sobota, 30 grudnia 2017

Warszawa przyłapana... w grudniu 2017

Święta, Święta i po Świętach... Co roku jest tak samo: bieganie wśród tłumów z listą zakupów w ręce, telefony od babć i cioć z pytaniem, czy chłopcy napisali już list do Św. Mikołaja i czy wyciskarka do czosnku jest na pewno tym, czego ja oczekuję w prezencie od Świętego w czerwonym ubranku. W tym roku przedświąteczna gorączka zmęczyła mnie bardziej niż zazwyczaj. W całej tej frustracji uświadomiłam sobie nagle, że nie pamiętam już, kiedy Boże Narodzenie przestało mnie cieszyć. Żyjemy w czasach dobrobytu, w czasach półek w sklepach uginających się od towarów, w czasach, kiedy wszystko, czego potrzebujemy, kupujemy na bieżąco, w czasach szybkiego przemieszczania się. Prezenty dla bliskich zamawiamy w Internecie i po upływie doby gotowe paczki wyciągamy z paczkomatu, zakupy świąteczne robimy w pobliskim supermarkecie, który znajduje się chyba w każdej dzielnicy (no, może oprócz ścisłego centrum). A gdzie podziała się ta magia wypatrywania pierwszej gwiazdki i próby przyłapania Św. Mikołaja jak podrzuca prezenty pod choinkę? Dlaczego zapach czerwonego barszczu coraz rzadziej przywołuje wspomnienie tego, który robiła moja babcia i który był tak tłusty, że łyżką musiałam zdejmować górną warstwę, bo inaczej nie chciał stygnąć?

Z plątaniną myśli, co powinno się znaleźć na wigilijnym stole przeplataną wspomnieniem smaku babcinych krokietów wpadłam któregoś dnia na peron metra. I wtedy z łoskotem wtoczył się On, migając różnokolorowymi światłami. Świąteczny skład metra. Mam czterdzieści lat, a buzię otworzyłam ze zdumienia, jakbym znów miała zaledwie kilka. Kolorowe wagony pomalowane w domki niczym z pocztówek UNICEF-u i w inne motywy bożonarodzeniowe, wnętrze wagonów ozdobione gwiazdkami i paskami na wzór opakowań słodyczy wieszanych na choince, a skład tylko jeden! Wcale nie było łatwo na niego trafić, ale gdy się udało, radości było mnóstwo! Za każdym razem cieszyłam się... jak dziecko!



Nad Wisłę coraz odważniej zaczyna zapuszczać się stosunkowo nowa moda na Jarmarki Bożonarodzeniowe. A jednak patrząc na relacje z jarmarków zagranicznych, choćby niemieckich, czy też z Wrocławia, mam wrażenie bylejakości tego, co się dzieje w Warszawie. Chcemy gonić za tą modą, ale stolica musi się jeszcze sporo nauczyć. Jarmarki zorganizowano w tym roku w Warszawie w kilku lokalizacjach, ale chyba żaden nie zasługiwał na tę nazwę. To były po prostu skupiska kramów, niewielkich drewnianych domków z pierogami, wędlinami, ozdobami świątecznymi, grzanym winem, rękodziełem, czy też... skarpetkami z imionami! Najlepiej wypadł ten na Starym Mieście. Pomiędzy stoiskami można było zrobić sobie zdjęcie z Mikołajem lub Śnieżynką. Drugi znajdował się na placu przed centrum handlowym Złote Tarasy. Budki były ustawione gęsto w kilku rzędach, do tego podświetlane imitacje kolorowych domków. Mało klimatycznie, ale jakiś efekt udało się osiągnąć. Natomiast ostatni, który odwiedziłam, na Placu Narutowicza to była jakaś kompletna porażka. Jeden rząd budek, ciemno, pusto i kompletnie nic nie zachęcało do tego, by tam zajrzeć. Szkoda, bo w Niemczech jarmarkowa turystyka napędza całe miasta. Ludzie jeżdżą od dzielnicy do dzielnicy, by porównać urodę jarmarków i oferowany asortyment. U nas póki co to nieudolne próby naśladowania innych. Jarmarki nie są zakorzenione w naszej tradycji i ludzi zwyczajnie trzeba nauczyć je odwiedzać, ale by tak się stało, muszą być atrakcyjne. Warszawskie w tym roku nie były.

Złote Tarasy

Złote Tarasy

Plac Narutowicza

Zżymam się czasem, że co roku w świątecznej iluminacji Warszawy powtarzają się niektóre motywy. A jednak zawsze w tym okresie z ciekawością przemierzam cały Trakt Królewski. Podobno Warszawa uchodzi za jedno z najładniej ozdobionych na Boże Narodzenie miast w Europie. Szkoda tylko, że prawnie nigdy nie ma śniegu. Ależ wówczas byłoby pięknie!












W tym roku nowym bardzo fajnym akcentem były ramki, w których można było robić sobie zdjęcia, ozdobione motywem Syrenki, a pod Pałacem Kultury i Nauki hasztagiem #PKiN. Fajna pamiątka, szczególnie dla turystów, choć i my nie oparliśmy się pokusie posiadania takiej świątecznej fotki. 




Po raz pierwszy zimą ruszyły pokazy fontann multimedialnych na Podzamczu. Fontanny tryskają oczywiście nie wodą, a światłem, które przelewa się przez kolorowe rurki przy dźwiękach muzyki, w grudniu oczywiście także świątecznej. Pokazy trwają 15 min. i rozpoczynają się o pełnych godzinach.





Po Świętach zniknęło jedno z najbardziej magicznych miejsc na streetartowej mapie Warszawy - Gablotka Mirelli von Chrupek przy Marszałkowskiej. Ostatnią, dość skromnie wykonaną odsłoną, która choć symbolicznie zebrała razem bohaterów wszystkich dwunastu edycji, mogliśmy cieszyć się zaledwie przez 5 dni. Ze smutkiem przyjęłam decyzję Mirelli o rezygnacji z dalszego prowadzenia Gablotki, bo wnosiła do krajobrazu miasta mnóstwo pozytywnej energii. Mam nadzieję, że z czasem pojawi się jakieś inne, równie pozytywnie zakręcone miejsce.





Niebawem bezpowrotnie zmieni się także inny ze stołecznych zakątków, który bardzo lubię - dawna fabryka Norblina. Kiedyś w poprzemysłowych halach mieścił się jeden z moich ulubionych teatrów, Scena Prezentacje, a do niedawna urzędował tu Biobazar z ekologiczną żywnością i niewielkimi knajpkami. Ten ostatni ma wrócić za trzy lata, gdy prace budowlane się zakończą. Póki co ruszyła rozbiórka (zniknął budynek, na którym znajdowała się jedna z dwóch koronek NeSpoon na terenie kompleksu). Zawsze z pewnym niepokojem śledzę takie "rewitalizacje", ale oglądałam wizualizacje i industrialny charakter miejsca ma zostać zachowany. Wygląda to całkiem ok i jeśli całość pójdzie w takim kierunku jak Hala Koszyki, to będzie do przełknięcia.







To nie jedyna rozbiórka na Woli. Przyszedł czas na dalsze zmiany przy Kasprzaka. We wrześniu z pasa zieleni przeniesiono w inne miejsce rzeźby wykonane w ramach I Biennale Rzeźby w Metalu w 1968 r., teraz zniknął budynek sali konferencyjnej dawnej Fabryki Wyrobów Precyzyjnych im. Karola Świerczewskiego na rogu Kasprzaka i Alei Prymasa Tysiąclecia, a wraz z nim ciekawe sgraffito powstałe w latach 1974-76, autorstwa Jana Dziędziory przy współudziale Krzysztofa Zeydler-Zborowskiego i Antoniego Olędzkiego. Niestety nie mam zdjęcia tej dekoracji przedstawiającej dzieci wypuszczające gołębie, bowiem w ostatnim czasie ścianę, którą zdobiła, szczelnie zasłaniał bilboard reklamowy. Na szczęście sporo archiwalnych fotografii można znaleźć w Internecie, choćby na jednym z najciekawszych blogów varsavianistycznych, warszawskie mozaiki. O rozbiórce budynku mówiło się już od jakiegoś czasu, choć nie przypuszczałam, że stanie się to jeszcze w tym roku. Przegrał z kolejnym osiedlem mieszkaniowym, z blokami o przeszklonych fasadach pozbawionych jakichkolwiek akcentów ozdobnych. 




Co przyniesie Warszawie nowy rok? Na pewno kolejne zmiany, bo miasto to żywy organizm. Czy będą na lepsze, czy niekoniecznie, przekonamy się w ciągu najbliższych dwunastu miesięcy. Będę oczywiście śledzić, co wyrośnie w miejscu Norblina, czy Rotundy i trzymać mocno kciuki za to, by ta ewolucja niosła za sobą jak najmniejszą dawkę destrukcji.

REKOMENDACJE NA STYCZEŃ

Muszę się przyznać, że niestety przez ten szał przygotowań do Świąt nie przyłożyłam się zbytnio do zebrania informacji na temat atrakcji, jakie Warszawa oferuje w styczniu. Aktualna pozostaje część tych, które w listopadzie polecałam na grudzień.

Świąteczny skład metra będzie jeździł jeszcze do 6 stycznia.

Multimedialne fontanny na Podzamczu


Zimowe pokazy fontann odbywać się będą do 28 stycznia w piątki, soboty i niedziele o pełnych godzinach: 16:00, 17:00, 18:00. Czas trwania 15 min.



Lodowiska


Przez cały styczeń będą jeszcze działać bezpłatne lodowiska.

Rynek Starego Miasta  

Ślizgawka czynna jest codziennie (poniedziałek – niedziela) w godzinach:
• 10:00 – 12:00 (12:00-13:00 przerwa techniczna)
• 13:00 – 15:00 (15:00-16:00 przerwa techniczna)
• 16:00 – 18:00 (18:00-19:00 przerwa techniczna)
• 19:00 – 21:00



Plac Europejski 

W tym roku lodowisko na Placu Europejskim jest zadaszone, choć muszę przyznać, że wolałam wersję odkrytą. Odpustowy namiot, który skrywa taflę lodu nijak się ma do nowoczesnego charakteru Placu.

Godziny otwarcia lodowiska:
• poniedziałek - piątek: 16:00-21:00
• sobota - niedziela: 11:00-21:00

Bezpłatne lekcje jazdy na łyżwach odbywają się w każdy czwartek od godz. 17:00 do 19:00.



Przy okazji można obejrzeć nową wystawę w plenerowej galerii Walk Art. Nosi tytuł "Świat należy do Ciebie", ale muszę przyznać, że dla mnie jest ciut zbyt nowoczesna. Ekspozycja jest w głównej mierze multimedialna i tylko o dwóch, czy trzech pracach mogę powiedzieć, że mi się podobały. Odbiór sztuki jest jednak bardzo indywidualny i każdy sam musi zmierzyć się z wystawą, a mimo wszystko uważam, że warto, tym bardziej, że w całej Warszawie nie ma drugiej takiej galerii.




W 2018 r. województwo mazowieckie jest w grupie regionów, które jako pierwsze mają ferie zimowe, dlatego pewnie w okresie od 15 do 28 stycznia miasto przygotuje sporo atrakcji dla dzieci i młodzieży. Chłopcy jadą na obóz w góry, a rodzice będą w tym czasie sprawdzać, co słychać w stołecznej gastronomii. Wrażeniami podzielimy się oczywiście za miesiąc.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz