nie są znane, twórca utrzymuje je w tajemnicy)  w ramach Galerii Urban Forms w 2014 r. Obraz nie ma oficjalnego tytułu, ale i tak przez mieszkańców nazywany jest po prostu "Jelonkiem". To bardzo ciekawa praca, na pierwszy rzut oka wyglądająca, jakby wykonana była z metalowych drucików. Właśnie w takim stylu tworzy Daleast. W Łodzi znajduje się jeszcze drugi jego obraz, który pokazywałam poprzednio.



Vhils, bez tytułu, 2014 r. (ul. Kopernika 28)


Kolejna praca z 2014 r. (to był jak widać bardzo płodny rok!) wykonana w ramach Galerii Urban Forms. Autorem jest pochodzący z Portugalii Alexandro Farto tworzący pod pseudonimem Vhils. Tym razem nie mural, a sgraffito, choć sam artysta woli nazwę relief, bowiem przed użyciem wiertarki, czy młotka nie nakłada warstw farby potrzebnych do wykonania sgraffita, ale wykorzystuje to, co zastanie na murze, np. niszczejący tynk. Dąży do odkrycia pierwotnej warstwy ściany, uprawiając tym samym coś w rodzaju miejskiej archeologii. To jest swoją droga bardzo ciekawy temat, bo w dobie ociepleń budynków i znikających pod warstwami styropianu kolejnych przykładów street artu, archeolodzy w przyszłości będą mieli duże pole do popisu, odkrywając to, co współcześnie zostało schowane (tak jak teraz odkrywa się zapomniane mozaiki z czasów PRL-u, które po 1989 r. zniknęły pod karton-gipsowymi ściankami).

Łódzka realizacja Vhilsa jest jednym z najciekawszych przykładów street artu w tym mieście.




Alexis Diaz "Czuć", 2015 r. (ul. Kilińskiego 26)


Obraz artysty pochodzącego z Puerto Rico. Powstał w ramach Łódzkiego Centrum Wydarzeń.



Kenor "Vicious Delicious", 2011 r. (ul. Pomorska 28)


To jeden z dwóch w Łodzi murali hiszpańskiego artysty Jonasa Romero Romero znanego jako Kenor (drugi pokazywałam w poprzednim wpisie). Powstał w ramach Galerii Urban Forms z okazji Międzynarodowego Festiwalu Kultury Hiszpańskojęzycznej Viva Flamenco.



Konrad Koch i Karolina Tłuczek, bez tytułu, 2016 r. (ul. Pomorska 22)


Jeden z siedmiu murali przedstawiających niebieskie ptaki wykonany przez twórców z chrześcijańskiej grupy Vera Icon w ramach obchodów 800-lecia Zakonu Dominikanów. To drugi, jaki udało mi się odnaleźć. Pierwszy, podobnie jak pracę Kenora, możecie zobaczyć w poprzednim wpisie o łódzkiej sztuce ulicznej.




Tats Cru "Pocztówka z Łodzi", 2010 r. (Al. Kościuszki/ul. Żwirki)


Tats Cru to grupa twórców pochodzących z USA. Ich mural "Pocztówka z Łodzi" powstał podczas dziewiątej edycji Międzynarodowego Festiwalu Graffiti Outline Colour Festival. 



Z CERAMIKI

Przez lata myślenie na temat wykorzystania przestrzeni miejskiej diametralnie się zmieniło. Dawniej na elewacjach budynków malowano co najwyżej wielkoformatowe reklamy, współcześnie często powstają na nich prawdziwe działa sztuki.

Nieco inaczej jest w przypadku mozaik. One od zawsze pełniły funkcję ozdobną. W czasach PRL-u pojawiały się na ścianach sanatoriów, domów wczasowych, basenów, szkół, restauracji, czy państwowych przedsiębiorstw będąc dopełnieniem architektury powojennego modernizmu. W dobie mody na minimalizm w architekturze, na długie lata zniknęły ze ścian budynków. Od niedawna powoli wracają do łask pojawiając się nawet na nowych blokach. Ceramika wkroczyła też do sztuki ulicznej, wymykając się jednak nieco klasycznemu rozumieniu street artu i przenosząc ten rodzaj sztuki na kolejny poziom. 

