Ostatnio coraz częściej pytacie mnie, ile wystaw odwiedzam miesięcznie. Nie jest to jakaś oszałamiająca ilość, bo zazwyczaj udaje mi się zobaczyć sześć, w porywach do ośmiu ekspozycji w różnych miejscach w Polsce. Grudzień w tym zestawieniu zawsze wypada najsłabiej, bo w ferworze przygotowań do świąt trudniej wygospodarować wolny weekend na aktywności inne niż porządki, zakupy i spacery po mieście szlakiem iluminacji. Dlatego cieszę się, że mimo wszystko udało mi się znaleźć czas na wizytę na dwóch ciekawych ekspozycjach.
Pierwszą była wystawa pt. "Tutanchamon. Grobowiec i skarby" w Muzeum Nowa Praga. Gdy w październiku zagościła w Warszawie, miałam dość mieszane uczucia, ponieważ wszystkie pokazane na niej eksponaty są replikami. Na jej obejrzenie zdecydowałam się dopiero po wizycie w Lublinie na prezentowanej w tamtejszym Muzeum Narodowym ekspozycji pt. "Magia starożytnego Egiptu", przygotowanej dla uczczenia dwusetnej rocznicy odczytania hieroglifów i setnej rocznicy odkrycia właśnie grobowca Tutanchamona. W Lublinie pokazano oryginały liczące sobie kilka tysięcy lat. Sama wystawa zaaranżowana była na wnętrze grobowca, ale ułożona w sposób tematyczny, prezentujący poszczególne aspekty życia i religii starożytnego Egiptu.
Ekspozycja "Tutanchamon. Grobowiec i skarby" dopowiada kontekst do wystawy lubelskiej. Jest bowiem odtworzeniem grobowca tego faraona w takiej postaci, w jakiej w listopadzie 1922 r. zastał go Howard Carter. Całość zajmuje łącznie 5 dużych sal. W pierwszej na planszach opisano historię badań prowadzonych przez Cartera w Egipcie, w drugiej prezentowany jest film poświęcony jego życiu i działalności, zaś najciekawsza jest trzecia, prezentująca w skali 1:1 kolejne komory grobowca z wyposażaniem, które się w nich znajdowało w momencie odkrycia, nie wyłączając samej komory grobowej ze złotym sarkofagiem. W dwóch kolejnych można zobaczyć poszczególne artefakty już w witrynach. I choć wszystko zostało wykonane współcześnie, specjalnie na potrzeby tej ekspozycji, to robi niemal takie wrażenie jak oryginały. Nie powinno to dziwić, bowiem eksponaty wyszły z warsztatów egipskich rzemieślników, którzy odtwarzali je przy użyciu dobrych gatunkowo materiałów pod kierunkiem naukowców zajmujących się badaniem starożytnego Egiptu.
Wystawa miała zakończyć się 8 stycznia 2023 r., ale została przedłużona do 30 kwietnie 2023 r. Niestety ceny biletów nie należą do najniższych - normalny w tygodniu kosztuje 60 zł, w weekendy zaś 70 zł, studenci w wieku 15-26 lat i seniorzy (powyżej 65 lat) płacą odpowiednio o 10 zł mniej, dzieci w wieku 6-14 lat o 20 zł mniej, zaś najmłodsze, do 6 roku życia, wchodzą bezpłatnie. Mimo to uważam, że wystawę warto odwiedzić. Pozwala sobie uzmysłowić, dlaczego odnalezienie tego grobowca uznawane jest za najważniejsze odkrycie archeologiczne wszechczasów i przez chwilę poczuć tę ekscytację, jaką czuć musiał Howard Carter po raz pierwszy zaglądając do wnętrza.
Z kolei druga z wystaw, które odwiedziłam w grudniu to sztuka z najwyższej półki. Mowa o ekspozycji pt. "Abakanowicz. Konfrontacje" na Zamku Królewskim. Choć z twórczością Magdaleny Abakanowicz kontakt miałam wielokrotnie (bardzo żałuję, że latem nie udało mi się zobaczyć jej olbrzymiej monograficznej wystawy w Pawilonie Czterech Kopuł we Wrocławiu), to ekspozycja na Zamku była najciekawszą spośród wszystkich tej artystki, które dotąd widziałam. Największe wrażenie robi chyba sam wybór miejsca prezentacji rzeźb - w zabytkowych wnętrzach Biblioteki Królewskiej z oryginalnym wystrojem z XVIII w. Ależ ja lubię, kiedy stare sąsiaduje ze współczesnym, czy to w architekturze, czy właśnie w wystawiennictwie. W 2021 r. niezwykłe wrażenie zrobiła na mnie instalacja Idy Karkoszki pt. "Till it’s gone" w stylowych wnętrzach Pałacu Brandta, jednej z przestrzeni wystawienniczych Centrum Rzeźby Polskiej w Orońsku. Zamek Królewski z zamysłem ekspozycji poradził sobie rewelacyjnie, choć całość jest nie tylko odważna, ale i dość mroczna (rzeźby wyeksponowano jedynie przy użyciu światła) i ciężko się ją fotografuje, więc zdjęcia na pewno nie oddadzą jej klimatu. Bo i mroczna jest sama tematyka wystawy nawiązująca do wojny w Ukrainie. Składają się na nią trzy grupy surowych rzeźb z jutowego płótna wyobrażających postaci, w zdecydowanej większości pozbawione głów. Pierwsza grupa siedzi, druga tworzy chaotyczny tłum, trzecia zaś została ustawiona w układzie geometrycznym, trochę jak przy rozstrzelaniach. Ekspozycję można odwiedzić do 19 lutego 2023 r. i zdecydowanie polecam każdemu, bo właśnie tak powinno wyglądać współczesne muzealnictwo.
Niestety w grudniu nie zdążyłam zobaczyć wszystkich wystaw, które będą kończyć się w pierwszych miesiącach nowego roku, a już mam całą listę kolejnych! Szczegóły znajdziecie oczywiście jak zawsze w rekomendacjach na końcu tekstu.
Przed świętami w Warszawie na chwilę zagościła zima. Doskonale wyczuła moment, bo wstrzeliła się akurat w tydzień, gdy pod Domami Towarowymi Centrum trwał Festiwal Rzeźb z Lodu. Figur było dosłownie kilka (m.in. dziadek do orzechów, Mikołaj, piernikowy ludzik i zapakowany prezent), ale ten rodzaj bożonarodzeniowych dekoracji to zupełna nowość w Warszawie. Mam nadzieję, że mimo nie zawsze korzystnej grudniowej aury i zazwyczaj braku ujemnych temperatur, przyjmie się, bo to jeden z sympatyczniejszych elementów zimowego krajobrazu.
Udało mi się też zobaczyć ostatnią pracę wykonaną w ramach tegorocznej edycji festiwalu Street Art Doping. Bartosz Jańczak stworzył instalację w ramach eksperymentu o nazwie Flower Power. Obiekt łączy sztukę, architekturę i przyrodę, choć dla mnie wygląda... hm, po prostu jak miejski kwietnik, może jedynie bardziej nowatorski, ale w życiu nie powiedziałabym, że to coś, co powstało w ramach festiwalu street artu. Tymczasowo stanął na bulwarach nad Wisłą, obok Muzeum Sztuki Nowoczesnej, a docelowe miejsce wybiorą dla rzeźby wiosną mieszkańcy.
A skoro mowa o street arcie, to Warszawa zyskała kolejny mural autorstwa Tytusa Brzozowskiego. Poświęcony jest życiu przedwojennego prezydenta Polski, Stanisława Wojciechowskiego i można go zobaczyć przy Madalińskiego 6/8 na jednym z budynków Szkoły Głównej Handlowej (tzw. Budynek M), której wykładowcą był Wojciechowski. Mural jest świeżutki. Odsłonięto go 22 grudnia i ja póki co jeszcze go nie widziałam, ale jak tylko dotrę w tamtą okolicę, podzielę się z Wami zdjęciem.
(foto: iza & izaj)
REKOMENDACJE NA STYCZEŃ
Tradycyjnie już 6 stycznia 2023 r. ulicami Warszawy, podobnie jak i innych polskich miast, przejdzie uroczysty Orszak Trzech Króli. W tym roku przyświeca mu hasło "Niechaj prowadzi nas gwiazda". Wyruszy w samo południe z Pl. Zamkowego.
W Galerii Monopol od 10 grudnia 2022 r. swoje prace prezentuje dwójka artystów: Koji Kamoji i Jacek Sempoliński. Ich wspólna wystawa nosi tytuł "Martwa natura" i można ją obejrzeć tylko do 4 lutego 2023 r. Koji Kamoji jest jednym z ciekawszych twórców. Ja odkryłam go w 2018 r., gdy dość przypadkowo zobaczyłam jego monograficzną wystawę w Zachęcie. Jego sztuka jest minimalistyczna, wręcz ascetyczna, ale dzięki temu dość uniwersalna.
Z kolei od 17 grudnia 2022 r. do 5 marca 2023 r. w Galerii Opera przy Teatrze Wielkim - Operze Narodowej będzie gościć ekspozycja rzeźb Adama Myjaka.
Ja zaś z niecierpliwością czekam na kolejną wystawę w Zachęcie. 27 stycznia 2023 r. ruszy tam ekspozycja prac Stasysa Eidrigevičiusa pt. "!Reakcje". Będzie to bardzo przekrojowa wystawa, prezentująca prace artysty powstałe w ciągu ostatnich 50 lat, pozwalające prześledzić ewolucję jego twórczości. Potrwa do 9 kwietnia 2023 r.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz