czwartek, 31 sierpnia 2017

Warszawa przyłapana... w sierpniu 2017

Nie zbierałam w tym roku, wzorem lat ubiegłych, murali upamiętniających Powstanie Warszawskie. Ale ponieważ staram się być na bieżąco z tym, co dzieje się na warszawskiej scenie street artu, więc nie mogłam pominąć dwóch zupełnie nowych. Przede wszystkim wygląd zmienił całkiem mur otaczający stadion Polonii Warszawa przy Konwiktorskiej. Zniknęły sugestywne murale z 2009 r., które pokazywałam w zeszłorocznym wpisie poświęconym powstańczemu street artowi. Zmiana była jednak konieczna, bo malowidła były już nieco wyblakłe i farba w wielu fragmentach nie trzymała się muru. W ich miejscu powstał spójny cykl obrazów, w odcieniach czerni i szarości, zajmujący całe ogrodzenie. Jest nowoczesny i elegancki, bardziej wpisujący się w obecne trendy w street arcie. Zmusza też do zatrzymania się i odrobiny refleksji. Moim zdaniem to zmiana na plus.








Drugi postał na Woli, przy Płockiej. 5 sierpnia 1944 r. Niemcy, w odwecie za wybuch Powstania Warszawskiego, rozpoczęli eksterminację ludności stolicy. Na pierwszy ogień poszła Wola. Nie bez kozery mówi się o rzezi dzielnicy. Szacuje się, że zginęło wówczas od 30 tys. do 65 tys. ludzi! Mural ma upamiętniać cywilne ofiary tamtych dni.



Przy okazji kolejnej rocznicy wybuchu Powstania Warszawskiego Internet znów zlała fala jadu i krytyki. Znów się naczytałam, że Powstanie było niepotrzebne, że to przejaw romantyzmu, który kosztował życie tysiące cywili. Łatwo tamte wydarzenia dziś oceniać nam, siedzącym w ciepłych kapciach przed telewizorem. Nigdy nie zrozumiemy tego, co siedzi w głowach ludzi żyjących od niemal pięciu lat w okupowanym mieście i kraju. Wystarczy spojrzeć na rzeszę Syryjczyków uciekających z pogrążonej w wojnie ojczyzny. Warszawiacy nie uciekali, przynajmniej nie na masową skalę. Tak, Powstanie poniosło klęskę, pochłonęło tysiące niewinnych ofiar, zaś w odwecie okupant obrócił miasto w gruzy. Ale nie wiemy dziś, co by było, gdyby nie wybuchło. Może to samo. Rozumując w ten sposób, może trzeba się było poddać od razu w 1939 r. Byłby drugi Anschluss, może Polska nie trafiłaby do strefy wpływów ZSRR i od ponad siedemdziesięciu lat żylibyśmy w dobrobycie. A jednak młodzi ludzie w wymęczonym mieście zdecydowali się na niepodległościowy zryw, drugi taki po powstaniu w warszawskim getcie, dając nadzieję narodom w całej okupowanej Europie. Po nas to samo zrobili Słowacy. 29 sierpnia 1944 r. wybuchło Słowackie Powstanie Narodowe. Trwało do 29 października i niestety również zakończyło się klęską.

Z powstańczych zniszczeń w najlepszej kondycji wyszła prawobrzeżna Warszawa. Jeszcze miesiąc temu pisałam, że zmiany po tamtej stronie Wisły zachodzą wolniej niż w innych częściach Warszawy. Tymczasem z Pragi Południe, z Kamionka, nadeszły niepokojące wieści. Zaczęto wyburzać hale należące przed wojną do Zakładów Amunicyjnych Pocisk, w których obecnie mieści się kulturalno-rozrywkowy kompleks Soho Factory z restauracjami, klubami, Muzeum Neonów i miejscami rozmaitych imprez kulturalnych. Na razie wyburzono dwie hale na obrzeżach. W ich miejscu mają stanąć bloki. I co dalej? Czasem mam wrażenie, że niebawem Warszawa będzie się składać tylko z osiedli mieszkaniowych i szklanych biurowców. A może warto by było wziąć przykład z Łodzi, gdzie kompleksy pofabryczne się rewitalizuje, by przyciągnąć kulturę i turystów? Tam robią to naprawdę dobrze! 

Podczas gdy w jednych miejscach się wyburza, w innych się buduje. Do użytku oddano ostatni, środkowy odcinek bulwarów nad Wisłą. W tej części stanęły przede wszystkim pawilony, w których mają mieścić się kawiarnie i bary. Całość, od Centrum Nauki Kopernik, aż do Starego Miasta tworzy jednolitą stylistycznie całość. Dla mnie ta przestrzeń jest może nieco zbyt "plastikowa", ale to i tak o niebo lepiej niż gdy kilkanaście lat temu nad Wisłą stały tylko drewniane ławy skrywające się pod pstrokatymi parasolami z reklamami producentów piwa.



Nowe bary póki co jeszcze nie działają, a ja, czekając na nie z odrobiną ciekawości, w myślach przenoszę się do czasów, gdy spacery nad Wisłą kończyło się przy stoliku w Rybitwie... Czy dziś ktoś jeszcze pamięta ten niewielki drewniany kiosk niemal nad samą rzeką?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz