niedziela, 16 lipca 2017

Samochodem na Lefkadę

Tym razem wszystko było inaczej. Nie było zrywania się o świcie, jedzenia śniadania w pośpiechu i dziesięciu godzin w drodze pierwszego dnia. Było zakończenie roku szkolnego, trochę łez, bo to koniec trzeciej klasy i pożegnanie z panią wychowawczynią, ale zaraz potem do auta i w drogę, bo czekała już na nas kolejna z greckich wysp, Lefkada.



Właściwie mogliśmy jechać tą samą trasą co na Korfu. Post o tamtej podróży od momentu publikacji wciąż jest bardzo popularny, dlatego zdecydowałam się opisać także naszą samochodową eskapadę na Lefkadę, aby pokazać również nieco inną, mniej uczęszczaną trasę, omijającą zatłoczone przejście graniczne pomiędzy Macedonią a Grecją w okolicach Salonik (Gevgelija - Evzoni). Wybór takiej akurat trasy w tym roku miał połączyć dwa ważne aspekty podróżowania autem: chęć zobaczenia ciekawych miejsc po drodze, ale jednocześnie nocleg na tyle blisko granicy, by przekroczyć ją możliwie wcześnie rano, jeszcze przed komunikacyjnym szczytem.

Pierwszym z takich miejsc jest węgierski Szeged vel Segedyn, położony zaledwie 16 km od granicy z Serbią, a przy okazji piękne, dość eklektyczne miasto, z ogromną ilością zachwycającej architektury secesyjnej. To dlatego zdecydowaliśmy się na wyjazd w piątek po południu, z dodatkowym noclegiem w Czechach (w Bohuminie - nocleg typowo tranzytowy, właściwie bez wychodzenia z pensjonatu). Wyjeżdżając jak do tej pory o poranku, na miejscu bylibyśmy późnym popołudniem, a dzięki temu na Węgry dotarliśmy ok. 14:00 i mieliśmy jeszcze całe popołudnie na zwiedzanie miasta - wystarczająco dużo czasu, by zobaczyć to, co chciałam, ale o tym opowiem oczywiście oddzielnie. W drodze powrotnej na nocleg wybraliśmy Suboticę położoną z kolei po serbskiej stronie granicy, ale także w jej pobliżu (ok. 30 km) - równie interesującą jak Szeged. 

Szeged

Szeged

Szeged

Drugim idealnym miejscem na nocleg w drodze do Grecji jest oddalona 15 km od granicy macedońsko-greckiej Bitola, którą również bardzo chciałam odwiedzić i o której także opowiem oddzielnie. Tutejsze przejście graniczne jest zupełnie nieoblegane (a odległość i czas przejazdu niemal identyczne w porównaniu do tego przez Saloniki). Gdy również tą samą drogą wracaliśmy z Grecji, mało brakowało, a zostalibyśmy przestępcami. Na granicy było pusto, mundurowy machnął nam ręką, abyśmy jechali dalej, więc ruszyliśmy przed siebie zatrzymując się dopiero przy sklepie bezcłowym. Wtedy podjechał do nas samochód z Grekami, którzy wcześniej byli za nami z informacją, że mamy się cofnąć na granicę, bo Policja nas ściga. Okazało się, że mundurowy był celnikiem, a my zwyczajnie nie zatrzymaliśmy się do kontroli paszportów. Na szczęście skończyło się tylko na pouczeniu. Jakoś ta pustka zbiła nas z tropu i zapomnieliśmy, że to przecież nie strefa Schengen.

Bitola

Bitola - stanowisko archeologiczne Heraclea Lyncestis

Od granicy na Lefkadę jest już tylko mniej więcej 350 km, z czego ok. 130 km wiedzie autostradą Egnatia Odos, potem malowniczą drogą E951- EO Artas Ioanninon przez góry. Wzdłuż drogi płynie rzeka i to chyba jej najbardziej malowniczy kawałek. To także doskonałe miejsce, by zatrzymać się na obiad. Nad wodą bowiem stoją liczne bary serwujące głównie dania z pstrąga, którego łowiska znajdują się w tej okolicy. Jeśli kiedyś cztery kółka zawiodą Was w tamte strony, koniecznie zatrzymajcie się w restauracji Platanakia (N 39.38763° E 20.86696°). Stoliki ustawione są w cieniu rozłożystych drzew, obsługuje właścicielka, kobieta w średnim wieku, gotuje jej mąż. Rodzinna atmosfera, nikt się nigdzie nie spieszy, w karcie przede wszystkim oczywiście dania z pstrąga. Ale zamówiłam jeszcze sałatkę grecką, jak zawsze gdy jesteśmy w Grecji. Ach, co to była za sałatka! Dojrzałe pomidory, cebulka lekko marynowana w occie i ta feta! Duże, nierówno pokrojone kawałki, z dziurami jak w żółtym serze, rozpływająca się w ustach i pieszcząca kubki smakowe. W życiu takiej nie jadłam. Bo i gdzie? To nie kupny ser z supermarketu, tę fetę pani robi sama na miejscu. Oj, wysoko postawiona poprzeczka.

Droga E951

Platanakia

Platanaia

Platanakia - pstrąg z grilla

Platanakia - sałatka grecka

Siedząc tak i wsłuchując się w szum rzeki, pomyślałam sobie, że tak jak nasze życie w ostatnich latach nabrało pędu, pędu nabrało też nasze przemieszczanie się. Budujemy autostrady dla szybszego i wygodniejszego transportu, ale ceną wygody jest to, że nie zdajemy sobie sprawy z istnienia takich miejsc. Autostrady oferują co najwyżej stacje benzynowe z sieciowymi fast foodami, a wystarczy zjechać kilka kilometrów i w pięknych okolicznościach przyrody można rozkoszować się fenomenalną kuchnią. Dzień wcześniej w Serbii jedliśmy w podobnym miejscu (restauracja motelu Džep w miejscowości o tej samej nazwie, kawałek ze Niszem, choć kuchnia już bardziej przeciętna). To też jedno z tych miejsc, gdzie droga przez krótki fragment prowadzi przez góry. Na tym odcinku trwają już jednak dość zaawansowane prace nad budową dwupasmowych autostrad. Jeden fragment jest już oddany, stoją już wiadukty omijające doliny, buldożery rozjeżdżają zbocza gór. Za kilka lat droga ominie pewnie i motel Džep. Taka jest cena wygody podróżowania, a jednak tych małych barów w czasie podróży samochodem najbardziej będzie mi brak, bo mam z nimi związanych mnóstwo pysznych wspomnień. W takim jadłam najlepszą corba de burta w Rumunii, w takim pokochałam serbskie lute papryki, wreszcie w takim w tym roku zjadłam najlepszą sałatkę grecką ever. I czuję taki wewnętrzny zgrzyt, bo z jednej strony stawiam jednak mimo wszystko na wygodę przemieszczania się, a z drugiej ta wygoda niesie za sobą jakąś taką jałowość, którą nie do końca akceptuję, ale na którą nie mam wpływu. 

Lefkada jest bardzo popularna wśród Greków, nie tylko na wakacje, ale i na wypady weekendowe. Wszystko dlatego, że stosunkowo łatwo się na nią dostać. To jedyna z Wysp Jońskich, która nie ma połączenia promowego, tylko lądowe. Oba odcinki wymagające przeprawy przez morze pokonuje się drogami. Najpierw jest tunel w okolicach Prevezy, który schodzi pod powierzchnię morza (opłata 3 euro w jedna stronę), potem obrotowy most zwodzony już bezpośrednio na wyspę. Warto pamiętać, że most o każdej pełnej godzinie ustawia się poziomo do lądu otwierając morską drogę do portu w stolicy wyspy. W zależności od tego, ile żaglówek czeka na wpłynięcie/wypłynięcie z portu, cykl trwa ok. 15 min., ale w tym czasie kolejka aut oczekujących na wjazd na most robi się na prawdę długa! 





Na wyspie spędziliśmy dwanaście dni - wystarczająco, by i odpocząć, i trochę pozwiedzać. Lefkada jest piękna widokowo i niesamowicie relaksująca. Jest też dość wietrzną wyspą, dlatego polecana jest dla windsurferów i kitesurferów. My nie uprawiamy żadnych sportów wodnych, więc dla nas była totalnie slow. Ot, leżnig, smażing, plażing. Spodziewajcie się więc w najbliższym czasie spamowania spektakularnymi klifami, boskimi plażami i turkusową wodą Morza Jońskiego.



Brak komentarzy:

Prześlij komentarz