Ciężko mi było wrócić po urlopowej przerwie do moich porannych spacerów. I pewnie zwlekałabym dalej, gdybym pewnego dnia w drodze do pracy nie zobaczyła z okna autobusu, jak pod warstwą ocieplenia ze styropianu znika jeden z wolskich murali - ten na skrzyżowaniu Leszna z Okopową. Pierwotnie była to reklama farb, ale z czasem nazwa marki została zamalowana i mural pozostał jako samoistny byt. Trochę mi go szkoda, bo mimo wszystko wpisał się w krajobraz miasta. Pozostaje mieć nadzieję, że po ociepleniu budynku powstanie w tym miejscu coś jeszcze fajniejszego.
Złe wieści dotarły też z Pragi. Ktoś ukradł misia z praskiej Gablotki Mirelli, tej przy ZOO Markecie. Nigdy nie będę w stanie pojąć tego typu aktów wandalizmu.
Na szczęście przestrzeń nie znosi próżni, więc zawsze, gdy jeden detal znika, w innym miejscu Warszawy pojawia się nowy element miejskiej dekoracji. I tak budynek Prosta Tower zyskał pięć niemal identycznych rzeźb Pawła Orłowskiego. Formą nawiązują nieco do greckich posągów. To street art, czy może raczej sztuka na ulicy, w najlepszym wydaniu. Rzeźby w ciekawy sposób wpisują się w modernistyczną fasadę budynku.
A jesień rozgościła się w Warszawie na dobre. To moja ulubiona pora roku - czas, gdy kolory, chłodne poranki i ostatnie ciepłe promienie odchodzącego lata nastrajają mnie tak pozytywnie, że mogłabym tańczyć na ulicy!
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz