Rzeźby-widma. Tak je w myślach nazywam. Bo prace Tomasza Górnickiego zazwyczaj znikają niemal natychmiast po pojawieniu się w zakamarkach ulic Warszawy. Zwykle więc oglądam je na świetnych zdjęciach Norberta Piwowarczyka, zachwycając się kolejnymi projektami Górnickiego. Tak było i w połowie stycznia, gdy zobaczyłam ostatnią z rzeźb z tryptyku Oppressed, zamontowaną na Moście Poniatowskiego, w przejściu łączącym przystanek tramwajowy na moście z Al. 3 Maja. Po dwóch tygodniach rzeźba wciąż wisiała! To chyba najdłużej żyjąca w przestrzeni miasta praca artysty.
Nagie popiersie skrępowanej łysej kobiety to alegoria ucisku społecznego, opresji mającej wiele źródeł kulturowo-światopoglądowych. Górnicki jak zawsze poprzez sztukę porusza tematy trudne i ważne. Szkoda, że dwie starsze rzeźby powstałe w ramach tryptyku nie przetrwały. Ta z Mostu Poniatowskiego jest pierwszą, którą udało mi się sfotografować.
Szczerze mówiąc, to w ostatnim czasie nieco zaniedbałam stołeczny street art. Bardziej skupiłam się na śledzeniu przykładów powojennego modernizmu w architekturze i bieganiu po muzeach z wystawy na wystawę. W lutym odwiedziłam tylko jedną - w Zachęcie, poświęconą twórczości Sarkisa, artysty urodzonego w Turcji, tworzącego zaś we Francji. Myślę jednak, że to twórca którego nie powinno się zamykać w muzealnych salach. Oglądałam towarzyszące wystawie katalogi z jego dorobkiem i mam wrażenie, że nieco wymyka się z klasycznego pojmowania muzealnej ekspozycji, choć sama warszawska wystawa była bardzo ciekawie zaaranżowana. Chciałabym jednak zobaczyć kiedyś prace Sarkisa w plenerze (takie widziałam na zdjęciach), bo uwielbiam, gdy sztuka wychodzi na ulice i ukradkiem wkrada się w miejsca opuszczone, czasem nieco mroczne. Sarkis w takiej roli sprawdza się świetnie.
Wracając jednak do stołecznego street artu, to chciałabym przypomnieć trzy murale, które powstały pod koniec ubiegłego roku, wszystkie chyba w październiku.
Mural z Wroniej "Boskie matki są wśród nas" to część kampanii społecznej fundacji Rak'n'Roll. Temat trudny. Obraz poświęcony jest kobietom w ciąży, które zachorowały na raka. I choć to reklama społeczna, to jedna z takich, które bardzo chwytają za serce. Chyba większość z nas pamięta postać siatkarki Agaty Mróz-Olszewskiej, która tuż przed przeszczepem szpiku kostnego zaszła w ciążę i jej heroicznej walki o siebie i dziecko. W czerwcu minie dziesięć lat od jej śmierci. Ja pamiętam to bardzo dobrze, bo sama w tym czasie byłam w ciąży. Córka Agaty Mróz-Olszewskiej jest o dzień młodsza od mojego starszego syna. Autorem obrazu jest Michał Warecki.
O muralu poświęconym tyrmandowskiemu Złemu było głośno jeszcze zanim pojawił się na ścianie kamienicy przy Placu Trzech Krzyży, w której mieści się Instytut Głuchoniemych im. Jakuba Falkowskiego. Wszystko za sprawą internetowej zrzutki na realizację projektu. Środki udało się zebrać i dziś obraz można zobaczyć w prześwicie między Instytutem a biurowcem Ethos. Jego autorem jest Adam Walas z duetu XOLOR.
Nie wiem natomiast dokładnie, kiedy mural o tym, że rewolucja zaczyna się na ulicach zastąpił pracę Piotra Młodożeńca z 2015 r. upamiętniającą wprowadzenie stanu wojennego. Autorem tego nowego jest Piotr Depta-Kleśta.
Pałac Kultury i Nauki znów stał się przedmiotem burzliwych dyskusji w Internecie, a to za sprawą okładki pierwszego numeru polskiej edycji magazynu Vogue. Zdjęcie autorstwa Juergena Tellera przedstawiające modelki, Małgosię Belę i Anję Rubik, opierające się o czarną wołgę ze skąpanym w smogu PKiN w tle wzbudziło mnóstwo kontrowersji. Pod adresem fotografii i czasopisma, które w ten sposób postanowiło przywitać nowych czytelników, posypało się mnóstwo krytyki. Bo przecież Warszawa wcale tak nie wygląda, na zachodzie myśli się stereotypami postrzegając Polskę w kategoriach postkomunizmu, a nasz kraj jest przecież kolorowy (a nie czarno-szary jak stroje modelek z okładki). Z tą wołgą trochę przesadzili, to fakt, w końcu to jeden z symboli czasów, w których magazyn nie miał szans zaistnieć na naszym rynku. Ale reszta? Zrobiłam zdjęcie PKiN mniej więcej w tym czasie, gdy w kioskach pojawiło się pismo. Pałac tonął w smogu. Że modelki na czarno? Wystarczy wsiąść do jakiegokolwiek środka lokomocji i rozejrzeć się dookoła. Ile kolorów widzicie? I ile osób nie-w-dżinsach? Czasem sobie myślę, że próbujemy na siłę kredkami kolorować naszą rzeczywistość, otaczać PKiN strzelistymi przeszklonymi wieżowcami, by schować go przed wzrokiem przyjezdnych. Sami mentalnie jednak wciąż tkwimy w tamtych czasach, które nota bene nie były wcale takie szare, za jakie dziś się je uważa. Na to nakłada się niezamożność przeciętnego Polaka. Ubieramy się w stonowane kolory, bo ubrania mają być uniwersalne, palimy w piecach, czym popadnie, bo jest taniej. I nie ma się co obrażać, że tak nas widzą inni.
REKOMENDACJE NA MARZEC
Marzec znów będzie bardzo ciekawy, jeśli chodzi o wystawy w stołecznych muzeach. My będziemy się starali zobaczyć trzy.
W Zachęcie 24 lutego ruszyła wystawa "Przyszłość będzie inna. Wizje i praktyki modernizacji społecznych po roku 1918" (do 27 maja), natomiast od 10 marca oglądać będzie można ekspozycję przeznaczoną dla dzieci "Wszystko widzę jako sztukę. Wystawa dla dzieci" (do 3 czerwca). Jej zadaniem ma być próba odpowiedzi na pytanie, czy sztuka współczesna może zainteresować najmłodsze dzieci. Bardzo jestem jej ciekawa, bo uważam, że dzieciaki doskonale odnajdują się na takich ekspozycjach. Może sztuka współczesna nie jest dla nich zrozumiała, ale świetnie oddziałuje na zmysły i z doświadczenia wiem, że maluchy są nią bardziej zainteresowane niż obrazami z minionych epok i porcelaną w gablotach.
Natomiast w Muzeum Sztuki Nowoczesnej (nad Wisłą) od 2 marca oglądać będzie można wystawę "Edi Hila. Malarz transformacji" (do 6 maja). To pierwsza w Polsce retrospektywna ekspozycja mało u nas znanego albańskiego artysty. Jego uczniem jest Edi Rama, były burmistrz Tirany, potem premier kraju, który kazał szare bloki w swoim mieście pomalować w żywe barwy.
Wiosnę czuć już nie tylko w powietrzu. Z różnych zakątków Warszawy poznikały lodowiska, ruszają zaś imprezy biegowe. Na początek, 4 marca, "Tropem Wilczym. Bieg Pamięci Żołnierzy Wyklętych", czyli szósta edycja imprezy sportowej związanej z obchodami Narodowego Dnia Pamięci Żołnierzy Wyklętych przypadającego na 1 marca. Bieg odbędzie się na terenie Cytadeli, więc nie powinno być problemów z objazdami, czy zamkniętymi ulicami jak w przypadku większości biegów ulicznych. Jednak i do tego powoli trzeba się zacząć znów przyzwyczajać (bez wylewania jadu), bo im będzie cieplej, tym biegów będzie więcej!