Wojciech Siudmak "Narodziny dnia", 2018 r. (u. Więckowskiego 4, podwórko)


Wojciech Siudmak to jeden z najbardziej znanych twórców nurtu realizmu fantastycznego. Od ponad 50 lat mieszka we Francji. 

Jego obrazy, przeniesione na 260 wielkoformatowych płyt z gresu (wyprodukowanych przez Ceramikę Tubądzin z Sieradza), ozdobiły trzy ściany podwórka przy ul. Więckowskiego 4. Głównym motywem są baśniowe postacie w pastelowych kolorach, ale wśród nich można znaleźć także postać Juliana Tuwima.





To drugie, po Pasażu Róży, łódzkie podwórko, na którym zagościła sztuka. W przyszłości takich miejsc ma być więcej i wszystkie razem tworzyć będą szlak łódzkich podwórek sztuki.

Dekoracja powstała w ramach projektu Mia100 Kamienic. Podwórze jest ogólnodostępne w godz. 8:00-20:00.

Bartek Bojarczuk "State of mind", 2018 r. (ul. Zachodnia 93)


Kompozycja wykonana została z ponad 900 precyzyjnie dociętych płytek gresowych z Ceramiki Paradyż, która stała się mecenasem projektu. Przedstawia wnętrze umysłu ludzkiego. Autor starał się w obrazowy sposób zwizualizować ludzkie myśli. Czy się udało? Oceńcie sami. Moim zdaniem to jeden z najlepszych ulicznych obrazów w Łodzi.

Projekt powstał w ramach Łódź Design Festival, którego organizatorem jest Łódzkie Centrum Wydarzeń.





Egon Fietke "Gekon", 2016 r. (ul. Traugutta 5)


Egon Fietke, a właściwie Andrzej Miastkowski to artysta pochodzący z Łodzi, absolwent kulturoznawstwa na Uniwersytecie Łódzkim. Działał w łódzkiej frakcji Pomarańczowej Alternatywy. Jest także współtwórcą pierwszej fali polskiego graffiti "sprayowo-szablonowego".

Mozaikowa jaszczurka została zaprojektowana w taki sposób, by wykorzystać otwór wentylacyjny, który stał się okiem ceramicznego gekona. Powstała w ramach obchodów imienin patrona ulicy, Romualda Traugutta i święta ulicy.




W mieście można też zobaczyć drugą, dla odmiany wielkoformatową, mozaikę jego autorstwa, "Pocałunek miłości", która znajduje się w przejściu podziemnym u zbiegu Al. Piłsudskiego i ul. Konstytucyjnej. 

Szlak Łódź Bajkowa

Choć tym razem odwiedziliśmy Łódź bez dzieci, to nie mogłam oprzeć się pokusie znalezienia brakujących nam do kolekcji figurek/pomników ze szlaku Łodzi Bajkowej. Szczerze mówiąc wciągnęłam się w tę zabawę. 

Na szczęście remont przy Łódzkim Domu Kultury już się skończył i odsłonięta została figurka przedstawiająca Piotrusia i jego pieska z "Zaczarowanego Ołówka". Specjalnie poszłam też pod Galerię Łódzką, by zobaczyć i sfotografować Ferdynanda Wspaniałego. Tym sposobem brakuje nam już tylko Plastusia z Parku Sienkiewicza, który wciąż przechodzi rewitalizację. Czy ja już wcześniej nie wspominałam, że każdy pretekst jest dobry, by wrócić do Łodzi?




Moja lista łódzkich murali wciąż zawiera co najmniej kilkanaście pozycji, których jeszcze nie widziałam. Kilka musiałam niestety skreślić, bo nieco się spóźniłam i już ich nie ma. Przez lata Łódź urosła do rangi streetartowej stolicy Polski. Mam nadzieję, że miasto tego nie zaprzepaści i wciąż będzie tu można wracać nacieszyć oczy fenomenalnym street artem. 

2 komentarze: