czwartek, 30 kwietnia 2020

Warszawa przyłapana... w kwietniu 2020

Drugi miesiąc codzienności w cieniu koronawirusa. Choć zaraza nie daje za wygraną, ludziom powoli zwraca się namiastkę normalności. Rząd nazywa to odmrażaniem gospodarki, która zatrzymana niemal z dnia na dzień już ledwo zipie. Doskonale widać to w centrum Warszawy, gdzie mnóstwo lokali stoi pustych (nie zamkniętych i czekających na ponowne otwarcie, tylko zupełnie pozbawionych jakiegokolwiek wyposażenia). Upadają firmy z wieloletnią tradycją jak chociażby Pracownia Rękawiczek przy Chmielnej, działająca nieprzerwanie od 120 lat! 

W pierwszym etapie znów otwarto lasy, parki i bulwary, pozwolono dzieciom powyżej 13 lat poruszać się bez opieki dorosłego oraz wpuszczono do sklepów i kościołów więcej ludzi na raz. Nadal musimy nosić na twarzach maseczki, są ograniczenia liczby pasażerów komunikacji miejskiej, ale na ulice powoli wraca życie, a inwestycje oddawane są mieszkańcom do użytku zgodnie z planem. Bez blasku fleszy otwarto trzy nowe stacje metra, od strony Woli. Nie są tak wystawne jak starsze przystanki II linii, ale ciekawie i nowocześnie zaaranżowane oraz pełne światła. Każda jest inna. Jedno, co je łączy to nazwy w formie neonów. Najbardziej podoba mi się Księcia Janusza, ale najładniejszy neon ma Młynów. No i na Płockiej jest obiecana replika kości słonia leśnego.



Za kolorami stacji stoi pewna symbolika. Utrzymana w złoto-rudej tonacji Płocka nawiązuje do przemysłowej spuścizny Woli (geometria wystroju i wzór neonu ma zaś przywodzić na myśl układy scalone i oporniki - to odniesienie do Zakładów Kasprzaka, które niegdyś działały w pobliżu), niebieski Młynów, ozdobiony motywami kół, to ukłon w stronę basenu na Moczydle, zaś Księcia Janusza w barwach zieleni i z wzorami trójkątów to odniesienie do zlokalizowanych w tej okolicy parków, przede wszystkim na Moczydle i Parku Szymańskiego, ale też historycznych Ogrodów Ulricha, w których miejscu obecnie stoi centrum handlowe Wola Park. I tylko pasażerów póki co niewielu.














Na nową pandemiczną rzeczywistość dość szybko zareagował street art. Najpierw przez cały miesiąc na Tamce można było podziwiać obraz, który powstał jako podziękowanie dla pracowników służby zdrowia za ich poświęcenie, wielogodzinne dyżury i narażanie własnego zdrowia. To pomysł serwisu naTemat.pl i Good Looking Studio. 



Potem ekipa z Good Looking Studio stworzyła jeszcze pięć murali z mającymi podnieść na duchu mieszkańców hasłami w czterech lokalizacjach: na tzw. patelni przy metrze Centrum, na Waryńskiego przy metrze Politechnika, przy Rondzie ONZ i na ścianie Domu Towarowego Braci Jabłkowskich przy Brackiej.







W wielu miejscach pojawił się też spontaniczny, chodnikowy street art dodający otuchy przechodniom. 



Ale wirus odwrócił też uwagę od innych ważnych spraw. Po cichu dokonano rozbiórki oficyny na tyłach kamienicy Abrama Włodawera przy Łuckiej, co może mieć niebagatelny wpływ na stan samej kamienicy, która wpisana jest do rejestru zabytków. Dziewiętnastowieczna staruszka przeszkadza, bo na działkach dookoła jak grzyby po deszczu wyrastają nowoczesne wieżowce. Szklana Warszawa wypiera tę przedwojenną. Jestem tylko ciekawa, czy współczesna architektura przetrwa tyle lat, co czynszówka z czerwonej cegły. 

Koronawirus nieco pokrzyżował nasze podróżnicze plany. W kwietniu miałam ruszyć z chłopcami na naszą drugą, po Gdyni, wyprawę tylko we troje korzystając z wolnych dni przy okazji egzaminów ósmych klas. Tym razem do Wrocławia. W planach mieliśmy m.in. Afrykanarium, Hydropolis i oczywiście znalezienie jak największej liczby krasnali. Z tego ostatniego nie musieliśmy zrezygnować całkiem, bowiem jednego z wrocławskich krasnali, Podróżnika, od 2017 r., dzięki inicjatywie Biura Promocji Miasta i Turystyki we Wrocławiu, można spotkać na bulwarach nad Wisłą (Bulwar im. Jana Karskiego, vis a vis przejścia podziemnego na wysokości ul. Boleść), po których na szczęście znów można spacerować przy zachowaniu zasad bezpieczeństwa.




I choć pozornie życie powoli zaczyna wracać na normalne tory, to dopiero teraz zacznie być widoczne, ile szkód epidemia wyrządziła dookoła nas, ile sklepów, restauracji, punktów usługowych zniknie z mapy miasta. Bo to się już dzieje.  

WARSZAWA ZE SMAKIEM

Izolacja najbardziej dotyka miejsca, które bez ludzi nie są w stanie egzystować i którym ciężko przenieść działalność do Internetu. To przede wszystkim branża turystyczna i gastronomiczna. Ta druga próbuje przejść na sprzedaż na wynos, ale dla wielu ludzi w tych ponurych czasach nawet taka forma "stołowania się na mieście" jest zbytkiem luksusu. Ofiarą pandemii padła właśnie jedna z przyjemniejszych restauracji w Warszawie, z pięknym ogrodem i dobrą kuchnią, Biała - zjedz i wypij. Cudownie było siedzieć tam wieczorową porą, szczególnie gdy ogród zamieniał się w galerię sztuki, goszcząc m.in. neony Maurycego Gomulickiego. Oby podobnych wiadomości było jak najmniej!



REKOMENDACJE NA MAJ

Zwykle w maju po zimowej przerwie wraca żegluga wiślana, a z fontann znów zaczyna tryskać woda. W tym roku wszystko to musi poczekać, aż świat upora się z zarazą. Warszawskie Linie Turystyczne póki co zostają zawieszone, zarówno na wodzie, jak i kursowanie zabytkowych tramwajów i autobusów. Ma to związek nie tylko z wciąż obowiązującymi limitami pasażerów w komunikacji miejskiej, ale i z niskim stanem wody w Wiśle. Tegoroczny program pokazów w Multimedialnym Parku Fontann jest gotowy, jednak na razie, od 1 maja będzie go można oglądać w Internecie.



Od 4 maja, w ramach drugiego etapu znoszenia obostrzeń związanych z koronawirusem, zaczną działać wybrane muzea i galerie, jednak popularna majowa Noc Muzeów już wcześniej została przeniesiona na drugą połowę września. Zgodę na wznowienie działalności instytucji kultury musi wydać inspektor sanitarny. Czekam z niecierpliwością na informację, które muzea będzie można znów odwiedzić, bo sztuki najbardziej mi teraz brakuje.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz