środa, 16 listopada 2016

Butrint, czyli kto władał południową Albanią

Muszę się do czegoś przyznać: niespecjalnie lubię zwiedzać stanowiska archeologiczne. Widziałam ich już tyle, że każde kolejne wydaje się być podobne do poprzedniego. Ot, kupa kamieni, jakieś antyczne, greckie lub rzymskie kolumny, czasem mozaiki (choć te ostatnie akurat bardzo lubię). Nie spodziewałam się więc po Butrincie niczego szczególnego i nie zastanowiło mnie nawet to, że kompleks od 1992 r. wpisany jest na listę światowego dziedzictwa UNESCO. Andrzej, mój ośmiolatek, znalazł przy kasie folder z mapką i opisem po polsku i postanowił zostać naszym przewodnikiem.

- Proszę Państwa, właśnie przechodzimy przez aleję eukaliptusów... Mamo, mamo, patrz, tam są pamiątki! Pójdziemy???
- Ale jak będziemy wracać. Teraz prowadź dalej.
- No dobra...

Naszym oczom ukazał się spory fragment ruin - sanktuarium Asklepiosa, greckiego boga medycyny. To właśnie jako miejsce kultu tego boga Butrint zasłynął w starożytności. Jak się miało za chwilę okazać, Butrint jest niezwykły! Widać tu niemal całą historię tych ziem jak na dłoni. Są budynki helleńskie, rzymskie, bizantyjskie, weneckie i osmańskie. Widać potęgi i upadki, widać kolejne protektoraty, wreszcie widać jak strategiczne położenie miało miasto i ile wysiłku włożono w jego obronę przed wrogami. Tylko Hodża nic po sobie nie pozostawił... Aż wydało mi się to dziwne, bo zdążyłam już przywyknąć do pamiątek po jego rządach w Albanii. Ale nie doceniłam dyktatora...

Sanktuarium Asklepiosa

Ocalała część sanktuarium obejmuje dziś m.in. dobrze zachowany fragment świątyni Asklepiosa z IV w. p.n.e. oraz spory amfiteatr, który został wzniesiony prawdopodobnie z pieniędzy, jakie wierni ofiarowali w zamian za uzdrowienie. Został przebudowany przez Rzymian, którzy w 228 r. p.n.e. opanowali miasto. Do dziś pełni swoją pierwotną kulturalną funkcję.

Świątynia Asklepiosa

Amfiteatr


Świątynia Minerwy

Nie do końca natomiast wiadomo, jakie funkcje pełnił początkowo gimnazjon. Andrzej zajrzał do muzealnej ulotki i wyczytał, że mogło być tu pogańskie miejsce kultu, które potem zamieniono na kościół... Mamo patrz, tu jest żółw! Faktycznie z brudnej zielonkawej wody na chwilę wychyliła się żółwia głowa, ale gdy podeszłam z aparatem, zwierzak zniknął pod powierzchnią. 

Fragment gimnazjonu

Butrint rozwinął się znacznie za panowania Oktawiana Augusta. Z tego okresu pochodzą przykłady bogatych rzymskich domów mieszkalnych. Najznakomitszy jest pałac Trikonkës, wzniesiony ok. 400 r. W centralnej części posiadał wspólną jadalnię w kształcie trójkąta. Niestety budowy nie ukończono, bowiem gmach zalała woda. Teren na półwyspie jest podmokły, co widać w wielu miejscach kompleksu, choćby we wspomnianym sanktuarium Asklepiosa, do którego prowadzą drewniane kładki, czy w części gimnazjonu - tam, gdzie mieszka żółw. Butrint wpisany jest nie tylko na listę UNESCO, ale także na listę zabytków zagrożonych (od 1997 r.). Kiedyś wrogami miasta byli ludzie, teraz jest nim natura.

Fragment pałacu Trikonës



W czasach bizantyjskich, w V w. Butrint stał się siedzibą biskupstwa. To z okresu wczesnego chrześcijaństwa pochodzą najciekawsze budowle. Bez wątpienia najbardziej interesujące jest baptysterium, ozdobione misternymi mozaikami oraz tzw. wielka bazylika. Głównym motywem mozaik w baptysterium są pawie będące również symbolem miasta, ale także inne ptaki i zwierzęta. Mieliśmy sporo szczęścia, bowiem mozaikowa podłoga była odsłonięta, co ponoć zdarza się raz na kilka lat. Zazwyczaj schowana jest pod warstwą piasku ze względu na wdzierającą się na półwysep wodę. W czasach cesarstwa wschodniorzymskiego była to druga co do wielkości świątynia z chrzcielnicą, po kościele Hagia Sofia w Konstantynopolu. Butrinckie baptysterium usytuowane było na termach, a w chrzcielnicy była ciepła woda! Ponoć celowo, by nie zniechęcać przyszłych wiernych chrztem w zimnej.

Baptysterium

Fragment mozaiki

Baptysterium - widok z tyłu

Tymczasem z wielkiej bazyliki zachowały się tylko ściany, ale i tak robi ogromne wrażenie. Jej podłoga też była wyłożona mozaiką, której niewielki fragment można zobaczyć w jednym z rogów świątyni. Spod ziemi widać też fragment folii, więc być może zachowały się większe fragmenty, tylko zabezpieczone są przed wilgocią.

Wielka bazylika

Fragment mozaiki

Wielka bazylika

Dalej droga wiedzie wzdłuż potężnych murów, które oddzielają miasto od brzegów jeziora Butrint. W niektórych miejscach można jednak zejść nad taflę, która ma turkusowa barwę. W wodach akwenu hoduje się małże. Spacer po kompleksie, nawet w upalny dzień, jest dość przyjemny, bowiem większość budynków skrywa się wśród drzew dających cień. 


Hodowla małży

I tak dochodzi się do Lwiej Bramy - kolejnego niezwykle ciekawego miejsca. Bramę wykonaną z kamienia wieńczy płaskorzeźba przedstawiająca lwa pożerającego byka (Mamo nie martw się, to jest ekologiczne zabijanie!). Chłopcy przebiegli pod nią bez trudu, ale ja musiałam się schylić. Nie od początku brama była tak niska. Obniżono ją ze względów obronnych.

Lwia Brama

Dalej ścieżka pnie się ostro do góry. Prowadzi do akropolu, tuż obok którego wznosi się twierdza wenecka. W podziemiach zamku urządzono niewielkie muzeum. Prezentowane są w nim przedmioty wydobyte w czasie wykopalisk archeologicznych prowadzonych na terenie Butrintu od 1928 r. Zamek to nie jedyna pozostałość po Wenecjanach, którzy w 1386 r. zajęli miasto oraz pobliską wyspę Korfu, a Butrint stał się wkrótce enklawą w południowej Albanii otoczoną przez posiadłości tureckie. Długo opierał się najazdom osmańskim. W ramach systemu zabezpieczeń przed Portą Wenecjanie wznieśli także tzw. zamek wenecki po drugiej stronie kanału Vivari. Wraz z Butrintem strzegł wąskiego przesmyku łączącego tę część Albanii z Morzem Jońskim. Z góry doskonale widać zamek i jego niecodzienny trójkątny kształt. Żeby przyjrzeć mu się bliżej trzeba skorzystać z przeprawy promowej.

Twierdza wenecka

Widok z twierdzy

Widok z twierdzy (w oddali zamek wenecki)

Widok z twierdzy na zamek wenecki

Zamek wenecki

Zamek wenecki

Zamek wenecki

Widok na Butrint spod zamku weneckiego

Z okresu rządów weneckich pochodzi jeszcze tzw. wieża wenecka. Zwana jest także zamkiem Alego Paszy. Butrint został w końcu opanowany przez Turków w 1537 r., zaś Ali Pasza z Tepeleny, który wsławił się zdobyciem Korfu w 1797 r., urzędował ponoć właśnie w Butrincie, choć za jego rezydencję uważany jest zamek położony poza obrębem miasta, u ujścia Kanału Vivari do Morza Jońskiego.

Wieża wenecka znajduje się blisko wejścia/wyjścia na teren stanowiska archeologicznego i mieliśmy już je opuścić, kiedy Andrzej przypomniał mi, że obiecałam mu pamiątkę. Na szczęście kramy oferowały jedynie rękodzieło i miody, żadnej chińskiej tandety, w której nie wiedzieć czemu gustują najmłodsi. Ale słowo się rzekło i dałam się chłopakom namówić na magnes z kamienia malowany niczym mozaika. Z pawiem, oczywiście. Po powrocie do domu dumnie przyczepili go do lodówki.

Wieża wenecka



Wracając jeszcze do wspomnianej rezydencji Alego Paszy, to znajduje się ona na trudnym bagnistym terenie. Z parkingu, gdzie zostawiliśmy samochód, można tam dopłynąć łódką, ale panowie winszowali sobie 20 euro za taki kurs, więc podziękowaliśmy.  W drodze powrotnej do Ksamilu spojrzeliśmy tylko na twierdzę z góry. Faktycznie robi wrażenie. Punkt widokowy jest natomiast zlokalizowany... na bunkrze! Wiedziałam! Wiedziałam, że Hodża nie mógł odpuścić tak strategicznego miejsca, położonego kilkanaście kilometrów od granicy z Grecją. Albania na każdym kroku przypomina o urojeniach swojego wieloletniego przywódcy. A swoją drogą świetny pomysł z tym punktem widokowym, bo bunkry wznoszono przecież w miejscach o doskonałej widoczności. 

Zamek Alego Paszy

Zamek Alego Paszy

Punkt widokowy na... bunkrze

Nie mam pojęcia, czy imponująca budowla, na którą patrzyłam mając pod nogami betonowy grzybek, to faktycznie twierdza Alego Paszy, który urzędował raczej w Ioanninie. Ioannina, czy też po polsku Janina, jest natomiast w naszych planach podróżniczych na przyszły rok, więc postać Alego Paszy z Tepeleny jeszcze się na blogu na pewno pojawi.

(foto: iza & pwz)

2 komentarze:

  1. byłam na tym punkcie widokowym i nawet nie zauwazyłam, że on na bunkrze jest zlokalizowany! Ale widok dawał radę! A Ioanninę zdecydowanie polecam, wielkie moje tegoroczne zaskoczenie!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Bo te bunkry są w takich miejscach, że łatwo je przeoczyć! Ioanninę miałam w planach po lekturze "Gorzkich pomarańczy" Dionisosa Sturisa, ale dwa lata temu przegrała z Salonikami, ale teraz pomysł wrócił - dzięki Twoim zdjęciom!

      Usuń