sobota, 26 września 2015

Belgrad artystyczny

Belgrad nie jest ani miastem turystycznym, ani nawet ładnym. Zabytków ma do zaoferowania niewiele, a centrum jest ruchliwe i mało jest miejsc wyłączonych z ruchu. Do tych nielicznych należy bulwar Knez Mihailova (Księcia Michała) - reprezentacyjna ulica miasta, pamiętająca jeszcze czasy Austro-Węgier. Obecnie to typowy deptak, który został opanowany przez artystów: malarzy, muzyków, tancerzy, a także sprzedawców książek czy rękodzieła. Nic dziwnego, w dwudziestoleciu międzywojennym w kamienicy adwokata Marka Stojanovicia wzniesionym w 1889 r. mieściła się belgradzka Akademia Sztuk Pięknych. Do dziś parter zajmuje galeria twórczości studenckiej. Bardziej doświadczeni artyści tworzą bezpośrednio na bulwarze, gdzie również wystawiają swoje dzieła na sprzedaż. Stelaże z prezentowanymi obrazami przeplatają się z kawiarnianymi ogródkami. Belgradczycy bowiem uwielbiają kawiarnie! Wieczorami ciężko znaleźć wolne miejsce i robi się naprawdę gwarno.

Kamienica Marka Stojanovicia z 1889 r. - dawna siedziba ASP










Kawiarenki są także w bocznych uliczkach, gdzie z dala od zgiełku ma się wrażenie, jakby było się w zupełnie innym mieście. I taki jest cały Belgrad. Trzeba trochę poszukać, żeby się przekonać, że miasto wcale nie jest brzydkie, tylko pochowało swoje atuty. Trzeba dobrze rozglądać się wokół siebie, czasem zadrzeć głowę do góry, by, na przykład, zobaczyć wiszące nad restauracyjnym ogródkiem parasole tworzące symboliczną ochronę przed deszczem.

Restauracja Manufaktura

Restauracja Manufaktura

Restauracja Manufaktura

Restauracja Manufaktura

Ale to wcale nie piękny bulwar Knez Mihailova z uczelnią artystyczną był w dawnym Belgradzie mekką artystów. Stała się nią na przełomie XIX i XX w. ulica Skadarlija (od 1872 r. Skadarska) porównywana często z paryskim Monmartre'm. Mieszkał tu znany serbski pisarz i malarz romantyczny Georgije "Đura" Jakšić, w którego domu odbywały się spotkania poetów i konkursy recytatorskie. Dziś ulica, podobnie jak bulwar Knez Mihailova, wyłączona jest z ruchu. Wzdłuż ciągną się knajpki, restauracje oraz kramy z rękodziełem i antykami. Na jej końcu usytuowany jest Sebilj - studnia będąca repliką tej znajdującej się w sarajewskiej dzielnicy Baščaršija - specjalny dar miasta Sarajewa dla Belgradu z okazji IX Szczytu Państw Niezaangażowanych w 1989 roku.










Miasto wciąż przyjazne jest artystom. O ile Skadarska jest symbolem dziewiętnastowiecznej bohemy belgradzkiej, to dziś za taką ulicę można uznać Čavketov Pasaž. Ta krótka uliczka w centrum miasta pełni rolę galerii ulicznej pełnej nie tylko typowego street artu, ale także wystaw czasowych rozmaitych artystów. Gdy w połowie lipca odwiedziłam Belgrad były tam akurat dwie ekspozycje. Pierwsza to kapitalna instalacja pt. "Ptice" ("Ptaki") autorstwa Bojany Atliji i Mai Ćručić przedstawiająca zawieszone nad ulicą kolorowe ptaszki wycięte z papieru i przypominające nieco origami. Druga to wiszące w gablotach niczym w prawdziwym muzeum, za szkłem, by ochronić je przed warunkami pogodowymi, nieco kosmiczne obrazki Aleksandara Jevticia. Co ciekawe, niewielu Belgradczyków ma świadomość istnienia tej nietypowej galerii. Przeczytałam o niej w czerwcowym numerze magazynu "Podróże" i muszę przyznać, że zanim tam trafiliśmy, krążyliśmy trochę po okolicy, pytając przechodniów, nawet pokazując miejsce na mapce, która była przy artykule. Pomógł dopiero... policjant! 













Jeśli chodzi o ciekawy street art, to może się nim pochwalić nie tylko Čavketov Pasaž. Nie znając zupełnie miasta trzeba po prostu rozglądać się wokół siebie, a na pewno trafi się na jakiś wartościowy mural. Lub mozaikę, bo odniosłam wrażenie, że Blegrad kocha się akurat w tej technice plastycznego wyrazu.








I właśnie tak idąc przed siebie, przez zupełny przypadek, ciągnąc za sobą Jerzyka i goniąc Piotra i Andrzeja, którzy zniknęli nam gdzieś za horyzontem, trafiałam do tzw. Domu Hiszpańskiego położonego nad brzegiem Sawy w dzielnicy Savamala. To pewnie o tym miejscu we wspomnianym artykule w "Podróżach" Iwona Głowacka pisała: "Belgrad (...) na kulturalne centra zaadaptował budynki bez okien i dachu".* Hiszpański Dom faktycznie nie ma dachu ani okien (cała Savamala uchodzi za najbardziej zaniedbaną część Belgradu), za to co jakiś czas jest miejscem inicjatyw artystycznych i koncertów. Gdy zajrzeliśmy tam z Jerzykiem, naszym oczom ukazała się interesująca instalacja oraz jednoczesne miejsce zbiórki plastikowych torebek, które miały posłużyć do stworzenia rzeźby w ramach upcyklingu. Realizacja miała się odbywać między 14 a 17 lipca, zatem tuż po naszym wyjeździe ze stolicy Serbii. Bardzo jestem ciekawa, co udało się wykonać z zebranych torebek! Poza Domem Hiszpańskim udało nam się znaleźć w okolicy mnóstwo ciekawego street artu, a także fajny hostel, choć ponoć ta część Belgradu nie cieszy się dobrą sławą. 












Mam niejasne wrażenie, że to tylko wycinek tego, co Belgrad ma do zaoferowania poza głównymi arteriami. O większości z tych miejsc nie wspominają przewodniki, a szkoda, bo coraz więcej osób chętnie schodzi z utartych szlaków, szukając mniej znanych i oklepanych stron miast. I coraz większa rzesza turystów interesuje się sztuką, nie tylko tą z najwyższej muzealnej półki, ale także tą uliczną.

(foto: iza & pwz)

* Iwona Głowacka "Belgrad" (Podróże nr 06/czerwiec 2015)


2 komentarze:

  1. Świnko-pszczoły są mocne. Ale ogólnie widzę, że Belgrad może być mocno inspirujący :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jest dość surowy i nieco mroczny. Ja się w sumie ciężko przekonywałam do Serbii, bo nie dość, że za każdym razem jak tam byłam, to były czarne chmury i padało, to jeszcze za pierwszym razem nocowałam w podbelgradzkiej Batajnicy w przybytku o wątpliwej reputacji. Ale Belgrad sprawił, że zupełnie się przełamałam i choć pierwsze wrażenie może nie być korzystne, to jednak polubiłam to miasto.

      Usuń