niedziela, 29 listopada 2020

Kampinoski Park Narodowy. Kacapską Drogą z Granicy ku granicy

Pandemia sprawiła, że Polacy pokochali naturę. Relacje z miejsc nieodległych od Warszawy i przy okazji malowniczych, jak chociażby Bagno Całowanie, w ciągu ostatniego pół roku pojawiły się na wielu blogach podróżniczych, zaś koleżanka, która mieszka w sąsiedztwie Lasu Bemowskiego w weekendy ma problem z zaparkowaniem samochodu pod blokiem. I my ulegliśmy tej modzie. Bo choć bliższa jest nam turystyka miejska, to jednak zamknięte muzea i restauracje sprawiają, że miasta oferują teraz mniej atrakcji niż natura. Naszym odkryciem jest Kampinoski Park Narodowy. Choć i tu ludzi jest sporo, to jednak obszar jest ogromny, a szlaków do wyboru mnóstwo, więc tłoku nie ma i są takie odcinki, gdy przez kilka kilometrów nie spotyka się nikogo, mimo że wybieramy najpopularniejsze trasy. Na początku listopada szliśmy niebieskim Południowym Szlakiem Krawędziowym do Grodziska Zamczysko, tym razem postanowiliśmy żółtym szlakiem zwanym Kacapską Drogą dotrzeć do Kanału Łasica i położonej na jego drugim brzegu Rzepowej Góry, miejsca ważnego i z przyrodniczego, i z historycznego punktu widzenia. To trasa, którą w niewielkiej części przeszliśmy już w 2016 r. podczas zorganizowanego spaceru z przewodnikiem


Szlak swój początek ma przy cmentarzu wojennym w Granicy, miejscu spoczynku około 800 żołnierzy Armii "Poznań" i "Pomorze", uczestników bitwy nad Bzurą, którzy w dniach 16-18 września 1939 r. szukali schronienia w Puszczy Kampinoskiej w czasie odwrotu w kierunku Warszawy. Niestety zostali zaskoczeni przez Niemców i zdziesiątkowani w walkach w okolicach wsi Zamość, Górki i Cisowe. Cmentarz, kształtem przypominający orła z rozpostartymi skrzydłami, zaprojektował ppor. Tadeusz Świerczewski, pseudonim "Karol". Trzy lata później i on zostanie tu pochowany po śmierci z rąk Niemców w czasie próby ucieczki 28 października 1942 r. z pobliskiej leśniczówki w okolicy dzisiejszego Ośrodka Dydaktyczno-Muzealnego Kampinoskiego Parku Narodowego. Miejsce upamiętnia symboliczna mogiła. W 1971 r. na cmentarzu odsłonięto modernistyczny pomnik w hołdzie poległym w obronie ojczyzny w latach 1939-1945. Jego autorstwo nie jest ustalone. Pierwotnie przypisywane było Władysławowi Hasiorowi, ale prawdopodobnie twórcą jest Władysław Frycz, autor Żyraf vis à vis wolskiej cerkwi i przy ZOO.   




W 2016 r. odbiliśmy w lewo na zielony Południowy Szlak Leśny wiodący do Dębu Powstańców 1863 r., teraz naszym celem była tzw. Kacapska Droga. Muszę przyznać, że zaintrygowała mnie ta nazwa. Kacap to pogardliwe określenie Rosjanina, w czasach słusznie minionych stosowane nawet szerzej, do obywateli ZSRR bez względu na narodowość. Skąd się wzięło w środku Puszczy Kampinoskiej? Nie znalazłam jednoznacznej odpowiedzi w dostępnych źródłach, zapytałam więc w Kampinoskim Parku Narodowym, ale i tu stuprocentowej pewności nie mają. Wiążą nazwę z obecnością Rosjan w puszczy już od czasów zaborczych, czy to w charakterze pracowników osuszających bagna, czy też aparatu represji po Powstaniu Styczniowym. To właśnie w tej okolicy ukrywali się młodzi mężczyźni uciekający z Warszawy przed branką do carskiej armii w styczniu 1863 r., tu formowały się oddziały, m.in. pod wodzą mjr. Walerego Remiszewskiego, który potem starł się z wojskami zaborcy w bitwie pod Budą Zaborowską (pamiątką po tych wydarzeniach jest wspomniany Dąb Powstańców 1863 r. i Sosna Powstańców 1863 r. - drzewa, na których wieszano tych, którzy nie polegli w walce). Być może tą właśnie drogą przemieszczały się rosyjskie wojska ścigające aż do Górek i Starej Dąbrowy niedobitki oddziału Remiszewskiego. Nazw geograficznych odnoszących się do "Kacapów" jest na terenie Mazowsza i wschodniej Polski więcej, chociażby nie tak bardzo odległy Kanał Kacapski na terenie Nadbużańskiego Parku Krajobrazowego, ponoć kopany przez jeńców rosyjskich z czasów wojny polsko-bolszewickiej 1920 r., czy też dwa Rowy Kacapskie, dopływy Biebrzy i rzeki Bukowej wpadającej do Bugu.


Wróćmy jednak na Kacapską Drogę. To bardzo ciekawy i różnorodny szlak. Najpierw prowadzi przez starodrzew sosnowy, jakże inny od w dużej mierze lasu liściastego, którym wędrowaliśmy do Grodziska Zamczysko. Ciekawe, że w jednym momencie pomyślałam o tym i ja, i Jerzyk, który miał w głowie zakodowane, że jedziemy do tego samego lasu, co poprzednio i pomyślał chyba, że go oszukaliśmy, bo z wyrzutem powiedział, że "to wcale nie jest ten sam las!". Nie zgadzał mu się kolor. Tam - żółcie jesiennych liści, tu - zielone wciąż drzewa iglaste. I choć z każdym przebytym kilometrem tych liściastych było coraz więcej, to przez trzy tygodnie, jakie minęły od poprzedniej naszej wizyty w puszczy, zrobiło się już bardziej "listopadowo". Korony drzew były już praktycznie nagie, a mgła dodawała całej trasie nieco tajemniczości. Mimo to krajobraz fundował coraz to nowe powody do zachwytu, bo oto nagle znaleźliśmy się wśród cudownych bagien uchodzących za jedne z najpiękniejszych w zachodniej części Puszczy Kampinoskiej. 






Szlak dochodzi do Kanału Łasica, największego z kampinoskich kanałów, powstałego jeszcze w XIX w. w wyniku prac melioracyjnych na niewielkiej rzece o tej samej nazwie. Kanał w czasie II wojny światowej był granicą pomiędzy Generalną Gubernią a terenami wcielonymi do III Rzeszy. Znajdująca się na przeciwległym brzegu wydma o nazwie Rzepowa Góra, wówczas jeszcze niezalesiona, była punktem kontroli granicznej, z regularnymi rogatkami i strzegącymi ich strażnikami. W czasie kampanii wrześniowej toczyły się o nią zacięte walki. Jest warta uwagi również z tego względu, że kampinoskie wydmy zazwyczaj występują w pasach. Rzepowa Góra jest samotnym wzniesieniem otoczonym bagnami. Leży na skraju obszaru ochrony ścisłej o nazwie "Krzywa Góra".







To był cel naszej wędrówki. Tuż przy moście na Łasicy znajduje się zadaszona ławka, idealne miejsce na drugie śniadanie. Byliśmy zaopatrzeni w kanapki, banany, czekoladę i termos z gorącą herbatą z miodem, która na szlaku smakuje wyśmienicie i cudownie rozgrzewa w coraz chłodniejsze już jesienne dni. Miały być jeszcze pieczone pałki z kurczaka, ale niechcący zostały w domu w lodówce... Szybki rzut oka na mapę pozwolił nam podjąć decyzję o powrocie do Granicy inną drogą, przez osadę Zamość do zielonego Południowego Szlaku Leśnego z Granicy w stronę Roztoki. Za to właśnie lubię papierowe mapy pozwalające szerzej niż nawigacja, czy aplikacja w telefonie spojrzeć na eksplorowany teren.  


Nie jest to oznakowany szlak, tylko droga na mapie oznaczona jako "inna". Z Kacapskiej Drogi trzeba odbić w prawo tuż przed wspomnianą ławką przy moście. Ścieżka wije się malowniczo wśród dawnych pól, mija podmokłe łąki, by wreszcie dotrzeć do Zamościa, wioski jak z obrazka, ze szpalerem wierzb przy drodze i ładną, murowaną kapliczką. To dosłownie kilka zabudowań. Kiedyś w puszczy znajdowało się wiele takich osad, głównie zamieszkiwanych przez budników, chłopów zwolnionych z pańszczyzny w zamian za wyrąb drzewa. Po utworzeniu parku narodowego stopniowo je wysiedlano wykupując grunty i ponownie je zalesiając. Zamość należy do takich właśnie na wpół wyludnionych wiosek. Jej nazwa, w przeciwieństwie do Zamościa w woj. lubelskim, nie pochodzi od nazwiska Zamoyskich, ale pod położenia "za mostem" (dawniej funkcjonowały dwie odrębne nazwy: Zamość i Zamoście).







By wrócić do Granicy trzeba w Zamościu zejść z drogi gruntowej, która dalej prowadzi do Górek i za kapliczką pójść prosto i zaraz potem skręcić w prawo. Groblą pomiędzy podmokłymi łąkami dojdzie się do zielonego szlaku, tzw. Zamościńskiej Drogi (tu nazwa drogi nie nastręcza problemów - wiedzie do Zamościa), fragmentu wspomnianego Południowego Szlaku Leśnego. Na końcu grobli, gdzie ścieżka z odkrytej przestrzeni znów wchodzi między drzewa, znajduje się niecodzienna pamiątka historyczna - symboliczna mogiła, ale tym razem nie wojenna, a upamiętniająca miejsce zbrodni sprzed lat. W 1962 r. zginęła tu czternastoletnia Teresa Kubińska. Tabliczka głosi, że dziewczynka zamordowana została przez bandytę. Na chłopcach zrobiło to piorunujące wrażenie i idąc dalej co chwilę oglądali się za siebie. Już po powrocie do domu w Internecie znaleźliśmy informację, że za zabójstwo skazano ciotkę nastolatki, ona sama zaś pochowana jest w Kampinosie.



Zamościńska Droga była chyba najładniejszą częścią naszej całej trasy tego dnia. To taki las, jaki najbardziej lubię, sosnowy, gdzie z poszycia wyrastają strzeliste drzewa, bez żadnych krzaków w niższych partiach. Po niemal płaskiej Kacapskiej Drodze tu znów szlak pokonywał wydmy raz pnąc się do góry, raz stromo opadając w dół.






Przy jednej z nich, Nartowej Górze, pod leśną wiatą zrobiliśmy ostatni przystanek na herbatę i czekoladę. Tu zielony szlak łączy się z niebieskim Południowym Szlakiem Krawędziowym, którym można stąd dojść do nieistniejącej wsi Narty, od której wydma wzięła nazwę. Narty również były osadą budników, zaś w czasie II wojny światowej mieścił się tam niemiecki obóz pracy przymusowej, o którym więcej pisałam we wpisie poświęconym szlakowi do Grodziska Zamczysko, dokąd również można dotrzeć niebieskim szlakiem.




Stąd już tylko kawałek do Granicy. Zielony szlak przechodzi obok Ośrodka Dydaktyczno-Muzealnego Kampinoskiego Parku Narodowego i skansenu budownictwa puszczańskiego, niestety w czasie pandemii obu nieczynnych. Warto jednak podejść i chociaż przez płot zobaczyć trzy zagrody nazwane od nazwisk ostatnich właścicieli zagrodami Widymajera, Wiejckiej i Połcia (ostatnia, tzw. Chata Kampinoska, położona jest w pewnym oddaleniu od dwóch pozostałych, bliżej parkingu). 





Miłośnikom sztuki polecam także zajrzeć na teren Domu Pracy Twórczej przy samym parkingu w Granicy, który też jest teraz nieczynny, ale można wejść na podwórko i obejrzeć ceramiczne rzeźby, które stanowią niewielką ekspozycję plenerową.







Do tej eskapady byliśmy lepiej przygotowani niż poprzednio. Przede wszystkim założyliśmy po dwie pary skarpet, szczególnie, że Jerzyk miał nowe buty. Poprzednio nieco obtarliśmy sobie pięty. Wzięliśmy też więcej jedzenia i gorącą herbatę w termosie. I choć pokonaliśmy podobny dystans, dzięki piknikowym odpoczynkom pod wiatami byliśmy mniej zmęczeni. W planach mam już kilka następnych wycieczek po Puszczy Kampinoskiej. Jeśli pogoda będzie łaskawa, będziemy chodzić aż do wiosny, bo na ferie zimowe się w tym roku nie zanosi...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz