wtorek, 30 września 2025

Warszawa przyłapana... we wrześniu 2025

Prawdziwą sensację wywołało pojawienie się na Placu Trzech Krzyży rzeźby Igora Mitoraja. Monumentalne, mierzące ponad 4 m, dzieło pt. "Tindaro" z 1997 r. wykonane z patynowanego brązu, stanęło przed wejściem do hotelu Sheraton jako część przedaukcyjnej wystawy towarzyszącej Aukcji Rzeźby i Obiektów Przestrzennych, która odbyła się 16 września 2025 r. w Domu Aukcyjnym Polswiss Art. Rzeźba uzyskała na aukcji kwotę 6,89 mln zł! Nabywcą okazała się firma developerska NOHO Investments. "Tindaro" przez 20 lat był ozdobą prestiżowej dzielnicy La Défense w Paryżu. Teraz ma zostać częścią inwestycji NOHO ONE na Woli. Stanie w miejscu ogólnodostępnym, więc posąg będą mogli oglądać i mieszkańcy, i goście. A pracy warto przyjrzeć się dokładniej, bo - jak to u Mitoraja - smaczki czają się w bardzo nieoczywistych fragmentach rzeźby!




I podczas gdy w jednej części Woli buduje się luksusowe apartamenty, w innych sukcesywnie wyburza się coraz bardziej zaniedbane tzw. ostańce. Z krajobrazu dzielnicy zniknęła kolejna z przedwojennych kamienic z czerwonej cegły - tym razem kamienica Antoniego Stradeckiego przy Grzybowskiej 46. Pokazywałam ją wielokrotnie w Warszawie przyłapanej jako ilustrację wielowarstwowej tkanki starej Woli. Próby wpisania budynku do rejestru zabytków zakończyły się niepowodzeniem, a teraz stał się przeszkodą w realizacji planu poszerzenia ulicy. Nie byłam z nim jakoś sentymentalnie związana, ale ładnie obrazował przemiany, jakie przechodzi Warszawa, bowiem sąsiadował i z blokami Osiedla Za Żelazną Bramą i z przykładami najnowszej architektury o przeszklonych elewacjach.

Z kulturą dalej mi nie po drodze, ale udało mi się odwiedzić trzy wystawy w Zachęcie. 

Najbardziej cieszę się, ze zdążyłam zobaczyć zakończoną już ekspozycję pt. "Przestrzenie" poświęconą zjawisku environment, czyli nurtowi sztuki współczesnej, który pozwala widzowi "wejść" w dzieło, angażując wszystkie zmysły. Obejmowała pięć rekonstrukcji polskich realizacji environment (Wojciecha Fangora i Stanisława Zamecznika, Zdzisława Jurkiewicza, Teresy Kelm i Zygmunta Krauzego, Marii Pinińskiej-Bereś oraz Ewy Partum). Trzy z nich zostały odtworzone po raz pierwszy od momentu powstania. Każda zajmowała oddzielną salę, więc żeby zobaczyć całą wystawę, trzeba było dosłownie przejść przez te prace. Ależ ja lubię takie doświadczanie sztuki! Całość uzupełniały archiwalia w postaci nagrań filmowych, projektów i fotografii. W tej części można było obejrzeć realizacje m.in. Henryka Stażewskiego, Magdaleny Abakanowicz, czy Józefa Szajny. 







Dwie pozostałe również zbliżają się do finiszu. 

Jeszcze tylko do 5 października 2025 r. trwa wystawa pt. "Giorgio Morandi". To pierwsza w Polsce wystawa Giorgia Morandiego, włoskiego artysty związanego z Bolonią. Ekspozycja jest bardzo klasyczna i jednocześnie bardzo spokojna. Ot, po prostu obrazy - martwe natury, pejzaże, kompozycje kwiatowe, czyli najchętniej podejmowane przez Morandiego tematy. Wystawa nie jest bardzo obszerna, ale ukazuje prace ze wszystkich okresów twórczości malarza - od lat dwudziestych XX w. niemal do śmierci (zmarł w 1964 r.) - oraz różne formy wyrazu: malarstwo, akwarelę, rysunek i grafikę. Całość uzupełniają fotografie wnętrza pracowni. Możliwość obejrzenia prac, gdzie główną rolę gra światło i faktura była dla mnie doskonałą odskocznią od pełnej bodźców sztuki ostatnich lat, z którą obcuję chyba najczęściej.  








Natomiast 19 października 2025 r. zakończy się wystawa Joanny Fluder pt. "Śluz" obejmująca 140 gwaszy na papierze i płótnie. Tytułowy śluz to oczywiście nawiązanie do wydzieliny ślimaków. To była moja pierwsza styczność z twórczością tej artystki. Tematyka pokazanych prac oscyluje wokół kobiecości oraz świata przyrody. Utrzymane są natomiast w stylistyce, której nie lubię. Choć poruszają ważne tematy, wyglądają jakby zostały wykonane ręką kilkuletniego dziecka. Kompletnie nie rozumiem tej maniery, której ulega ostatnio coraz więcej twórców. Bronią się natomiast dwie wielkogabarytowe instalacje przygotowane specjalnie na tę wystawę, do sal Zachęty. Pierwsza, "Olbrzymka", wyobrażająca ogromną nagą lalę jest jednocześnie poduchą, na której można siadać. Druga, "Świątynia uśpionej wegetacji", kształtem przypomina muszlę ślimaka. Wewnętrze natomiast ma budzić skojarzenie ze szklarnią. Znajdujące się tam suche gałęzie, metafora bycia w zawieszeniu, w trybie czuwania, artystka odczytuje jako bezruch, czas na słabości, regenerację, która potrzebna jest, by wrócić na codzienne tory. Jako całość wystawa jest taka sobie, ale obie instalacje podobały mi się.








Przegląd wystaw biorących udział w tegorocznej edycji Warsaw Gallery Weekend rozpoczęłam od ekspozycji twórczości Aleksandry Waliszewskiej pt. "Zniszczona przystań" w galerii Dawid Radziszewski. To pierwsza indywidualna wystawa tej artystki. Ja z jej malarstwem mam pewien problem. Bo z jednej strony jest mroczne, nie stroniące od erotyki i przemocy, czasem wręcz niesmaczne, a z drugiej... tak bardzo "w punkt"! W galerii Dawid Radziszewski można zobaczyć ponad 50 prac. Mam wrażenie, że są nieco spokojniejsze niż te, które oglądałam na innych wystawach, choć i tak wiele z nich budzi niepokój. Ale ekspozycję warto odwiedzić jeszcze z jednego powodu. Znalazła się na niej bowiem również rzeźba Anny Dębskiej, babci Aleksandry Waliszewskiej, zdobyta przez artystkę nie lada wysiłkiem. Otóż rzeźba kilka tygodni temu pojawiła się w niemieckiej telewizji w programie w stylu naszych "Łowców skarbów. Kto da więcej" i została sprzedana za stosunkowo niewielką kwotę. Dzięki zaangażowaniu wielu osób udało się dotrzeć do nabywcy i odkupić tę cenną dla artystki pamiątkę rodzinną. Uwielbiam takie historie z pozytywnym zakończeniem, szczególnie, że rzeźba jest naprawdę fantastyczna. Niestety na wystawie potraktowana została nieco po macoszemu. Stoi na półce niemal naprzeciwko wejścia, ale w "biurowej" części galerii, w otoczeniu piętrzących się publikacji i jeśli nie wie się, czego szukać, można ją zwyczajnie przegapić. Ja polecam obejrzeć i malarstwo Waliszewskiej, i rzeźbę Dębskiej. Czas jest do 8 listopada 2025 r.






Niestety to jedyna wystawa spod egidy Warsaw Gallery Weekend, jaką udało mi się zobaczyć w tym miesiącu. Na szczęście większość trwa przynajmniej do połowy października, więc w najbliższych dniach mam w planach wybrać się na kolejne.

REKOMENDACJE NA PAŹDZIERNIK

WYSTAWY

Na bardzo krótką, bo trwającą zaledwie od 10 do 31 października 2025 r., wystawę twórczości Marka Kotarby zaprasza Muzeum Gazowni Warszawskiej. Ekspozycja nosić będzie tytuł "Ocalić od zapomnienia", zaś zaprezentowane prace nawiązywać będą do przeszłości, pamięci i wydarzeń, które kształtują tożsamość człowieka.

W Muzeum Wojska Polskiego od 4 października 2025 r. do 31 stycznia 2026 r. gościć będzie wystawa pt. "Beksiński na Cytadeli Warszawskiej". Pokazanych zostanie na niej ponad 50 dzieł (obrazów, rysunków, grafik i fotografii) pochodzących z kolekcji 10 muzeów z całej Polski oraz ze zbiorów prywatnych, wiele z nich po raz pierwszy publicznie. Oryginałom towarzyszyć będą projekcje multimedialne. To kolejna odsłona ekspozycji, która od kilku lat podróżuje po różnych zakątkach naszego kraju. Ja widziałam ją w Lublinie w listopadzie 2022 r.

Drugą wystawę twórczości Beksińskiego można aktualnie oglądać w Muzeum Sztuki Fantastycznej. Miała zakończyć się 28 września 2025 r., ale została przedłużona do 28 grudnia 2025 r.

***

Warszawa przyłapana to cykl postów ukazujących się ostatniego dnia każdego miesiąca, opisujących to, co aktualnie dzieje się w stolicy i zapowiadających ciekawe wydarzenia kulturalne. Nie są to wpisy stricte podróżnicze, bowiem dość szybko się dezaktualizują. Jeśli jednak planujecie wizytę w Warszawie, to w najnowszym odcinku zawsze znajdziecie moje rekomendacje ciekawych wystaw w muzeach i imprez plenerowych. Cykl ma też charakter kronikarski i pozwala po jakimś czasie spojrzeć z pewnej perspektywy na zmiany, jakie wciąż zachodzą w tym niebanalnym mieście.

poniedziałek, 29 września 2025

Gdzieś w Polsce... we wrześniu 2025. Święto Wina w Winnicy Dwórzno, schyłek lata w letnisku i weekend w Lublinie pełen artystycznych uniesień (plus kolejne jesienne aktywności w kulturze i w plenerze)

Dobrze zaczął się ten miesiąc! Po rocznej przerwie znów wybrałam się na Święto Wina do Winnicy Dwórzno. Choć poranek tego dnia nie nastrajał zbyt optymistycznie, zwłaszcza gdy w perspektywie miało się piknik na świeżym powietrzu, to jednak deszcz przestał padać w odpowiednim momencie i impreza udała się znakomicie! Winorośle kapiące już prawie dojrzałymi owocami zachęcały do niespiesznych spacerów po plantacji, ze sceny niosły się szlagiery muzyki rozrywkowej w swingowym wydaniu, zaś o podniebienia gości dbało kilka sprawdzonych foodtrucków. My jak zwykle skusiliśmy się na nasze ulubione pizze od Bimbo di Wars i Sawa (dwie, specjalnie przygotowane na tę imprezę, miały dodatek wina!) i na burgera od Nice To Eat You. Jednak prawdziwym hitem okazały się Pierożki Babci Władzi. Można było skosztować ręcznie lepionych pierogów w kilkunastu smakach, owocowych lub wytrawnych (m.in. z mięsem strusia, żeberkami i sosem BBQ, dynią i szałwią, kimchi, a także wege z bobem i koperkiem, czy z soczewicą) z fantastycznymi sosami lub okrasami. Mnie do gustu najbardziej przypadły czarne, barwione naturalnym atramentem z kałamarnicy, z farszem z łososia i sera feta z dodatkiem sosu koperkowego. No po prostu niebo w gębie! I choć tym razem zrezygnowałam ze swojego ulubionego miejsca pod jabłonką, bo jednak bezpieczniejsza wydała mi się ława pod namiotem, to i tak klimat tego miejsca i imprez w winnicy jest nie do podrobienia. Za chwilę rozpocznie się tu sezon wydarzeń zimowych, które atrakcyjnością wcale nie ustępują letnim! Pierwszą zapowiedź znajdziecie w rekomendacjach na końcu tekstu.









Wraz z końcem wakacji na wsi zapanował spokój. Z pól zniknęły dodające krajobrazowi malowniczości bele słomy, strzyżyki wyfrunęły z gniazda na moim tarasie, a łąki, drzewa i krzewy oddały się we władanie pajęczyn. 



Wygrał los na loterii ten, kto ostatni weekend lata spędził gdzieś w Polsce, bo pogoda na te dwa dni zrobiła się iście letnia. Nie pamiętam, kiedy poprzednio o tej porze roku termometry pokazywały dwadzieścia osiem kresek na plusie. Ja tradycyjnie zaszyłam się na mojej mazowieckiej wsi wśród ostatnich kwitnących roślin ogrodowych i motyli latających jeszcze jak oszalałe. W tej aurze postawionej na głowie jedynym akcentem dowodzącym, że to już jednak prawie jesień były grzyby, które nareszcie bardziej gromadnie pokazały się i w okolicznych lasach. Do domu przywiozłam koszyk zdrowych maślaków. Cieszę się z nadejścia tej mojej ukochanej pory roku.







Pierwszy weekend jesieni spędziłam dla odmiany w Lublinie. Choć temperatury były już znacząco niższe, to pogoda i tak stanęła na wysokości zadania pozwalając grzać się w cieple słońca i nie marznąć w restauracyjnych ogródkach, które wcale nie zniknęły jeszcze ze Starego Miasta. Do Lublina pojechałam po doroczną dawkę szczęścia, którą zawsze daje mi to miasto i po doskonałą sztukę.
















Niemal w ostatnim momencie udało mi się obejrzeć wystawę pt. ""Co babie do pędzla?!" Artystki polskie 1850-1950" w Muzeum Narodowym w Lublinie, która kończy się 5 października 2025 r. To ważna ekspozycja, więc nie wyobrażałam sobie, że mogłabym jej nie zobaczyć. Zebrano na niej kilkaset prac 133 artystek tworzących w ciągu stu lat, od połowy XIX w. do połowy XX w., w okresie, gdy kobiety wreszcie mogły zacząć rzetelne kształcenie w zawodach artystycznych, ale również w czasach naznaczonych piętnem dwóch wojen światowych. Podróż przez tak długi okres pozwala nie tylko dostrzec zmiany stylów artystycznych, ale i podejmowanych przez malarki i rzeźbiarki tematów. Wystawa podzielona jest na dwie chronologicznie następujące po sobie części: lata 1850-1918 i 1918-1945. Pierwsza nieco mnie znudziła. Choć nie brakuje tu wybitnych nazwisk, z Olgą Boznańską i Anną Bilińską na czele, to jednak dominują realistyczne portrety i martwe natury, w stonowanych kolorach i nastrojowym oświetleniu. Prawdziwa uczta dla zmysłów czeka w drugiej sali. Tu rządzi art deco, awangarda, geometria, kolory, dynamika i odwaga. Ależ to się doskonale ogląda! I tu można zobaczyć przykłady twórczości artystek dziś bardzo znanych jak Tamara Łempicka, Katarzyna Kobro, Zofia Stryjeńska, Julia Keilowa, Olga Niewska, czy Ludwika Nitschowa, ale jeszcze więcej jest takich, których nazwiska dotąd znane były głównie muzealnikom i pasjonatom, a talentem wcale nie ustępują tym pierwszym. I to właśnie głównie o nich i dla nich jest ta wystawa, by mogły odzyskać należne im miejsce w kanonie polskiej historii sztuki. Moim zdaniem wyszło znakomicie, choć mam trochę zastrzeżeń do światła, które podobnie jak na wystawie pt. "Tamara Łempicka. Kobieta w podróży", odbijało się od obrazów, praktycznie uniemożliwiając ich oglądanie na wprost.
















Drugim powodem mojej wizyty w Lublinie był XVII Festiwal Sztuki w Przestrzeni Publicznej Otwarte Miasto/Open City. Tegoroczna edycja nosi tytuł "Rozmowa z miastem". Sztuka wchodzi w dialog z przestrzenią Lublina i jego historią, porusza tematy przeszłości i tożsamości miasta, jego wielokulturowości i wielowyznaniowości, wspomina ludzi z nim związanych, również tych, których już nie ma jak żydowscy mieszkańcy zamordowani w czasie Holokaustu. I choć festiwal opowiada o sprawach ważnych, to mam wrażenie, że same realizacje są słabsze niż w zeszłym roku. Mój zdecydowany numer jeden to rzeźba "Pomona" Krzysztofa M. Bednarskiego. Podobały mi się również "Medaliony" Piotra Blamowskiego - niewielkie odlewy w brązie nawiązujące do starożytnych monet, ale ozdobione także motywami z popkultury, umieszczone na murze z czerwonej cegły. Wymowna jest instalacja pt. "Bóg z nami" Andrzeja Bednarczyka. Cieszę się również, że Lublin zyskał "Stolpersteine" Guntera Demniga, czyli mosiężne tabliczki, upamiętniające ofiary II wojny światowej, zlokalizowane możliwie najbliżej ich ostatniego miejsca zamieszkania, wmontowane pomiędzy płyty chodnikowe. W całej Europie jest ich już ponad 1000. W Lublinie znajdują się w sześciu lokalizacjach i mają zostać na stałe. A sam festiwal zakończy się 20 października 2025 r. Opis wszystkich festiwalowych prac wraz z mapką znajdziecie na stronie internetowej opencity.pl. A ja czekam już na kolejną odsłonę, za rok. 














REKOMENDACJE NA PAŹDZIERNIK I KOLEJNE MIESIĄCE

WYSTAWY

Wystawy czasowe

Radom

W tym roku Mazowieckie Centrum Sztuki Współczesnej "Elektrownia" w Radomiu świętuje dwudziestolecie istnienia. Z tej okazji od 20 września 2025 r. można tam oglądać jubileuszową wystawę pt. "Reprezentacja. Z kolekcji Mazowieckiego Centrum Sztuki Współczesnej "Elektrownia" w Radomiu". Pokazano na niej kilkadziesiąt dzieł z liczących ponad tysiąc eksponatów zbiorów placówki. Tę kolekcję na ekspozycji reprezentują prace m.in. Agaty Agatowskiej, Mirosława Bałki, Krzysztofa M. Bednarskiego, Martyny Czech, Marty Deskur, Andrzeja Dłużniewskiego, Marka Kijewskiego, Natalii Lach-Lachowicz, Jadwigi Sawickiej, Leona Tarasewicza, Mariusza Tarkawiana, czy Rajmunda Ziemskiego ułożone w sześciu blokach tematycznych: Pejzaż industrialny, Rytuały, Nonkonformiści, Kobiety i o kobietach, Subiektywnie w obiektywie, Chaos i bezruch. Wystawa zakończy się 9 listopada 2025 r.

Milanówek

Kolejną doskonałą ekspozycję przygotowała Willa Waleria. Od 27 września 2025 r. można tam zobaczyć rzeźby Barbary Falender. Pokazane prace przedstawiają kobiety związane z muzyką. To m.in. wizerunki pianistki Marthy Argerich oraz Janiny Korolewicz-Waydowej - wybitnej śpiewaczki operowej i jednocześnie pierwszej kobiety na stanowisku dyrektora warszawskiej Opery. To również próba pokazania muzyki poprzez rzeźbę. Wystawa potrwa do 28 listopada 2025 r.

Kraków

28 września 2025 r. w Ogrodach Królewskich zakończyła się plenerowa wystawa rzeźb Magdaleny Abakanowicz, ale to wcale nie znaczy, że Wawel rozstaje się z twórczością tej artystki! Od 17 października 2025 r. jej monumentalne tkaniny będzie można oglądać na ekspozycji pt. "Magdalena Abakanowicz w Sali Senatorskiej". W komnatach Zamku Królewskiego na Wawelu zostaną zestawione z arrasami króla Zygmunta Augusta. To niecodzienne sąsiedztwo będzie można podziwiać do 18 stycznia 2026 r.

Natomiast Muzeum Narodowe w Krakowie od 26 września 2025 r. zaprasza do Kamienicy Szołayskich na ekspozycję pt. ""Moda Polska" w kolekcji Muzeum Narodowego w Krakowie", która przybliża postaci projektantów mody od końca lat 60-tych po lata 90-te XX w. oraz wykreowane przez nich ubiory, w tym płaszcze, suknie balowe i wizytowe, suknie ślubne, czy stroje plażowe. To zaledwie wycinek i pierwsza odsłona bogatej kolekcji mody tego znakomitego przedsiębiorstwa zgromadzonej przez ostatnie lata w Muzeum Narodowym w Krakowie. 

Gliwice

19 września 2025 r. w Muzeum w Gliwicach (Willa Caro) rozpoczęła się ekspozycja pt. "W stronę ducha i mitu. Malczewski w Gliwicach". Zaprezentowano na niej najważniejsze wątki w malarstwie Jacka Malczewskiego - inspiracje romantyzmem, wątki z podań i legend, autoportrety, czy portrety bliskich. Wystawę można zwiedzać do 22 lutego 2026 r.

Nowe wystawy stałe

Łódź

Prawdziwą gratkę dla wielbicieli sztuki nowoczesnej szykuje Muzeum Sztuki w Łodzi. Na 17 października 2025 r. zaplanowano otwarcie nowej wystawy stałej kolekcji tego muzeum w galerii ms². Będzie nosić tytuł "Sposoby widzenia". Jestem tej ekspozycji niezwykle ciekawa, bo bardzo podobała mi się w poprzednim wydaniu, przed zamknięciem.

IMPREZY (nie tylko)PLENEROWE

Winnica Dwórzno

25 października 2025 r. w Dwórznie odbędzie się Hello Wine. To impreza rozpoczynająca sezon wydarzeń jesienno-zimowych w winnicy. Nie ma jeszcze szczegółowego programu, ale w latach minionych jej głównymi atrakcjami był spacer po plantacji z pochodniami oraz konkurs na najlepsze przebranie. Udział w wydarzeniu jest biletowany. W cenie jest oczywiście również zwiedzanie przetwórni z degustacją. 

Dąbrowa Górnicza

Pałac Kultury Zagłębia zaprasza 31 października 2025 r. na Nocne Pałacowanie, czyli halloweenowe zwiedzanie z elementami horroru. Spacer odbędzie się w całkowitych ciemnościach, w świetle latarek. Oprowadzania będą się odbywać w grupach liczących 8-10 osób. Wejścia co pół godziny w godz. 18:00-21:30. Czas trwania: 1,5 godz.

(foto: iza & andy)

***

Gdzieś w Polsce to cykl postów, w których znajdziecie migawki z moich krótszych i dłuższych eskapad po naszym kraju. Jest w nich wszystko to, co nie trafia później do wpisów przewodnikowych, bo albo zbyt szybko się dezaktualizuje jak wystawy czasowe w muzeach, albo na blogu już było, albo nie jest wystarczającym materiałem na oddzielny post, a zasługuje na pokazanie jak rozmaite zabytki znalezione gdzieś w drodze - kościoły, kapliczki, miejskie rzeźby, mozaiki, murale, czy inne detale architektoniczne. Gdzieś w Polsce nie uwzględnia też wydarzeń w Warszawie, o których piszę w bliźniaczym cyklu o nazwie Warszawa przyłapana. Kolejne relacje z Polski ukazują się co do zasady przedostatniego dnia miesiąca, ale nie z taką regularnością jak wspomniana Warszawa przyłapana. Zawsze jednak na końcu znajdziecie zapowiedzi wartych uwagi nadchodzących wydarzeń - wystaw, imprez plenerowych, czy atrakcji dla dzieci, bo to właśnie one w dużej mierze wyznaczają mi kolejne kierunki.