piątek, 15 lutego 2019

Kruszewo. Miasto, w którym zatrzymał się czas

Droga wiła się zakosami i wciąż wspinała się pod górę. Zdawała się nie mieć końca. Jeszcze jeden zakręt i nagle nieco poniżej zobaczyliśmy czerwone dachy, które rozlały się po całej dolinie. Dalej nie było już nic, tylko niebo i chmury. 




Kruszewo uchodzi za najwyżej położone miasto w Macedonii, a nawet na całych Bałkanach. Leży na wysokości ok. 1200 m n.p.m. To wyżej niż Zakopane! Okoliczne szczyty są niewiele niższe niż tatrzańskie. Zbocza zagospodarowano na narciarskie stoki, ale infrastrukturze daleko do nowoczesności. Latem, gdy odwiedziliśmy miasto, metalowe krzesełka nieczynnego leciwego wyciągu kołysały się nad ulicą przy podmuchach wiatru, zaś na porośniętych trawą zboczach pasły się konie. Gdzieniegdzie można też było zobaczyć osiołka skubiącego chwasty na poboczu jezdni. Poczułam się, jakbym trafiła do odległej krainy, która postanowiła zadrwić sobie z upływającego czasu i pozostać taką, jaką była kilkadziesiąt lat temu.




Chwilę potem zameldowaliśmy się wynajętym apartamencie. Z okna widać było domy schodzące symetrycznie z dwóch stron ku dolinie i kościelną wieżę w centralnym punkcie. Widok był oszałamiający! 



Gospodyni zabrała nasze paszporty i jak się miało niebawem okazać, nie tylko infrastruktura narciarska to w Kruszewie relikt przeszłości. Stanęliśmy bowiem oko w oko z macedońską biurokracją, która nazywa się obowiązek meldunkowy. Temat nam nie obcy, bo Macedonię odwiedzamy właściwie co roku i nigdy dotąd nie mieliśmy żadnych problemów. W każdym miejscu, gdzie nocowaliśmy, czy to był hotel, czy prywatny apartament, dostawaliśmy urzędowy druk z poświadczeniem zameldowania. Nie wiem, jak hotele, ale prywatni właściciele meldują swoich gości na posterunkach Policji. I mało brakowało, by nasza gospodyni z Kruszewa miała przez nas kłopoty! Gdy dwa tygodnie wcześniej wjeżdżaliśmy do Macedonii w drodze na Kithirę (nocowaliśmy wówczas w Negotinie), pogranicznicy wbili nam do paszportów pieczątki poświadczające wjazd do Macedonii, ale już nazajutrz przy wyjeździe nie potwierdzili w ten sam sposób opuszczenia przez nas kraju. Podobnie, gdy teraz znów wjeżdżaliśmy z Grecji na terytorium Macedonii. Zatem ze stempli w paszportach wynikało, że przez ponad 2 tyg. nie opuszczaliśmy tego kraju! Policja kazała pani tłumaczyć się, dlaczego melduje nas dopiero teraz. Powiedzieliśmy, że w razie czego pójdziemy na komisariat i przedstawimy całą sytuację, ale na szczęście jej wyjaśnienia wystarczyły i dostaliśmy nasze meldunki, które podobno mogą być sprawdzane na granicy, jednak nigdy nie proszono nas o ich okazanie. 

Gdy nazajutrz ruszyliśmy zwiedzać miasto, szybko przekonaliśmy się, że nie tylko biurokracja w Kruszewie zatrzymała się jeszcze w poprzedniej, jugosłowiańskiej epoce. Całe miasto sprawiało wrażenie, jakby przez ostanie 20-30 lat świat zapomniał o tym miejscu leżącym prawie na jego końcu.




Kruszewo, podobnie jak większa część Bałkanów, znalazło się w XV w. pod panowaniem Imperium Osmańskiego. Pierwsze wzmianki o niewielkiej wówczas osadzie pochodzą właśnie z tego okresu. Rozwój nadszedł dopiero w XVIII - XIX w., gdy zaczęli tu docierać chrześcijańscy uchodźcy z południowej Albanii, głównie Arumuni (lud wołoski) ze zniszczonego przez wojska Alego Paszy z Tepeleny w 1788 r. Moskopola uchodzącego za największe arumuńskie miasto, jakie kiedykolwiek istniało (dziś w jego miejscu znajduje się wieś Voskopojë w okręgu Korcza). W Kruszewie do dziś język arumuński ma status urzędowego i można podziwiać arumuńską cerkiew, która obecnie pełni rolę Muzeum Ikon. Obok Arumunów miasto zasiedlili także Słowianie i Grecy, tworząc niepowtarzalną kosmopolityczną społeczność zajmującą się głównie handlem i rzemiosłem.

To właśnie z tego okresu pochodzą zabytkowe, przepięknie zdobione wille, które wciąż jeszcze można podziwiać w niemal całym mieście. Co ciekawe, większość z nich jest otynkowana i pomalowana tylko z przodu, od strony ulicy. Stara, zwarta zabudowa ścisłego centrum nie bardzo pozwala na budowę nowych domów, dlatego można odnieść wrażenie, że Kruszewo to trochę żywy skansen. Tę świadomość potęguje fakt, że na ulicach widać też mnóstwo aut o dwudziesto-trzydziestoletnim dizajnie, które dziś uchodzić mogą za zabytki. Stare Łady, Zastavy i Yugo najczęściej są wciąż w użyciu. My, blogerzy, zazwyczaj zachwycamy się takimi miejscami, ale to niestety świadczy też o ubóstwie tutejszego społeczeństwa.













W czasach jugosłowiańskich istniał tu przemysł włókienniczy. Pozostałości po fabryce o nazwie Ilindenka obecnie straszą pustką. Podobno był plan przekształcenia tych budynków w hostel, ale póki co nie wypalił. Kruszewo to jedno z tych średniej wielkości miast postkomunistycznej Europy Wschodniej, które przegrały walkę z transformacją ustrojową.



W mieście nie ma oszałamiających zabytków. Centralna część starego miasta skupia się wokół cerkwi Św. Mikołaja (to ta, której wieżę widziałam z okna apartamentu) wzniesionej w 1832 r., ale całkowicie zniszczonej w czasie powstania ilindeńskiego w 1903 r., o którym będzie jeszcze mowa w dalszej części tekstu. Odbudowano ją, już w nieco innym stylu niż pierwotny, w latach 1904-1905. Przy kościele znajdują się dwa place, a przy nich kawiarnie, restauracje i bary. Latem wystawiają stoliki przy okolicznych uliczkach pod dającymi przyjemny cień drzewami lub pod pstrokatymi parasolami z reklamami miejscowych browarów i międzynarodowych koncernów produkujących napoje. Na tej wysokości temperatura i tak jest nieco niższa niż w dolinach, a w dodatku my przyjechaliśmy tu z upalnych Aten, więc zanim się zaaklimatyzowaliśmy, odczuwaliśmy raczej chłód.









Oprócz cerkwi Św. Mikołaja warte obejrzenia są jeszcze trzy inne świątynie: cerkiew Św. Bogurodzicy z 1867 r. (najstarsza w mieście), cerkiew Św. Trójcy z 1881 r. (znajduje się po przeciwnej stronie miasta, niedaleko charakterystycznego modernistycznego hotelu Montana) oraz wspomniana arumuńska cerkiew Św. Jovana wzniesiona w latach 1897-1904, która dziś nie pełni już funkcji sakralnych, a jedynie muzealne. Mieści się w niej Muzeum Ikon przybliżające także historię i techniki pisania ikon. Niestety w czasie naszej wizyty muzeum było zamknięte (choć był środek tygodnia) i nikt, łącznie z mieszczącą się po sąsiedzku informacją turystyczną, nie był nam w stanie powiedzieć, kiedy będzie czynne.



Bardzo chciałam zwiedzić także galerię malarstwa Nikoli Martinoskiego, jednego z najbardziej znanych artystów współczesnych nie tylko Macedonii, ale i całej ówczesnej Jugosławii. Muzeum miało się mieścić w jego rodzinnym domu. I niech Was to nie zmyli. Bo domy są dwa! Ten, w którym artysta się urodził, opatrzony stosowną tabliczką, zamknięty jest na głucho i powoli oddaje się we władanie bujnej roślinności. Nie sprawdziwszy wcześniej dokładnego adresu byłam przekonana, że to właśnie tu mieści się muzeum, tymczasem znajduje się ono w zupełnie innym domu, w innej części miasta (ul. Niko Doaga 65a). Tam jednak nie dotarliśmy i zła jestem na siebie, bo byłam tej ekspozycji bardzo ciekawa. Cóż, zawsze jest powód, by wrócić do Kruszewa!





Z architektonicznego punktu widzenia ciekawy jest budynek muzeum wzniesionego ku pamięci popularnego piosenkarza Toše Proeskiego, który zginął w wypadku samochodowym w 2007 r. w wieku zaledwie 26 lat. Nie dlatego, żeby miał wybitną bryłę, ale to najnowocześniejszy budynek w całym mieście, powiew zachodu w tym hermetycznym typowo bałkańskim urbanistycznym krajobrazie. 



Wcześniej najbardziej modernistyczny był futurystyczny gmach spomenika Ilinden (wcześniej: Pomnik Walki Narodowowyzwoleńczej i Powstania Ilindeńskiego), zwany potocznie Makedonium. Znajduje się niemal po sąsiedzku z muzeum Toše Proeskiego. Nie ukrywam, że to właśnie był jeden z głównych powodów naszej wizyty w Kruszewie. Cóż, jestem bez pamięci zakochana w architekturze powojennego modernizmu, a to jest jedna z najbardziej kosmicznych budowli, jakie kiedykolwiek widziałam! Nie mogłam nie zobaczyć tego na własne oczy.



Powstanie, skierowane przeciwko tureckiemu okupantowi, wybuchło 2 sierpnia 1903 r. w dniu Św. Eliasza (Ilija - stąd nazwa). Powstańcy, pod wodzą Nikoli Karewa, wyzwolili miasto i proklamowali Republikę Kruszewską, pierwszą niepodległą republikę na Bałkanach. Na jej czele stanął Karew, zaś powołany rząd składał się z przedstawicieli wszystkich grup etnicznych zamieszkujących miasto. Niestety państwo przetrwało zaledwie 10 dni, zaś Kruszewo poniosło dotkliwe sankcje ze strony Imperium Osmańskiego. Dla Macedończyków Powstanie Ilindeńskie ma takie znaczenie, jak dla nas powstania z czasów zaborów, czy Powstanie Warszawskie.

W ostatnim czasie doszło do historycznego porozumienia Macedonii z Grecją w sprawie nazwy kraju. Grecy przez lata negowali prawo do nazywania przez Słowian zamieszkujących te ziemie swojego kraju mianem Macedonii, która jest historyczną częścią Grecji i która wydała na świat jednego z jej największych władców, Aleksandra Wielkiego, zwanego Macedońskim. Ex-jugosłowiańska republika na arenie międzynarodowej posługiwała się nazwą FYROM (Former Yugoslav Republic of Macedonia - Była Jugosłowiańska Republika Macedonii). W drugiej połowie ubiegłego roku oba kraje zgodziły się na zmianę tej nazwy na Republika Macedonii Północnej, w skrócie Macedonia Północna. Nazwa oficjalnie weszła w życie... trzy dni temu, 12 lutego 2019 r.! Wspominam o tym dlatego, że w czasie rozmów brane były pod uwagę także inne nazwy, m.in. Macedonia Ilindeńska. Zważywszy na historię, którą tu, w Kruszewie ma się właściwie na wyciągnięcie ręki, to właśnie ta nazwa usankcjonowałaby ten historyczny, niepodległościowy zryw, wyprzedzający przecież nawet macedońskie państwo, które po raz pierwszy niepodległość uzyskało dopiero po upadku Jugosławii.

Makedonium zostało wzniesione na wzgórzu Gumenja ponad Kruszewem w 1974 r. Pomnik zaprojektowali Jordan Grabulski i Iskra Grabulska. Gdy patrzy się na tę kosmiczną budowlę, można odnieść wrażenie, że wylądowało tu UFO! Wewnątrz znajduje się grób Nikoli Karewa. Latem ubiegłego roku pomnik był akurat w remoncie, ale na szczęście można było wejść do środka. A warto, bo okna umieszczone w wychodzących z konstrukcji promieniach ozdobione są witrażami (ich autorem jest Borko Lazeski), zaś na ścianach znajdują się ciekawe płaskorzeźby. Z uwagi na to, że pomnik upamiętnia także bohaterów jugosłowiańskiej partyzantki z czasów II wojny światowej, zaliczany jest do rozsianych po całym terenie byłej federacji tzw. spomeników.






















Kruszewo robi dość przygnębiające wrażenie. Jest cudowne, malowniczo położone i z przepiękną zabytkową architekturą może śmiało konkurować z Ochrydą o miano najpiękniejszego miasta w Macedonii. Tylko jest potwornie zaniedbane, co wraz z trudnościami w dotarciu tutaj dla osób niezmotoryzowanych pewnie nieco odstrasza turystów. Patrząc na mieszkańców, na ich ubiory i motoryzację, żyje się tu raczej skromnie, co dziwi o tyle, że w sąsiednim, ale położonym w dolinie Prilepie, który sam w sobie jest brzydszy, na ulicach widziałam więcej modnie ubranych, uśmiechniętych ludzi, lepsze samochody i więcej wyremontowanych domów. Więc o co chodzi z tym Kruszewem? Czy tam, wysoko w górach zatrzymał się czas? A może to raczej Kruszewo zatrzymało się w czasie? 

Nazajutrz obudził mnie pomarańczowy świt przeglądający się w oknie wynajętego apartamentu. Z kubkiem kawy parującej na rześkim powietrzu wyszłam przed dom. Rude psisko, które dzień wcześniej towarzyszyło nam przez niemal cały czas, przeciągnęło się na wycieraczce i pobiegło przed siebie w dół, ku miastu, które powoli budziło się do życia. I to właśnie ten widok zabudowań skąpanych w pierwszych promieniach porannego słońca mam przed oczami, gdy pomyślę o Kruszewie. Bo mimo tych łuszczących się elewacji domów i wysłużonych samochodów, jest w Kruszewie coś magicznego.




Ten poranek był jednym z tych najmilszych momentów w czasie podróży, gdy najbardziej cieszy poranna kawa i chłód powietrza o świcie. Bo choć wiesz, że każdy dzień przybliża Cię do powrotu do domu, to jeszcze rozkoszujesz się byciem w drodze, z dala od spraw przyziemnych i kieratu dnia powszedniego. Wschód słońca w trasie to zapowiedź kolejnego dnia, gdy często budzisz się w jednym, a zasypiasz w innym miejscu. Naszym kolejnym przystankiem była Serbia, ale o tym już innym razem.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz