Klamka zapadła, jedziemy na Korfu! Kilka dni temu dostaliśmy potwierdzenie rezerwacji pokoju w Kssiopi. To kompromis między pragnieniem mojego męża, żeby wrócić do Grecji, a moją chęcią spędzenia wakacji gdzieś indziej niż na Thassos, bowiem nie zapałałam jakąś zbytnią sympatią do tej wyspy. Przed nami jednak nie lada wyzwanie, bo trzeba przecież zaplanować podróż. No, trochę przesadziłam z tym wyzwaniem, bo trasa praktycznie pokrywa się z ubiegłoroczną na Thassos. Dopiero w Salonikach, zamiast skręcić na wschód, będziemy musieli kierować się na zachód. Zawsze to jakaś odmiana. No i noclegi... Noclegi w drodze zasługują na oddzielny post. Jadąc z dzieciakami staramy się rezerwować je wcześniej. Jest i pewniej, i taniej. Tym bardziej, gdy planuje się spędzić noc na Węgrzech. Motele przy autostradach do najtańszych tam nie należą. A wystarczy zjechać kilka kilometrów z trasy i można znaleźć nie tylko tańszy hotel, ale i miejsca, których z całą pewnością nie odwiedziłoby się, gdyby nie przypadek, splot okoliczności lub właśnie poszukiwanie noclegu w drodze. W ten sposób w zeszłym roku trafiliśmy do podbudapesztańskiego Budakeszi.
Gdy wjedzie się do miasteczka, od razu daje się zauważyć porządek, spokój i mnóstwo kwiatów. Nic dziwnego, przed wojną mieszkała tu spora społeczność niemiecka (głównie osadnicy z Alzacji i Lotaryngii, sprowadzeni na te tereny po bitwie pod Wiedniem w 1683 r. przez króla Leopolda I Habsburga). Do dziś stoi tu kościół ewangelicki, ale współczesny, o nowoczesnej formie, więc można sądzić, że protestanci wciąż tu mieszkają, mimo iż po wojnie większość z nich została wysiedlona na mocy postanowień konferencji poczdamskiej. Zamiast nich osiedlili się tu Węgrzy opuszczający Siedmiogród, który po wojnie znalazł się w granicach Rumunii. Kościół kontrastuje z zabytkową zabudową centrum miasteczka oraz z barokową architekturą drugiej świątyni, kościoła rzymsko-katolickiego. Obok kościoła katolickiego znajdują się ruiny starszych zabudowań, nie wiem z jakiego okresu, ale historia osady sięga XIII w.
Kościół ewangelicki, poniżej kościół rzymsko-katolicki |
Budakeszi to właściwie przedmieścia Budapesztu, do którego jest stąd ok. 10-12 km. Kursuje autobus linii 22. W 15 min. można dostać się nim do centrum stolicy. Mimo to miasteczko ma peryferyjny klimat. Uroku dodaje mu zabytkowa zabudowa. W centrum znajduje się niewielki park. Jak na taką małą miejscowość zdumiewa duża liczba pomników. W samym ścisłym centrum naliczyłam ich pięć. Jest też kilka (!) restauracji i lodziarnia, która w upalny czerwcowy dzień okupowana była przez miejscowe dzieciaki.
Życie na ulicach toczy się niespiesznie, na podwórkach, oddzielonych od głównej ulicy dużymi bramami, stoją słoje pełne kiszących się ogórków. Za jedną z takich bram znajduje się Keszi Panzio - pensjonat urządzony na wzór starej wiejskiej posiadłości - miejsce z klimatem i bardzo przychylnie nastawionymi właścicielami. Nocleg rezerwowaliśmy przez booking.com, a na miejscu okazało się, że zapłacimy... o połowę taniej! Przecież jesteście z dziećmi, a dzieci u nas nie płacą... Przemiły początek wakacji!
Keszi Panzio |
Keszi Panzio |
Keszi Panzio |
W Budakeszi można znaleźć także polski akcent. Na miejscowym cmentarzu (ewangelickim) znajduje się kilka grobów polskich żołnierzy z czasów II wojny światowej. Co ciekawe, mogiły cały czas są pielęgnowane przez społeczność węgierską. Niestety nie byliśmy tam, bowiem o tym, że pochowani są na nim polscy bohaterowie, przeczytałam dopiero leżąc w hotelowym łóżku, a wczesnym rankiem ruszaliśmy w dalszą drogę. Jeśli kiedyś wrócę do Budakeszi, na 100% tam zajrzę.
Budakeszi jest idealne nie tylko na nocleg w drodze, ale i jako baza wypadowa do Budapesztu, bo i dojazd doskonały i noclegi są dużo tańsze niż w stolicy Węgier.
(foto: iza & andy)
(foto: iza & andy)
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz