czwartek, 13 sierpnia 2015

Twierdza, która zatrzymała bolszewików zanim nastąpił cud nad Wisłą

95 lat temu Wojsko Polskie, które za dwa dni obchodzi swoje święto, w trwającym między 13 a 25 sierpnia starciu na przedpolach Warszawy, zwanym cudem nad Wisłą, pokonało Armię Czerwoną maszerującą na Warszawę. Być może to zwycięstwo nie byłoby możliwe, gdyby dwa tygodnie wcześniej wojsko sowieckie nie zostało na kilka dni zatrzymane przez obrońców Twierdzy Łomża, dając czas oddziałom pod wodzą Marszałka Piłsudskiego do przegrupowania i przygotowania się do kontruderzenia.




Dziś z Twierdzy Łomża pozostały tylko trzy forty w Piątnicy Poduchownej (forty I, II i III) oraz znajdujący się po drugiej stronie Narwi, przy drodze na Ostrołękę, fort IV. Twierdza została wzniesiona w latach 1896-1914 jako element ochrony granicy z Prusami Wschodnimi, szczególnie przeprawy przez Narew oraz Łomży, przez którą ówcześnie przebiegały ważne szlaki komunikacyjne. W założeniu miała być to twierdza okrężna, a wchodzące w jej skład poszczególne forty usytuowane były po dwóch stronach Narwi. Fort III w Piątnicy, gdzie obecnie mieści się niewielkie muzeum oraz strzelnica, położony jest na prawym brzegu rzeki. Wraz z fortami I i II połączonymi systemem fos, wałów i podziemnych korytarzy tworzył tzw. obwarowanie ciągłe sięgające do samej rzeki. Swój obronny charakter twierdza spełniła nie tylko w 1920 r. Powtórnie wzięła udział w walkach podczas kampanii wrześniowej w 1939 r. w czasie bitwy pod Łomżą. Walki trwały tu od 7 do 10 września, potem oddziały zostały wycofane poddając miasto Niemcom, co do dziś wśród historyków budzi spore kontrowersje.






Forty są dość dobrze zachowane, ale wnętrza nie są udostępnione dla zwiedzających (z wyjątkiem muzeum w forcie III). Część z podziemnych korytarzy została zamurowana. Istnieją hipotezy, iż mogą tam spoczywać szczątki ofiar walk z reżimem komunistycznym, których ciał nigdy nie odnaleziono. W czasach stalinowskich był to bowiem rejon o najsilniej rozwiniętej partyzantce antykomunistycznej. 












Bardzo lubię takie miejsca - nieco zapomniane, ale naznaczone historią oraz walką w obronie ojczyzny, skrywające swoje własne tajemnice. Pamiętam jak w dzieciństwie kolega mojego taty i przy okazji pasjonat wszelkich fortyfikacji i umocnień zabrał nas na wycieczkę w podobne miejsce starym wartburgiem, który co chwię się przegrzewał, więc mimo iż było to gdzieś w okolicach Warszawy, to jechaliśmy tam pół dnia. Potem szukając pozostałości fortu wjechaliśmy... na jego dach. To wcale nie jest trudne, bowiem często pozostałości fortów znajdują się częściowo pod ziemią, dlatego najlepiej zwiedzać je wiosną lub jesienią, gdy trawy nie są zbyt wysokie i widoczne są zabudowania. Piątnicę Poduchowną odwiedziliśmy w bezśnieżnym styczniu b.r.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz