czwartek, 7 stycznia 2016

Grecja podwodna

Do napisania paru słów o greckich morzach (Egejskim i Jońskim) siadałam już kilkakrotnie i za każdym razem nie wiedziałam, od czego zacząć. Jestem zodiakalnym Koziorożcem, twardo stąpam po ziemi i nie przepadam za wodą, w przeciwieństwie do moich chłopaków (dwa Wodniki i... Baran!).

Grecja nie ma tak spektakularnych raf jak Egipt, czy Tajlandia, dokąd o tej porze roku tłumnie ruszają miłośnicy ciepła w poszukiwaniu słońca, białego piasku na plażach, palm i lazurowego morza, a w nim bajkowych koralowców mieniących się wszystkimi kolorami tęczy i niezliczonych ilości barwnych ryb. Nie ma takich podwodnych ogrodów jak u wybrzeża Kuby, które niedawno pokazywała Ewa z bloga Daleko Niedaleko. Nie mam pojęcia, czy to dlatego, że temperatura w Morzu Egejskim czy Jońskim, choć latem ma około 25 - 27°C, to zimą wynosi już tylko zaledwie kilkanaście, czy chodzi o poziom zasolenia. Dno obu mórz porasta roślinność przypominająca trawę. Nie ma koralowców, a ryby też są jakieś takie szaro-bure, zwykłe. Ale dla chłopaków, którzy pierwszy raz założyli maski i rurki u wybrzeża Thassos, gdy mieli 6 i 4 lata, to istne morskie królestwo. Choć liczyli, że zobaczą Nemo, to i tak byli zachwyceni dając nura pod wodę i spotykając każdą jedną rybę. 










Dla mnie największym przeżyciem było zobaczenie delfina - chyba, bo to, co na chwilę wynurzyło się z wody było jasnego koloru, a te, które w Bułgarii podpływały prawie pod samą plażę (niestety nie udało mi się zrobić ani jednego zdjęcia) były czarne. Piotr, który w tym czasie był pod wodą, słyszał jak zwierzę korzystało z echolokacji przypominającej jakiś piskliwy dźwięk, choć nie od razu skojarzył, że to delfin.



Wybrzeże greckich wysp najeżone jest skałami i skałkami, a wśród nich na Bogu ducha winnych turystów czyhają prawdziwe potwory! Tak mogłaby się zaczynać bajka dla niegrzecznych dzieci, jednak potwory istnieją naprawdę i zna je chyba każdy, kto choć raz wypoczywał na greckiej plaży. To oczywiście jeżowce! Ich kolce potrafią boleśnie wbić się w stopę, dlatego wolę wchodzić do wody w specjalnym obuwiu.



Ponieważ jako jedyna z całej naszej ekipy nie nurkuję, to właśnie na poszukiwaniu życia wśród skał skupiłam się najbardziej. Można tam spotkać morskie ślimaki przyczepione do kamieni, kraby pierzchające przy najmniejszym ruchu oraz inne formy morskiego życia jak choćby coś, co chłopaki określili jako rozpłaszczony pomidor, który w dodatku przemieszczał się po skalnych blokach! Już po publikacji posta koleżanka podpowiedziała mi, że to ukwiał koński - schowany, bo w czasie odpływu. Gdy się rozwinie, wygląda jak piękny czerwony kwiat. Prowadzenie bloga czasem kształci!







Jesteśmy kompletnymi laikami, jeśli chodzi o świat morskich głębin, ale dla dzieci jest on tak nowy i inny od tego, który znają z lasów i łąk, że przyjemnie było popatrzeć jak z wypiekami na twarzy (no, może nieco za bardzo się opalili) oglądają każdą napotkaną formę życia. Lekcje natury w plenerze dają dużo więcej efektów i radości niż wiedza z książek, czy zwierzęta podglądane w ZOO. W takich momentach utwierdzam się w przekonaniu, że warto podróżować z dziećmi. 

Większość zdjęć ilustrujących ten post wykonał Andrzej, który w kwietniu kończy 8 lat, a na koncie ma już dwa sukcesy w konkursach fotograficznych.

(foto: andy & pwz & iza)

4 komentarze:

  1. Spotkaliśmy te same podwodne skrzaty co twoi chłopcy, no może oprócz pomidora :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Super! Widzę, że to przeżycie i dla małych, i dla dużych ;-)

      Usuń
  2. Też jestem Koziorożcem, a kocham pływać i w wodzie czuję się jak ryba. Choć muszę przyznać, że z wiekiem coraz trudniej tam wchodzę, ale to z powodu słabego krążenia ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Może faktycznie to nie ma nic wspólnego ze znakiem zodiaku, przecież w naszej ekipie jest nurkujący Baran! Ja za to zdecydowanie lepiej czuję się na wodzie (np. w kajaku, na jachcie) niż w samej wodzie.

      Usuń