niedziela, 31 stycznia 2021

Warszawa przyłapana... w styczniu 2021

Odkąd przestaliśmy jeździć zimą w góry, prawie zdążyłam zapomnieć, jak powinna wyglądać ta pora roku. I gdy wydawało się, że tegoroczne ferie będą najgorszymi od lat, bo za sprawą lockdownu pierwszy raz od jedenastu (wtedy w lutym miałam urodzić Jerzyka) nie wyjechaliśmy nigdzie, nawet do podlaskiego SPA, zima zafundowała nam najpiękniejszy spektakl od bardzo dawna. I, co rzadko się zdarza, równie cudowna była w mieście, jak i poza nim. Chodziliśmy z chłopcami i po parkach, i po miejskich lasach, i po centrum stolicy, nie mogąc nacieszyć oczu tym niecodziennym widokiem.











Po cichu liczyłam na otwarcie muzeów, żeby mieć więcej alternatyw na spędzenie tego czasu z dziećmi w mieście, jednak stanie się to dopiero jutro, w ramach powolnego znoszenia pandemicznych ograniczeń. Ale, ale... Czy zdajecie sobie sprawę, że prawie każde większe miasto jest także galerią sztuki dostępną dla każdego bez limitów i bez biletów? Wystarczy rozejrzeć się wokół siebie: murale, rzeźby, instalacje... Nawet nie trzeba specjalnie szukać. W czasie naszych styczniowych wędrówek po Warszawie znaleźliśmy miejskie rzeźby aż pięciu artystów współczesnych.  

Pierwszym był Józef Wilkoń, którego misternie rzeźbione szopkę i karuzelę zobaczyć można w kompleksie pokamedulskim w Lesie Bielańskim i o których więcej napisałam już poście poświęconym temu wyjątkowemu miejscu



Kilka przystanków tramwajowych dalej, na Żoliborzu, w parku u stóp Cytadeli podziwiać można cztery prace Jana Sajdaka. To rzeźby pt. "Wioślarz" i "Ptaki Wodne", instalacja "Dla Wierzby" (kolorowa mozaika maskująca dziuplę w drzewie) oraz tymczasowa konstrukcja o nazwie "Brama dla ludzi, dom dla jeży". Wszystkie pozostają w zgodzie z naturą i cudownie wpisują się w to malownicze otoczenie.






Stąd już blisko nad Wisłę, gdzie przy Bulwarze Zbigniewa Religi znajduje się rzeźba pt. "Ślizg" przedstawiająca na wpół wkopanego w ziemię węgorza autorstwa Maurycego Gomulickiego, którego jestem wielką fanką i którego prace wielokrotnie już pokazywałam na blogu (żeby obejrzeć jeden z jego neonów, "Iskrę", pojechałam specjalnie na wystawę do Białegostoku). To jedna z kilku jego stołecznych realizacji, niestety rozsianych po wielu dzielnicach.


Kolejny twórca to Igor Mitoraj. Dwie z czterech jego prac w przestrzeni miejskiej Warszawy znajdują się na Starym Mieście. Pierwsza to przepiękne drzwi do kościoła jezuitów pw. Matki Bożej Łaskawej. Druga, rzeźba z brązu z 1996 r. pt. "Ikaria", stanęła kilka dni temu przed pałacem Pod Blachą jako część obchodów pięćdziesięciolecia odbudowy Zamku Królewskiego w Warszawie, a właściwie rozpoczęcia prac nad jego odbudową. Rzeźba pochodzi z prywatnej kolekcji i będzie ją można podziwiać w tym miejscu do końca roku. Uroczystości rocznicowe zaś będą trwały w sumie... trzy lata! Zakończy je kolejny jubileusz - czterdziestolecie udostępnienia wnętrz dla zwiedzających. Wówczas, w 2024 r. zostanie zaprezentowany nowy wystrój Sali Tronowej oraz ekspozycja prac Władysława Hasiora, co jest nawiązaniem do pierwszej wystawy zorganizowanej na Zamku po jego odbudowie, jeszcze w surowych salach. Choć prace Hasiora widziałam już wielokrotnie, to zawsze robią na mnie potężne wrażenie i nie mogę się tej ekspozycji doczekać. Wracając jednak do Mitoraja, to dwie pozostałe jego prace w Warszawie można zobaczyć przed biurowcem Spectra (tam, gdzie znajduje się przestrzeń wystawiennicza rodziny Staraków Spectra Art Space) przy Bobrowieckiej (rzeźba „Grande Toscano”) i przy Centrum Olimpijskim na Żoliborzu (rzeźba „Ikaro Alato”).








Ostatnią z tego szybkiego przeglądu rzeźb z ulic Warszawy jest "Toreador" meksykańskiego artysty Juana Soriano. Znajdziecie go na skrzyżowaniu Świętokrzyskiej z Emilii Plater. Rzeźba z brązu powstała w 1994 r. Jest darem Marka Kellera, wieloletniego przyjaciela Soriano, dla m.st. Warszawy.


To oczywiście tylko kilka przykładów sztuki, którą możecie zobaczyć ot tak, idąc przez Warszawę. W codziennym zabieganiu wiele osób nie zwraca uwagi na takie miejskie smaczki, a przecież to są nazwiska, które goszczą w muzealnych salach. I zanim wszystkie muzea zaczną znów funkcjonować normalnie (o tych, które wznowią działalność w najbliższym czasie przeczytacie w rekomendacjach na luty na końcu wpisu), rozejrzyjcie się wokół siebie. Sztukę można znaleźć właściwie na każdym kroku.

Ja od jakiegoś czasu bardzo sobie cenię również wystawy plenerowe. Zastępują mi nieco potrzebę chodzenia do muzeów. Takie ekspozycje można czasem znaleźć w bardzo nietypowych lokalizacjach. Moim niedawnym odkryciem jest przestrzeń wystawiennicza o nazwie Galeria W-Z znajdująca się tuż przy wyjściu z klatki schodowej na przystanki komunikacji miejskiej na trasie W-Z poniżej Starówki. W tym miesiącu obejrzałam tam dwie wystawy, najpierw genialną prezentację "kotarbanów", prac Marka Kotarby pt. "Ocalić od zapomnienia", inspirowanych piosenkami jego imiennika, Marka Grechuty. Kotarbany to autorski projekt artysty, połączenie obrazu o jaskrawych barwach z elementami z białej porcelany, w tym przypadku próba interpretacji piosenek Grechuty. Moim zdaniem wyszło znakomicie. 



Niestety wystawę można było oglądać tylko do 25 stycznia i zastąpiła ją już nowa, przygotowana przez Muzeum Niepodległości z okazji kolejnej rocznicy wybuchu powstania styczniowego. Nosi tytuł "Powstanie styczniowe. Wydarzenie, które ukształtowało kanon symboliki patriotycznej. Biżuteria patriotyczna w zbiorach Muzeum Niepodległości w Warszawie" i poświęcona jest biżuterii żałobnej z tego okresu. Jest też najsłabszą z trzech, które obejrzałam w tym miejscu, bo to klasyczny plener, z planszami, nie eksponatami. Nie, że jest nieciekawa, ale Galeria W-Z daje możliwości prezentacji sztuki zbliżone do warunków muzealnych, a plansze można pokazać gdziekolwiek. Tak, czy tak, obejrzeć ją można do 18 lutego.


Kolejną z plenerowych ekspozycji przez ostatnie dwa tygodnie można było zobaczyć na... nośnikach reklamowych Warexpo. To już nie pierwszy raz, gdy firma udostępniła słupy i ekrany dla potrzeb niezwiązanych z reklamą. Tym razem gościł na nich wybór zdjęć z ubiegłorocznych protestów, które przechodziły ulicami Warszawy. Trochę trzeba było się naszukać, bo zdjęcia pokazane były na słupach rozsianych po całym Śródmieściu Warszawy, ale warto było, bo jak się okazało, wystawa wcale nie straciła na aktualności. Po tym, jak antyaborcyjny wyrok Trybunału Konstytucyjnego został opublikowany, ludzie znów wyszli na ulice.






Warszawa wzbogaciła się też o kolejny mural, tym razem przedstawiający i upamiętniający poetę Krzysztofa Kamila Baczyńskiego z okazji przypadającej w tym miesiącu setnej rocznicy jego urodzin. To jeden z najsłabszych przykładów street artu, jakie powstały w ostatnim czasie w stolicy. Ja już tu nie raz pisałam, że nie lubię murali społecznych, szczególnie tych przedstawiających znanych ludzi. Zazwyczaj są równie udane jak wznoszone współcześnie pomniki. Chociaż wiedziałam, że to Baczyński, to w pierwszej chwili wzięłam go za wizerunek któregoś z naszych piłkarzy reklamujących... cokolwiek. Może to przez tę kolorystykę przywodzącą na myśl stroje kadry narodowej, a może dlatego, że poeta wcale nie jest podobny do tego, którego znamy z fotografii.


To na koniec jeszcze coś pozytywnego. Warszawa ma dwa nowe wpisy do rejestru zabytków. Trafiły do niego: Dworzec Warszawa-Śródmieście oraz mozaika autorstwa Domicelli Bożekowskiej znajdująca się na terenie dawnej Spółdzielni Inwalidów „Saturn” przy Rezedowej 19 w Marysinie Wawerskim (produkującej kiedyś m.in. smoczki i gumowe kaczuszki).

REKOMENDACJE NA LUTY

Od jutra znów mogą działać, w reżimie sanitarnym, muzea i galerie. Póki co ponowne otwarcie deklarują m.in. Zachęta (od 1 lutego), Muzeum Narodowe w Warszawie (od 2 lutego i do 7 lutego wstęp będzie bezpłatny), Muzeum Warszawy (siedziba główna na Starym Mieście od 4 lutego, oddziały, m.in. Muzeum Woli i Muzeum Warszawskiej Pragi od 4 marca, przez pierwszy tydzień wstęp bezpłatny, potem, do odwołania, połowa regularnej ceny biletów) i Muzeum Sztuki Nowoczesnej (od 5 lutego). 

Na szczęście wystawy, które miały się już lub niebawem skończyć, w związku z przerwą w działalności, zostały przedłużone. I tak, ekspozycję "Polska. Siła obrazu" w Muzeum Narodowym będzie można zobaczyć do 7 lutego, zaś wystawę "Rzeźba w poszukiwaniu miejsca" w Zachęcie do 31 marca. W Zachęcie od jutra do zobaczenia także nowy projekt Joanny Rajkowskiej pt. „Rhizopolis”. Odwiedzający będą mogli wejść w świat korzeni drzew. Praca jest odpowiedzią artystki na wycinki lasów, które w dzisiejszych czasach, zmierzających ku katastrofie ekologicznej, mogą być dla człowieka jedyną szansą na przeżycie. Odkąd regularnie chodzimy po Puszczy Kampinoskiej, ta filozofia jest mi coraz bliższa. A poza tym to jedna z takich instalacji, jakie najbardziej lubię, gdzie widz staje się częścią dzieła. Będzie to można zrobić do 9 maja. Muzeum Sztuki Nowoczesnej (nad Wisłą) wystartuje zaś z wystawą pt. "Henryk Streng/Marek Włodarski i modernizm żydowsko–polski", która potrwa także do 9 maja.

Z kolei od 12 lutego Centrum Praskie Koneser zaprasza na hit tego sezonu, czyli zapowiadaną z półtorarocznym wyprzedzeniem wystawę "The Art of Banksy. Without Limits" jednego z najbardziej tajemniczych twórców świata street artu. Będzie ją można obejrzeć do 11 kwietnia 2021 r. 

Uff, troszkę się tego nazbierało! Poza wystawą "Polska. Siła obrazu", którą zdążyłam odwiedzić przed zamknięciem muzeów, resztę mam na liście, więc zapowiada się intensywny miesiąc. Bo trzeba pamiętać, że z koronawirusem jeszcze nie wygraliśmy, zatem akcja #zdążyćdomuzeumzanimznówzakmkną jest dalej aktualna!

(foto: iza & pwz)

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz