poniedziałek, 30 listopada 2015

Warszawa przyłapana... w listopadzie 2015

W tym roku w listopadzie znicze płonęły dwa razy. 

Raz, wiadomo, na Wszystkich Świętych i Zaduszki. Pogoda w tym roku była idealna do dłuższych spacerów po warszawskich nekropoliach. Na drzewach wciąż jeszcze trzymały się żółte liście, choć nie powiem, żeby ci, którzy groby bliskich mają bezpośrednio pod drzewami, byli tym faktem szczególnie zachwyceni... Jednak w porównaniu do ubiegłorocznych łysych już gałęzi było naprawdę kolorowo. Niektóre nagrobki zostały odnowione (np. grób prof. Nekandy-Trepki na Bródnie), inne, choć artystycznie doskonałe, niszczeją (np. modernistyczny grób rodziny Zaborowskich na Powązkach). Szkoda. Za to na cmentarze coraz odważniej wdziera się komercja. Prym, jak co roku, wiódł Cmentarz Bródnowski, gdzie obwarzanki i pańską skórkę sprzedawano nawet w głównych alejach cmentarza!

Cmentarz Bródnowski


Cmentarz Bródnowski

Cmentarz Bródnowski

Cmentarz Powązkowski

Cmentarz Powązkowski

Cmentarz Powązkowski

Cmentarz Powązkowski

Drugi raz znicze zapłonęły pod Ambasadą Republiki Francuskiej, po tym jak 13 listopada w kilku równoczesnych atakach terrorystycznych w Paryżu zginęło ponad sto osób. W ramach solidarności z Francuzami ludzie spontanicznie przychodzili pod ambasadę. Z Francją w tych dniach solidaryzowała się cała Europa. Wiele budynków zostało podświetlonych kolorami francuskiej flagi - w Warszawie m.in. Pałac Kultury i Nauki, Stadion Narodowy, Kancelaria Premiera czy niektóre stołeczne wieżowce. 

Złota 44

Wieżowce... Jakże w ostatnich latach zmieniły panoramę Warszawy! Teren przy Dworcu Centralnym vis à vis Pałacu Kultury i Nauki zmienił się w ostatnim czasie nie do poznania. Zresztą to chyba tam najwcześniej w Warszawie pojawiło się nowe. Najpierw hotel Holiday Inn, potem centrum handlowe Bogusz Center - a na parterze drogie jak na tamte czasy butiki i chyba pierwszy w Warszawie salon jubilerski Kruka. Kupiłyśmy sobie tam z mamą kiedyś kolczyki, tzn. mama kupiła, bo ja miałam wtedy nie więcej niż 12 lat. A potem jeszcze kosmetyczki z identycznego materiału. Swoją mam do dziś (jeden kolczyk niestety zgubiłam). Po Boguszu nie ma już ani śladu. W jego miejscu stoi właśnie biurowiec Złota 44 wzniesiony według projektu amerykańskiego architekta polskiego pochodzenia, Daniela Libeskinda w kształcie charakterystycznego żagla. Nie lubię współczesnej architektury ze szkła i stali, ale o tej porze roku te drapacze chmur nawet mi się podobają, gdy w szklanych taflach odbija się poranne słońce i gdy rozświetlają ciemne popołudnia, a w deszczowe dni tysiącami okien odbijają się w kałużach.













Okolica Pałacu Kultury i Nauki dalej może się zmieniać. Warszawa wciąż chce się rozbudowywać i niedługo mogą zniknąć socrealistyczne budynki wejść dworca Warszawa Śródmieście. To teren należący do kolei. Miasto chce go wydzierżawić i zabudować. A te pawilony były przecież tak zaprojektowane, żeby stylistycznie pasowały do PKiN. Całe jego otoczenie było przemyślane, otoczone zielenią, pozwalające Pałacowi dominować nad okolicą. Każda kolejna ingerencja w przestrzeń burzy tę pierwotną harmonię. Można Pałac lubić lub nie, ale teren wokół niego powinien zostać niezabudowany. I tak jest już dość eklektyczny.




Cała Warszawa jest eklektyczna. Są takie miejsca, gdzie na jednej ulicy widać ponad 100 lat historii zamkniętej w budynkach, gdzie kamienice pamiętające dwa ostatnie stulecia stoją obok koszmarnych bloków z czasów komuny i wcale niewiele piękniejszych współczesnych gigantycznych konstrukcji. Tuż po wojnie, gdy miasto było niemal doszczętnie zniszczone, toczono burzliwe dyskusje, w jakim stylu je odbudować - wskrzeszać historyczną zabudowę, czy postawić na nowoczesność. I tak mamy Starówkę odbudowaną na podstawie dzieł Canaletta i socrealistyczny Plac Konstutucji. A w niebo wznosi się coraz więcej strzelistych wieżowców.



Moje poranne spacery - w tym miesiącu głównie na pograniczu Śródmieścia i Woli - zaprowadziły mnie pod kamienicę przy Waliców 14 pamiętającą przedwojenne zamierzchłe czasy, potem dramat getta, dziś otoczoną przez bloki Osiedla Za Żelazną Bramą. Na jej ścianie od strony Grzybowskiej znajduje się jeden z ciekawszych warszawskich murali z 2009 r. projektu Wiktora Malinowskiego tworzący napis Kamień i co - grę słów, którą można odczytać jako pytanie, ale także jako wołanie Kamienico! lub Kamień i spółka na wzór anglojęzycznego Kamień & co. Być może to ostatni moment, by zobaczyć mural, bowiem przylegający do niego plac został już ogrodzony i stoją tam kontenery z pomieszczeniami dla pracowników budowy, a to nigdy nie wróży nic dobrego.




Tymczasem z drzew opadły niemal wszystkie liście - te, które jeszcze na początku miesiąca złociły się na cmentarzach i w parkach. Trawę zaś pokrył szron.




Warszawa już stroi się na święta. Niektóre centra handlowe mniej więcej od połowy miesiąca... 





A ja czekam na śnieg!

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz