niedziela, 31 maja 2020

Warszawa przyłapana... w maju 2020

Za nami trzeci i czwarty etap znoszenia ograniczeń wprowadzonych w związku z koronawirusem. Mam wrażenie, że wielu z nich i tak nikt już nie przestrzegał i że ludziom temat spowszedniał, choć zachorowań na COVID-19 wciąż jest wiele. Od lat mamy zakodowane, że majówka rozpoczyna okres letnio-urlopowy. I choć w tym roku te pierwsze dni miesiąca upłynęły jeszcze pod znakiem zamknięcia miejsc noclegowych i gastronomii, to i tak ludzie poczuli się już swobodniej i chętniej zaczęli wychodzić na ulice. Zniknęły też prawie wszystkie murale motywujące do walki z zarazą, jakby mieszkańcy Warszawy nie potrzebowali już słów otuchy i wiary w to, że wkrótce pokonamy epidemię. W miejscu tych na tzw. patelni przy metrze Centrum pojawiły się za to doskonałe obrazy Oli Jasionowskiej z okazji trzydziestolecia samorządności Warszawy.





Od 4 maja znów mogą działać muzea, choć z sanitarnymi ograniczeniami, więc póki co nieliczne się na to zdecydowały. Jednym z pierwszych było Muzeum Polskiej Wódki, potem także Muzeum Narodowe i Zachęta. Kolejne dołączą w najbliższym czasie, ale o tym już w rekomendacjach na czerwiec.

Zachęta nie tylko ruszyła z nowymi wystawami, ale i... wyszła na ulicę! Na bilboardach w metrze i na słupach reklamowych agencji Warexpo, które galeria na co dzień wynajmuje na afisze zapowiadające kolejne ekspozycje, pokazała reprodukcje dzieł twórców, których wystawy, nie tylko w samej Zachęcie, ale i w innych miejscach czasowo zamkniętych dla publiczności, zostały odwołane lub przełożone z powodu pandemii. Pomysł rewelacyjny, bo mi akurat brak możliwości pójścia do muzeum w czasie tej dwumiesięcznej kwarantanny doskwierał najbardziej.





Słupy Warexpo dla sztuki wykorzystała nie tylko Zachęta. W trzech przezroczystych pod Pałacem Kultury i Nauki przez dwa tygodnie można było oglądać instalacje mające zwrócić uwagę na destrukcyjny wpływ człowieka na środowisko. To rzeźby autorstwa Ewy Dąbrowskiej z serii "Choroby cywilizacyjne" o wspólnym tytule "Homo Empathicus". Nie bez przyczyny pojawiły się właśnie teraz, bowiem trwająca pandemia uznawana jest za część obecnego kryzysu klimatycznego. Autorka starała się pokazać jak zniszczenie środowiska odczuwane jest przez tych, których dotyka bezpośrednio, czyli głównie ludzi biednych z krajów Południa. Szkoda tylko, że takie fajne inicjatywy zazwyczaj tak krótko żyją w przestrzeni miasta, bo i temat ważny, i rzeźby podobały się przechodniom (większość robiła sobie z nimi zdjęcia).








Luzowanie obostrzeń pozwoliło również na częściowe otwarcie gastronomii, dzięki czemu wreszcie wystartowała Elektrownia Powiśle. Na terenie elektrowni z początku XX w. powstała przestrzeń łącząca strefę handlową, gastronomiczną i kosmetyczną, coś pomiędzy Halą Koszyki a Centrum Praskim Koneser. Niszczejący wcześniej kompleks został poddany rewitalizacji, zaś w jego miejscu wzniesiono centrum handlowe o industrialnym wystroju. Z oryginalnych zabudowań niewiele zostało, w dodatku budynek kształtem przypominający dawny zakład przemysłowy otaczają zupełnie nowoczesne szklane konstrukcje. Wewnątrz dominuje ruda cegła i stalowe stropy, ale całość jest spójna, miła dla oka i bardziej dopracowana niż molochy na obrzeżach miast, co nie zmienia faktu, że jednak jest to centrum handlowe, mimo że nieco bardziej eleganckie niż te, w których zakupy robi większość mieszkańców. 










Natomiast część gastronomiczna kompletnie mnie nie porwała. W głównym budynku (tym najbardziej industrialnym) mieści się Food Hall przypominająca Halę Gwardii - wspólna przestrzeń z barami dookoła plus taras z ładnym widokiem na Most Świętokrzyski i Stadion Narodowy. Kuchnie raczej fast/streetfoodowe. Plus za zachowane tablice rozdzielcze z dawnego zakładu. Do tego w ramach kompleksu działa też kilka restauracji na parterach szklanych budynków, z ogródkami i leżakami na trawie. Na pewno zrobię jeszcze drugie podejście, gdy/jeśli dzieciaki uda się wysłać na wakacje. Ogólnie całość raczej na plus, choć bez szczególnego zachwytu.









Swoje podwoje otworzyło też warszawskie ZOO. Niestety zdarzył się też przykry incydent. Nietrzeźwy mężczyzna wtargnął na wybieg dla niedźwiedzi brunatnych zlokalizowany tuż przy Al. Solidarności, poza obrębem ogrodu. Na szczęście nic mu się nie stało, zwierzętom też, choć przytapiał jednego z misiów. Jednak władze ogrodu podjęły decyzję o przeniesieniu niedźwiedzi na teren ZOO i likwidacji dotychczasowego wybiegu. Dla mnie kończy się pewna epoka, gdy jako dziecko zawsze wypatrywałam misiów z okna tramwaju. Z drugiej strony jestem ciekawa, jak ta atrakcyjna miejska przestrzeń zostanie wykorzystana.

Ostatni etap znoszenia ograniczeń zniósł nakaz używania maseczek w przestrzeni otwartej (nadal trzeba je mieć w komunikacji miejskiej, sklepach, urzędach itp.). To idealny moment, bo to przecież początek sezonu na lody! No jak jeść lody w maseczce???

WARSZAWA ZE SMAKIEM

KarmeLove

Nie jestem specjalną miłośniczką lodów i nie do końca rozumiem te wszystkie zdjęcia różków w dłoniach, które zalewają Internet przy okazji relacji z podróży. Do lodów mam mniej więcej taki stosunek jak do pączków. Muszą naprawdę urywać to i owo, żeby trafić w mój gust. Na kulinarnej mapie Warszawy dotąd nie mogłam się oprzeć jedynie lodom od Chodunia na Starym Mieście. Jednak dwa lata temu odkryłam KarmeLove, dość niepozorną lodziarnię na obrzeżach Warszawy, na blokowisku, która jednak znalazła się w kilku poczytnych rankingach na najlepsze lody w stolicy. Dziś działa już w trzech lokalizacjach i wcale mnie to nie dziwi, bo to lody, które naprawdę mają smak, w dodatku taki, jaki pamiętam z dzieciństwa. Smaki w ofercie zmieniają się praktycznie codziennie i zazwyczaj jest ich tylko kilka, zarówno tych typowych jak truskawkowe, pistacjowe, czy modny słony karmel, przez sorbety (zarówno klasyczne, owocowe, jaki i np. mojito), aż po warianty dla koneserów jak bazyliowe, czy o smaku sera pleśniowego z orzechami. Te ostatnie wybieram najczęściej, bo zdecydowanie bardziej przemawiają do mnie smaki wytrawne niż słodycze. Kulka kosztuje 4 zł.

Dwie z lodziarni działają na Bemowie i warto tu zajrzeć choćby przy okazji wizyty w Lesie Bemowskim.  




KarmeLove
ul. Czumy 2/4 (Bemowo)
ul. Człuchowska 88A (Bemowo - zamknięte)
ul. Abrahama 7a (Gocław)

Od 2021 r. działać będą dwa nowe lokale:
ul. Chrzanowskiego 4 (Grochów)
ul. Marywilska 62 (Białołęka)

REKOMENDACJE NA CZERWIEC

W czerwcu otwierają się kolejne muzea.

5 czerwca ruszy Muzeum Sztuki Nowoczesnej z wystawą „Wiek półcienia. Sztuka w czasach planetarnej zmiany”. W Muzeum nad Wisłą obowiązywać będzie limit zwiedzających - 40 osób wewnątrz pawilonu.

6 czerwca otworzy się Dom Spotkań z Historią. Będzie można zobaczyć dwie nowe ekspozycje. Pierwsza to "Warszawa NA NOWO. Fotografie reporterskie 1945–1949", która poświęcona jest odbudowie stolicy i jest kolejnym wydarzeniem towarzyszącym obchodom siedemdziesiątej piątej rocznicy tego wydarzenia. Trwać będzie do 20 września. Druga to plenerowa ekspozycja "Niepokorne 1976–1989" związana z obchodami rocznicy wyborów 4 czerwca 1989 roku. To opowieść o roli i udziale kobiet w opozycji z czasów PRL. Będzie ją można zobaczyć tylko do 28 czerwca.

26 czerwca natomiast wróci Muzeum Historii Żydów Polskich POLIN, ale póki co tylko z przełożoną z kwietnia wystawą czasową "Tu Muranów", na którą czekam szczególnie. Wystawa stała zamknięta będzie do odwołania.

Dopiero wraz z ponownym otwarciem muzeów i restauracji zaczynam czuć, że życie choć trochę wraca do normalności, choć być może to złudne, bo wciąż zachorowań jest bardzo dużo, a eksperci prognozują nawrót epidemii jesienią. Cieszmy się zatem póki co tym, co mamy, pamiętając jednak o zachowaniu zasad bezpieczeństwa i higieny.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz