Po bardzo intensywnym maju, czerwiec miał być w założeniu nieco spokojniejszy. Zeszło ze mnie trochę ciśnienie, że w związku z ciągłym zamykaniem i otwieraniem muzeów, nie zdążę zobaczyć którejś z wystaw. A wyszło jak zawsze, bowiem okazało się, że znów niektóre ekspozycje będą trwały bardzo krótko.
Właśnie jedną z takich jest wystawa pt. „Tytus Brzozowski. 12 miast” prezentowana w Muzeum im. Bolesława Biegasa przewidziana na niespełna miesiąc. Można ją zobaczyć jeszcze tylko do 13 lipca. To prezentacja akwarel przedstawiających 12 miast plus kolaż, na którym znalazły się wszystkie na raz, przygotowanych dla Instytutu Polonika. Brzozowski, który znany jest przede wszystkim z odrealnionych wizerunków Warszawy, tym razem na warsztat wziął miasta z całego świata, które w jakiś sposób związane są z Polską lub Polakami. Na każdym takim miejskim portrecie pokazane zostały i najbardziej charakterystyczne dla każdego z miast budynki, i elementy, architektoniczne lub nawiązujące do historii, które łączą je z Polską. Ponieważ artysta zestawia rozmaite elementy swoich prac w dość dowolny sposób, każdy obraz posiada legendę z nazwami budynków i ich związkiem z naszym krajem.
Wystawie towarzyszy publikacja, w której znalazły się wszystkie pokazane akwarele wraz z legendami.
Dwie kolejne wystawy, które obejrzałam w tym miesiącu będą trwały już nieco dłużej.
Pierwsza to ekspozycja pt. "Xawery Dunikowski. Malarstwo" w Królikarni. Dunikowski znany jest przede wszystkim jako rzeźbiarz, tymczasem okazuje się że był też fantastycznym malarzem. Ten aspekt jego twórczości był mi dotąd kompletnie nieznany i muszę powiedzieć, że zachwycił mnie, nie wiem nawet, czy nie bardziej niż rzeźby! Pokazano bardzo różne obrazy: dość realistyczne portrety, traumatyczne obrazy będące pokłosiem pobytu artysty przez długie pięć lat (!) w Auschwitz, czy wreszcie abstrakcję. Hitem jest monumentalne dzieło pt. "Człowiek w kosmosie" (na wystawie nie podano wymiarów), które nie było eksponowane od 1961 r.! Na co dzień jest przechowywane w magazynie nawinięte na wałek. Na ekspozycji wraz ze swoim nieco mniejszym bratem-bliźniakiem zajmują całą okrągłą salę, gdzie zostały wyeksponowane na środku, podwieszone pod sufit, co robi niesamowite wrażenie i potęguje jeszcze rozmiar obrazu. Wystawa potrwa do 14 listopada.
Drugą, pt. "Stasys – rysunki refleksyjne", obejrzeć można w Muzeum Karykatury im. Eryka Lipińskiego. Ja poszłam na nią tuż po otwarciu, ponieważ Stasys Eidrigevičius jest jednym z moich ulubionych artystów. Moja przygoda z jego twórczością zaczęła się w 1993 r. od przedstawienia "Biały Jeleń" w Teatrze Studio, do którego malarz napisał autobiograficzny scenariusz i wykonał scenografię. Sztukę widziałam kilka razy i wtedy tak zachłysnęłam się pastelami Eidrigevičiusa, że jeździłam na jego wystawy po całej Polsce. Mam też całą półkę albumów i książek z jego ilustracjami oraz kilka plakatów.
Rysunki pokazane w Muzeum Karykatury powstały w 2000 r. Większa część z nich to erotyki i choć co do zasady nie ma ograniczeń wiekowych dla odwiedzających, to prezentowane są w oddzielnym pomieszczeniu, opatrzonym odpowiednią informacją pozostawiającą decyzję o wejściu z dziećmi rodzicom. Cóż... sceny są bardzo śmiałe i ja bym ich raczej moim nastolatkom nie pokazała (choć wiem, że do albumów Andrzeja Mleczki w księgarniach zaglądają...).
Całość uzupełniają albumy oraz przedmioty unikatowe wykonane na aukcje charytatywne, jest nawet rzeźba. Ekspozycję zobaczyć można do 5 września.
Z kolei Letni Festiwal na Pl. Defilad przyniósł nową instalację Jadwigi Sawickiej. Hasła nawiązujące do niedawnych protestów kobiet pojawiły się nad wejściem do Teatru Studio i na chodniku przed głównym wejściem do Pałacu Kultury i Nauki. Instalacja również będzie dostępna do 5 września.
W Warszawie pojawił się kolejny pomnik. 4 czerwca, w rocznicę wyborów z 1989 r., odsłonięto monument poświęcony Solidarności, który od razu stał się przedmiotem sporu. Pomnik przedstawia znak Solidarności krzyżujący się z fragmentem muru berlińskiego. Chociaż współautorem projektu jest Jerzy Janiszewski, twórca logotypu Solidarności, to szef NSZZ "Solidarność", Piotr Duda zarzuca władzom stolicy bezprawne wykorzystanie znaku. Zapowiedział, że będzie się domagał usunięcia pomnika. Na jakim etapie sprawa jest teraz, nie mam pojęcia. A co do samego monumentu, to podoba mi się zestawienie ze sobą dwóch symboli upadku komunizmu i przemian, jakie po 1989 r. nastąpiły w Europie Środkowej. W pomniku nie ma nic odkrywczego, ale ja wolę takie konstrukcje niż figuralne rzeźby przedstawiające ważne osobistości.
WARSZAWA ZE SMAKIEM
Vegan Ramen Shop
Jestem zdeklarowanym mięsożercą, choć uwielbiam też ryby i sery, więc jak słyszę, że coś jest wegańskie, to od razu włącza mi się lampka alarmowa. Niewiele dań typowo roślinnych potrafi mnie porwać. Gdy więc wybrałyśmy się z moją siostrą na babskie plotki i ona zaproponowała Vegan Ramen Shop, byłam mocno sceptyczna. Lubię rameny, ale najczęściej wybieram takie, w których dodatkiem jest np. plaster boczku lub chociażby jajko.
W Warszawie są trzy restauracje Vegan Ramen Shop. Wybrałyśmy tę na Mokotowie. Lokal jest niewielki i w weekendy dość szybko się zapełnia. Na szczęście jest też kilka stolików na zewnątrz. Rameny w menu są cztery. Zdecydowałyśmy się na dwa najbardziej pikantne: spicy miso ramen i tantanmen ramen (oba po 36 zł). Pierwszy był mniej ostry, na bazie kremowego bulionu i mieszanki japońskich past miso, z dodatkiem sezamu, chili, pieczonego batata, blanszowanego pak choi, kiełków mung i szczypiorku, z sezonowym akcentem w postaci szparagów. Drugi był bardziej pikantny, z tahini własnego wyrobu, domowym olejem chili, czarnym octem z Chin, pieprzem syczuańskim, kiełkami mung, bok choi, szczypiorkiem i mieloną soją, która konsystencją, wyglądem i smakiem (!) przypomina mielone mięso. Jak ktoś nie wie, da się nabrać! Dla mnie bomba, zarówno jeśli chodzi o poziom ostrości, jak i sam smak. Na pewno wybiorę się niebawem spróbować dwóch kolejnych z karty.
Vegan Ramen Shop
ul. Jana Pawła II 52/54 (Muranów)
ul. Finlandzka 12A (Saska Kępa)
ul. Kazimierzowska 43, wejście od ul. Różanej (Mokotów)
REKOMENDACJE NA LIPIEC
Większość wystaw, które rozpoczęły się po zniesieniu ograniczeń z ostatniego lockdownu i które polecam znajdziecie w rekomendacjach z poprzednich miesięcy. Dziś chciałabym dorzucić tylko jedną, "Jarocin - Stacja Wolność!" w Pałacu Kultury i Nauki (sala im. Kisielewskiego). Jak łatwo się domyśleć, jej tematem są festiwale rockowe w Jarocinie. Na ekspozycję składają się zdjęcia, wycinki prasowe, ale także nagrania prezentowane na specjalnych stanowiskach odsłuchowych oraz wyświetlane na ekranach filmy. My wybierzemy się pewnie dopiero w sierpniu, gdy chłopcy pojadą na obóz, bo to dość czasochłonna wystawa. Potrwa do 12 września.
A póki co cieszcie się latem i zwróconą na chwilę wolnością. Niestety nie mam złudzeń, że jesienią czeka nas kolejne zamknięcie, dlatego teraz jest czas na wizyty w restauracjach, kinie, teatrze i muzeach.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz