piątek, 31 października 2025

Warszawa przyłapana... w październiku 2025

Przez ostatni miesiąc Warszawa żyła dwoma wydarzeniami: zdjęciami do nowej ekranizacji "Lalki" Bolesława Prusa i XIX-tym Międzynarodowym Konkursem Pianistycznym im. Fryderyka Chopina.

Ekipa filmowa na ponad dwa tygodnie zamknęła dla ruchu fragment Krakowskiego Przedmieścia na odcinku od Świętokrzyskiej do Królewskiej. Ulica zyskała wygląd z 2 poł. XIX w. Gdy nie kręcono scen do filmu, można było spokojnie przechadzać się wśród dekoracji. Jedyny minus - rekwizyty filmowe były wówczas odgrodzone taśmą, co pozbawiało je realizmu. Ale poza tym można było się poczuć, jakby czas cofnął się o 150 lat. Scenografia została już usunięta. Pozostawiono jedynie makietę sklepu Wokulskiego. Ma zdobić okolice Pomnika Kopernika jeszcze do lutego przyszłego roku.








Z kolei z okazji Konkursu Chopinowskiego na ulice stolicy wyjechały specjalne środki komunikacji miejskiej - tramwaj, w którym pianiści na żywo grali utwory Chopina oraz specjalnie udekorowany autobus (kursujący na... Lotnisko Chopina) i skład metra. Na władze stolicy i tak wylała się fala krytyki spowodowana bałaganem panującym w miejscach związanych z kompozytorem - rozkopanymi ulicami wokół Filharmonii Narodowej, odgrodzonym Pomnikiem Fryderyka Chopina w Łazienkach, czy wreszcie zakrytym płachtą grobem jego rodziców na Powązkach. I trudno się z tymi uwagami nie zgodzić. Konkurs odbywa się raz na pięć lat i przyciąga do Warszawy rzesze melomanów, którzy ruszają potem szlakiem pamiątek po kompozytorze. Można było więc prace zaplanować tak, by nie kolidowały z wydarzeniem.


Ja melomanką nie jestem, za to udało mi się wreszcie nadrobić nieco zaległości wystawienniczych.

Skupiłam się przede wszystkim na wystawach odbywających się w ramach tegorocznej edycji Warsaw Gallery Weekend. Część z nich już się zakończyła, ale niektóre będzie można odwiedzić jeszcze w listopadzie. 

I tak, w Muzeum Wolnej Białorusi obejrzałam wystawę malarstwa Leona Tarasewicza pt. "Tożsamość". Pochodzący z Podlasia artysta nie ukrywa swoich białoruskich korzeni. Na trwającej do 19 października 2025 r. ekspozycji można było zobaczyć zaledwie dwa jego obrazy, za to oba wielkoformatowe. Z pierwszego, który przedstawiał drogę wśród drzew we mgle, bił niezwykły spokój. Drugi to uproszczona podwójna tęcza ze zjawiskiem zwanym "pasem Aleksandra". Po wizycie czułam jednak niedosyt, bo bardzo chętnie obejrzałabym więcej prac tego malarza.  



Galeria Lisowski, debiutująca w Warsaw Gallery Weekend, zaprezentowała prace tureckiego artysty Mustafy Boği. Wchodząc na wystawę pt. "Widzę cię jako głównego bohatera historii, którą chciałbym kiedyś opowiedzieć" w pierwszym momencie można było pomyśleć, że na ścianach galerii wiszą zdjęcia wydrukowane na płótnie. Owszem, Mustafa Boğa inspirację czerpie ze starych fotografii z rodzinnego albumu oraz kupowanych na pchlich targach i w stambulskich antykwariatach, ale swoje prace wykonuje przy pomocy... maszyny do szycia! Patrząc na światłocienie idealnie przeniesione ze zdjęć ciężko uwierzyć, że obrazy powstały techniką haftu maszynowego. I choć krajobrazy, architektura, czy stroje różne są od tych, które zobaczyć można na fotografiach w naszych rodzimych albumach, to jednak wspólne dla chyba wszystkich ludzi na świecie są okoliczności powstawania zdjęć - portrety dzieci, uroczystości rodzinne, czy kadry z wakacyjnych podróży na tle zabytków i przyrody. Boğa właśnie taką historię chce opowiedzieć, opartą o pamięć zbiorową. Niestety ekspozycja wczoraj się zakończyła. 




Do dzisiaj natomiast można było zobaczyć wystawę Marty Nadolle pt. "mam(Y) kompleksy" w Galerii LETO. Artystka nie była mi wcześniej znana, ale to kolejna już, której prace utrzymane są w stylistyce, jakiej nie lubię - jak chociażby rysunki poświęcone architekturze, tworzące karuzelę skupioną wokół makiety jej domu rodzinnego.





Podobała mi się natomiast instalacja Norberta Delmana pt. "Shimmering Rubble", która wypełniła przestrzeń sąsiedniej HOS Gallery. Nie pierwszy już raz napiszę, że tę galerię szczególnie lubię za aranżacje wystaw. Nie inaczej jest i tym razem. Spójna instalacja, wykonana z warszawskiego gruzu, zajęła wszystkie pomieszczenia galerii. Jest zarówno nawiązaniem do historii i tożsamości tego miasta, jak i metaforą zmian zachodzących nie tylko w tkance miejskiej, ale i w całej cywilizacji. Ruiny Delmana pokryte są barwnymi wykwitami - to dowód na to, że mimo destrukcji, na gruzach powstać może nowe, zaś upadek może być początkiem odradzania. "Shimmering Rubble" można obejrzeć jeszcze do 15 listopada 2025 r.





Wciąż trwa również ekspozycja Magdaleny Abakanowicz i Bartłomieja Flisa pt. "Rzeczy, które zakopaliśmy rosną" w BWA Warszawa. Na wystawie zestawiono rzeźby Magdaleny Abakanowicz z monochromatycznym malarstwem Bartłomieja Flisa. Całość ładnie komponuje się kolorystycznie i nie można oprzeć się wrażeniu spokoju bijącego od tych prac, choć obrazy Flisa przedstawiają postaci w ruchu, w trakcie rozmaitych czynności, wręcz rytuałów. Sednem ekspozycji jest relacja człowieka z naturą. I właśnie w barwach wyraża się ona najdobitniej - ziemiste rzeźby Abakanowicz, wykonane z naturalnych materiałów i pastele Flisa w tonacji kamieni. Fajnie to wyszło! To póki co moja ulubiona ekspozycja tej edycji Warsaw Gallery Weekend. Zakończy się 6 listopada 2025 r.







Z kolei w Galerii Monopol do 22 listopada 2025 r. podziwiać można wystawę Colette Lumiere pt. "Stories of My Life". Tu z kolei rządzą kolory, brokat i światło. Pokazane prace balansują na granicy sztuki i kiczu, ale taka właśnie jest Colette Lumiere i jej dokonania artystyczne. To jej pierwsza wystawa w Warszawie. Większość dzieł to swoiste autoportrety, bowiem Colette celowo zaciera granicę między sztuką, jaką tworzy, a własnym życiem, o którym zresztą niewiele wiadomo. W ciągu ostatnich czterdziestu lat zyskała ugruntowaną pozycję w popkulturze, stając się źródłem wielu inspiracji, czy wręcz naśladownictwa. Ekspozycja była dla mnie dużym, aczkolwiek pozytywnym, zaskoczeniem. Nie miałam jej na liście wystaw do odwiedzenia w ramach Warsaw Gallery Weekend, ale BWA Warszawa i Galeria Monopol mieszczą się po sąsiedzku, więc zawsze odwiedzam je łącznie. 






Na wspomnianej liście zostały mi jeszcze dwie, czy trzy pozycje z oferty tegorocznej Warsaw Gallery Weekend, ale odłożyłam je już na listopad, żeby zdążyć odwiedzić również inne ekspozycje w stołecznych muzeach.

Dosłownie w ostatnim momencie obejrzałam wystawę pt. "Kierunek Paryż. Polskie artystki z pracowni Bourdelle'a" w Królikarni, zakończoną 26 października 2025 r. Od pewnego czasu polskie muzea coraz chętniej pokazują sztukę kobiet, przypominając przy okazji nazwiska artystek niemal zupełnie zapomnianych, które nie miały siły przebicia w zderzeniu z dorobkiem współczesnych im mężczyzn. I tak Muzeum Narodowe w Warszawie w 2023 r. zorganizowało wystawę pt. "Bez gorsetu. Camille Claudel i polskie rzeźbiarki XIX wieku", w tym roku natomiast głośne były ekspozycje pt. "Odważne. Artystki XX-lecia międzywojennego w Paryżu i Zakopanem" w Muzeum Tatrzańskim w Zakopanem i ""Co babie do pędzla?!" Artystki polskie 1850-1950" w Muzeum Narodowym w Lublinie. W Królikarni zaprezentowano dokonania rzeźbiarek (m.in. Jadwigi Bohdanowicz, Janiny Broniewskiej, Luny Drexler, Heleny Głogowskiej, Marii Lednickiej-Szczytt, Kazimiery Małaczyńskiej-Pajzderskiej, Olgi Niewskiej, Miki Mickun, czy Zofii Trzcińskiej-Kamińskiej), które uczyły się u Antoine'a Bourdelle'a w Paryżu, artysty bardzo serdecznie nastawionego do Polaków, popierającego polskie dążenia do niepodległości, autora pomnika Adama Mickiewicza w stolicy Francji. Pokazano ich prace zarówno czerpiące inspiracje z dorobku mistrza, jak i ukazujące styl charakterystyczny dla każdej z pań. Jedne dzieła były doskonałe, inne nieco słabsze, ale bez wątpienia powinny częściej gościć w muzealnych salach. Podobała mi się też aranżacja ekspozycji, z dużymi zdjęciami z pracowni, pozwalającymi poczuć się, jakby czas cofnął się o co najmniej 100 lat. Na kolejne wystawy "kobiece" nie trzeba będzie długo czekać - dwie już w listopadzie rozpoczną się w Muzeum Sztuki Nowoczesnej. Więcej informacji znajdziecie w rekomendacjach na końcu tekstu.









Moim najnowszym odkryciem na muzealnej mapie Warszawy jest Muzeum Gazowni Warszawskiej. Choć niemal całe życie mieszkam na Woli i Bemowie i chodziłam do wolskiego III LO im. gen. Sowińskiego, to jakoś dotąd nie udało mi się go zwiedzić, choć mieści się prawie po sąsiedzku z moją dawną szkołą. W 2022 r. placówka przeszła rewitalizację i wówczas oddano do użytku zupełnie nową ekspozycję. Choć zajmuje tylko dwie sale, to jest niezwykle interesująca. Udało się zachować proporcję pomiędzy ciekawymi, oryginalnymi eksponatami, a multimediami. Jest dużo zabytkowych maszyn, część pamiętająca jeszcze początki zakładu w latach osiemdziesiątych XIX w., ale jest też mnóstwo makiet, interaktywnych tablic i gier zręcznościowych angażujących gości. Polecam odwiedzić z dziećmi, będą się doskonale bawić, bo ekspozycja naprawdę wciąga. 













Ja natomiast trafiłam do Muzeum Gazowni Warszawskiej za sprawą... sztuki! Okazuje się bowiem, że odbywają się tam również kapitalne wystawy czasowe, niestety bardzo krótkie. Muzeum ma doskonałą, dobrze oświetloną przestrzeń wystawienniczą. Mnie przyciągnęły streetartowe prace Bartka Stypki, które można było oglądać do 8 października 2025 r. Bo street art bardzo lubi przemysłowe wnętrza. A sztuka Bartka Stypki, z motywami maszyn, destrukcji i ciem, w takich wnętrzach sprawdza się idealnie. Jego obrazy sąsiadowały z wielkogabarytowymi urządzeniami, mając za tło zabytkowe zabudowania z czerwonej cegły. Bardzo lubię, kiedy sztuka prezentowana jest w takich nietypowych miejscach. 











Również dość niestandardowym miejscem prezentacji prac plastycznych jest foyer Teatru Wielkiego, gdzie 15 września 2025 r. swoje miejsce znalazł dyptyk "Wielka Narodowa" Moniki Drożyńskiej. Praca, wykonana w charakterystycznej dla artystki technice haftu, powstała za zamówienie Teatru Wielkiego - Opery Narodowej z okazji obchodów sześćdziesiątej rocznicy odbudowy gmachu teatru w ramach projektu Portrety Teatru.



Pracę Moniki Drożyńskiej obejrzałam w przerwie spektaklu pt. "Najlepsze miasto świata. Opera o Warszawie" opartego na wątkach z książki Grzegorza Piątka pt. "Najlepsze miasto świata. Warszawa w odbudowie 1944-1949". Byłam tej sztuki jednocześnie ciekawa i jednocześnie miałam nieco obaw, jak uda się przenieść znany mi reportaż na scenę. Wyszło znakomicie! Opera zrealizowana jest nowocześnie, z użyciem świateł, błysków i dymu oraz z ciekawą scenografią. Opowieść jest bardzo przygnębiająca, ale świetnie zagrana i przede wszystkim zaśpiewana. W rolę Architektki, postaci wzorowanej na Helenie Syrkus, wcieliła się Agata Zubel, zaś jako Dziennikarka, dla której pierwowzorem była amerykańska reporterka Anne Louise Strong, wystąpiła Joanna Freszel. Obie solistki są laureatkami Paszportu Polityki. Towarzyszył im balet oraz dwa chóry - dorosły i dziecięcy. I choć od opery wolę tradycyjny teatr, to spektakl bardzo mi się podobał. Po raz pierwszy widziałam na scenie Joannę Freszel, którą znam z zupełnie innej roli. Jako mamy przez osiem lat widywałyśmy się na szkolnych zebraniach naszych synów. Prywatnie to niezwykle skromna i serdeczna osoba. W teatrze - wielka artystka. Niestety w październiku zagrano dwa ostatnie spektakle w tym sezonie, ale tytuł na pewno wróci w kolejnym, więc polujcie na bilety, bo rozchodzą się jak świeże bułeczki. Przedsprzedaż rusza zazwyczaj na początku czerwca, zaś pierwszego dnia dodatkowo otrzymuje się rabat w wysokości 21%, więc myślę, że warto skorzystać. 

Gdzieś pomiędzy tymi wszystkimi aktywnościami kulturalnymi jak co roku zachwyciła mnie jesień, choć tegoroczny październik nie rozpieszczał pogodą. Przede wszystkim udało mi się wreszcie zobaczyć udostępniony spacerowiczom w kwietniu tego roku zabytkowy Ogród Tarasowy poniżej Pałacu Krasińskich (tzw. Pałacu Ursynowskiego), w którym mieści się Rektorat Szkoły Głównej Gospodarstwa Wiejskiego. I kompletnie nie rozumiem szumu medialnego wokół tego miejsca, bo teren jest niewielki i wcale nie jakoś szczególnie spektakularny. Teraz został już zamknięty na zimę. Ponownie będzie można tam wejść 1 kwietnia 2026 r.





Prawda jest taka, że teraz tyle samo uroku mają parki z wiekowym drzewostanem, co dobrze zaprojektowane osiedla. Niestety drzewa gubią już piękne złote liście i za chwilę ten szał kolorów się skończy. Ale ja i tak uważam jesień za najpiękniejszą porę roku.






REKOMENDACJE NA LISTOPAD

WYSTAWY

Jeszcze do 18 listopada 2025 r. w Ursynowskim Centrum Kultury "Alternatywy" trwa wystawa Jerzego Dudy-Gracza pt. "Obrazy prowincjonalno-gminne". Artysta w zaprezentowanych dziełach starał się pokazać i jednocześnie zachować dla potomnych świat, przede wszystkim peryferia Polski, który na jego oczach się zmieniał, przeistaczając się z krainy sielskiej i nostalgicznej w obszary zurbanizowane i uprzemysłowione.

Fundacja Alina zaprasza od 13 listopada 2025 r. na ekspozycję pt. "Wanda Czełkowska. Sztuka jest absolutem konkretu", na której pokazane zostaną rzeźby tej artystki wykonane od lat pięćdziesiątych do dziewięćdziesiątych XX w.

Z kolei w Muzeum Sztuki Nowoczesnej 21 listopada 2025 r. rozpoczną się dwie wystawy: "Kwestia kobieca 1550–2025" i "Miasto kobiet". Pierwsza, o charakterze historycznym, polemizuje z teorią o nieobecności kobiet w sztuce. To właśnie taka teza przyświecała wielu ostatnim ekspozycjom poświęconym artystycznemu dorobkowi kobiet, o których historia sztuki zapomniała. Wystawa w Muzeum Sztuki Nowoczesnej ma za zadanie pokazać działalność twórczą kobiet w ciągu ostatnich 500 lat! Obejmie prawie 200 prac od renesansu po współczesność. Jak można przeczytać na stronie internetowej placówki, będzie to "opowieść wizualna", więc ciężko stwierdzić, czego można się spodziewać, czy będą to oryginały dzieł, czy raczej cyfrowe reprodukcje. A lista artystek jest naprawdę imponująca! Druga to z kolei hołd dla sztuki feministycznej. Podzielona jest na cztery tematyczne części: "Z trzewi", "Inne jutra", "Jej Serce" oraz "Byłyśmy. Międzynarodowy Rok Kobiet 1975". Obie zakończą się 3 maja 2026 r.

(foto: iza & andy)

***

Warszawa przyłapana to cykl postów ukazujących się ostatniego dnia każdego miesiąca, opisujących to, co aktualnie dzieje się w stolicy i zapowiadających ciekawe wydarzenia kulturalne. Nie są to wpisy stricte podróżnicze, bowiem dość szybko się dezaktualizują. Jeśli jednak planujecie wizytę w Warszawie, to w najnowszym odcinku zawsze znajdziecie moje rekomendacje ciekawych wystaw w muzeach i imprez plenerowych. Cykl ma też charakter kronikarski i pozwala po jakimś czasie spojrzeć z pewnej perspektywy na zmiany, jakie wciąż zachodzą w tym niebanalnym mieście.