Czy to aby na pewno Grecja??? - wykrzyknęłam, gdy po raz pierwszy, jeszcze z pokładu promu, zobaczyłam zabudowania Kerkiry. Nie wiem dlaczego, ale gdy myślę o całej wyspie, nazywam ją międzynarodowym określeniem Korfu, ale jej stolicę nazywam już greckim odpowiednikiem Kerkira (Kerkyra). Najpierw moim oczom ukazała się masywna twierdza - jak się potem okazało, jedna z dwóch w mieście. To tzw. Stara Forteca. Widoczne dziś fortyfikacje wzniesiono w XVI w., jednak ich budowę datuje się na VI w., a późniejszą przebudowę, dokonaną już przez Wenecjan, na XV w. To wówczas powstała fosa (Contrafossa) oddzielająca znajdującą się na półwyspie twierdzę od reszty wyspy. W XVIII w. forteca odegrała ważną rolę w obronie Korfu przed najazdem tureckim.
Potem prom minął rząd masywnych kamienic jakby przeniesionych tu prosto z Włoch, niemalże schodzących do samego morza. A gdzie podziały się białe domki z niebieskimi i zielonymi okiennicami, które widywałam kiedyś na pocztówkach z greckich wysp? Takie widoki to na Cykladach, a nie na Korfu, które przez czterysta lat pozostawało pod panowaniem weneckim, potem także pod francuskim i wreszcie brytyjskim. Każdy z tych narodów zostawił na wyspie coś po sobie. A najbardziej te historyczne zawirowania widoczne są właśnie w stolicy.
Tyle, jeśli chodzi o widoki od strony morza. Prosto z promu pojechaliśmy do Kassiopi, ale do Kerkiry wróciliśmy tydzień później. Samochód zostawiliśmy vis a vis wejścia do Starej Fortecy, na skraju parku o nazwie Spianada. Zaczęliśmy zatem zwiedzanie od czasów najpóźniejszych, gdyż w parku ponoć znajduje się pamiątka panowania brytyjskiego - miejsce do gry w krykieta. Wierzę na słowo, bo na własne oczy nie widziałam. Nogi poniosły nas bowiem od razu do pozostałości po Francuzach - ulicy i budynku Liston. Charakterystyczne arkady swój pierwowzór miały przy rue de Rivoli w Paryżu. Budynek został wzniesiony w latach 1807-1814 pierwotnie jako koszary dla francuskich wojsk. Dziś to jedno z najbardziej rozpoznawalnych miejsc w mieście, kryjące w podcieniach liczne kawiarnie i cukiernie.
W tym mniej więcej miejscu skończyło się nasze zwiedzanie według planu i z przewodnikiem w dłoni. Gdy skręciliśmy w pierwszą z wąskich uliczek wpadłam w taki zachwyt, że zaczęłam zagłębiać się bez żadnego porządku w kolejne i kolejne. Wędrowaliśmy nieco chaotycznie, bardziej gubiąc się wśród ulic wyłożonych wyślizganymi kamiennymi blokami, raz po raz wchodząc schodami do góry, później z nich schodząc. Po drodze minęliśmy kościół Agios Spirydion z 1590 r., w którym znajdują się relikwie świętego, a ludzie podobno przynoszą tu swoje intencje wędrując na kolanach.
Kościół Agios Spirydion |
Nie ma chyba uliczki, na której nie suszyłoby się pranie. No w życiu nie przyszłoby mi do głowy, żeby fotografować portki suszące się na sznurkach! Ale czytanie blogów bywa inspirujące i nie mogę odstawać od średniej krajowej. Sznurki są? Portki są? No to pstryk!
Wydawać by się mogło, że miasto jest tymi uliczkami wręcz pocięte, ale czasami naszym oczom nagle ukazywał się niewielki plac. Na jednym z nich stara studnia, zwana wenecką, kilka restauracyjnych stolików i kolorowy krzew. Miejsce jak z obrazka.
Studnia wenecka |
Choć Kerkira ma dość zwartą zabudowę i przeważa w niej kamień to jednak nie brakuje zieleni i kwiatów. Rządzi tam ta sama zasada co w Limenarii na Thassos - barwne krzewy rosną na każdym wolnym skrawku ziemi, a tam, gdzie ziemi nie ma, kolorowe kwiaty stoją w donicach. Szczególnie dbają o to restauratorzy. A kawiarniane i restauracyjne stoliki kuszą zewsząd. Kuszą też kelnerzy zapraszający do środka.
My jednak ruszyliśmy dalej, wracając do porzuconego planu zwiedzania. Przed nami Nowa Forteca. A po drodze niespodzianka - uroczy mural z pszczółkami na ścianie kościoła Najświętszej Marii Panny z Góry Karmel-Tenedo wzniesionego w 1663 r. Jeden z nielicznych przejawów współczesności, nie licząc setek kramów z chińską tandetą, w całym mieście. Mural tak subtelny, że zupełnie nie razi na ścianie wiekowej świątyni.
Nowa Forteca zbudowana przez Wenecjan w latach 1577-1588 przyczyniła się do obrony wyspy przed Turkami w 1716 r. Z góry można podziwiać piękną panoramę całej Starówki, która w 2007 r. została wpisana na listę UNESCO.
Wróciliśmy na Liston, by odpocząć i w cieniu słynnych arkad napić się popołudniowej kawy. Patrząc na to, co zostawili po sobie Wenecjanie pomyślałam, że wiem już dlaczego na Korfu bardziej niż greckie wino smakuje mi zimne prosecco...
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz