Mąż na pracowym śledziku, dzieciaki u dziadków, więc miałam godzinę, może dwie tylko dla siebie. Postanowiłam przejść się po Warszawie i zobaczyć tegoroczny świąteczny wystrój miasta. Spacer rozpoczęłam na Placu Powstańców Warszawy, gdzie przywitał mnie rozświetlony napis... no właśnie, jak go zapisać i co on oznacza? Gra słów na wzór I love Warsaw, gdzie love powinno być zastąpione sercem, ale zamiast niego jest choinka. Czyli pewnie mam się wprowadzić w świąteczny nastrój. Ale jak, skoro nie ma śniegu?
Zatem w prawie świątecznym nastroju, bo w pracy dostałam dziś świąteczną zapomogę... tfu, bony... ruszyłam dalej. Długo remontowana Świętokrzyska nie zmieniła się zbytnio, choć miała stać się drugim, po Nowym Świecie, zagłębiem restauracji i kawiarni. Cóż, może trzeba poczekać do lata... Obiecywanego na Święta prezentu w postaci drugiej linii metra też póki co nie będzie...
Prezent czekał na mnie za to na Krakowskim Przedmieściu, tuż przy Polskiej Akademii Nauk. Duży i świecący. Ten sam co w ubiegłym roku. Cały wystrój Krakowskiego Przedmieścia jest bardzo podobny do zeszłorocznego. Na Skwerze Hoovera karetę i renifery zastąpił w tym roku pociąg z bajki "Tomek i Przyjaciele" i coś w rodzaju kominka z kanapami, na których można usiąść i zrobić sobie zdjęcie. I choć mam dwóch chłopaków, którzy jeszcze niedawno uwielbiali Tomka, to jednak kareta rodem prawie z Krainy Lodu bardziej do mnie przemawiała jako element świątecznej dekoracji.
Doszłam wreszcie do Placu Zamkowego. Ogromna choinka i Zamek Królewski z fasadą w świetlnych gwiazdach zawsze robią na mnie wrażenie! Dopiero tam poczułam zbliżające się Święta. Gdyby jeszcze spadł śnieg...
Ruszyłam dalej Świętojańską. Mijali mnie ludzie mówiący w rozmaitych językach, choć wyłapywałam głównie angielski i rosyjski. Poczułam ukłucie zazdrości, że można sobie chodzić po Warszawie nigdzie się nie spiesząc, wypić grzane wino, zjeść pierogi i tak po prostu ruszyć dalej przed siebie. Ruszyłam zatem i doszłam do wpisanego na Listę Światowego Dziedzictwa UNESCO Rynku Starego Miasta, który z lodowiskiem na środku i drewniamymi domkami, gdzie można coś zjeść lub napić się czegoś rozgrzewającego, wygląda prawie jak ze świątecznych pocztówek UNICEF-u. Pośrodku lodowiska - Syrenka. I wreszcie jakaś namiastka zimy. Muszę koniecznie przyjść tu z dzieciakami.
Na koniec poszłam jeszcze na Rynek Nowego Miasta. Cisza, spokój, ciemno. Mrok roświetlała tylko choinka i dekoracja z motywem dziecięcych zabawek - misia, klocków, książki i konika na biegunach. Miś przeglądał się w kałuży - pozostałości po wczorajszym deszczu. To kiedy wreszcie spadnie śnieg?
Mimo braku śniegu, Warszawa jednak nastroiła mnie świątecznie. Lubię bożonarodzeniowy wystrój i pobyłam chwilę sama ze sobą. Mam teraz siłę na porządki, pakowanie prezentów, pieczenie keksa i rodzinne spotkania.
Świetny klimat świąteczny na zdjęciach!
OdpowiedzUsuńDziękuję!
UsuńOj, gdyby w Zakopanem przy dwóch metrach śniegu łaskawie by tak miasto wystroili, a nie, chyba komunistycznymi, brudnymi ozdobami... Już chyba się lepiej do Warszawy na święta wybrać :3
OdpowiedzUsuńTylko raz spędzałam w Zakopanem Sylwestra, ale to było wieki temu, więc nie pamiętam już jak miasto było przystrojone. Zawsze mi się wydawało, że w miejscowościach, do których ludzie chętnie przyjeżdżają na święta, włodarze przywiązują dużą wagę do wyglądu ulic w tym czasie. Jestem ciekawa jak Warszawa będzie ozdobiona w tym roku. No i mam nadzieję, że będzie śnieg!
Usuń