czwartek, 26 maja 2016

Boże Ciało w Łowiczu

Panie w średnim wieku jeszcze krzątają się obok ołtarzy. Poprawiają kwiaty, jeszcze coś upinają. Zapaski w kolorowe pasy lśnią w słońcu i nawet drewniana figurka Matki Boskiej, która zdobiła jeden z ołtarzy w 2013 r. miała ten tak charakterystyczny element łowickiego stroju. Dziewczęta w ludowych ubiorach pozują do zdjęć na tle ołtarzy, inne chowają się w cieniu, bo żar niemiłosiernie leje się z nieba. Msza w bazylice katedralnej Wniebowzięcia Najświętszej Marii Panny niebawem się skończy i wierni uformują liczną, wielobarwną procesję, która przejdzie ulicami Łowicza przystając przy czterech ołtarzach, a zakończy się na Starym Rynku.





Dziś już niewiele jest okazji, by zobaczyć stroje ludowe "na żywo". To przede wszystkim uroczystości religijne, takie jak Boże Ciało, czy Niedziela Palmowa, ale także inscenizacje w skansenach czy występy zespołów folklorystycznych. Niekiedy zakłada się je także na śluby, co jest powszechne, na przykład, na Podhalu. W ostatnich latach folklor odchodził nieco w zapomnienie. Młodzi garnęli się do miast i nie wszyscy chcieli kultywować tradycje przodków. Po 1989 r., gdy do Polski wkroczył kapitalizm, bardziej zaczęliśmy naśladować wzorce zachodnie. Cepelia, tak popularna przecież w czasach PRL-u nie tylko w Polsce, ale i za granicą, zaczęła upadać. Ludzie mieli dość tej ludowości, swojskości, którą ich karmiono przez lata. Chcieli być kosmopolityczni, urządzać wnętrza szkłem, chromem i stalą, a do ślubu zakładać modne suknie prosto z Hiszpanii, a nie przebrzmiałe tzw. pasiaki. Po ponad 25 latach demokracji moda na folklor od jakiegoś czasu zaczyna wracać. W sklepach coraz więcej można kupić rękodzieła z ludowymi motywami, choć już w nieco bardziej nowoczesnym designie. Sama noszę torbę z kolorowym haftem z kogutami a la łowicka wycinanka.



Nic dziwnego, że uroczystość Bożego Ciała przyciąga do Łowicza co roku rzeszę turystów, bo i łowickie stroje z charakterystycznymi pasiastymi zapaskami są przepiękne. Procesję otwierają poczty sztandarowe, za nimi idą biskupi z Najświętszym Sakramentem, przed którym bielanki sypią kwiaty. Dopiero potem idą piękne Łowiczanki w różnym wieku - od kilkuletnich dziewczynek, do pań w kwiecie wieku, a po nich zwykli ludzie. Tłumy ludzi. W oknach domów, które mija procesja widać obrazy z podobizną Chrystusa i Matki Boskiej oraz sztuczne kwiaty. Nie cierpię sztucznych kwiatów, a jednak jakoś nieodmiennie kojarzą mi się z uroczystościami religijnymi, takimi jak ta, zdobią przecież także przydrożne kapliczki i często można zobaczyć je na cmentarzach. Są kiczowate, a jednak w pozytywny sposób wpisują się w folklor. Od 2014 r. łowicka procesja Bożego Ciała znajduje się na Krajowej Liście Niematerialnego Dziedzictwa Kulturowego UNESCO, a ja mimo wszystko mam wątpliwości, czy z uroczystości religijnych powinno się robić atrakcję turystyczną, czy nie tracą one wówczas duchowego wymiaru, czy komercja nie wdziera się tylnymi drzwiami. Podobne dylematy miałam już przy okazji obchodów Niedzieli Palmowej w Łysych na Kurpiach i towarzyszyły mi one i teraz, gdy po raz drugi uczestniczyłam w łowickim Bożym Ciele jako jeden z gapiów. Ile jest jeszcze autentyczności w tym święcie, ile przeżyć duchowych? I czy my, turyści, nie przeszkadzamy czasem wiernym?








Bo Boże Ciało w Łowiczu to nie tylko procesja. To także festyn oraz jarmark, na którym można kupić rękodzieło, zjeść kanapkę ze smalcem, czy pomyszkować na stoiskach z antykami. Nie warto jednak tracić tam dużo czasu. Lepiej jechać do nieodległego skansenu w Maurzycach, by zobaczyć jak wyglądała łowicka wieś, zatopić się w ciszy i odpocząć nieco od tłumów.

Zdjęcia pochodzą z 2013 r. i 2016 r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz