czwartek, 31 maja 2018

Warszawa przyłapana... w maju 2018

Maj uraczył nas w tym roku iście letnią pogodą! I z kanap wyciągnął w plener. Był czas i dla Warszawy, i na pikniki z dala od miejskiego zgiełku. I jeszcze na poszukiwanie ciszy i zieleni w mieście. Pewnie trudno Wam będzie w to uwierzyć, ale praktycznie nie chodzę do parków. Gdy chłopcy byli mali mnóstwo czasu spędzałam z wózkiem w Parku Sowińskiego i na Moczydle. I chyba w pewnym momencie miałam przesyt. Potem wróciłam do pracy zawodowej i teraz kursuję głównie między domem, szkołą chłopaków i pracą, a każdą wolną minutę wykorzystuję na bieganie z aparatem po Warszawie i odkrywanie nowych murali, czy śledzenie tego, co się wyburza i co się buduje. Moje szlaki wiodą jednak zazwyczaj wśród zaniedbanych przedwojennych kamienic, mijają nie wyburzone jeszcze przykłady architektury powojennego modernizmu i każą zadzierać głowę, by podziwiać szklane strzeliste wieżowce. A zieleń miejska? Tę, najczęściej w kolorowych donicach, mijam głównie przy ruchliwych arteriach. A Łazienki? Dla turystów. A Agrykola? Dobra na Dzień Wagarowicza. Ogród Saski? Dla emerytów. Parki są dla mnie atrakcyjne zazwyczaj tylko jesienią, gdy płoną całą gamą czerwieni, żółci i brązów. Ale w pewną majową sobotę trafiłam do Parku Szczęśliwickiego. Bywałam tam dość często w czasach studenckich, jednak zdążyłam już zapomnieć jak przyjemną oazą zieleni i niewielkich akwenów wodnych jest to miejsce! Można rozłożyć się na kocu, czy posiedzieć na ławce z książką. W samym parku i w bezpośrednim sąsiedztwie znajduje się kilka restauracji. Ja wzięłam dla dzieciaków na wynos bardzo przyzwoitą pizzę z restauracji Włoska Robota znajdującej się przy wyciągu. Zjedliśmy ją siedząc na trawie. Zdecydowanie nie doceniałam parków w Warszawie! A nie jest ich wcale tak mało. Bardzo fajny przewodnik po stołecznych terenach zielonych przygotowała kiedyś Ajka z bloga Całe życie w podróży. Zajrzyjcie, bo warto!






W plener warto ruszyć także... nocą. Jeszcze nie mogę w to uwierzyć, ale udało się i w ostatni weekend Nocny Market wrócił na Główny! Tą wiadomością byłam równie zaskoczona jak wcześniejszą o tym, że targu w tym sezonie nie będzie. Cieszę się niezmiernie, bo takich miejsc wciąż w Warszawie jest za mało, choć to pewnie ostatni, trzeci sezon targu z nocną wyżerką w tym miejscu, bo jesienią ma tu wejść developer. Jednak niebawem ma się rozpocząć rewitalizacja kultowego Bazaru Różyckiego i być może po praskiej stronie powstanie podobne miejsce. Pyzy pod rozgwieżdżonym niebem? Wchodzę w ciemno!

Udało mi się zobaczyć dwie z trzech kończących się w maju wystaw (bez udziału w Nocy Muzeów). Muszę przyznać, że bardzo zaskoczyła mnie (pozytywnie) ekspozycja twórczości albańskiego malarza Edi'ego Hili w Muzeum Sztuki Nowoczesnej (nad Wisłą) pt. "Edi Hila. Malarz transformacji". Gdy w Internecie zobaczyłam reprodukcje obrazów artysty zapowiadające wystawę, pomyślałam sobie, że szum wokół tej wystawy jest chyba lekko przesadzony, bo to przecież takie słodkie realistyczne obrazki jak nie przymierzając widoki Warszawy, które można kupić na Starym Mieście. Owszem, większość zaprezentowanych obrazów Hili jest realistyczna, ale całość stworzyła przejmujący obraz życia w Albanii od początku lat siedemdziesiątych do współczesności, wszystko okraszone komentarzem autora. Powiedziałabym, że to malarski reportaż, bardzo prawdziwy, bo wiele podobnych miejsc jak na obrazach Hili widziałam na własne oczy będąc w tym kraju dwa lata temu.



Druga wystawa, "Bagaż osobisty. Po Marcu" w Domu Spotkań z Historią była opowieścią o Marcu '68, ale pokazaną przez pryzmat losów konkretnych osób, które wtedy opuściły Polskę na zawsze, uzupełnioną kontekstem historycznym wydarzeń marcowych. Wystawa była niewielka, ale mocna w przekazie, szczególnie dla dziesięciolatka, który uczęszcza do szkoły integracyjnej przywiązującej wagę do tolerancji i uczącej wrażliwości na wszelką odmienność. Wystawa stanowiła także zapowiedź książki o tym samym tytule.




Wraz z nadejściem wiosny stołeczna scena street artu znów się ożywiła. Są w Warszawie takie ściany, które od zawsze proszą się o mural. I na jednej z nich, na skrzyżowaniu Al. Solidarności i Żelaznej na Woli powstał nowy mural będący syntezą dzielnicy w postaci obrazu. Jest więc i kopuła cerkwi, i symbol Polski Walczącej, bo Wola, szczególnie jej cywilni mieszkańcy, zostali bardzo mocno i krwawo doświadczeni w czasie Powstania Warszawskiego, jest też charakterystyczny kształt budynków Gazowni Warszawskiej potocznie zwanych Wolskim Koloseum. Autorem jest Igor Chołda znany pod artystycznym pseudonimem Aqualoop. Obraz jest świeżutki i wczoraj jeszcze domalowywano ostatnie detale, dlatego wciąż skrywał się za rusztowaniem. 



To nie jedyny przykład street artu, o który ostatnio wzbogaciła się ta dzielnica. Na ogrodzeniu zajezdni tramwajowej od strony Siedmiogrodzkiej powstał też mural tramwajarski. Jeszcze go nie widziałam, ale ten płot jest mi o tyle mi bliski, że mijałam go niemal codziennie przez cztery lata, gdy uczyłam się w III LO im. gen. Sowińskiego, nota bene, dawnej szkole tramwajarskiej.

Wygląda też na to, że nowy budynek wznoszony właśnie na Widok nie zasłoni jednak muralu duetu Cyrcle z 2014 r. (powstał w ramach festiwalu Street Art Doping). Gmach zajmuje tę samą działkę, co poprzedni, który został wyburzony. Niestety obraz został częściowo zniszczony przy zabezpieczaniu ściany, na której się znajduje, a w Polsce nie ma chyba praktyki, by street art poddawać konserwacji, więc być może to radość na wyrost. Szkoda by mi go było, bo to jeden z moich ulubionych w Warszawie.

Luty 2016 r.

Lipiec 2017 r.

Maj 2018 r.

Z kolei tzw. "patelnię" przy stacji metra Centrum tym razem opanował Dom Spotkań z Historią. Nowy mural poświęcony jest rocznicy pierwszych częściowo wolnych wyborów, które odbyły się 4 czerwca 1989 r. Jest też zapowiedzią nowej wystawy pt. "Krzysztof Miller. Rok 1989" pokazującej ten ważny dla polskiej demokracji okres na zdjęciach Krzysztofa Millera, fotografa "Gazety Wyborczej". Wystawę będzie można oglądać od 6 czerwca do 16 września, zaś więcej zapowiedzi ciekawych ekspozycji jak zwykle w rekomendacjach na kolejny miesiąc.




REKOMENDACJE NA CZERWIEC

W czerwcu znów dużo się będzie działo w kulturze.

Od 20 maja tylko do 30 czerwca w Muzeum Archidiecezji Warszawskiej można oglądać wystawę twórczości Zdzisława Beksińskiego. Muzeum prezentuje prace zamordowanego we własnym mieszkaniu w 2005 r. artysty po raz trzeci w ciągu ostatnich 23 lat. Ekspozycja pt. „BEKSIŃSKI – In hoc signo vinces” obejmuje dwadzieścia obrazów i po trzydzieści zdjęć i rysunków. Większość prac pochodzi ze zbiorów prywatnych Państwa Anny i Piotra Dmochowskich, a dwa prezentowane obrazy są własnością Muzeum Archidiecezji Warszawskiej. Ciekawe, że chociaż Beksiński większość życia spędził w Warszawie, w stolicy nie ma żadnej stałej ekspozycji jego twórczości. Takimi mogą zaś poszczycić się m.in. Sanok, rodzinne miasto artysty, oraz Częstochowa.

Z kolei Muzeum Warszawy 9 czerwca zaprasza na otwarcie drugiej części wystawy stałej "Rzeczy warszawskie". Zostaną udostępnione m.in. Gabinety: Ubiorów (który interesuje mnie najbardziej), Brązów Warszawskich, Detali Architektonicznych (to też coś, co lubię szczególnie), Fotografii, Galanterii Patriotycznej, Opakowań Firm Warszawskich, czy Planów i Map Warszawy. Na obejrzenie całej kolekcji muzeum będzie trzeba sobie teraz zarezerwować pewnie kilka godzin (poprzednio byliśmy trzy)! Ale jeśli ktoś kocha Warszawę, to myślę, że warto.

No i na koniec hit! Wreszcie, 12 czerwca rusza długo zapowiadane Muzeum Polskiej Wódki. Mieścić się będzie w budynku Zakładu Rektyfikacji dawnych Zakładów Konesera na Pradze. Na miejscu będzie też możliwość degustacji. Muzeum będzie nowoczesne, interaktywne i myślę, że stanie się obowiązkowym miejsce must see wśród zagranicznych turystów, którzy chętnie odwiedzają tę część Warszawy. 

Zatem lato rozpocznie się w stolicy gorąco! Dla nas takie miejsca jak Nocny Market, czy Muzeum Polskiej Wódki są rekomendacjami bardziej na przełom lipca i sierpnia, gdy nasze dzieci będą spędzać wakacje z dziadkami i na obozie. Lubię wtedy lato w mieście. To jest jedyny czas w roku, gdy na krótką chwilę czujemy się zwolnieni z rodzicielstwa, gdy po pracy nie musimy pędzić do domu podgrzewać kotlety, gdy możemy dać się porwać zgiełkowi ulicy w piątkową, czy sobotnią noc. I choć uwielbiam spędzać czas z dziećmi, to takie chwile dają mi też bardzo duży zastrzyk energii i siły na kolejne dziesięć miesięcy. I co roku przypomina mi się piosenka Kultu: "Wyjechali na wakacje wszyscy nasi podopieczni...". Tak że ten, lato to czas dla Was, Rodzice!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz