poniedziałek, 1 czerwca 2015

Z wózkiem i nosidłem, czyli jak dzieci zmieniły nasze podróżowanie

Dziś Dzień Dziecka i niespełna miesiąc do naszej następnej podróży. Z dziećmi. Bo z dziećmi też da się podróżować i wcale nie trzeba czekać aż podrosną (czyli kiedy?)! Kilka dni temu opowiadałam Wam o tym, jak podróżowaliśmy zanim urodziły nam się dzieci, tym razem chciałabym pokazać, że ich pojawienie się na świecie nie wywraca życia do góry nogami. My na początku musieliśmy tylko nieco zwolnić. Po narodzinach Andrzeja nie zrezygnowaliśmy jednak całkiem z gór, które w tamtym okresie były naszym głównym kierunkiem turystycznym, tyle że odtąd musiały to być pobyty stacjonarne. Przynajmniej do czasu stawiania pierwszych kroków na własnych nogach, ale i potem często słyszeliśmy "na barana, nogi mnie bolą"... Pierwsza podróż z dwumiesięcznym Andrzejem to Beskid Niski. Zatrzymaliśmy się w Wysowej Zdroju w cudownym Starym Domu Zdrojowym. Ale jeśli ktoś myśli, że przez 10 dni chodziliśmy z wózkiem po parku zdrojowym wte i wewte, to jest w błędzie! Zobaczyliśmy chyba wszystkie cerkwie i cmentarze z okresu I wojny światowej w tym regionie. Odwiedziliśmy Gorlice i Krynicę Zdrój. I nawet na krótki szlak się wypuściliśmy, a co!

Beskid Niski (2008 r.)

Beskid Niski - Wysowa Zdrój (2008 r.)

Beskid Niski (2008 r.)

Beskid Niski - Blechnarka (2008 r.)

Beskid Niski - przydrożny krzyż łemkowski gdzieś między Wysową a Blechnarką (2008 r.)

Beskid Niski - cmentarz łemkowski w Bartnem (2008 r.)

Beskid Niski - cmentarz łemkowski w Bartnem (2008 r.)

Beskid Niski - cmentarz z I wojny światowej (2008 r.)

Skansen w Szymbarku (2008 r.)

Gorlice (2008 r.)

Kościół w Sękowej wpisany na listę UNESCO (2008 r.)

Wnętrze kościoła w Sękowej (2008 r.)

Jeszcze w tym samym roku powtórnie pojechaliśmy w góry. Miała być Szklarska Poręba, ale ile można! Pojechaliśmy więc... kilkanaście kilometrów dalej, do Świeradowa Zdroju. Były więc ścieżki Gór Izerskich i dalsze zwiedzanie Dolnego Śląska, głównie szlakiem rozmaitych festynów i jarmarków jak Święto Ceramiki w Bolesławcu czy Dni Zgorzelca, które odbywały się po obu stronach Nysy Łużyckiej i nie muszę chyba wspominać, gdzie było bardziej na bogato... Z niemieckich miast odwiedziliśmy nie tylko Görlitz, ale i Żytawę (Zittau), a także czeski Jablonec nad Nysą z cudownym Muzeum Szkła i Biżuterii. Niech no mi teraz ktoś powie, że koraliki z Jablonexu są tandetne... Przynajmniej własne muzeum mają! To były jedne z naszych najbardziej leniwych wakacji, ale szalenie miło je wspominam. Cały ten okres z małym dzieckiem, na urlopie macierzyńskim i wychowawczym wspominam jako bardzo beztroski i najszczęśliwszy w moim życiu.

Świeradów Zdrój (2008 r.)

Świeradów Zdrój (2008 r.)

Góry Izerskie - szlak na Stóg Izerski (2008 r.)

Góry Izerskie - szlak do Chatki Górzystów (2008 r.)




Legnica (2008 r.)

Święto Ceramiki w Bolesławcu (2008 r.)

Święto Ceramiki w Bolesławcu (2008 r.)

Zgorzelec (2008 r.)

Gorlitz, Niemcy - widok na most graniczny na Nysie Łużyckiej (2008 r.)

Żytawa (Zittau), Niemcy (2008 r.)

Liberec, Czechy (2008 r.)
Jablonec nad Nysą - Muzeum Szkła i Biżuterii, Czechy (2008 r.)

Rok później znowu dwukrotnie wybraliśmy się w góry. Najpierw był powrót na Dolny Śląsk (który to już raz?). Zatęskniłam za Szklarską Porębą. Mówisz i masz, ale Piotr siedząc któregoś dnia przed komputerem pokazał mi stojący w polu poniemiecki dom, a właściwie dawny gasthaus, który w dalszym ciągu pełni rolę hotelu. Zapytał jak mi się podoba. Byłam oczarowana i tym sposobem, tydzień przed planowanym pobytem w Karkonoszach spędziliśmy w Goworowie, praktycznie u stóp Śnieżnika. Pogoda była masakryczna. Śnieżnik i Igliczną zdobywaliśmy w totalnej mgle, w pobliskim Kłodzku doszło do podtopień, które w telewizji pokazane były bez mała jako powódź stulecia (rodzice dzwonili do nas przerażeni), a i w sąsiednich Czechach wcale nie było lepiej, bo Ołomuniec zwiedzaliśmy w strugach deszczu. Potem w Szklarskiej Porębie było już ciut ładniej, ale w górach grzmiało i jedna niezbyt przyjemna burza złapała nas na szlaku.

Terra Sudeta, Goworów (2009 r.)

Goworów (2009 r.)

Śnieżnik (2009 r.)

Igliczna w Masywie Śnieżnika (2009 r.)
Schronisko na Iglicznej (2009 r.)




Kłodzko (2009 r.)


Długopole Zdrój (2009 r.)

Ołomuniec, Czechy (2009 r.)

Karkonosze - źródła Łaby, Czechy (2009 r.)

Karkonosze - źródła Łaby, Czechy (2009 r.)

Karkonosze (2009 r.)

Karkonosze (2009 r.)

Karkonosze (2009 r.)

We wrześniu tego samego roku wylądowaliśmy w Zakopanem, z rodzicami, jak na młode (stażem) małżeństwo z dzieckiem przystało! Plan był taki, żeby zostawić Andrzeja z dziadkami, zarzucić plecaki i do schroniska. Zejść za dwa-trzy dni, posiedzieć z dzieckiem, potem znów wrócić na szlak. Ale jak już życie pokazało nam dwa lata wcześniej, znów musieliśmy te plany zweryfikować, bo Andrzej wkrótce miał mieć brata. Dwa tygodnie dreptania po Krupówkach, a ze szlaków co najwyżej doliny... Ciekawe, czy Jerzyk mi kiedyś za to podziękuje...

Tatry - Dolina Strążyska (2009 r.)

Tatry - Dolina Chochołowska (2009 r.)



Tatry - Rusinowa Polana (2009 r.)

To nie koliber! To fruczak gołąbek - motyl z rodziny zawisaków. Zakopane (2008 r.)

Z dwójką dzieci musieliśmy niestety zrezygnować z gór. Nie dalibyśmy rady, bo każde z nas musiałoby nosić jedno dziecko na plecach. A gdzie ubrania do przebrania, pieluchy, słoiczki z jedzeniem, palnik do podgrzewania itp.? I tak to się właśnie stało, że zaczęliśmy jeździć nad morze. Na pierwszy ogień poszła Białogóra. Czerwiec nad Bałtykiem ma jeden zasadniczy plus - jest pusto. Ale woda była taka zimna, że jak mój mąż wszedł do morza, to cała plaża (czytaj: dwie pozostałe rodziny) biła mu brawo.

Białogóra (2010 r.)

Białogóra (2010 r.)

Białogóra (2010 r.)

Łeba - Wędzarnia u Mieci (2010 r.)


Gdynia (2010 r.)
Gdynia - Akwarium (2010 r.)



Gdynia - Akwarium (2010 r.)

Gdynia - Akwarium (2010 r.)

Białogóra - droga powrotna z plaży do domu (2010 r.)

Dlatego rok później pojechaliśmy do Bułgarii. Andrzej miał 3 lata i 2 miesiące, Jerzyk prawie 1,5 roku. Prawie 2 tys. km samochodem. Wiele osób mówiło, że dzieciaki są za małe na taką podróż. Nic bardziej błędnego. One praktycznie cały czas spały w aucie. Poza tym podzieliliśmy drogę na cztery odcinki po ok. 500 km i góra 6-7 godz. jazdy. I trochę zwiedzania, oczywiście: Sucha Hora u stóp Małej Fatry na Słowcji, Batajnica w Serbii niedaleko Belgradu, wreszcie Rilski Monastyr wpisany na listę UNESCO już w Bułgarii. I wreszcie mój ukochany Sozopol nad Morzem Czarnym. Choć sama Bułgaria budzi we mnie sprzeczne uczucia - raz zachwyt, raz złość, to Sozopol skradł moje serce. Wróciliśmy tam w 2013 r. i wiem, że wrócę nie raz jeszcze, choć pewnie dopiero za jakiś czas.

Sozopol, Bułgaria (2011 r.)

Sozopol, Bułgaria (2011 r.)

Sozopol, Bułgaria (2013 r.)

Zanim jednak w 2013 r. wróciliśmy do Bułgarii i zanim zaczęłam prowadzić bloga, był powrót nad Bałtyk - z namiotem. W drodze powrotnej do domu pojechaliśmy jeszcze na kilka dni na Pojezierze Gnieźnieńskie (wchodzące w skład Pojezierza Wielkopolskiego). Wynajęliśmy mały drewniany domek w Izdebnie nad Jeziorem Wolskim. W te strony przyciągnęły nas dwa miejsca - moje marzenie z dzieciństwa, by zobaczyć Biskupin (cóż, chrzestny archeolog...) i szlak naszych dzieci tropem parków dinozaurów (tym razem w Rogowie). Po całej tej podróży z namiotem dzieciaki powiedziały, że fajnie było na campingach, ale w tym domku podobało im się najbardziej!

Chłapowo - camping Alexa (2012 r.)

Ustka (2012 r.)

Izdebno - Jez. Wolskie (2012 r.)

Biskupin (2012 r.)

Biskupin (2012 r.)

Biskupin (2012 r.)

Wenecja (2012 r.)

Od 2013 r. w Polsce spędzamy tylko zimy (choć i to już nie do końca, bo w tym roku byliśmy na Słowacji) i weekendy, które tym razem pominęłam. Lato poświęcamy na nasze podróże po Europie, z których prawie wszystkie opisane były we wcześniejszych postach. Założenie jest takie, żeby 10-12 dni spędzić nad morzem - dla dzieciaków i tydzień poświęcić na zwiedzanie - dla nas. W ciągu tych czterech ostatnich lat byliśmy w Bułgarii, Rumunii, Serbii, Macedonii i Grecji oraz w trzech europejskich stolicach - Sofii, Bratysławie i Budapeszcie. W tym roku wracamy do Grecji, a planach także dwie następne stolice - Belgrad i Wiedeń.

Sofia, Bułgaria (2011 r.)

Sofia, Bułgaria (2011 r.)

Oradea, Rumunia (2013 r.)

Sighisoara, Rumunia (2013 r.)

Braszów, Rumunia (2013 r.)

Z upływem tych wszystkich lat i z wiekiem oczywiście robimy się wygodni. Dzieciaki też wolą nocowanie w hotelach, czy na kwaterach, niż pod namiotem czy w schronisku, ale głównie dlatego, że mają TV. Poniekąd się im nie dziwię, ale chcemy, by zobaczyły, że można inaczej - nie tylko plaża, ciepłe morze, tawerna i pokój z TV. Przed nami jeszcze wiele lat podróży i mam nadzieję, że z czasem zmienią się proporcje naszego podróżowania - mniej plażowania, więcej zwiedzania. A relacje oczywiście będziemy prezentować na blogu, o ile zapału i konsekwencji wystarczy.

(foto: iza & pwz)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz